Chichram się, ach chichram.
Nie dosyć, że mamy wariatów i dziwaków, nie dosyć, że mamy dramy, to teraz mieliśmy jeszcze zwroty akcji, które wywróciły wszystkie moje wcześniejsze przewidywania i domniemania do góry dupą. Moje zainteresowanie rośnie
CZĘŚĆ PIERWSZA
O Bogusiu, ileż to niektórzy są w stanie poświęcić dla zwykłego, głupiutkiego zadania o nagrodę.
Kelly dostała takiego krwawego strzała, że przez chwilę wydawało mi się, że zmiażdżyło jej pół twarzy, tak jak jednemu z tych-takich-misiów w Happy Tree Friends, w odcinku z lemoniadą. Ale pfff, cóż to takiego, wydżebane, ajm-gud-ajm-gud, możemy grać dalej, twardym trza być, nie mięTkim
Słynący z empatii Jeff wrzasnął nawet potem tej biedaczce tuż nad uchem YOU GOTTA MOOOOOOOVE!!!! To było przepiękne
I pomyśleć, że wszystko rozgrywało się o grupkę drobiu. Aż szkoda by mi ich potem było zabijać :D Chociaż wait, może to nie do końca o to chodziło? Może Kelly miała zwyczajnie dość bycia ignorowaną przez edit i za wszelką cenę postanowiła zwrócić na siebie uwagę podłażąc pod te jakieś dechy? No i proszę, panowie edytorzy, do czego mogą człowieka doprowadzić wasze fochy. Superniania Tombak poleca głęboką refleksję nad swoim postępowaniem.
Zresztą może faktycznie ten uraz w perspektywie nie był aż taki duży, bo w pierwotnym plemieniu Blue Collar hejty tak mocno przybierały na sile, że miałem obawy, że jeszcze trochę i wszyscy chwycą się tam za łeb w różnych kombinacjach i w rezultacie każdy będzie wyglądał pięć razy gorzej niż Kelly podczas tego sławetnego rewardu.
Matka Rodney'a jest chyba najbardziej tyraną osobą na wyspie, mimo, że wcale jej tam nie ma. Najpierw strzał od Dana, teraz od Lindsey. Nie zdziwiłbym się, gdyby kobieta pojawiła się w przyszłości w jakimś sezonie Second Chance, żeby udowodnić, że nie da sobie w kaszę dmuchać.
To wszystko było takie crazy, że nieoczekiwanie okazało się, że
Owsiak i Dan - mój własny, uwielbiany Dan, są w plemieniu głównymi bossami. A na doczepkę jeszcze Kelly, której ten główkostrzał zamieszał chyba w łepetynie i zmienił spojrzenie na strategię. Ostatecznie z gry wyleciała frustratka
Lindsey, z czego bardzo się cieszę. Ona sama chyba też powinna, bo po mału kończył jej się już chyba zapas osób, na które mogłaby wrzeszczeć i jeszcze dopadłaby ją nuda. Miałem nadzieję, że razem z nią poleci też
Żyrafa, a ściślej, że Lindsey na nią wsiądze i w ten widowiskowy sposób wspólnie opuszczą program, no ale nie można mieć wszystkiego. Tym bardziej, że z perspektywy owsiakowego sojuszu, wywalenie Lindsey miało tyle sensu, co granie w bierki łopatą ogrodową. Po jej eliminacji, zostawili sobie żądną mordu i odwetu Żyrafę, a po eliminacji
Rodney'a, całe plemię byłoby zgodne i radosne. Przynajmniej o tyle, o ile zgoda i radość mogą być w tym szczepie obecne.
U bezkołnierzowców także było wesoło.
Hali pokazała nam szeroki wachlarz swoich zdolności. Okazuje się, że jak trzeba, to potrafi walnąć kurce maczetą przez łeb, a jak trzeba, stać się łagodna jak baranek i z wrodzoną dyplomacją wytłumaczyć
Łysej Cirie, że dostała na TC głosami w piczę na wypadek, gdyby Nina była w posiadaniu idola. To cudowne zagranie na pewno przekonało Łysą Cirie, że jest ważnym i nieodłącznym członkiem sojuszu, wcale nie takim z numerem cztery. Dopiero
Joe musiał interweniować, wziął pewnie Hali gdzieś w ustronne krzaczory i wytłumaczył jej, że ejejej, laska, stop, pomyśl logicznie, przecież my musimy tą Łysą Cirie jakoś ugłaskać, bo jeszcze się na nas wypnie swoim wielkim zadem po przemieszaniu tak, że będziemy mieli powtórkę z zaćmienia Słońca. Stąd też pewnie pomysł wyprawnienia mu hucznych 42 urodzin nad martwym ptactwem. Tymczasem
Jenn pod osłoną humanitarnych odpałów i litości nad owym ptactwem, wyprawiła się do buszu i znalazła sobie idola. Lubię to, popieram to i jaram się tym.
A cóż to za hece u pożółkłych kołnierzyków?
Carolyn nieoczekiwanie postanowiła dołączyć do kółka konserwatystów i odwrócić się od dwójki golasów. Czy to aby rozsądne?
Shirin opowiadała przecież, jakie krwawe tortury zadawała zwierzętom. Mogłaby się więc przydać na wypadek, gdyby w przyszłości przyszło im się mierzyć na przykład z Żyrafą. W rezultacie, golasy zostali na lodzie i rozpizgała mnie scena przy IC-ku, podczas której Shirin jako jedyna wrzeszczała i skakała z radości, gdy
Max zapewnił im nietykalność, a pozostała trójca siedziała naburmuszona jak rodzice na zebraniu najbardziej patologicznej klasy w najbardziej patologicznym gimnazjum.
CZĘŚĆ DRUGA
No i przemieszanie. No i kicha. Obrażam się. Dobrze przynajmniej, że to bodaj jedyny trójplemienny sezon, w którym wszystkie plemiona zdążyły znaleźć się na TC przed tym uroczystym tłłłystem. Żadna ostatnia sierota nie prześlizgnęła się więc do kolejnego etapu tylko dlatego, że ma siłaczy w plemieniu. Poza tym, może w sumie było to nieuniknione, bo patrząc na atmosferę w pierwotnym plemieniu Niebieskich, to tam faktycznie mogło dojść do jakiegoś nieszczęścia i Jeff postanowił temu zaradzić.
ESCAMECA
No i proszę. A
Owsiak ostrzegał. A Owsiak apelował. A Owsiak bił na alarm... że
Żyrafę trzeba jakoś udobruchać, póki czas. To nieee, pfff, po co,
Dan wolał wypominać jej jakieś wpady w IC-kach, których nie było, a
Smooth-Criminal-Rodney, z właściwą sobie subtelnością powiedział jej, że skoro-na-mnie-zagłosowałaś-to-twoje-łzy-mnie-nie-ruszają, więc giiiiń, WHOAAAAH!! Teraz w nowym plemieniu takie zachowanie może odbić im się bąkiem, bo Żyrafa chce ich zniszczyć i jest w stanie to zrobić. Tym bardziej, że te mózgi, zamiast nie odstępować jej na krok, poszli sobie radośnie po wodę, po firewood czy po coś-tam, zostawiając Żyrafę samą z nowymi przybyszami, żeby czyniła honory domu. No po prostu Iwona Pavlovic daje 10/10 za inteligencję. Teraz na miejscu Owsiaka uskuteczniłbym inny czadowy i misterny plan, a mianowicie przekonał
Tylera i Joaquina, że
Joe śmierdzi i że na przykład podszedł do mnie i próbował namówić do ich eliminacji. Albo podszedłbym do Joe'go przekonując, że śmierdzą Tyler i Joaquin, wszystko jedno. Wtedy Żyrafa mogłaby się pocałować w zada ze swoją zemstą. O ile przy okazji nie połamałaby sobie szyi, bo nie wiem, na ile te ich długalaśnie szyje są gibkie, a na ile nie. Ponadto, na miejscu Owsiaka, zakneblowałbym też Dana i wrzucił gdzieś w krzaki dopóki się nie przyda, bo im bardziej ten uroczy imbecyl się stara, tym większa sajgon z tego wychodzi. Próba przeprosin Żyrafy przejdzie chyba do historii. To właśnie takie zachowanie musiał mieć na myśli Władek Bartoszewski, kiedy wspominał o duplomatołkach.
NAGAROTE
Ale tam siłaczy
Z taką ekipą nie bałbym się wyjść na Wildę w sobotę po północy w szaliku Legii, wymachując radośnie transparentem "J*BAĆ POZNAŃ". Cała dzielnia nasza. Może Carolyn miała trochę racji mówiąc, że derysnołczęs żeby wygrali jakikolwiek IC-ek do merga, no ale bez przesady, eliminacja Maxa, czyli jedynego normalnie radzącego sobie w zadaniach faceta w plemieniu, zakrawała na słaby żart. Ja wiem, że Lindsey pieprznęłaby mi maczetą między oczy za taki tok rozumowania, ale trudno, takie są fakty. Pięć kobiet i jedna Łysa Cirie IC-ków raczej nie zwojują.
Jako najnowszy kibic
Carolyn, muszę ją skarcić. Po cuś ty, kobiecino, odwracała się od swoich nudystycznych przyjaciół? Ok, zrobiłaś burzę, jesteś cool, jesteś trendy, jesteś jazzy, zostaniesz zapamiętana, tylko eee... CO Z TEGO? Jaki jest sens eliminacji osób, które ci ufają i nie stanowią zagrożenia socjalnego/strategicznego/fizycznego/jakiego-kuźwa-kolwiek? Wychodzi na to, że Carolyn kieruje się emocjami zamiast rozsądkiem. A to mi się nie podoba. Jeb, minusem przez łeb.
Shirin i Max bardzo bardzo baaaardo mocno, iks de, iks de, mniej niż trzy :D No po prostu uwielbiam. To znaczy Shirin uwielbiałem już wcześniej, ale moja sympatia do Maksymiliana wzrosła dopiero teraz, na pożegnanie. Nie wiedziałem, że z niego aż taki śmieszek. Ten dżołk na TC <3 O Buddo, zresztą jacy oni oboje byli diaboliczni przy tych konspiracyjnych szeptach przy ognisku
Skoro rezygnowali już z jakichkolwiek pozorów, to mogli sobie na luzie gadkować pod shelterem, pokazując palcami perfidnie na tych, o których mówią. Hmm, jak myślisz Maksymilianie, kogo dzisiaj wywalimy? Tą? Nie, Shirin, myślę, że tą dopiero później. A może tego? Nieee, ja myślę, że tego dopiero za dwie rundy, teraz lepszym wyborem będzie ta. Nie nie, nie przeszkadzajcie sobie, tak tylko sobie rozmawiamy między sobą
Tak w ogóle, to na Maxa patrzyłem trochę z trwogą. Mam nadzieję, że my, jako fani Surva, za kilka lat nie zamienimy się właśnie w takich Maksymilianów
Byłoby lekko creepy.