A idźcie Wy w cholerę, no tak mnie bestialsko nabrać :P Sądząc po popularności tego wątku, obstawiałem, że wydarzyło się coś niesamowitego, na przykład zmiotło ich wszystkich tsunami, zaatakowali tubylcy, albo Kimmi dostała nagle najwięcej konf. A tutaj... no pff, po prostu odpadł Joe
To było nieuniknione jak wysyp tych wszystkich wkurwiających Świętych Mikołajów w grudniowych reklamach i w sumie traktuję ten odcinek jako coś w rodzaju recap episode - nic wielkiego w nasze życie nie wniósł. Przekonałem się przy okazji z lubością, że moje obawy z poprzedniego epa, czy przypadkiem nie zacząłem lubić
Joe'go okazały się fałszywym alarmem, bo jak dziki kibicowałem w IC-ku Solejukowi żeby utrzymał to jakieś gówno na badylu dłużej niż pan Ozzy 2.0. Co prawda, kiedy pan Ozzy 2.0 osunął się nagle na glebę i myślałem, że umarł, to stwierdziłem, że no ok, jednak nie do końca o to mi chodziło, ale gdy okazało się, że jednak mógł pomaszerować na Ponderosę o własnych siłach, byłem już bardzo uchachany.
Nie chcę mi się nawet komentować tej całej piany o zachowanie
wiedźm po upadku naszego herosa, więc skomentuję. Moim zdaniem, zachowały wymagane minimum przyzwoitości. W pierwszym odruchu zaczęło się iiihihihi, ale kiedy zorientowały się, że nie tylko figurka/piłka/czycototambyło jebsło na ziemię, ale także Joe jebsnął na ziemię, ich karp był wystarczająco okrągły. Któraś tam nawet szepnęła oł-maj-gad, czy coś w podobnym stopniu wyrażającego rozpacz. Tak więc, umówmy się - ujdzie.
Kimmi po ostatniej Radzie zorientowała się wreszcie, że sojusz Bayon nie zamierza trzymać się razem do końca. Szaleństwo. Co więcej, odważyła się nawet spróbować ułożyć sobie plan alternatywny. No normalnie szczam z podziwu. Brawo, jak dorośniesz, będzie z ciebie świetna strateg. Pytanie tylko, czy ten sklecony na szybko sojusz jajników ma jakąś większą rację bytu poza wspólnym chichraniem się na hamaku, bo
Tasha jak widzieliśmy, ma już swoje plany.
No właśnie, "plany". Gówno. Coraz bardziej zawodzi mnie ta zawodniczka. Jest trochę jak czarny (ups, wyszło przypadkiem) charakter z kreskówki, który na początku idzie jak burza, a potem nagle nosz-cholera przychodzi jakiś Królik Bugs, Woody Woodpecker, czy inna motomysz z Marsa, wysysa mu słomką flaki przez dupę i w ogóle zaczyna się jedna, wielka katastrofa. Nie rozumiem, po jaką cholerę Tasha powiedziała facetom o tym szaleńczym sojuszu Miłośniczki Kurczaków. Miłośniczka Kurczaków nie jest zbyt zżyta z wiedźmami, więc Tasha wchodząc w ten sojusz mogłaby się jakoś ustawić na F3, niekoniecznie licząc na chłopaków. I na pewno wyglądałaby w takim F3 sporo lepiej, może pomijając Kelley.
Jak patrzę na
Solejuka i obserwuję jak tam sobie człapie bez większego celu z miną pod tytułem "ćpam i się tego nie wstydzę", to aż mi się chce wyć nad losem wszystkich dotychczasowych wyeliminowanych, wszystkich, którzy nie przeszli głosowania wstępnego, a już najbardziej nad rozumem wszystkich, którzy swoimi głosami przyczynili się to tego, że to-to tam sobie bryka i zajmuje miejsce. Jego samotny głos na Tashę tylko tę chęć umacnia.
Kelley przez cały program tak bardzo pomstowała na swojego płodziciela i na to, jak bardzo zniszczył jej grę u Świętego Jana z Sur, tak bardzo cieszyła się, że tym razem dzieli ją od niego pół globu, a tutaj nagle JEBS, wizyta loved-onesów i ju-huuuuuuuuuuu, come tooo daaaaady, bitch!!
Szczerze, to lubię dziadka Dale'a i obawiałem się o jego życie. Jego latorośl ewidentnie jest mocno zdeterminowana, by tym razem nie przegrać i mogłoby się okazać, że podczas tego wspólnego barbecue na przykład czystym przypadkiem złapie go za kark i pierdzielnie jego ryjem o ruszt, tlumacząc potem, że no-żesz-kurczę, a głowę bym sobie dała uciąć, że to był kotlecik.
Liczę na to, że kolejny odcinek będzie bardziej pasjonujący. A nawet wiem, że będzie pasjonująco-smutny, bo niestety oko mi pozezowało tam gdzie nie trzeba i trafiło na jeden z tych cudownych zestawików naszych forumowiczów z serii kto komu w którym szoł kibicuje i kto z tych, komu kibicuje, poszedł już do piachu. Za każdym razem panicznie wrzeszczę i przewijam na dół gdy tylko widzę coś takiego, no ale niestety, laptop ma lagi i nieszczęście gotowe.
Chyba tyle, odmeldowuję się.