: 10 maja 2014, 16:59
Obejrzałem 10 sezon i muszę przyznać, że to miła odmiana po 2 poprzednich słabych sezonach. W 9 narzekałem na dużo skandali i mało strategii, tutaj z kolei prawie każdy grał strategicznie, ale za to niewiele się działo pod względem dramy poza paroma kłótniami. Generalnie obsada była całkiem przyjemna i jak na big brothera lubiłem sporo osób. No i w końcu mamy całkowicie zasłużonego pod każdym względem zwycięzcę. Sezon dla mnie jak najbardziej na plus.
Dan - nie tylko wszystkich ograł, ale przy tym naprawdę sympatyczny koleś. Zasłużenie zgarnął wszystkie głosy jurorskie. W jego grze podobało mi się praktycznie wszystko - jak kładł zadania, bo nie chciał narobić sobie wrogów, jak wygrywał je wtedy, gdy było to konieczne, jak manipulował tymi ludźmi, zabranie Michelle na wycieczkę to był strzał w dziesiątkę, to jak rozegrał odejście Keeshy i zwalił minę na Memphis'a, świetne odpowiedzi na finale, no i w sumie można by tak wymieniać. Był mastermindem tego sezonu. Jedyny kiepski moment to był jak został wybrany na america's player i wywalił Jessego. Narobił sobie wrogów, ale koniec końców wybrnął z tego. Dla mnie dołącza do dr Willa i czarnej Danielle w top 3 najlepszych graczy.
Memphis - na początku myślałem, że nie będę go znosić. Z czasem jednak nawet go polubiłem. Jak dla mnie jego gra też była w miarę dobra. Na początku był za bardzo under the radar, ale potem wszedł w odpowiednie sojusze i razem z Dan'em sterowali tą grą. Z Dan'em jednak nie miał szans. A na pewno nie po tak tragicznych odpowiedziach na finale, na którym wyszedł na idiotę.
Jerry - omg. Kto go w ogóle wziął do obsady z takim głosem i tak powolnym mówieniem? Na początku myślałem, że to będzie poczciwy i nieszkodliwy dziadzio. Cóż za mylne wrażenie. Był straszny. Wstyd, że człowiek w jego wieku może się tak zachowywać i mówić takie rzeczy o innych ludziach. Najmniej lubiany przeze mnie zawodnik sezonu. Dobrze mu wygarnęli na finale. Oddam mu jednak to, że jak na swój wiek naprawdę dobrze radził sobie w zadaniach.
Keesha - moja ulubiona zawodniczka sezonu. Jej głos <3 Strategicznie nie była najlepsza. Momentami chciała grać zbyt uczciwie i emocjonalnie. Zaszła tak daleko w sumie dlatego, że jej sojusz wygrywał hoh za hoh w najbardziej krytycznym dla niej momencie, czyli gdy cały sojusz przeciwników to ją chciał wywalić najbardziej. Charakterologicznie jednak ją uwielbiałem. Jej piskliwy głosik tylko dodawał jej uroku. Swoich urodzin pewnie długo nie zapomni. Super, że dostała nagrodę od widzów.
Renny - też ją uwielbiałem. Graczem dla mnie była marnym, ale osobowość miała świetną. Trochę zwariowana babcia, ale miała w sobie wiele "matczynej" mądrości i ciepła. Pozytywna postać.
Ollie - od samego początku go nie lubiłem. Cała jego gra polegała na showmance z April, która robiła za niego wszystko. Gdy April zabrakło, niby zaczął grać i wypracował układ z Dan'em, ale serio wierzył, że Dan rozegra to tak niekorzystnie dla siebie? Poza tym jednym tygodniem nie wniósł do gry zupełnie nic. A wiadomo może, czy on i April nadal są razem?
Michelle - na swój sposób ją lubiłem, chociaż momentami strasznie mnie irytowała. Zbyt głośna była. Jej atak wściekłości, gdy ktoś tam zabrał jej wycieczkę i dostała w zamian czerwonym kostium, był żałosny. Nie była może najbłyskotliwszym graczem, ale też nie była taka tragiczna.
April - chyba największa hipokrytka tego sezonu. Przekonana, jaka to jest świetna, ale dupę to obrabiać potrafiła zwłasza Keeshy. Jej udawany uśmiech, gdy Keesha dostała nagrodę widzów - hahaha. Z drugiej strony April była najlepszym graczem ze swojego sojuszu. Gdyby to oni zgarniali hoh, mogłaby to wygrać.
Libra - nie do końca czaiłem, skąd nagle wziął się tak wielki hejt całego domu na jej osobę. Wcale jakoś wielce nie nakłamała. Ja ją lubiłem. Graczem też była dobrym. Na plus.
Jesse - typowy mięśniak z przerośniętym ego. Śmiać mi się chciało, bo ciągle powtarzał, jak to chce udowodnić, że pomimo mięśni jest mądry. Pokazał coś zupełnie przeciwnego. Poza tym był tak przewrażliwiony na swoim punkcie, ciągle tylko gadał o tym, jaki to jest świetny, a inni nie potrafią tego docenić. I te jego komiczne próby skłócenia domu, tak nieudolne, że wszyscy potem byli wściekli właśnie na niego. Na szczęście nie zaszedł dalej.
Angie - myślę, że miała potencjał i szkoda było ją żegnać tak szybko. Niestety weszła na dzień dobry w zły sojusz i za to zapłaciła.
Steven - po prostu tam był. Nie zrobił kompletnie nic. Na eliminację sobie sam zasłużył - nie potrafił nawet udać, że choć trochę lubi Jessego i nie poszedł do jego pokoju hoh z wszystkimi, co uderzyło w ego Jessego. A może gdyby spróbował chociaż zrobić odrobinę, to kto wie.
Brian - na początku był moim pierwotnym faworytem, miał bardzo dobry start i zadatki na dobrego stratega. Szybko jednak zrobił się za arogancki, poczuł się zbyt pewnie i zaproponował zbyt wiele układów zbyt dużej liczbie osób. Pozostali się zorientowali, że on ma układ z każdym, więc się go pozbyli. Popełnił błąd i za to zapłacił, a szkoda, bo miał duży potencjał.
Kogo bym chciał w jakimś All Stars? Dan'a, Keeshę, Rennie.
Dan - nie tylko wszystkich ograł, ale przy tym naprawdę sympatyczny koleś. Zasłużenie zgarnął wszystkie głosy jurorskie. W jego grze podobało mi się praktycznie wszystko - jak kładł zadania, bo nie chciał narobić sobie wrogów, jak wygrywał je wtedy, gdy było to konieczne, jak manipulował tymi ludźmi, zabranie Michelle na wycieczkę to był strzał w dziesiątkę, to jak rozegrał odejście Keeshy i zwalił minę na Memphis'a, świetne odpowiedzi na finale, no i w sumie można by tak wymieniać. Był mastermindem tego sezonu. Jedyny kiepski moment to był jak został wybrany na america's player i wywalił Jessego. Narobił sobie wrogów, ale koniec końców wybrnął z tego. Dla mnie dołącza do dr Willa i czarnej Danielle w top 3 najlepszych graczy.
Memphis - na początku myślałem, że nie będę go znosić. Z czasem jednak nawet go polubiłem. Jak dla mnie jego gra też była w miarę dobra. Na początku był za bardzo under the radar, ale potem wszedł w odpowiednie sojusze i razem z Dan'em sterowali tą grą. Z Dan'em jednak nie miał szans. A na pewno nie po tak tragicznych odpowiedziach na finale, na którym wyszedł na idiotę.
Jerry - omg. Kto go w ogóle wziął do obsady z takim głosem i tak powolnym mówieniem? Na początku myślałem, że to będzie poczciwy i nieszkodliwy dziadzio. Cóż za mylne wrażenie. Był straszny. Wstyd, że człowiek w jego wieku może się tak zachowywać i mówić takie rzeczy o innych ludziach. Najmniej lubiany przeze mnie zawodnik sezonu. Dobrze mu wygarnęli na finale. Oddam mu jednak to, że jak na swój wiek naprawdę dobrze radził sobie w zadaniach.
Keesha - moja ulubiona zawodniczka sezonu. Jej głos <3 Strategicznie nie była najlepsza. Momentami chciała grać zbyt uczciwie i emocjonalnie. Zaszła tak daleko w sumie dlatego, że jej sojusz wygrywał hoh za hoh w najbardziej krytycznym dla niej momencie, czyli gdy cały sojusz przeciwników to ją chciał wywalić najbardziej. Charakterologicznie jednak ją uwielbiałem. Jej piskliwy głosik tylko dodawał jej uroku. Swoich urodzin pewnie długo nie zapomni. Super, że dostała nagrodę od widzów.
Renny - też ją uwielbiałem. Graczem dla mnie była marnym, ale osobowość miała świetną. Trochę zwariowana babcia, ale miała w sobie wiele "matczynej" mądrości i ciepła. Pozytywna postać.
Ollie - od samego początku go nie lubiłem. Cała jego gra polegała na showmance z April, która robiła za niego wszystko. Gdy April zabrakło, niby zaczął grać i wypracował układ z Dan'em, ale serio wierzył, że Dan rozegra to tak niekorzystnie dla siebie? Poza tym jednym tygodniem nie wniósł do gry zupełnie nic. A wiadomo może, czy on i April nadal są razem?
Michelle - na swój sposób ją lubiłem, chociaż momentami strasznie mnie irytowała. Zbyt głośna była. Jej atak wściekłości, gdy ktoś tam zabrał jej wycieczkę i dostała w zamian czerwonym kostium, był żałosny. Nie była może najbłyskotliwszym graczem, ale też nie była taka tragiczna.
April - chyba największa hipokrytka tego sezonu. Przekonana, jaka to jest świetna, ale dupę to obrabiać potrafiła zwłasza Keeshy. Jej udawany uśmiech, gdy Keesha dostała nagrodę widzów - hahaha. Z drugiej strony April była najlepszym graczem ze swojego sojuszu. Gdyby to oni zgarniali hoh, mogłaby to wygrać.
Libra - nie do końca czaiłem, skąd nagle wziął się tak wielki hejt całego domu na jej osobę. Wcale jakoś wielce nie nakłamała. Ja ją lubiłem. Graczem też była dobrym. Na plus.
Jesse - typowy mięśniak z przerośniętym ego. Śmiać mi się chciało, bo ciągle powtarzał, jak to chce udowodnić, że pomimo mięśni jest mądry. Pokazał coś zupełnie przeciwnego. Poza tym był tak przewrażliwiony na swoim punkcie, ciągle tylko gadał o tym, jaki to jest świetny, a inni nie potrafią tego docenić. I te jego komiczne próby skłócenia domu, tak nieudolne, że wszyscy potem byli wściekli właśnie na niego. Na szczęście nie zaszedł dalej.
Angie - myślę, że miała potencjał i szkoda było ją żegnać tak szybko. Niestety weszła na dzień dobry w zły sojusz i za to zapłaciła.
Steven - po prostu tam był. Nie zrobił kompletnie nic. Na eliminację sobie sam zasłużył - nie potrafił nawet udać, że choć trochę lubi Jessego i nie poszedł do jego pokoju hoh z wszystkimi, co uderzyło w ego Jessego. A może gdyby spróbował chociaż zrobić odrobinę, to kto wie.
Brian - na początku był moim pierwotnym faworytem, miał bardzo dobry start i zadatki na dobrego stratega. Szybko jednak zrobił się za arogancki, poczuł się zbyt pewnie i zaproponował zbyt wiele układów zbyt dużej liczbie osób. Pozostali się zorientowali, że on ma układ z każdym, więc się go pozbyli. Popełnił błąd i za to zapłacił, a szkoda, bo miał duży potencjał.
Kogo bym chciał w jakimś All Stars? Dan'a, Keeshę, Rennie.