Big Brother 1

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Big Brother 1

Post autor: tombak90 »

Pozwolę sobie, bo widzę, że nie ma jeszcze tematu - pewnie dlatego, że mało komu chciało się pisać o tym sucharze. Ale może jednak ktoś oglądał i chciałby się podzielić swoimi wnioskami/odkryciami/wylać trochę mowy nienawiści? Dam dobry przykład.

Ale lipa. Męczyłem się z tym sezonem bardziej niż czytając "Nad Niemnem" w liceum. Po pierwsze, potwierdza się, że zasady BB od drugiego sezonu wzwyż biją jednak na głowę te "oryginalne". Po drugie, chyba to jednak kwestia castu, bo w polskiej wersji jakoś to przecież przeszło. Tutaj było za dużo filozofów, którzy zamiast wygrać, chcieli "dowiedzieć się czegoś o sobie", "przeżyć niesamowitą przygodę", "udowodnić coś ludziom", czy zrobić coś równie suchego. Najchętniej wyłączyłbym to w cholerę jeszcze przed półmetkiem, no ale mam złotą zasadę "zacząłeś, więc cierp" i ostatecznie udało mi się skończyć ten badziew. Stwierdzam, że największym strategiem była tam chyba żona George'a.

*Eddie - a to akurat całkiem konkretny facet, kibicowałem mu od wczesnych etapów. Jako jedyny nie udawał, że wygrana go nie interesuje i że chce tylko #dowiedziecsieczegososobie, co oczywiście wywołało w pewnym momencie święte oburzenie tych wszystkich filozofów i pajacyków. Na początku był lekki dreszczyk, bo jednak przywykłem do oglądania takich osób w protezach, ale z czasem jakoś się to opatrzyło. No i mega respekt za to, jak sprawnie pomykał przez te wszystkie stoły i kanapy. Czasami miałem wrażenie, że jest mu wręcz wygodniej :lol:

*"Sloshy" - no po prostu sram. Co to w ogóle było? Najbardziej mdła osoba ever. Miałem wrażenie, że to jakiś manekin, kompletnie pusty w środku. Mam nadzieję, że nie dostał jakiegoś porażenia mięśni twarzy, bo przez całe 80-ileś dni miał identyczną minę w stylu "czekajcie, łączę wątki". Nie pamiętam też żadnej dłuższej i składniejszej wypowiedzi. Najbardziej bolało, że te wszystkie laski z niewiadomych przyczyn tak na niego leciały. Demotywujące.

*Curtis - na początku też mnie mdliło i miałem wrażenie, że zgarnęli go z jakiejś biblioteki Wydziału Fizycznego. Nie mogłem się nadziwić, że jest ktoś, kto głosował na niego zamiast na Jordan, która jednak sporo tam wnosiła. Ale z czasem poczułem do niego jakiś tam cień sympatii i aż tak mi nie przeszkadzał.

*Jamie - nudna jak wszyscy, ale chociaż całkiem sympatyczna i słodziutka. Nie rozumiałem, czemu pod koniec miała takie kijowe poparcie na tle innych. Ameryka zapłonęła pewnie świętym oburzeniem po tym, jak wybrała spotkanie z tym jakimś Frankiem Filmowcem zamiast z matulą. Rzeczywiście, trochę przypał, tym bardziej, że i tak nic wnoszącego jej nie powiedział, a gdyby mu tak strasznie zależało, zhaltowałby ją przecież gdzieś po programie. Na szczęście jednak, Jamie mogła w tych trudnych chwilach liczyć na wsparcie i zrozumienie przyjaciół. Jedna z nich wypowiedziała się wtedy słodko do kamery, że Dżejmi łil regret it til di end of her lajf :lol:

*George - taka trochę Manuelka z penisem. Duże, głośne, uchachane, na początku nawet kibicowałem. Jednak potem zaczął filozofować, a ja zacząłem się autentycznie obawiać o jego zdrowie psychiczne. W momencie, gdy chcieli odwalić tę akcję ze zbiorowym quitem, dostrzegłem w jego oczach autentyczne szaleństwo i miałem wrażenie graniczące z pewnością, że zaraz wtargnie tam obsługa i George skończy w kaftanie jak nasz rodzimy Irek z BB2. Gosh. Czy ten facet faktycznie myślał, że ma to sens, że dokonają czegoś wielkiego, przełomowego i że będą o nich pisać w książkach od historii? Zjedz Snickersa, stary. Chociaż nie, ty już lepiej nic nie jedz.

*Cassandra - ogólnie spoko, całkiem dojrzała kobieta i podobało mi się, że nie ulegała tym wszystkim pierduśnosłodkim nastrojom przytulasów i włazidupstwa. Raz tylko wkurzyła mnie wyjazdem z race card, kiedy pluła się, że podczas jakichś tam ich ch*jowych gier & zabaw, współmieszkańcy kazali jej grać krzykliwą postać. Otóż było to czystym przejawem rasizmu, bo na pewno, na stówę, ale-że-bez-żadnych-wątpliwości zrobili to akurat dlatego, że uważają Murzynki za krzykliwe. No rzeczywiście.

*Brittany - momentami lubiłem, ale z czasem straciłem do niej cierpliwość i czułem, że jeśli jeszcze raz zacznie się rozwodzić nad tym, jak bardzo podoba/ nie podoba/ wkurza/ zachwyca ją Sloshy i jak interpretować to, co jej tym razem powiedział, to wyrzygam się do najbliżej stojącego naczynia. Popizgało ją też trochę po wyjściu, kiedy już jako gość, hejtowała Jamie, że niby za mało płakała po jej eliminacji. No faktycznie, ja też uważam, że powinna z miejsca popełnić samobójstwo. Albo przynajmniej kopnąć Chiquitę, żeby wystarczająco dosadnie wyrazić swój smutek i rozgoryczenie po odejściu koleżanki.

*Karen - ależ nienawidziłem. Ojca chyba komar w d*pę ugryzł jak ją robił. Jakim trzeba być debilem, żeby wyciągać aż takie brudy i mówić takie rzeczy publicznie o swoim mężu? Na jego miejscu pozwałbym to pomarszczone E.T. za zniesławienie. W domu też zachowywała się jak kołek. Sama chyba nie wiedziała, czego chce. Zasłużone 70-ileś % na banicję przy trzech osobach.

*Jordan - kolejny filozof, ch*j wie co ona tak naprawdę chciała udowodnić. Ale wnosiła do programu całkiem sporo, więc jak jeszcze ona odpadła, to już myślałem, że zabije mnie te pozostałe 50-ileś odcinków z tymi nudziarzami.

*William - król i ojciec wszystkich filozofów. Prowokowanie wszystkich wokół żeby "dać im możliwość sprawdzenia samych siebie" zasługuje na złoty medal za strategię. Ale część mnie popadła w żałobę, gdy odpadł. Z dwojga złego wolałbym, żeby się tam wszyscy, łącznie z Chiquitą, pozagryzali, niż żeby zrobił się taki Teletubisioland, jak się zrobił :lol:

Tak że tego :lol: Jak widzicie, mój zachwyt jest dosyć ograniczony :lol: Nie dziwię się, że produkcja tak drastycznie zmieniła potem zasady, żeby dać w przyszłych sezonach impuls do czegokolwiek. Coś mi się wydaje, że próbowali ratować sytuację jeszcze w tym sezonie i to oni wypuszczali te hejtujące banery na niebie, bo pod koniec już tylko to było tam interesujące.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5704
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: Jack »

Były jakieś hejtujące bannery? :D A to nie tylko w tym sezonie, jeszcze w jednym był taki latający banner.

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

Dżeku, ja myślałem, że z Ciebie taki bigbrotherowiec, że obejrzałeś nawet to :D Ano były bannery, były i w pewnym momencie stały się wręcz kluczem programu. Zaczęło się od tego, że żona George'a zaczęła robić na swojej wiosce jakieś pikniki i kampanie zachęcające widzów do eliminacji Brittany, która była, jak się wydawało, jego najpoważniejszym zagrożeniem, na co jej fani zareagowali oczywiście hejtem, że to niegodne, nieuczciwe, nie(...) i w ogóle niech babka zgnije w piekle. Następnego dnia uczestnicy hasają sobie w ogródku i jebs, nagle słychać bruuuuu i leci sobie banner o przesłaniu typu STRZEŻCIE SIĘ GEORGE'A. To zachęciło innych hejterów i od tego momentu latały hejty na wszystkich - ta jest fałszywa, ten gra na dwa fronty, a ten r*cha kozy w prywatnym życiu. W końcu co niektórzy bali się wychodzić na ogródek :lol: Oficjalna werska Julki była taka, że jest sobie jakiś tam dziadyga, który organizuje te bannery na zamówienie - nawet go pokazali, jak uchachany chwalił się, jakie góry hajsu z tego trzepie. Ale w rzeczywistości tak jak mówię, producenci musieli w tym maczać paluchy i inne członki, bo od półmetka wzwyż była to jedyna atrakcja tego suchego sezonu i jedyny czynnik dramogenny.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

ODPOWIEDZ

Wróć do „Big Brother - USA”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości