No dobra, jajca zeżarte, czekoladowe zajączki oskalpowane i też zeżarte, #swietaswietaiposwietach, wszystkie niespodzianki zostały już odkryte i teraz naturalną koleją rzeczy musieliśmy powrócić do żmudnej rzeczywistości. A konkretniej do
nauki. To właśnie był dla mnie motyw przewodni ósmego epa. Niemal każdy z naszych bohaterów podjął w nim próbę nauczenia nas czegoś ciekawego, zaszczepienia w nas pewnej prawdy życiowej, poszerzenia naszych horyzontów, albo po prostu wyszedł na głupa.
Od kogóż to ja mógłbym zacząć, skoro już jesteśmy przy nauce? No wiadooomix.
Mistrz Daniel nie próżnuje. Znów uczy nas dobrych manier wobec niewiast. W związku z tym, że mimo zastosowania wyrafinowanych technik i strategii podrywu z najwyższej półki, nojakośkurczę nie wyszedł mu romans z Żyrafą, to teraz nasz niestrudzony Figo-Fago-Fapo podbił do Świrin. Znów najwyższa klasa i te same, złote metody - obrażamy, wyśmiewamy i mieszamy z błotem. Przecież każda na to leci

No po prostu cudo. Z nieoficjalnych informacji wiem, że w przygotowaniu jest już specjalna książka pod tytułem "
Zamocz z Mistrzem", obowiązkowy podręcznik na półce każdego amanta.
Ale oprócz przyjemności cielesnych, nie powinniśmy też zaniedbywać umysłu. W związku z powyższym, Mistrz zatroszczył się także o to, by poszerzyć naszą edukację z zakresu pisma chińskiego. Bo właśnie na to wyglądała mi wersja napisu "OUTWIT, OUTPLAY, OUTLAST", którą dwukrotnie zaprezentował Jeffowi z entuzjastycznym okrzykiem ajmredi-ajmredi-jeje-mhmm-ajmsooołredi. No k*rwa, mówiłem, że to Konfucjusz

Już sadło i ta legitna bródka powinny były nam dać do myślenia. Niestety, prosty i niewykształcony Probst chińskimi znakami nie operuje, więc Mistrz immunitetu nie zdobył. Ale czuję, że apelacja do Burnetta jest tylko kwestią czasu, ja na przykład bym spróbował, aaaa-co!
Na survivorowym łożu śmierci, nauki udzieliła nam też
Hali. Otóż wcześniej żyłem w przekonaniu, że blindside może mieć miejsce tylko w przypadku, gdy dany delikwent jest w chociaż trochę bezpiecznej sytuacji. A tu się okazuje, że nie-nie-nie, błądzisz Tombak, nawet gdy radę wcześniej nasz sojusz dostał ośmioma głosami po pysku, to i tak mamy święte prawo czuć się zaskoczeni eliminacją... No błagam, czy ta dziewczyna się widziała?

Ja rozumiem, że można było hołpować i trzymać kciuki, że Żyrafa rzeczywiście przejdzie na ich stronę, że pociągnie za sobą kogoś jeszcze i że sytuacja się cudownie odwróci, no ale jednak... Żeby aż tak rozdziawiać paszczękę?

No ale dobra, na totalnego przychlasta Hali też nie wyszła, bo przynajmniej udzieliła nam innej nauki - mianowicie historycznej. Analogii między Survivorem, a historią Ju Es Ej, to chyba jeszcze nikt wcześniej dowieść nie próbował, no po prostu geekowstwo wkracza na nowy poziom :D Jestem przekonany, że Maksymilian przed telewizorem odłożył na chwilę popcorn i wrzasnął "Eureka!", a Cochran będzie miał kolejną inspirację do swoich rozpraw naukowych. Tyle zdziałać
Ale mimo wszystko, muszę wyrazić żal po jej stracie, bo jakoś tam laskę lubiłem. Uwaga, wyrażam: Nosz kurczę. Dziękuję, wyraziłem. Ok, nie jest on jakiś przygniatający, ale to wyłącznie dlatego, że równolegle z Hali, zagrożeni byli Cycata-Bohaterka-Moich-Snów oraz Mistrz-Daniel - czyli źródło fapu i źródło śmieszków. Jak tu pogodzić się ze stratą którejś z tych rzeczy? Eliminacja Hali wydaje się więc zdrowym kompromisem.
Chociaż i tak wolałbym, żeby w szczękę dostał
Joe. Teraz wreszcie, po raz pierwszy, mam jakiś wymierny powód, żeby go zhejtować. Do tej pory grał wzorowo - mimo szaleńczych prób, nie udawało mi się do niczego przyczepić i było mi z tym bardzo niefajnie. Hejtuję więc: po jaką cholerę ten mózg robi z siebie aż taki target w konkurencjach? Ja rozumiem, że w jego sytuacji wygrywanie IC-ków jest bardzo wskazane, ale żeby aż tak wymiatać w Rewardach? To było jak przypomnienie przeciwnikom "Ej, ale pamiętajcie, że to ja jestem waszym największym zagrożeniem i że to na mnie powinniście polować w pierwszej kolejności, dobraaa? Nie zapomnicie? Nieee? No to ufff". I nie przekonuje mnie w tej sytuacji nawet fakt, że kolo mógł mieć jaaakąś tam nadzieję na wskazówkę do HII, bo wszyscy widzieliśmy, jak mu się ona za*ebiście przydała. Zresztą mam na ten temat zupełnie inną teorię, o której później. A skoro już wygrał i nawet całkiem niegłupio wybrał rewardowych towarzyszy, to mógł przynajmniej trochę nad nimi popracować, a tego też nie zauważyłem.
Cycata-Bohaterka-Moich-Snów też się w sumie nie popisała. Zdawała się chyba myśleć, że jak raz wyciągnęła idola, to już łehehehe, jestęęę w finale, ale niestety, tak to nie działa, Rada goni Radę i trzeba niestrudzenie pracować organicznie i pracować u podstaw, a nie wyłożyć się dupa-plac na piachu i napawać poprzednim sukcesem. Jeśli to nie kwestia editu, to po raz kolejny nie widziałem z jej strony żadnych prób mieszania innym w głowach - a to chyba nie kwestia editu, bo edit miała wcześniej przychylny i nie sądzę, żeby teraz nagle chciano ją w naszych oczach zdegradować. To już nawet Żyrafa musiała do niej podejść sama z siebie i zaproponować utłuczenie Mistrza Daniela, a Jenn tylko siedziała z miną pod tytułem "pff, no w sumie ok, skoro już tak bardzo chcesz". Do roboty, moja panno.
Carolyn zostanie już chyba niedługo przeżarta od środka tym hejtem na Świrinkę. Po jaką cholerę proponowała, żeby zagłosować właśnie na nią? Była unikatowa okazja, żeby rozbić Gang Blondynek, a ona chciała tylko odstrzelić im muła. No rzeczywiście, świetny plan, zresztą ze strony większości członków sojuszu. Al-Kaida byłaby z nich dumna, Hamas zazdrosna, a ETA marudziłaby, że chce w to wejść. Na szczęście, Owsiak naprostował im w porę mózgi. Skoro już jesteśmy przy Carolyn, powinienem jej w sumie dać też kilka antypropsów za ten nieogar z butelką i wskazówką. Nie wiem, może jestem zbyt surowy, zbyt wredny i w ogóle żrę gnój, ale mimo wszystko wydaje mi się, że ja bym ogarnął, że coś mi pływa na dnie napoju. Co prawda, nikt nigdy nie próbował mnie zabić wsadzając kawał papieru do lemoniady żebym się zadławił i nie mam żadnego doświadczenia w tej kwestii, no ale mimo wszystko, chyba bym się kapnął.
Ale tak do końca czepiał się jej nie będę, a to dlatego, że obserwując ten cały rewardowy piknik, włączyły mi się teorie sPISkowe. No rzeczywiście, bardzo realnie to wyglądało, Carolyn nie zauważa tego świstka, potem oddaje Joe'mu jak gdyby nigdy nic swoją butelkę, mimo że obok stoi pierdylion innych nienapoczętych, potem Joe zasysa tę kartkę do dzioba zupełnie jak Niepowiem kto Niepowiemco i jeszcze na końcu przyuważa go Tyler.
Przez całą noc siedziałem na łączach z
Antonim i badaliśmy sprawę. Jak dotąd, doszliśmy do następujących wniosków: W rzeczywistości, producenci piznęli ten HII w lesie, powiedzieli macie-bawcie-się i podali wszystkim uczestnikom taką samą wskazówkę (mam nadzieję), a
cała rewardowa scenka z butelką i zasysaniem była ustawiona, po to, by wzbudzić w widzu napięcie, podnieść adrenalinę i zmoczyć mu gacie. Ponadto, w momencie, gdy Joe zasysał tę karteczkę, wyraźnie słychać było strzały.
No dobra, ponarzekałem, pohejtowałem, powyżywałem się, ukoiłem swoją frustrację po wczorajszej przegranej Błękitnych Stargard z Lechem, już mi lepiej, teraz więc pora na
Ceremonię Rozdania Propsów. W tym odcinku, o dziwo i dziweczko, zgarniają je osoby, na które najmocniej nawrzeszczałem ostatnio. Przede wszystkim
Owsiak. Chwali się, że, jak wspomniałem, odwrócił celownik swojego sojuszu ze Świrin na Hali, rozbijając wreszcie w ten sposób Gang Blondynek. Chwali się także, że znalazł HII, oczywiście zakładając, że Leśne Skrzaty Jeffa Probsta nie dołożyły do tego swojej cegiełki. Tylko tutaj drobna uwaga: survivorowi edytorzy oraz survivorowi dźwiękowcy powinni stanąć naprzeciwko siebie, rozpędzić się i zdrowo przychrzanić sobie nawzajem w dyńkę, no-bo-ej-napraaaawdę, psują cały fun z oglądania tych poszukiwań idola. Gdyby nie to, że tuż przed znaleziskiem puścili łzawe konfy Owsiaka oraz jego nauki, jak to trzeba być w życiu cierpliwym i wytrwałym oraz jak to ciężko jest znaleźć to cudo (ch*j, że wcześniej Carolyn znalazła je raz-dwa) oraz zapodali nam w tle patetyczną i zwycięską muzyczkę pod tytułem "Frodo zaraz znajdzie Pierścień", to może ktoś zdziwiłby się, że z całej grupki szukających, to właśnie Owsiak osiągnął sukces.
Pochwalić należy także
Żyrafę. To, że wreszcie wyciągnęła szyję i rozejrzała się za możliwością przeskoku, wyceniam na osiem propsów, plus kolejne dwa i pół za to, że nie znalazłszy odpowiednich warunków, jednak szyję schowała i z przeskokiem się wstrzymała. Mogła co prawda zamiast Tylera, ponamawiać na przykład Rodney'a, bo w tym czubasie dość łatwo byłoby rozbudzić iskrę buntu, zwłaszcza gdyby zaproponowała mu jako celownik Owsiaka, no ale cóż, mimo wszystko COŚ kobieta pokombinowała i za to plus. Propsy rzucam także
Tylerowi, bo z jego perspektywy przeskok byłby teraz głupotą i dobrze, że odrzucił tę dziką ofertę. Uwaga, rzucam, łap, hjehjehje, nie złapał, ale ciamajda. Duuuże propsy dla
Rodney'a, prawie tak duże, jak jego ego. Wie, że Owsiakowi ufać nie można, więc odpowiednio wcześniej przygotowuje sobie grunt pod jego blindside na późniejszych etapach, nie wyrywając się jednocześnie teraz-zaraz-już-na-zesranie, bo rzeczywiście, najpierw należało osłabić Gang Blondynek. Śladowe ilości propsów dostaje nawet
Świrin, taki będę dzisiaj hojny, o! Konkretnie za to, że nie dała się sprowokować Jeffowi, kiedy robił te swoje dziwaczne miny i gesty przed IC-kiem, chcąc... nie wiem w sumie co osiągnąć, wyśmiać ją? Skłonić, że zacznie tańczyć tak samo, jak on? W każdym razie, Świrinka się nie dała i z tej sytuacji płynie dla nas kolejna już w tym odcinku nauka - jeśli nieudolnie próbujesz sprowokować wariata, wychodzisz na jeszcze większego wariata.
Czelendże jak zwykle urwały mi d*pę i odrzuciły tak daleko, że nie mogę jej znaleźć i od wczoraj załatwiam się nosem. Pazzls i jeszcze jedne pazzls - to wszystko, co chciałem zobaczyć, ale do tej pory nie miałem okazji. Rzeczywiście, zgadzam się z tymi, którzy optują za zwyczajem dwóch konkurencji w odcinku, mieliście rację

Ja w ogóle proponuję jeszcze trzecią, w której nagrodą byłby na przykład specjalny egzemplarz książki "
Zamocz z Mistrzem" z autografem, dedykacją i zakładką w kształcie penisa.
Allllleeeżżż się za tydzień będzie działo, Celebrity Splash normalnie.
Łysa Cirie tak przychrzani o taflę wody, że obawiam się, że podniesie się fala, pozalewa wszystkie okoliczne wyspy i wysepki i dojdzie do takiej samej katastrofy, jak niedawno na Filipinach. Chyba wiemy już, dlaczego producenci w końcu zmieniają lokalizację i spierdzielają do Kambodży
