INTRO
36 dni temu 16 obcych osób dotarło na dwie filipińskie wysepki, gdzie współpracując i walcząc o przetrwanie mieli stworzyć dwa plemiona: Tafiti oraz Motu. Oba plemiona miały swoje problemy. Grace niepotrafiąca odnaleźć się w młodej grupie decyduje się być szczera, otwarta i uczciwa. Niestety, to nie wystarcza i kobieta znajduje się poza sojuszem Motu. O wiele lepiej radził sobie Rudy, który zjednał sobie wszystkich w żółtym plemieniu. W Tafiti Chewie zawiązał sojusz z mężczyznami oraz Kirby jako "piątą", która niespecjalnie martwiła się swoim losem w grze, bo zawsze mogła liczyć na wsparcie Xaviera oraz October. Kolejne dni testują siłę obu sojuszy i tym samym zmuszają do odejścia osoby będące w mniejszości. Dnia 10 wszystko się zmienia. Niespodziewane przemieszanie plemion sprawia, że Janet, Zandra, Jason i Rudy trafiają do Tafiti, zaś Chewie, Kirby, Xavier i Ben zasilają nowe Motu. Na kolejnych dwóch radach muszą odejść lider dawnego Motu - Nick oraz członek "czwórki Tafiti"- Brandon. Wkrótce w obozach zostają odnalezione ukryte immunitety. Ben decyduje się zachować immunitet na późniejszy etap gry, zaś Rudy i Jason postanawiają oddać swój Grace, aby ta uratowała siebie i pozbyła się Xaviera. Kobieta pod wpływem impulsu mówi o immunitecie Kirby oraz Chewiemu. Założyciel "czwórki Tafiti" ochrania Grace przed eliminacją i obiecuje współpracować z nią i Kirby, aż do finału. Dnia 19 powstaje plemię Mutalau. Zaniepokojona silną więzią łączącą Rudy'ego i October, Zandra decyduje się dołączyć do sojuszu Chewiego. Ruch okazuje się być fatalny na dłuższą metę, gdy tylko October i Rudy przeciągają na swoją stronę Kirby i Grace. Wspólnymi siłami nowy sojusz eliminuje kolejno Bena, Xaviera i Zandrę, którzy stają się sędziami. Chewie postanawia chwycić się brzytwy i poprosić Grace o oddanie mu ukrytego immunitetu. Ta po raz kolejny pod wpływem emocji decyduje się na współpracę z nim, co wywołuje trzęsienie ziemi w Mutalau. Wkrótce okazuje się, że rozstrzygający głos należy do Kirby, która musi wybrać pomiędzy lojalnością wobec Chewiego, a October. Dziewczyna decyduje się współpracować z Grace i Chewiem, tym samym stawiając Rudy'ego w sytuacji bez wyjścia. Cztery osoby, trzy rady plemienia, dwa konkursy o immunitet i jeden zwycięzca. Kto nim zostanie?
13.Daleka droga do domu
Mutalau, dzień 37
Zapowiadał się chłodny dzień. O świcie finałową czwórkę zbudził zimny wiatr i mżawka. Zwykle czas na wyspie odmierzały rady plemienia oraz konkursy. Wszystko zmienia się dnia pod sam koniec. Następne trzy dni jako trzy ostatnie dni gry zapowiadały się intensywnie. Codziennie odbędzie się jedna rada plemienia. Szczęśliwi ci, którzy nie musieli się obawiać następnej eliminacji. Kirby była wyjątkowo milcząca. Co jakiś czas odpowiadała krótko na zadane jej pytanie. Grace uśmiechała się pierwszy raz od kilku dni. Stresy związane z wydarzeniami wokoło niej gdzieś się rozpłynęły.
GRACE (50), gospodyni domowa
Ostatnie dni dla mnie wiązały się z ogromnym stresem. Z wczorajszym odejściem October wszystko wyparowało. Teraz ja, Kirby i Chewie zdecydowaliśmy się działać razem, a naszym jedynym zmartwieniem jest teraz wysłanie Rudy'ego do domu.
Po chwili do kobiet dołączył Chewie. Nieco markotny usiadł przy ognisku i spojrzał w ziemię.
- Chcesz śniadanie? - zapytała radośnie Grace.
- Nie będę jadł - odparł. - Źle się czuję.
- Co ci jest?- zareagowała Kirby.
- Żołądek...
CHEWIE (27), informatyk
Czuję się fatalnie. Powoli zaczynam odczuwać te 37 dni spędzonych na plaży. Mam tylko nadzieję, że to jakoś nie wpłynie na moją sprawność podczas następnego konkursu.
- Wytrzymasz - rzuciła starsza z kobiet. - Jeszcze tylko dzisiaj, jutro i pojutrze. Nie rozsypuj się na sam koniec. Razem damy radę.
Chewie tylko pokiwał głową, a Kirby wstała i wróciła do szałasu.
KIRBY (21), fotomodelka
Czy powinnam się martwić? Nie wiem... Nie zmieniłabym strony, gdybym nie ufała Chewiemu, ale Grace to inna sprawa. Dzisiaj na przykład stwierdziła, że jej i Chewiemu zostały trzy dni i razem muszą dać radę, a gdzie w tym wszystkim jestem ja?
Jedynie nad Rudym wisiała nieprzyjemna perspektywa bycia szóstym sędzią. Od rana starał się unikać pozostałej trójki. Zaraz po złowieniu ryb wybrał się do dżungli po drewno, a przy okazji sprawdzić skrzynkę pocztową. Nigdy wcześniej z takim niepokojem nie czekał na kolejną wiadomość o konkursie. Podszedł do skrzynki i wyjął z niej kartkę.
- I co my tu mamy? - westchnął.
W notatce pisało coś o intuicji, szukaniu właściwej drogi i radzie plemienia.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Tamte trzy osoby mogą świętować, bo teraz to ja mam nóż na gardle. Jeżeli dzisiaj immunitet nie wróci do mnie to mogę się pakować.
Konkurs o immunitet
Cztery osoby dotarły na plażę wyzwań, gdzie zawsze odbywały się konkursy. Tym razem spekulacje na temat konkursu zaczęły się jeszcze przed wejściem na arenę walki. Ostatnia czwórka już z oddali dostrzegła ogromną budowlę. Był to potężny labirynt, którego ściany zdobiły kwieciste wzory. Przed konstrukcją na zawodników czekał prowadzący.
- Idealny dzień na walkę immunitet - stwierdził, spoglądając na niebo przykryte szarymi chmurami. - Rudy, muszę ci go odebrać - dodał, zabierając naszyjnik od mężczyzny. - Ale mam dobrą wiadomość dla wszystkich. Immunitet jest znowu do zdobycia. Dzisiaj czeka was wycieczka po labiryncie. Gdzieś w jego korytarzach znajduje się osiem stacji. Przy każdej z nich znajdziecie pewien fragment układanki. Gdy skolekcjonujecie wszystkie osiem elementów musicie wrócić na początek trasy i tam złożyć elementy w replikę immunitetu. Osoba, która zrobi to najszybciej wygra immunitet i tym samym zapewni sobie miejsce w finałowej trójce.
Rozbitkowie ustawili się przy w samym sercu labiryntu, które stanowiło również punkt startowy. Od niego ciągnęły się cztery korytarze. Każdy z nich prowadził, do jednej ze stacji, w których ukryto jakiś element układanki.
- Walczycie o immunitet! Ryzykanci gotowi... - zrobił pauzę. - Start!
Cała czwórka zniknęłą w korytarzach labiryntu. Rudy, Chewie i Kirby poruszali się gwałtownie w nadziei, że uda im się trafić do właściwych korytarz. Grace szła spokojnie i bez paniki. Rudy znalazł pierwszy fragment układanki. Zdjął go ze ściany i zawiesił na szyi, po chwili również Kirby trafiła na swój pierwszy element. Oboje mogli ruszać po następne. Chewie miał mniej szczęścia trafiając na ślepy zaułek.
- Cholera! - warknął.
Tymczasem Grace błądziła, gdzieś w połowie drogi. Pozostali walczyli dalej. Rudy zdobył drugi fragment, zaś Chewiemu udało się natrafić na pierwszy. Nieco zdezorientowana Kirby zatrzymała się na środku korytarzu, jakby zastanawiając się, czy nie krąży w kółko. Zadanie trwało, a kolejne elementy układanki trafiały w ręce rywalizujących ze sobą.
- Rudy cztery elementy, Kirby i Chewie po trzy, Grace zero - przypominał im o swojej obecności Jeff.
Rudy walczył dalej. Musiał zdobyć immunitet, jeżeli chciał zostać tutaj jeszcze trochę. Chewie znacznie przyśpieszył. Próbował nie panikować, ale myśl o tym, że jego rywal może wygrać przerażała go. Konkurencja trwała, a Jeff jedynie krążył po kładce zamontowanej nad labiryntem i tylko co jakiś czas komentował postęp zawodników. Tymczasem Grace dotarła do pierwszej stacji.
- Rudy kieruje się po ósmy element, Chewie ma siedem, Kirby ma pięć i Grace z pierwszym!
W międzyczasie Rudy oraz Chewie zdobyli po ostatnim elemencie.
- Teraz musicie wrócić na start i tam złożyć je w całość! - przypomniał Jeff. - Immunitet do zdobycia.
Rudy dotarł do środka labiryntu jako pierwszy i szybko zaczął łączyć ze sobą elementy. Po kilku chwilach dołączył do niego Chewie. Gdy już miał zacząć układać puzzle w wzór usłyszał głos stojącego obok Rudy'ego:
- Mam!
Jeff zerknął na naszyjnik złożony przez Rudy'ego, po czym ogłosił:
- Rudy zdobywa immunitet!
- Tak! - zawołał uradowany.
- Immunitet. Bardzo przydatna rzecz - stwierdził prowadzący, podając immunitet zwycięzcy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - przyznał.
- Rudy jesteś nietykalny, pozostali rada plemienia jeszcze dziś. Jestem przekonany, że to będzie bardzo ciekawe popołudnie - powiedział przed odejściem Probst.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Wygranie tego immunitetu można porównać do zdobycia decydującego punktu w ostatniej minucie meczu. Ciało płacze, a dusza śpiewa.
Mutalau, dzień 37
CHEWIE (27), informatyk
Teraz priorytetem dla nas powinno być usunięcie Rudy'ego przed finałem. Uwielbiam Kirby, ale ona nigdy niczego nie wygra. Jedynie ja i Grace mamy jakieś tam szanse w walce z nim.
Wracając z konkursu czwórka Mutalau dyskutowała o zadaniu. Nikt nie mówił o zbliżającej się radzie, choć każde z nich myślało o tym, kto powinien odejść.
- W pewnym momencie zgubiłam się - opowiadała Kirby. - I zaczęłam się cofać.
- Ja nic nie mogłam odnaleźć - stwierdziła Grace. - Podziwiam was, że zrobiliście to tak szybko.
Rudy usiadł w szałasie i jeszcze przez moment przyglądał się pozostałej trójce.
- Padam z nóg. Chyba położę na moment - dodał.
- Okej - przytaknął Chewie. - To ja może skoczę po wodę. Grace, pójdziesz ze mną?
Kirby nieufnie spojrzała na swojego przyjaciela. Chciała się mylić i wierzyć, że Chewie da jej obiecany finał, ale brak immunitetu na jej szyi i urządzanie pogawędek z Grace nie wróżyło jej najlepiej.
KIRBY (21), fotomodelka
Jedyne co mogę teraz zrobić to pogadać z osobą, która ma nietykalność.
Gdy tylko Chewie i Grace wzięli dwa garnki i zniknęli w lesie Kirby dosiadła się do Rudy'ego.
- Możemy porozmawiać? - zaczęła.
Rudy ociężale podniósł się i spojrzał na dziewczynę.
- Co tam nowego słychać?
- Tak tylko jestem ciekawa... - zaczęła nieśmiało. - Co zamierzasz zrobić?
- Jak pytasz o radę to i tak chciałem głosować na Chewiego, a więc dla mnie nic się nie zmienia.
- Myślałam sobie trochę i... Ja też chcę być w finale.
- Chewie już cię olał? - spytał, powstrzymując się od uśmiechu.
- Nie wiem. Jestem tylko pewna, że nie chcę wracać do domu. Dotarcie tutaj wiele mnie kosztowało i chcę... chciałabym mieć... mieć szansę wystąpić przed sędziami.
- Rozumiem. Pomogę ci dzisiaj i jutro... Jeżeli wygram jutro - zaznaczył. - Ale jeżeli ty wygrasz jutrzejszy immunitet, bo jest taka możliwość to bierzesz mnie do finału.
- Zgoda - skinęła głową.
- Zgoda, a potem mnie wystawisz do wiatru.
- Obiecuję, że nie - oświadczyła.
- Przysięgnij - wymusił.
- Przysięgam na... na moją mamę - powiedziała mimowolnie. - Może być?
- To teraz się zastanówmy. Oni dwoje zagłosują na ciebie, my dwoje na Chewiego - zmienił szybko temat. - Mamy remis, dogrywka i klapa. Wiesz, co ma zamiar zrobić Grace?
- Nie.
- Pogadamy z nią potem - uciął krótko.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Wiązanie się z Kirby jest ryzykowne. Zdążyła pozbyć się Xaviera, October pomimo tego, że miała z nimi jakieś sojusze. Jeśli jednak chce mnie wystawić to powinna pamiętać o tym, że wtedy zostanę sędzią.
Chewie i Grace zatrzymali się w połowie drogi nad wodospad. On usiadł na pniu i niedbale rzucił garnek na wodę obok. Grace spojrzała za siebie, czy, aby w ich stronę nie zbliża się któreś z pozostałej dwójki.
- Musimy pozbyć się Kirby - oświadczył Chewie.
- Szkoda... - westchnęła Grace.
- Szkoda! Szkoda! A co chcesz zrobić? Masz jakiś inny wybór? No chyba, że chcesz głosować przeciwko mnie. Jak tak to wielkie dzięki! - oburzył się. - Tylko wtedy zakończy się tym, że Rudy wygra ostatni immunitet, a ja mam szansę z nim wygrać i zabrać ciebie do finału.
- Wiem, wiem...
GRACE (50), gospodyni domowa
Po tym jak Rudy wygrał immunitet oczywistym się stało, że musi odejść jedno z naszej trójki. Mam obawy, bo zawsze wydawało mi się, że Chewie i Kirby są blisko, ale skoro Chewie chce wystawić Kirby to skąd mogę wiedzieć, że następnym razem nie wystawi mnie?
CHEWIE (27), informatyk
Dopiero co odegnałem od siebie czarne chmury i znowu spadam na dno. To nie w porządku, aby ograł mnie facet, który zamiata chodnik przed stacją benzynową, gdzieś w Nevadzie.
Gdy Chewie i Grace wrócili z wodą żadne z nich nie rozmawiało ze sobą więcej. Chewie starał się być wszędzie. Zwykle spokojny, nawet w sytuacjach podbramkowych tym razem czuł, że kompletnie nie kontroluje sytuacji. Najpierw chodził za Kirby, pilnując jej, aby przypadkiem nie kontaktowała się z Grace, która mogłaby powiedzieć za dużo, aż w końcu doczepił się do Rudy'ego. Chwilę porozmawiali o niczym, a potem każdy poszedł w swoją stronę. Potem na horyzoncie pojawiła się Grace. Usiadła na skałach obok Rudy'ego i zaczęła:
- Chciałam porozmawiać jeszcze przed radą, bo prawdopodobnie to moja ostatnia rada i w razie czego chciałam się pożegnać z tobą.
- Nie odejdziesz dzisiaj - pokręcił głową.
- A kto?
- Chewie. Żadne z nas nie jest w stanie pokonać go w finale. On zawodowo wciska kant. Przegrasz z nim.
Grace tylko pokiwała głową.
Wielkimi krokami zbliżał się wieczór. Wraz z zachodem słońca ostatnia czwórka ruszyła na radę plemienia, która miała być ostatnią dla jednego z nich.
GRACE (50), gospodyni domowa
Nadal zastanawiam się nad moim głosem. Jakikolwiek on będzie musisz być rozważny. Teraz moja taktyka to eliminacja najsilniejszych ogniw. Wczoraj była to October, dziś wypada, że to Chewie, a jutro miejmy nadzieję, że Rudy.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Chewie jest bardzo przebiegły. Nie chciałbym się spotkać z nim w finale i mam nadzieję, że dzisiaj wreszcie uda mi się posadzić go na ławce sędziowskiej.
Rada plemienia
Ostatnie cztery osoby, których pochodnie nie zgasły pojawiły się w świątyni na wzgórzu. Naprzeciwko ich ławki stał niewzruszony mistrz ceremonii. Gdy goście rady odstawili swoje pochodnie i zajęli miejsca mistrz przemówił:
- A teraz niech wejdą sędziowie: Ben, Xavier, Zandra, Jason i October wyeliminowana na ostatniej radzie plemienia.
Wraz z jego słowami w świątyni zaczęli pojawiać się kolejni sędziowie. Niektórzy spoglądali na czwórkę Mutalau wrogo, inni przyjaźnie. Ostatnia miejsce na ławie sędziowskiej zajęła October. Dziewczyna miała na sobie żółty sweterek i białą spódniczkę, zaś blond włosy spięte były w kucyk.
- W porządku - przeszedł do rzeczy Jeff. - Co działo się po powrocie z konkursu?
- Dużo rozmawialiśmy o tej radzie - przyznała Grace.
- I doszliście do jakiegoś porozumienia?
- Ta, że nikt nie chce odejść - zaśmiał się Chewie. - Nie ukrywam, że dzisiaj miał odejść Rudy, a ma immunitet i wszystko poszło nie tak jak trzeba...
- Rudy, z kim rozmawiałeś?
- I z Kirby i z Grace i z Chewiem. Każde przychodziło do mnie z jakąś ofertą.
- Kirby, jak bardzo zmienia się pozycja osoby z immunitetem?
- Pewnie bardzo... Nie wiem jak to jest mieć na szyi ten immunitet, ale wyobrażam sobie, że to ogromny komfort psychiczny.
- Dlaczego to nie ty powinnaś odejść dzisiaj? - Jeff zadał dziewczynie następne pytanie.
- Nie jestem zagrożeniem - odparła Kirby.
- Grace, a ty?
- Em... Podobnie - wzruszyła ramionami. - Nie jestem zagrożeniem.
- Chewie, dlaczego nie ty?
- Bo jestem jedyną osobą, która może go pokonać w walce o immunitet - odparł, wskazując na Rudy'ego.
- Rudy, rozumiem, że nie chcesz nikomu oddać immunitetu.
- Nie, nie chcę.
- W takim razie przejdźmy do głosowania. Rudy, zaczynasz.
Rudy szybko nabazgrał coś na kartce i wrócił na miejsce.
Chewie:
(KIRBY) Każda wojna wymaga ofiar.
Kirby:
(CHEWIE) Nie jestem jeszcze gotowa, aby jechać do domu.
Gdy tylko Kirby wróciła na miejsce Jeff przyniósł urnę z głosami i wyrecytował z pełną powagą:
- Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą ilością głosów musi natychmiast i opuścić radę plemienia. Pierwszy głos - powiedział, sięgając po pierwszą kartkę:
- Chewie.
Chłopak głośno westchnął.
- Drugi głos Chewie.
- Kirby - odczytał następny. - Dwa głosy Chewie i jeden Kirby. Jeden głos został - oznajmił, sięgając do urny. - Trzynastą wyeliminowaną osobą z Survivor: Philippines i szóstym sędzią zostaje Chewie - ogłosił. - Chewie, podejdź z pochodnią.
Chłopak wstał z miejsca, aby już po chwili stać tuż obok mistrza ceremonii.
- Chewie, taka jest wola plemienia - usłyszał na pożegnanie.
Gdy szósty sędzia opuścił świątynię prowadzący ogłosił:
- Do końca zostały jeszcze tylko dwa dni. Wracajcie do obozu i odpocznijcie przed jutrzejszym dniem.
Finałowe słowa Chewiego:
Trudno to opisać. Póki co nie potrafię zebrać myśli. Jestem zbyt głodny i zbyt zmęczony.
Oddane głosy:
Rudy: Chewie
Chewie: Kirby
Grace: Chewie
Kirby: Kirby
Mutalau, dzień 38
Wczesnym porankiem Grace, Rudy i Kirby zjedli śniadanie w oczekiwaniu na jakąkolwiek wiadomość o kolejnym konkursie. Byli wypoczęci i gotowi na kolejne wyzwanie. Dzisiaj był najważniejszy dzień. Ostatnie zadanie i najważniejsza wygrana. Zdobywca tego immunitetu nie tylko wchodził do finału, ale wybierał sobie przeciwnika, a także mianował kogoś ostatnim sędzią.
GRACE (50), gospodyni domowa
Mamy dzień 38 i nadal tutaj jestem. Udało mi się dotrzeć do tego momentu dzięki wewnętrznej sile i odrobinie szczęścia. Mam nadzieję, że pomimo zmęczenia uda mi się wykrzesać z siebie jeszcze trochę tej siły i szczęścia.
Po śniadaniu finałowa trójka wybrała się do skrzynki pocztowej. Tam czekała na nich ostatnia wiadomość dotycząca konkursu. Młodsza z kobiet wyjęła ze skrzynki list w zapieczętowanej kopercie oraz mapkę wyspy z wyznaczoną drogą.
- "Gratulacje. Za wami 38 dni na Filipinach" - przeczytała Kirby.
- "Dzisiaj stoczycie pojedynek o ostatni immunitet. Mapa wskaże wam drogę do miejsca ostatniego boju. Po drodze będziecie mogli przypomnieć sobie trzynaście osób, które towarzyszyły wam podczas tej niezwyklej podróży".
- Brzmi super - stwierdziła Grace.
- Dobra. Bierzemy wodę, plecaki i idziemy - postanowił Rudy.
KIRBY (21), fotomodelka
Przed ostatnim konkursem przypomnimy sobie wszystkich wyeliminowanych uczestników gry. To ważne, bo oni przypomną mi, jak ciężko było dostać się do tego momentu. Do dnia 38.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Nasz pobyt na Filipinach dobiega końca, ale ludzie, których poznaliśmy tutaj nie znikną. Dziś będziemy mogli okazać im naszą wdzięczność za ich obecność tutaj.
Długą trasę przez dżunglę oznaczały zgaszone pochodnie. Były jak drogowskazy prowadzące ostatnią trójkę do celu ich wędrówki. Na każdej z nich wyryte było imię wyeliminowanej osoby. Pierwsza z pochodni podpisana była imieniem Walter.
- Walt - westchnął Rudy.
- Z Walterm bardzo się polubiliśmy - stwierdziła Grace. - Byliśmy najstarsi w Motu i z tego powodu czuliśmy ogromną presję, ale to także zbliżało nas do siebie.
Po tych słowach ruszyli dalej.
- Tanya - wyszeptała przy drugiej Kirby. - Nie bała postawić się Benowi.
- Szkoda, że nie została na dłużej - dodała od siebie Grace. - Po jej krótkiej wizycie w Motu od razu wiedziałam, że ją polubię.
- Ester była dobrym duchem Tafiti - pokiwała głową Kirby. - Traktowała Filipiny jak wakacje i jestem przekonana, że świetnie się bawiła.
Idąc dalej rozbitkowie natrafiali na kolejne pochodnie:
- Nick był liderem Motu - powiedział Rudy. - Bardzo dobrze się z nim rozumiałem.
- Był najsilniejszym członkiem Motu - dodała Grace.
- Brandon... Co mogę o nim powiedzieć? Był śmiertelnie poważny - opisała go Kirby.
- Becca - przeczytał kolejne imię Rudy. - Byliśmy w Motu razem przez 12 dni. Żałuję, że nie poznałem cię lepiej.
- Becca była po prostu kochana. Zabawna, mądra, lubiana - wymieniła Grace.
Wchodząc na niewielkie wzniesienie ujrzeli kolejną pochodnię.
- Janet - westchnął Rudy. - Janet, Janet, Janet... Najbardziej przyciągała mnie do niej jej życzliwość.
- Ben był apodyktyczny, ale... Szukam pozytywów... Nie wiem. Pomóżcie mi - zaśmiała się Kirby.
- Przywódca - rzuciła Grace. - Zdecydowanie.
Gdy zeszli ze wzgórza natrafili na następne pochodnie. Pierwsza z nich należała do Xaviera.
- Brakuje mi ciebie - jęknęła Kirby.
- Nie znałem Xaviera zbyt dobrze, ale zawsze wydawał mi się typem wojownika, który walczy do końca.
- Zandra - Grace przeczytała imię na następnej. - Brutalnie szczera.
- Jason - przeczytał Rudy. - Świetny dzieciak. Był dla mnie jak młodszy brat.
- Świetnie się z nim bawiłam - dodała z uśmiechem Kirby.
- October - odczytała Grace, przesuwając się do kolejnej.
- Moja przyjaciółka jeszcze z czasów Tafiiti - przyznała Kirby.
- Nigdy wcześniej nie znałem dziewczyny tak otwartej, mądrej i silnej jak October.
Rudy przeczytał imię na ostatniej pochodni:
- Chewie. Największy cwaniak...
- Twórca sojuszu Tafiti - dodała Kirby. - Łebski facet.
Konkurs o immunitet
W ten sposób dotarli do końca drogi. Na urwisku czekał na nich Jeff. Tuż za nim stały trzy stoły. Na każdym z nich znajdowała się jedna strzała podzielona na siedem elementów. Środkowa część była grubsza, a na samym jej środku znajdowało się niewielkie wgłębienie, a w nim srebrna kulka.
- Witajcie na finałowym konkursie o immunitet - przywitał ich Jeff. - Po raz ostatni immunitet jest do zdobycia - ogłosił, odbierając naszyjnik od Rudy'ego. - Oto co musicie zrobić, aby go otrzymać. Każdy z was ma długą strzałę podzieloną na siedem części. Na środkowej części jest wgłębienie, a w nim srebrna kula. Na mój znak podnosicie pierwszy kawałek strzały dwoma zewnętrznymi elementami. Co każde pięć minut będziecie dokładać kolejne dwie części, co będzie, co znacznie utrudni utrzymanie środkowego fragmentu. Jeżeli kula spadnie, odpadacie z zadania. Osoba, która utrzyma ją najdłużej wygrywa immunitet. Wszystko jasne?
Rudy i Grace pokiwali głowami.
- Tak - odparła Kirby.
Po chwili Grace, Kirby i Rudy zajęli miejsca przy stołach.
- Walczycie o ostatni immunitet. Zaczynajcie!
Każde z trójki Mutalau podniosło pierwszy element strzały z kulą na środku. Srebrny przedmiot niebezpiecznie przetoczył się przez niewielki rowek w strzale.
- Teraz czekamy - westchnął Jeff.
Gdy minęło pięć minut prowadzący poprosił o dodanie po jednym kawałku strzały z obu stron i podniesienie całości. Rudy przez moment próbował utrzymać konstrukcję, ale środek po prostu wypadł na ziemię.
- Rudy odpada! - ogłosił Jeff. - Już wiemy, że immunitet nie trafi do ciebie trzeci raz z rzędu. Teraz twój los leży w ich rękach.
Mężczyzna usiadł na ziemi za stołem skąd mógł jedynie przyglądać się dalszej walce kobiet. Teraz mógł mieć jedynie nadzieję, że Kirby wygra i dotrzyma danego mu słowa. Panie przetrwały rundę. Udało im się przetrwać też następne pięć minut. Wszystko miało się rozegrać w ostatniej rundzie.
- Teraz dołożycie dwa ostatnie kawałki i tym razem trzymacie tak długo, aż któraś z was nie upuści kuli.
Kirby stała niewzruszona. Jej martwy wzrok utkwiony był w srebrnej kuli, która jak zaczarowana spoczywała na środku strzały. Grace oddychała wolno i ciężko. Środek konstrukcji wyglądał jakby miał się zaraz załamać, ale mimo to trzymał się.
- Kibicujesz którejś? - spytał Jeff.
Rudy tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Kirby, co powiesz na układ? - odezwała się niespodziewanie Grace.
- Nie przeszkadzaj mi, Grace. Chcę wygrać ten immunitet.
- Zachowajcie skupienie - pouczył je Jeff. - Najmniejszy ruch, albo oddech i po was. To może być konkurencja o milion dolarów.
W tym samym momencie środek strzały wypadł na ziemię. Konkurencja dobiegła końca.
- Kirby wygrywa immunitet! - zawołał Jeff.
Grace z uśmiechem pogratulowała Kirby zwycięstwa. Rudy również jej pogratulował, mając nadzieję, że dziewczyna nie zostawi go na lodzie. Tymczasem do zwyciężczyni powoli dochodziło przed jak trudną decyzją stoi.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Skłamię mówiąc, że jestem spokojny. Niby zawarłem z Kirby umowę, że ten kto wygra dzisiaj bierze drugie do finału, ale kto ją tam wie?
Mutalau, dzień 38
Po rozstrzygniętym konkursie o immunitet rozbitkowie powrócili jeszcze na moment do swojego obozu, z którego zabrali własne pochodnie. Dzisiaj widzieli wiele innych pochodni, które gasły przez ostatnie 37 dni. Dzisiaj miała dołączyć do nich jeszcze jedna pochodnia, albo z imieniem Grace, albo Rudy. Przed samym wyjściem do świątyni Grace, Kirby i Rudy uściskali się i życzyli sobie powodzenia.
KIRBY (21), fotomodelka
Rudy to pierwsza osoba, której coś obiecałam. Nigdy wcześniej nikomu tutaj niczego nie przysięgałam. Dopiero teraz przekonuję się jak z jak wielką odpowiedzialnością wiąże się posiadanie immunitetu na szyi.
GRACE (50), gospodyni domowa
Jestem bezbronna. Mam wielkie obawy, bo jeśli Kirby chciałaby być ze mną w finale to dlaczego nie poszła na układ?
Rada plemienia
Grace, Kirby i Rudy zajęli miejsca w świątyni. Naprzeciwko nich stał na baczność mistrz ceremonii. Po lewej od niego urna na głosy, a po prawej ława, na której miało zająć miejsca sześciu sędziów.
- A teraz niech wejdą sędziowie - oznajmił. - Ben, Xavier, Zandra, Jason, October i Chewie wyeliminowany na ostatniej radzie plemienia.
Po tych słowach do sali weszło sześciu wyeliminowanych zawodników. Ostatnim z nich był Chewie. Wszedł do pomieszczenia z wymalowanym na twarzy uśmiechem i zajął miejsce tuż obok October. Miał na sobie ciemne spodnie i kraciastą koszulę z krótkim rękawem.
- Powiedzcie mi jak minął wam ten dzień - rzucił pierwszy temat Jeff.
- Bardzo szybko - odparła Grace. - Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy na zadanie. Po drodze mieliśmy okazję powspominać pozostałą trzynastkę.
- Rudy, jakie to uczucie przypomnieć sobie ludzi wyeliminowanych z tej gry?
- Dziwne... Dzisiaj po raz pierwszy doszło do mnie, że Survivor dobiega końca. Pytałem się dziewczyn: "Już minęło 39 dni? Tak szybko"?
- Grace, miejsce w trójce to dla ciebie powód do dumy?
- Tak! Wielki. Mam 50 lat i gdy ogłosiłam mężowi, że tu się wybieram stwierdził, że mi odbiło! Nikt nie wierzył we mnie, a tymczasem jestem tutaj.
- Kirby, a jak jest z tobą?
- Udowodniłam, że mogę tu być i to jest najważniejsze. Jestem z siebie dumna.
- Porozmawiajmy o waszych szansach na finał. Poza tym, że Kirby jest w finale nie wiemy nic. Grace jak oceniasz swoje szanse?
- Pół na pół - odparła. - Ale jeśli trafię do finału to myślę, że mam całkiem spore szanse na wygraną.
Sędziowie spojrzeli po sobie.
- Właściwie to Grace ma racje - wtrącił się Rudy. - Gdyby weszła do finału to zagłosowałbym na nią. I podejrzewam, że nie byłbym jedyną osobą głosującą na Grace.
- A ty Rudy? Jak duże szanse masz? - dopytał się mistrz ceremonii.
- Nie wiem. Mogę jedynie liczyć, że Kirby dotrzyma słowa. Wczoraj przysięgła, że zabierze mnie do finału, jeśli dzisiaj wygra, a więc ma szansę udowodnić, że nie kłamie.
- Nie obiecała nic takiego... - mruknęła Grace. - Kiedy niby?
- Obiecałam. Wczoraj - odpowiedziała Kirby. - Byłam pod ścianą ty i Chewie zawarliście umowę, a ja zostałam na lodzie.
Zapadła cisza, którą przerwał głos Jeffa:
- Rudy nie możesz głosować na Kirby. Pozostaje ci tylko Grace. Grace nie możesz głosować na Kirby. Możesz głosować tylko na Rudy'ego. Wasze głosy się równoważą. Jedyną osobą, która może głosować będzie Kirby. Czas zagłosować.
Dziewczyna wstała z miejsca i udała się do urny. Na kartce napisała imię siódmego sędziego. Po oddaniu przez nią głosu Jeff wrócił się po urnę. Pozostała dwójka w milczeniu oczekiwała na wynik, który bardziej przypominał wyrok.
- Decyzja jest ostateczna - oznajmił mistrz ceremonii. - Czternastą wyeliminowaną osobą z "Survivor: Phillipines" oraz siódmym i ostatnim sędzią zostaje... - wyrecytował, sięgając po kartkę. - Grace - odczytał imię.
Grace uśmiechnęła się jedynie, Rudy mógł odetchnąć z ulgą. Zdziwieni sędziowie popatrzyli po sobie.
- Grace, podejdź z pochodnią. - poprosił Jeff. - Taka jest wola plemienia - dodał, gasząc ogień siódmego sędziego.
Gdy Grace opuściła świątynię mistrz ceremonii zwrócił się do finalistów:
- Gratuluję, zaszliście dalej niż pozostali. Teraz władza wędruje w ręce sędziów. Siedem osób, które wyeliminowaliście z tej gry zadecyduje o tym, kto z was wygra. Została wam ostatnia noc na Filipinach. Wyśpijcie się dobrze, bo jutro czeka was ostatnia rada plemienia - ogłosił.
Finałowe słowa Grace:
Myślę, że zrobiłam wiele w tym sezonie i byłam ważną jego częścią. Nie mogę doczekać się jutra.
Oddany głos:
Kirby: Grace
Mutalau, dzień 39
KIRBY (21), fotomodelka
Wczoraj starałam się sprawiać wrażenie opanowanej, chociaż serce mi łomotało ze strachu. Jeśli inni wyczują twój lęk to po tobie. Gdybym przegrała dzisiaj z Grace czułabym pewnego rodzaju porażkę. Wiem, że wybrałam sobie silnego przeciwnika, ale jestem gotowa na walkę z nim. Wiem, że mogę wygrać.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Przez cały ten czas dostałem cztery głosy. Mam nadzieję, że dzisiaj także dostanę cztery głosy, ale z dobrych powodów.
Pomimo deszczowego poranka i chmur, które przykrywały niebo to był bardzo dobry dzień dla Rudy'ego i Kirby. Rano oboje krzątali się po obozie, jakby chcąc sobie zapełnić ten ostatni dzień pobytu na Filipinach. Noc minęła im bardzo szybko, a kolejny dzień wydawał się bardzo długi. Od finałowej rady plemienia dzieliło ich kilka godzin, które postanowili wykorzystać na rozbiórkę obozu.
KIRBY (21), fotomodelka
Ten dzień jest nieznośny. Starałam się leżeć w szałasie tak długo jak się da, aby czas zleciał szybciej, ale to na nic.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Zabraliśmy się za porządkowanie tego miejsca, aż trudno uwierzyć, że żyliśmy tu tak długi czas.
Oboje przyglądali się płonącemu szałasowi, z którym odchodziło wiele wspomnień. Gdy cały spłonął Kirby i Rudy usiedli na piasku i przyglądali się dogasającym resztką.
- Nie mogę...
- Nie becz teraz - szturchnął ją. - Kiedyś tu jeszcze wrócimy.
KIRBY (21), fotomodelka
Przychodzi czas refleksji. Zaczynam myśleć o głupotach jak o tym ile schudłam, jak dawno nie widziałam mojej rodziny i czy bardzo brzydko pachnę. Wiem, że muszę zachować skupienie przed finałową radą, ale to trudne, jeśli myślami jest się już daleko stąd.
RUDY (32),pracownik stacji paliw
Nie jestem najlepszym mówcą i możliwe, że się wyłożę przed sędziami. Mam nadzieję, że oni spojrzą na te 39 dni i powiedzą, że szanują sposób w jaki to rozegrałem. Nigdy nie chciałem być liderem, ale wszystko spadło na mnie. Ja musiałem stworzyć pierwszy sojusz w Motu, ochraniać Jasona, dokonywać wyborów, na które nie byłem gotowy i stąd niektóre błędy.
Rudy i Kirby po raz ostatni zapalili swoje pochodnie i wyruszyli do świątyni.
BEN (54), policjant
Z żadnym z pary finałowej nie łączyły mnie bliższe relacje, a więc oboje mają równe szanse na otrzymanie mojego głosu. Wystarczy, że będą szczerzy i powiedzą: "tak, chcę wygrać".
ZANDRA (30), menadżer
Na początku byłam wkurzona, ale z każdą kolejną radą, na której dołączali do nas pozostali zaczęłam rozumieć, że to nie jest mój koniec. Tu nie tylko chodzi o finałową parę. Te 39 dni należało do każdego z nas. I każde z nas musiało wyciągnąć z tego jakąś naukę.
JASON (18), student
Dokładnie nie wiem, co im powiem. Czy chcę o coś zapytać, czy pogratulować dotarcia na sam koniec. Nadal mam mętlik w głowie. I mimo że od mojego odejścia minęło już sześć dni to nadal czuję, że jestem tam z nimi.
OCTOBER (23), studentka
Kirby była jak moja młodsza siostra, ale widzę jak z dnia na dzień dorastała i trzeba to docenić. Stała się bardziej otwarta i waleczna. Dotarła do finału, dokonała tego! Rudy był otwarty, ale zawsze skupiał się na swoim celu. Wiem, że mogłam mu zaufać i nigdy tego zaufania nie nadszarpnął.
XAVIER (30), ratownik
To dla nich ogromna szansa. Wygrana zmieni życie jednego z nich, a my dokonamy tego wyboru i to ogromna odpowiedzialność.
GRACE (50), gospodyni domowa
Miałam najmniej czasu, aby zdystansować się od gry i tamtej dwójki. Całą noc rozmyślałam o swoim głosie.
CHEWIE (27), informatyk
Na dziś wieczór zapowiada się niezła jazda.
Finałowa rada plemienia
Finaliści dotarli do świątyni tuż po zmroku. Tam czekał na nich mistrz ceremonii, gdy zajęli miejsca na ławce Jeff przemówił:
- A teraz niech wejdą sędziowie: Ben, Xavier, Zandra, Jason, October, Chewie i Grace wyeliminowana na ostatniej radzie plemienia.
Grace zajęła ostatnie wolne miejsce na ławce sędziów. Wyglądała zupełnie inaczej: była spokojna, uśmiechnięta i odprężona. Miała na sobie błękitną sukienkę.
- Witajcie na ostatniej radzie plemienia - zaczął uroczyście Jeff. - Wyjaśnię jak będzie przebiegała dzisiejsza rada. Najpierw wasza dwójka zabierze głos. W kilku słowach powiedzcie dlaczego to właśnie wy zasługujecie na wygraną. Dlaczego sędziowie to właśnie na was powinni oddać głos. Potem wypowiedzą się kolejno sędziowie. Możecie zadawać pytania, komentować. Wszystko, co pomoże wam podjąć decyzję, któremu z tej dwójki dać nagrodę główną. Po mowach sędziów raz jeszcze głos zabiorą Rudy i Kirby, aby ostatni raz spróbować na was wpłynąć. Zaczynamy! Kirby twoja mowa otwierająca.
- Cześć - zaczęła. - Zasługuję na wygraną, bo nigdy się nie poddawałam. Jestem przekonana, że należy próbować. Walczyłam z przeciwnościami. Byłam jedną z najsłabszych osób w Tafiti, aby nie zostać wyeliminowaną ciężko pracowałam i starałam się mieć dobry kontakt z każdym z was. Nie wiem, co mogę jeszcze dodać. Chyba wystarczy.
- Rudy, teraz ty, powiedz, dlaczego zasługujesz na wygraną?
- Jest wiele rzeczy, które chciałbym wam powiedzieć. Przede wszystkim chciałbym podziękować wam za to, że byliście tutaj i wspólnie mogliśmy dzielić to doświadczenie. Nie chcę udawać, że zasługuję na to miejsce bardziej, niż którekolwiek z was. Przez te kilkanaście dni starałem dać się poznać każdemu z was i abyście wy mogli poznać mnie. Nigdy nie grałem kogoś, kim nie jestem. Pracowałem, aby ułatwić życie tutaj nam wszystkim, wspierałem, pomagałem, a z niektórymi z was ostro rywalizowałem. Chciałbym, abyście przez pryzmat tego wszystkiego ocenili mnie - zakończył lekko się jąkając.
- W porządku - odparł Jeff. - Teraz czas na sędziów. Ben, zaczynasz.
Policjant wstał z miejsca z niezadowoloną miną i zaczął:
- Kirby - zwrócił się do dziewczyny. - Jedyną szansą, abyś dostała mój głos jest to, abym głosował przeciwko niemu - wskazał na jej przeciwnika. - Dlatego Rudy dzisiaj będę bardzo dokładnie słuchał ciebie. Jeśli cokolwiek mi się nie spodoba, mój głos idzie do niej. Zrozumieliście?
- Jasne.
- Xavier, twoja kolej - poprosił mistrz ceremonii.
Chłopak wstał z miejsca i zaczął:
- Przede wszystkim gratuluję dotarcia do finału. Rudy, powiedz mi coś o sobie, co pomoże mi podjąć dzisiejszą decyzję. Być może korzystną dla ciebie.
- Mieszkam w Rachel w Nevadzie. Moje życie wyznaczają godziny i te same czynności, wokół których ono się kręci. Powodem, dla którego chciałem znaleźć się w "Survivor" była chęć zmiany czegoś. I wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię będę tego bardzo żałował.
- Kirby, wiem i rozumiem, dlaczego Rudy głosował na mnie, ale ty?
- Przepraszam. Musiałam zostać lojalna mojemu sojuszowi. Z resztą mój głos i tak nie dałby ci remisu, bo Zandra wycofała się z waszej umowy.
- Okej, to wszystko. Dzięki za odpowiedzi - dodał na zakończenie.
Jeff poprosił następną osobę.
- Zandra.
- Gratuluję - powiedziała oschle. - Kirby, chciałabym się dowiedzieć na czym polegała twoja gra, bo z tego co widzę to z rady na radę podejmowałaś samolubne i niedojrzałe decyzje.
- Podejmowałam dobre decyzje. Jeśli są według ciebie samolubne to w porządku.
- To ma być odpowiedź? - spytała Zandra.
- A jakiej chcesz odpowiedzi?
- Dążę do przeskoku twojego i Grace. To było dnia 24? O ile pamięć mnie nie myli.
- Miałam sojusz z mężczyznami z Tafiti. Miałam być piąta. Po odejściu Brandona liczyłam, że będę czwarta, ale nic się nie zmieniło, bo chłopcy woleli wziąć ciebie na miejsce Brandona zamiast mnie. Nie uważam, żeby to było samolubne z mojej strony.
- Rudy, przyszłam tu z prostym celem dotrwać do końca i pobić wszystkich. Zawiązałam sojusz z tobą i Nickiem i traktowałam was obu wyłącznie jak partnerów w grze. Z czasem to się zmieniło. Zaczęłam... Nie użyję słowa "przyjaźń", bo nie przejdzie mi przez gardło, ale chciałabym wiedzieć, czy dobrze zrobiłam? Czy gdybym trwała w sojuszu z tobą, Jasonem, Janet i October zaszłabym dalej, niż October? Tak, albo nie.
- Nie - odparł krótko. - Gdyby to zależało wyłącznie ode mnie to ona zaszłaby dalej.
- W porządku. Dzięki.
- Jason.
Chłopak wstał i zaczął:
- Gratuluję wam. Kirby, zacznę od ciebie. Wiele osób postrzega cię, jako słabą. Rozumiem cię dobrze, bo także byłem słaby, ale słabość może być zaletą i teraz daję ci szansę, abyś odparła tez zarzut.
- Nigdy nie byłam silna, ale starałam się jak mogłam i walczyłam tymi atrybutami, które posiadałam.
- Rudy - zaczął Jason. - Co było największym wyzwaniem dla ciebie tutaj?
- Z codzienności? Łowienie ryb. O ile teraz radzę sobie z tym świetnie, tak na samym początku było z tym tragicznie. Z resztą sam wiesz, jak to wyglądało.
Jason jedynie przytaknął z uśmiechem na myśl o pierwszych połowach, Rudy kontynuował swoją wypowiedź:
- A jeżeli chodzi zaś o strategię to największym wyzwaniem było przeciągnięcie na swoją stronę Grace i Kirby. Miały miejsca w swoim sojuszu i były z nich zadowolone, a ja musiałem sprawić jakoś, aby przestały im one odpowiadać.
Jason usiadł na ławce sędziowskiej. Jego miejsce na środku zajęła October.
- Gratuluję wam. Oboje zasłużyliście na finał - zaczęła October. - Podczas tej wyprawy zyskałam bardzo wiele. Chciałabym dowiedzieć się, jak wpłynęły na was Filipiny. Czego się nauczyliście tutaj?
- Przede wszystkim większej pewności siebie - zaczął Rudy. - Może na to nie wyglądam, ale w pewnym stopniu jestem osobą spokojną, stojącą z boku i wykonującą polecenia. Tutaj zostałem postawiony przed różnego typu sytuacjami, czasem trudnymi, które wymagały mojego zaangażowania, a nie tylko stania z boku.
- Walki z własnymi słabościami- odpowiedziała Kirby.
Następny na scenę wyszedł Chewie.
- Ja zapytam krótko - powiedział krótko. - Co zrobicie z hajsem, który wygracie? Zaznaczam, że nie chcę słyszeć tekstów w stylu "oddam na sierotki żyjące na Filipinach". Chodzi mi o egoistyczne marzenie, które spełnicie.
- Otworzyłbym warsztat samochodowy. Drugim takim marzeniem, które chciałbym spełnić jest kupno Plymouth Fury z 58.
- Ładne autko - pokiwał głową Chewie. - A ty Kirby?
- Na razie mieszkam z rodzicami, ale niedługo planuję się usamodzielnić - zaczęła dziewczyna. - Za nagrodę kupiłabym sobie mieszkanie.
- Dzięki za odpowiedzi - odparł Chewie i wrócił na miejsce.
Na środek wyszła Grace.
- Rudy, chciałabym się dowiedzieć, czy byłam tylko twoim pionkiem?
- Nie bardzo rozumiem - odparł ostrożnie. - Nigdy nikogo nie traktowałem jak pionka.
- A oddanie mi ukrytego immunitetu, żebym wyeliminowała Xaviera?
- Oddałem ci go w dobrej wierze, abyś sama sobie pomogła. Nie myślałem, że zdecydujesz się wygadać komukolwiek, że jesteś w jego posiadaniu.
- Nie o to pytałam, ale niech ci będzie - machnęła ręką lekceważąco. - Kirby, kiedy nastąpił dla ciebie moment, w którym zdecydowałaś się podjąć prawdziwą walkę?
- Było wiele takich momentów, w których próbowałam się przełamać i wejść do "prawdziwej" gry, ale ten moment nastąpił późno, bo dopiero podczas wizyt naszych bliskich.
Gdy Grace usiadła na miejsce, mistrz ceremonii ponownie zabrał głos:
- Teraz Kirby i Rudy zajmą końcowe stanowiska, po których sędziowie zagłosują. Kirby, zaczynaj.
- Idąc na tę radę nie miałam pojęcia jakie mam szanse w walce z Rudy'm. I nadal tego nie wiem, ale wiem, że zrobiłam wszystko, aby się tutaj dostać i jeżeli ktoś z was to doceni będę szczęśliwa.
- Uważam, że rozegrałem tą grę najlepiej jak tylko potrafiłem. Mimo to nikogo nie udawałem. Macie przed sobą prawdziwą osobę i mam nadzieję, że jakkolwiek to dzisiaj się zakończy nadal będziemy przyjaciółmi.
- To były stanowiska końcowe - ogłosił Jeff. - Sędziowie, czas na głosowanie. Przypominam wam, że tym razem głosowanie jest inne. Nie głosujecie przeciwko, ale na. Głosujecie na zwycięzcę - podkreślił.- Ben, zaczynasz.
Policjant wstał z miejsca i powędrował do urny. Po nim głosowali następni sędziowie.
Xavier:
(KIRBY) Jestem twoim wielkim fanem. Rozegrałaś świetnie tą grę i cieszę się, że dotarłaś tak wysoko.
Jason:
(RUDY) Stałeś się moim przyjacielem dnia pierwszego i nadal niem jesteś dnia trzydziestego dziewiątego.
Chewie:
(???) Zwycięzca może być tylko jeden. Gratuluję.
Gdy ostatni z sędziów wrócił na ławkę Jeff udał się po urnę z głosami, aby po chwili ogłosić.
- Mam już wyniki, ale na ich poznanie będziecie musieli jeszcze trochę poczekać. Odczytam je dopiero po powrocie do domu.
Kirby i Rudy tylko się uśmiechnęli. Nastał dla nich długi okres oczekiwania na wyniki. Gra dobiegła końca po 39 dniach. Oboje z pewnego rodzaju ulgą opuścili Filipiny. Przed nimi była jeszcze daleka droga do domu.
___________________________
Wyniki jutro. Mam nadzieję, że się podoba.
Intro
Historia głosowań
Tabela eliminacji
Uczestnicy
Wydarzenia