Jeśli to rzeczywiście miała być
Rosyjska Ruletka, to raczej ta z czasów starego Ibisza, kiedy wszystko już po malutku trafiał szlag i program szykował się do wy*ebki z anteny. Panie i panowie, toć my od bitych czterech odcinków jesteśmy świadkami typowego, certyfikowanego, niezmąconego niczym
pagongowania! I to pomimo tego, że @jeffprobst, Leśne-Skrzaty-Jeffa-Probsta, Zapowiedziowi-Podpier*alacze, Edytorskie-Krasnoludy i inne mniej lub bardziej zidentyfikowane stworzenia nie ustają w panicznych wysiłkach, żeby to zamaskować podkręcanymi dramami, mrożącymi krew w żyłach konfami z odpowiednim podkładem muzycznym, czy też podjaranymi dialogami Jeffa na Radzie. Ale nie, Tombak zbyt chytry i błyskotliwy jest, żeby się nabrać na te tanie chwyty. Jestem zły, smutny, wk*wiony i chce mi się żreć. Sezon zaczyna nam się staczać, zupełnie jak te jebitne beczki, którymi się dzisiaj bawili na rełord czelyndż i które Żyrafa tak rączo ujeżdżała swoimi cętkowanymi stópkami. Mam nadzieję, że znajdzie się teraz jakiś heros, który wtaszczy je z powrotem.
Żeby poprawić sobie humor, zacznijmy może od
Rodney'a. Otóż śmiechłem dzisiaj perliście, kiedy nasz master of disaster pochwalił się w konfie, telepiąc się z podniecenia jeszcze bardziej niż zwykle, że he's tak bardzo running the show :D Ale zaraz potem przyszła chwila refleksji, przemyślałem sprawę, zmieniłem punkt widzenia i zapytałem sam siebie no-i-czego-rżysz, koleś ma sporo racji. Jest obecnie w najkorzystniejszej sytuacji w plemieniu i bieg wydarzeń jak najbardziej mu odpowiada. Jeśli w przyszłości będzie jeszcze na tyle mądry, żeby skruszyć czaszkę Tyler'owi, to ja naprawdę widzę przed nim ciekawą przyszłość. Co prawda, przy każdej scenie i wypowiedzi podkładają mu muzyczkę w stylu Mięśniaka i Czachy z Power Rangers, na zasadzie "ale-on-jest-tępy-nieprawdaż-no-istny-kołek-hjehje", to jednak myślę, że to może być swego rodzaju podwójna gra. Edytorzy przejrzeli w końcu internety, dowiedzieli się, że ludzie myślą, że są żałośni i śmierdzą kałem, toteż być może szykują teraz dla nas jakiś szalony plot twist i to właśnie Rodziak zgarnie milion, a potem pomacha wszystkim w ten swój przezabawny sposób, tak na co drugiej Radzie macha odchodzącemu.
Bo żeby zgarnął go
Owsiak, naprawdę nie sądzę. Jest zbyt głęboko w d*pie, pewnie już nawet dociera powoli do jelit. Okej, jest kreowany na bohatera, faworyta, rycerza i w ogóle No-Kurwa-Zawisza-Czarny. Ale pamiętajmy, że nawet No-Kurwa-Zawisza-Czarny dostał w końcu z miecza przez łeb. Obstawiam, że Owsiak będzie kimś w stylu
Terry'ego, Troyzana czy Ozzy'ego w swoim trzecim wcieleniu, , który wypełnia bokserki Jeffa Jogobellą, a potem nagle kończy się Dzień Dziecka i dostaje w czambuł.
Jednak jeśli chodzi o jego grę, to tym razem znów się uśmiechnę. Wychodzi mi, że klient gra tak w kratkę, raz jak wieszcz, raz jak leszcz. Tym razem znów wyszło na plus - straszenie ludzi HII i to na takich właśnie pokrętnych warunkach "głosujecie właśnie na Tyler'a albo któreś z was idzie do piachu" było całkiem ciekawe, taaak Fraśku, nawet jeśli można się czepić jego zdolności aktorskich :)
A patrzcie, jak nam się
Żyrafa dopiero rozhulała! Rozjuszone ch*jową sytuacją w zadaniu, bohaterskie zwierzątko wskoczyło na te straszliwe beczuły, proponując szaloną strategię dojechania na nich do mety. Entuzjazm udzielił się jej towarzyszom i wszyscy zaczęli się toczyć z takim pędem, że aż zamarłem, czy przypadkiem ktoś nie rypsnie na pysk i nie połamie szczęki. #momentyktorychniezapomne, #runbabyrun oraz #zyrafawyznaczatrendy.
Ale to jeszcze nie wszystko, nienienieeeee. Skoro Żyri wyrwała nam się już ze swojego wybiegu, zaszalała tak mocno, że zaczęła KNUĆ! Taktyczna obserwacja przeciwnika z góry, którą tak wcześniej wyśmiewałem, dała jednak swoje owoce. Żyrafa zaobserwowała na przykład jako pierwsza, że Tyler jest zagrożeniem i należy go skrócić o tę jego blond łepetynę. Brawo, wniosek stulecia. Szkoda tylko, że taktyczna-obserwacja-przeciwnika-z-góry trwała jednak ociupinkę zbyt długo i teraz nasza bohaterka, mimo szczerych chęci, nie potrafiła znaleźć wystarczającej liczby numerków by to zrobić. No ale paroma propsami mimo wszystko rzucę, już nie będę taki.
To sprowadza nas to
Tylera, naszej Madzi Ogórek, którą tym razem, dla odmiany zaczęło być widać. Nagle, brutalnie i bez ostrzeżenia, Świrin i Owsiak skierowali na niego światło reflektoru na Radzie i aż część mnie spodziewała się, że Tyler nagle wrzaśnie i zakryje oczy, bo przecież szok świetlny potrafi być bardzo bolesny po latach spędzonych w cieniu. Ogółem, całe polowanie na niego było jak najbardziej wskazane, bo koleś zagrożeniem jest potężnym. Mam wrażenie, że to największy szczęściarz od x albo nawet xx sezonów. Od samego początku, gra toczy się jak gdyby obok niego. Nie wykonuje kompletnie żadnych ruchów nie dlatego, że jest mułem, imbecylem czy mapeciątkiem, ale dlatego, że najzwyczajniej w świecie... nie musi. Jego zadanie ogranicza się póki co wyłącznie do nie bycia przygłupem. Jeśli wygra - czego mimo wszystko nie wykluczam (wystarczy, że dobiją teraz Mistrza i Owsiaka, że tuż za nimi pocwałuje Żyrafa i że Tyler przetrwa potem jeszcze jedną radę, a sytuacja będzie idealna) - to będzie to chyba pierwszy w historii zawodnik, który zwyciężył nie musząc nikogo zdradzić/ośmieszyć/walnąć patelnią po ryju. Może sobie do końca pozostać w sojuszu z Carolyn, a wtedy jurorzy przyniosą mu hajs w zębach, przebrani za króliczki Play Boya i w koszulkach z napisem "Tyler rulezzzz", a wszystko uświetni występ Eweliny Lisowskiej.
Tak-taaak, bo szanse
Mateczki Si widzę coraz marniej. Wzbudziła już wystarczająco dużo hejtu we wszystkich kolejnych jurorach, a na dodatek wciąż paraduje z miną jak Lukrecja Borgia, która właśnie podała do stołu. Ok, cień radości pojawił się na jej licu raz-jeden-jedyny kiedy żarli dzisiaj te jakieś kanapy z Burdel Kinga. Łysa Cirie nie chciała wywiązać się ze swojej obietnicy zrobienia kanapek na własną rękę, więc w końcu producenci przestali czekać i zamówili im niezdrowego fast fooda na reward. W Polsce Profesor Zdrówko podniosłaby wrzask za demoralizujące treści w programie. Toć to dzieci oglądają!
Mistrz Daniel pozostanie Mistrzem do śmierci. Czyli prawdopodobnie do następnego odcinka. Skoro Owsiak wciąż chowa sobie idola w majtach, to na kogoś wypiąć się trzeba, żeby splitnąć wołty. Nie zdziwię się, jeśli pozostała piątka powie teraz Mistrzowi ej-dzięki-za-wszystko, ale teraz śmigaj zobaczyć, czy cię nie ma na Ponderosie, no-już-już, nie ma cię, run Forest, run, biegniesz czy chcesz kopa na rozpęd? To dowiedzie, że wypięcie się na Owsiaka nie było najlepiej przemyślanym zagraniem w mistrzowskiej karierze. Nawet jeśli sprzymierzy się teraz z powrotem z Owsiakiem i razem użyją przeciw komuś tej mistrzowej adwentydż z dwoma głosami, to będzie to jak gaszenie pożaru pistolecikiem na wodę.
Jednak gdzie strategia płonie i się wali, tam śmieszki wciąż ze stali. Mistrz nie ustaje w naukach i poszerzył dziś nasze horyzonty z dwóch kolejnych dziedzin. Pierwszą z nich była
czarna magia, bo na to wyglądały mi te wszystkie szeptane misternie zaklęcia, które wygłaszał podczas IC-ka. Przez moment, autentycznie miałem wrażenie, że powiedział "expeliarmus", no ale jeśli tak, to niestety, różdżka stanęła mu z podniecenia nie tak jak trzeba i wyszła lipa, bo zaklęcie zamiast w Owsiaka, trafiło w Rodney'a, który momentalnie wypuścił tę jebitną dźwigienkę i dostał splasha w łeb. Gratulacje. Drugą była natomiast
psychologia. Mistrz podzielił się z nami swoimi przełomowymi wnioskami na temat brudnego umysłu Świrin i obnażył je w konfie. Otóż okazuje się, że Świrin jest podła, użalająca się nad sobą i fałszywa, a Mistrz wprost nie trawi takich ludzi. Żeby to zilustrować, w następnej scenie podszedł do niej i zaczął pocieszać. Hej-hej, malutka, otrzyj łzę, choć do dziadzi, dziadzia cię na konia wsadzi. Kolejna z jego cudownych strategi podrywu? Aaaach, ten nasz Mistrz, no co za gagatek z niego.
Producenci tak się wściekli na
Łysą Cirie po tych ostatnich pi*dostrzałach, że tym razem zakleili jej pyszczek niemal kompletnie i nie mogę powiedzieć, żebym płakał z tego powodu. Na dodatek, zemścili się też pozwalając jej wygrać cheesburgera, co było lekko chamowate. To jak wpuścić Mariusza Trynkiewicza za kulisy "Małych Gigantów". Złe nawyki powinno się w chorych tłumić, zamiast poszerzać. Ale trudno, ja o niego walczyć nie będę, bo mojej sympatii nie odzyska już nawet, gdyby wygłosił do Świrin łzawe przeprosiny na środku stadionu, w przerwie finału Ligi Mistrzów.
Świrin jest mi szkoda cholernie i odprawiam ją na Ponderosę zaopatrzoną w kanapkę z propsów na drogę. Okej, okej, socjal i zdolności przystosowawcze to ona miała jak Trędowata w książce o Trędowatej, ale samą część taktyczną miała całkiem przyzwoitą. Mimo, że była na dnie, to z tej pozycji kąsała ludzi w dupsko i podstawiała haki, broniąc się do samego końca. Jestem na TAK, bammmmm, zielona lampko, zaświeć się.
IC-ek mi się wyjątkowo nie podobał. Ja wiem, że Kazia Szczuka trzasnęłaby mi z grzywki za to, co teraz napiszę, ale trudno, nie będę tego tłamsił w sobie, no ja tak uważam i już - nie powinno się tak nagle wy*ebywać z jednym immunitetem dla obojga płci, skoro stosunek płci piękniejszej do brzydszej wynosił 3:5. To było takie na siłę. Leśnym-Skrzatom-Jeffa-Probsta zapewne marzyła się sytuacja, że naszyjniczek dostaną Owsiak i Świrin, no ale niestety, coś nawaliło. Zapewne Skrzaty wrzuciły dla pewności do woreczka wszystkich pozostałych kule do kręgli, a dźwignie wysmarowały im mydłem, ale i tak ch*jnia, Świrin mimo wszystko nie podołała. Czuję, że ktoś tu pożegna się z robotą. Poza tym no-eeej, ile razy my już widzieliśmy ten czelyndż w przeszłości? I znów te wszystkie kolorki, jeszcze im k*rwa wodę w tych wiadrach powinni pomalować, wtedy już naprawdę wszystko wyglądałoby zupełnie jak w pierwszych sezonach - bardzo pierwotnie i w zgodzie z motywem przetrwania na wyspie.
No dobra, koniec wylewania żali, na odchodne rzucę jeszcze tylko nieśmiałą nadzieją, że przyszłe odcinki będą lepsze. Odmeldowuję się, pozdrówki.