Janusze biznesu
: 04 sty 2021, 17:41
Opis: Opowiadanie w klimacie reality show, które tak wszyscy kochają. Ośmiu przedsiębiorców staje do walki w reality show "Janusze biznesu". Zwycięzca otrzyma wysoką nagrodę pieniężną!
Odcinek 1: Janusze i Grażyny
Na dachu bogatego budynku stał młody prezenter. Jego tępy wzrok zawisł na tłustym operatorze ukrytym za kamerą. Gdy zabłysła czerwona lampka, młody prezenter wykrzesał z siebie resztki energii i przemówił. Przemówił w imię niespłaconego kredytu mieszkaniowego, w imię zakupów z Pusiaczkiem, w imię wybicia się w rodzimej telewizji, w imię wszystkiego co mogło, mu się przytrafić w życiu. Gdy trzy miesiące temu caryca telewizji zadzwoniła do niego nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Dotąd jego największym życiowym osiągnięciem było roznoszenie ulotek w stroju maskotki reklamowej. Pamiętał to jak dziś, duszno, nieprzyjemnie, śmierdziało potem… Co gorsza nie jego, a poprzednika noszącego kostium. Teraz najważniejsza osoba w stacji zdecydowała się dać mu szansę i to nie jakąś małą, ale od razu własny program.
- Nowy reality show „Janusze biznesu”. Będziesz gospodarzem – tłumaczyła. – Na początku wejdziesz z jakimś krótkim wstępem, objaśnisz reguły zadania, a na koniec powiesz, kto odpada. Idiota by potrafił, nie?
Bartek Rybarczyk miał dwadzieścia siedem lat. Za idiotę się nie uważał i być może to stanowiło największy problem. Ukończył ekonomię, pół roku przepracował w banku jako ajent, potem rok jako maskotka reklamowa (koń), resztę czasu spędził na bezrobociu. Nie marudził specjalnie na myśl o własnym, programie nawet niskich lotów.
- Potrzeba wielkiej wiedzy, przedsiębiorczości, a czasem szczęścia, aby osiągnąć sukces w prowadzeniu własnej firmy – recytował wcześniej wyuczony tekst. – Ale czego tak naprawdę potrzeba, aby zaistnieć jako przedsiębiorca?
Asystent reżysera zaczął wypychać przed kamerę ludzi, którzy do tej pory stali z boku przyglądając się prowadzącemu. Na ósemkę uczestników składały się osoby w różnym wieku, najmłodszy, co można było wyczytać z karty zgłoszeniowej, miał dwadzieścia sześć, zaś najstarszy pięćdziesiąt cztery lata. Uwagę Bartka przykuła baba w różowych dresach i platynowych włosach spiętych w kucyk.
- Mogłaby robić za znak odblaskowy na drodze – pomyślał prezenter.
Podobne, w sensie nienajlepsze, pierwsze wrażenie robił najmłodszy z mężczyzn; drobny o szczurowatej facjacie. Rozglądał się na boki, jakby szukał czegoś do podpierdolenia. Bartek miał nadzieję, że sprzęt carycy królowej jest ubezpieczony od kradzieży.
- Osiem osób posiadających dobrze prosperujące interesy zawalczy o wysoką nagrodę pieniężną w dziedzinie, którą – tu zrobił pauzę - każde z nich podobno zna najlepiej, przedsiębiorczym prowadzeniu firmy. Kto okaże się największym Januszem biznesu? – wykonał niezręczny gest palcem w stronę kamery (na polecenie reżysera, który uważał, że symboliczny ruch w stronę widzów powinien pojawiać się jako stały element odcinków).
- Witajcie – odezwał się do uczestników. – Interes odziedziczony po rodzicach, przedsiębiorstwo zbudowane własnymi rękoma od zera, firma jedno, dwu, trzy osobowa… Każde zarządza innym biznesem, ale łączy was przedsiębiorczość, dzięki, której ugruntowaliście się jako biznesmeni – powiedział, wskazując na mężczyznę, w krótkich, czarnych włosach. – Jak masz na imię?
- Kamil.
- Kamil, jakimi cechami powinien cechować się wzorowy przedsiębiorca?
Uczestnik wzruszył ramionami, ale odpowiedział pewnie:
- Powinien wiedzieć jak trzymać pieniądze przy sobie, hehehe.
KAMIL, restaurator, 31
Jestem szefem restauracji. Najważniejsze dla mnie jest oszczędzanie. Jak jesteś zdolny to z tanich produktów wykonasz dobre żarło, hehehe. To jakoś nawet się nazywa…
Robert spojrzał pytająco na szczurka.
- Jak masz na imię? I jaki biznes prowadzisz?
- Daniel i jestem fotografikiem.
DANIEL, fotograf, 27
Skończyłem murarkę w zasadniczej szkole zawodowej w Wambierzycach Dolnych. Nie mylić z Górnymi, bo tego nie lubimy. Murowanie to ciężka praca, a więc postanowiłem, że otworzę zakład fotograficzny i otworzyłem. Zdjęcia każdy głupi potrafi robić.
MONIKA, właścicielka salonu fryzjerskiego, 33
Fotograf wygląda jakby co rano na łeb wkładał wiadro z żelem do włosów, a kucharz jakby się położył pod kosiarką i liczył, że fryz na macho do niego pasuje. Konkurencja jest do dupy.
- Wasze pierwsze zadanie będzie polegało na podjęciu inicjatywy – mówił dalej Bartek – w budynku pod nami znajduje się lokal, w którym będziecie przez najbliższe tygodnie pracować i mieszkać. Musicie przekonać właściciela willi do wynajmu za jak najniższe pieniądze. Ten który pierwszy dobije targu otrzyma od właściciela klucze i pierwszą przewagę w grze. Start!
Osiem osób ruszyło świńskim kuc galopem po schodach. Różowe dresy o imieniu Donia i druga, dość wyniszczona babka, Teresa dopadły do windy broniąc jej jak własnej cnoty. Tereska zdzieliła w łeb szczurka, który z pełnym impetem przewrócił się na małego grubaska.
ZYGMUNT, sklep nasienniczy, 54
Cholerne babska! Biegnę do windy z młokosem, a te rzuciły się na nas! Wściekłem się, ale spokojnie, na moje wyjdzie.
Mimo odniesionych obrażeń Daniel zaczął czołgać się w kierunku schodów. W jednej sekundzie pojął strategiczny błąd, gdy przebiegli po nim kolejno Monika, Kamil i Władysław. Ostatnia przebiegła po nim Patrysia. Wtedy wydał z siebie godny jęk bólu i rozpaczy. Zygmunt zrezygnował z biegu po schodach. Jakby nie patrzeć, stali na dachu jedenastopiętrowego bloku. Nieprzytomny umysłowo musiałby być, aby narazić się na zawał, czy co gorszego. Uczciwie zbiegł z jedenastego na dziesiąte i tam złośliwie powciskał wszystkie guziki na windzie upewniając się, że Tereska i Donia będą bardzo długo zjeżdżały na dół.
ZYGMUNT, sklep nasienniczy, 54
Mówiłem, na moje wyjdzie.
Pozostała trójka (zostawiając Patrysię daleko w tyle) leciała po schodach na oślep. Kamil złapał się poręczy, aby nie spaść. Wielki facet biegnący za nim napierał, tym samym zmuszając go do szybszego biegu. Monika biegła ostrożniej uważając, aby nie zgubić pantofli.
MONIKA, 33, salon fryzjerski
W tamtym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że to ogromny budynek, a my nie wiemy jak wygląda nasz na wynajmujący.
- Chłopaki! Zaczekajcie! – zawołała, łapiąc dech w piersiach (dużych i krągłych jak za czasów Kasi Figury z Killera). – Jak wygląda ten cały wynajmujący?
Kamil otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale zaraz je zamknął, gdyż nie wiedział.
- Kur zapiał! – wkurzył się Władysław. – Jeszcze tego nam brakowało! Będzie się w chowanego z nami gnojek bawił!
- Musimy połączyć siły – przyznał niechętnie Kamil. – To z nas, które wygra nagrodę dzieli się zyskiem pozostałymi.
KAMIL, restaurator, 31
Jeśli wygram to na pewno się nie podzielę, hehehe.
Słowna umowa została zawarta, ale pomysłu na realizację celu brakowało. Z góry usłyszeli ciężkie wołanie, chyba Daniela:
- Tabliczki ze spisem lokatorów! Na półpiętrach!
- Tomasz Janowiak. Właściciel budynku. Mieszkanie numer 35 – przeczytał drżącym głosem Władek.
- Jezus Maria! To nad nami! – wrzasnęła przerażona Monika.
Z góry i dołu dobiegł rumor, który usłyszał Robert stojący przed budynkiem. Kamerzysta nie śmiał wchodzić do środka i sprawdzać co tam zaszło.
- Pobili się? – zasugerował prowadzący.
Operator wzdrygnął się na samą myśl o spotkaniu właścicielka z ósemką biznesmenów.
Osiem osób rzuciło się taranem na drzwi do mieszkania numer 35. Otworzył im mały chłopek roztropek. W oczach mężczyzny na ułamek sekundy pojawił się strach, a potem już tylko mu pociemniało. Osiem chytrusów rzuciło się na niego. Wśród licytujących się wrzasków nie dało się rozróżnić pojedynczych słów, a pan Tomek był gotowy oddać mieszkanie za darmo, byle tylko cały ten koszmar się za kończył.
WŁADYSŁAW, zakład budowlany, 49
Dla mnie to prosta sprawa. Jak nie będzie chciał to awanturę zrobię. Co on myśli, że nie możemy wynająć biura gdzie indziej?! Ch*j jeb*any!
- Dej za połowę ceny! – prosił szczurek Daniel.
- Za… za darmo… - mruczał Zygmunt.
- Panie, a winda się psuje! Utknęłyśmy między piętrami – krzyczała Teresa.
- Stówka w dół, panie kierowniku – zaśmiał się przebiegle Kamil.
Donia dusiła pana Tomka za szyję w nadziei, że w ten sposób wydusi z niego najniższą cenę. Mężczyzna wydobył z siebie wyłącznie bulgoczący dźwięk.
- Obniżam o połowę… - jęknął bez energii.
- I to rozumiem! – zawołał uradowany Władek. – Moja oferta wygrała! Wygrałem!
Tomek wyciągnął klucze z kieszeni. Biznesmeni zaczęli je sobie wyrywać. Gdyby nie siła Władka klucze prawdopodobnie sprzątnęłaby Monika, ale ten bez ceregieli odepchnął wszystkie sępy i schował klucze do własnej kieszeni. Stamtąd nikt nie miał odwagi ich wydrzeć.
- To wygraliśmy? – spytała bezmyślnie Patrysia. – Hura! Drużyna!
WŁADYSŁAW, zakład budowlany, 49
Drużyna? Dziewczyno! Ja jestem tu szefem!
TERESA, kosmetyczka, 47
Najważniejsze, że wydostałam się z windy z Donią.
Panem Tomaszem już nikt się nie przejmował. Gdy wrzawa ucichła pojawił się Bartek w towarzystwie operatora.
- Władku, gratuluję zwyciężenia konkursu. Zyskujesz status pierwszego szefa, a co za tym idzie, wybierzesz dwie osoby, które twoim zdaniem najgorzej się spisały jako biznesmeni. Pozostali wybiorą spośród tej dwójki osobę, która opuści grę.
KAMIL, restaurator, 31
Hehehe, jak dobrze, że zawiązaliśmy ten deal. Jego nagroda to też moja i Moniki nagroda.
DANIEL, fotografik, 29
Warto być szefem. Warto włazić w dupę osobie, która jest szefem.
Janusze spędzili popołudnie na wyprowadzce do apartamentu. Mieszkanie było podzielone na dwie strefy; mieszkalną i pracowniczą. Pracownicza stanowiła przestronny gabinet z miejscem wypoczynkowym dla aktualnego szefa, zaś mieszkalna dzieliła się na dwa pokoje, salon, kuchnię i łazienkę. Największe wrażenie na uczestnikach zrobiły basen i jacuzzi.
- I po cholerę im to? – zastanawiał się Bartek.
Caryca telewizji uspokajała go spojrzeniem.
- Wierz mi – mówiła. – Każde szanujące reality show musi mieć jacuzzi.
- Party! Imprezka! – wrzeszczała Donia, uradowana znalezionym szampanem.
DONIA, sklep z odzieżą używaną, 43
W lodówce jest prostako!
Pod wieczór Władysław zamknął się w gabinecie. Musiał rozważyć swoje typy do eliminacji. Kontemplował wyjątkowo krótko, bo jak we własnym biznesie, wierzył, że należy eliminować słabe ogniwa – partaczy, słabeuszy i nierobów.
WŁADYSŁAW, zakład budowlany, 49
Przede mną bardzo trudna decyzja. Rozważam różne kandydatury. Patrysia? Co ona tu w ogóle robi? Donia, Teresa? Następne lenie, co zamiast pracować to udają, że w windzie utknęły.
Późnym wieczorem biznesmeni trafili do gabinetu szefa. Przy długim stole siedzieli Władysław i Bartek. Pozostali zaczęli siadać wokół.
- Władysławie – przemówił ciężkim, pompatycznym głosem prowadzący. – Która dwójka biznesmenów zasłużyła na zwolnienie?
Władysław westchnął głośno.
- Moimi wyborami są Patrysia i Teresa.
Bartek spojrzał na pozostałych biznesmenów i zapytał:
- Monika, jakimi przedsiębiorcami są Patrysia i Teresa?
- Patrysia generalnie mało robi – przyznała. – Nawet nie wiem, czym się zajmuje. Z kolei Teresa i Donia odcięły się od grupy.
- To prawda! – przytaknął Kamil i z oburzeniem dodał: - same wychlały butelkę prosecco!
- Chciałbym u obu pań zobaczyć więcej działania – dodał Daniel.
- Nie jestem przedsiębiorcą, który przejmuje kontrolę nad firmą – przyznała Patrysia. – Wolę jak inni to robią. Moi pracownicy to moi przyjaciele.
- O, jak słodko – warknęła Teresa. – Koleżanka jest strasznie naiwna. Ja nie mam pracowników. Sama sobie jestem szefem i działam indywidualnie. Wiem, że mogę na sobie polegać.
- Było widać dzisiaj jak zaatakowałaś nas z Donią! – przyznał Zygmunt.
- Ty nas zamknąłeś w windzie! To przestępstwo! – warknęła Teresa. – Zgłoszę to na policję!
- A ja, że go pobiłaś! – ryknął Zygmunt.
- Mocno wali po mordzie? – spytał Władysław.
Daniel chwycił się za policzek. Nadal piekło.
- No.
- Mamy dwa zupełnie różne modele działania – przyznał Bartek. – Patrysia, dlaczego powinnaś zostać?
- Bo wierzę w umowę o dzieło, działanie drużynowe, nie przeszkadzam, jestem miła, a jak to się skończy to możemy razem zawiązać współpracę – odparła blondyneczka.
- Teresa?
- Jestem silna. Wiem, że wiele mogę dodać do drużyny. Jestem wojowniczką!
- W porządku – przerwał Bartek. – Każde z was uda się zagłosować na osobę, która powinna zostać wyeliminowana z dalszej gry. Nie głosują jedynie dzisiejszy szef i wybrane przez niego do eliminacji osoby.
DONIA, 43, sklep z używaną odzieżą
Głosuję na Patrysię. Najlepiej wracaj do krainy jednorożców, tęczy i cukierków. Tatuś na pocieszenie otworzy ci nowy biznes.
ZYGMUNT, 54, sklep nasienniczy
Teresa. Wskakuj, wiedźmo, na swoją miotłę, bo sabat kiepskich bizneswoman już dawno się rozpoczął!
Minęło kilka chwil od głosowania. Bartek był gotowy ogłosić wyniki pierwszej eliminacji.
- Stosunkiem głosów cztery do jednego. Tereso, zostałaś wyrzucona z programu.
Teresa wstała z miejsca i z pełną godnością ruszyła ku wyjściu.
Pozostali w ciszy odprowadzili ją wzrokiem. Przetrwali pierwsze eliminacje.
TERESA, kosmetyczka, 47
To była wspaniała przygoda życia! Bardzo wiele się nauczyłam! Życzę wszystkim, poza Zygmuntem, powodzenia w dalszej rozgrywce!
Odcinek 1: Janusze i Grażyny
Na dachu bogatego budynku stał młody prezenter. Jego tępy wzrok zawisł na tłustym operatorze ukrytym za kamerą. Gdy zabłysła czerwona lampka, młody prezenter wykrzesał z siebie resztki energii i przemówił. Przemówił w imię niespłaconego kredytu mieszkaniowego, w imię zakupów z Pusiaczkiem, w imię wybicia się w rodzimej telewizji, w imię wszystkiego co mogło, mu się przytrafić w życiu. Gdy trzy miesiące temu caryca telewizji zadzwoniła do niego nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Dotąd jego największym życiowym osiągnięciem było roznoszenie ulotek w stroju maskotki reklamowej. Pamiętał to jak dziś, duszno, nieprzyjemnie, śmierdziało potem… Co gorsza nie jego, a poprzednika noszącego kostium. Teraz najważniejsza osoba w stacji zdecydowała się dać mu szansę i to nie jakąś małą, ale od razu własny program.
- Nowy reality show „Janusze biznesu”. Będziesz gospodarzem – tłumaczyła. – Na początku wejdziesz z jakimś krótkim wstępem, objaśnisz reguły zadania, a na koniec powiesz, kto odpada. Idiota by potrafił, nie?
Bartek Rybarczyk miał dwadzieścia siedem lat. Za idiotę się nie uważał i być może to stanowiło największy problem. Ukończył ekonomię, pół roku przepracował w banku jako ajent, potem rok jako maskotka reklamowa (koń), resztę czasu spędził na bezrobociu. Nie marudził specjalnie na myśl o własnym, programie nawet niskich lotów.
- Potrzeba wielkiej wiedzy, przedsiębiorczości, a czasem szczęścia, aby osiągnąć sukces w prowadzeniu własnej firmy – recytował wcześniej wyuczony tekst. – Ale czego tak naprawdę potrzeba, aby zaistnieć jako przedsiębiorca?
Asystent reżysera zaczął wypychać przed kamerę ludzi, którzy do tej pory stali z boku przyglądając się prowadzącemu. Na ósemkę uczestników składały się osoby w różnym wieku, najmłodszy, co można było wyczytać z karty zgłoszeniowej, miał dwadzieścia sześć, zaś najstarszy pięćdziesiąt cztery lata. Uwagę Bartka przykuła baba w różowych dresach i platynowych włosach spiętych w kucyk.
- Mogłaby robić za znak odblaskowy na drodze – pomyślał prezenter.
Podobne, w sensie nienajlepsze, pierwsze wrażenie robił najmłodszy z mężczyzn; drobny o szczurowatej facjacie. Rozglądał się na boki, jakby szukał czegoś do podpierdolenia. Bartek miał nadzieję, że sprzęt carycy królowej jest ubezpieczony od kradzieży.
- Osiem osób posiadających dobrze prosperujące interesy zawalczy o wysoką nagrodę pieniężną w dziedzinie, którą – tu zrobił pauzę - każde z nich podobno zna najlepiej, przedsiębiorczym prowadzeniu firmy. Kto okaże się największym Januszem biznesu? – wykonał niezręczny gest palcem w stronę kamery (na polecenie reżysera, który uważał, że symboliczny ruch w stronę widzów powinien pojawiać się jako stały element odcinków).
- Witajcie – odezwał się do uczestników. – Interes odziedziczony po rodzicach, przedsiębiorstwo zbudowane własnymi rękoma od zera, firma jedno, dwu, trzy osobowa… Każde zarządza innym biznesem, ale łączy was przedsiębiorczość, dzięki, której ugruntowaliście się jako biznesmeni – powiedział, wskazując na mężczyznę, w krótkich, czarnych włosach. – Jak masz na imię?
- Kamil.
- Kamil, jakimi cechami powinien cechować się wzorowy przedsiębiorca?
Uczestnik wzruszył ramionami, ale odpowiedział pewnie:
- Powinien wiedzieć jak trzymać pieniądze przy sobie, hehehe.
KAMIL, restaurator, 31
Jestem szefem restauracji. Najważniejsze dla mnie jest oszczędzanie. Jak jesteś zdolny to z tanich produktów wykonasz dobre żarło, hehehe. To jakoś nawet się nazywa…
Robert spojrzał pytająco na szczurka.
- Jak masz na imię? I jaki biznes prowadzisz?
- Daniel i jestem fotografikiem.
DANIEL, fotograf, 27
Skończyłem murarkę w zasadniczej szkole zawodowej w Wambierzycach Dolnych. Nie mylić z Górnymi, bo tego nie lubimy. Murowanie to ciężka praca, a więc postanowiłem, że otworzę zakład fotograficzny i otworzyłem. Zdjęcia każdy głupi potrafi robić.
MONIKA, właścicielka salonu fryzjerskiego, 33
Fotograf wygląda jakby co rano na łeb wkładał wiadro z żelem do włosów, a kucharz jakby się położył pod kosiarką i liczył, że fryz na macho do niego pasuje. Konkurencja jest do dupy.
- Wasze pierwsze zadanie będzie polegało na podjęciu inicjatywy – mówił dalej Bartek – w budynku pod nami znajduje się lokal, w którym będziecie przez najbliższe tygodnie pracować i mieszkać. Musicie przekonać właściciela willi do wynajmu za jak najniższe pieniądze. Ten który pierwszy dobije targu otrzyma od właściciela klucze i pierwszą przewagę w grze. Start!
Osiem osób ruszyło świńskim kuc galopem po schodach. Różowe dresy o imieniu Donia i druga, dość wyniszczona babka, Teresa dopadły do windy broniąc jej jak własnej cnoty. Tereska zdzieliła w łeb szczurka, który z pełnym impetem przewrócił się na małego grubaska.
ZYGMUNT, sklep nasienniczy, 54
Cholerne babska! Biegnę do windy z młokosem, a te rzuciły się na nas! Wściekłem się, ale spokojnie, na moje wyjdzie.
Mimo odniesionych obrażeń Daniel zaczął czołgać się w kierunku schodów. W jednej sekundzie pojął strategiczny błąd, gdy przebiegli po nim kolejno Monika, Kamil i Władysław. Ostatnia przebiegła po nim Patrysia. Wtedy wydał z siebie godny jęk bólu i rozpaczy. Zygmunt zrezygnował z biegu po schodach. Jakby nie patrzeć, stali na dachu jedenastopiętrowego bloku. Nieprzytomny umysłowo musiałby być, aby narazić się na zawał, czy co gorszego. Uczciwie zbiegł z jedenastego na dziesiąte i tam złośliwie powciskał wszystkie guziki na windzie upewniając się, że Tereska i Donia będą bardzo długo zjeżdżały na dół.
ZYGMUNT, sklep nasienniczy, 54
Mówiłem, na moje wyjdzie.
Pozostała trójka (zostawiając Patrysię daleko w tyle) leciała po schodach na oślep. Kamil złapał się poręczy, aby nie spaść. Wielki facet biegnący za nim napierał, tym samym zmuszając go do szybszego biegu. Monika biegła ostrożniej uważając, aby nie zgubić pantofli.
MONIKA, 33, salon fryzjerski
W tamtym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że to ogromny budynek, a my nie wiemy jak wygląda nasz na wynajmujący.
- Chłopaki! Zaczekajcie! – zawołała, łapiąc dech w piersiach (dużych i krągłych jak za czasów Kasi Figury z Killera). – Jak wygląda ten cały wynajmujący?
Kamil otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale zaraz je zamknął, gdyż nie wiedział.
- Kur zapiał! – wkurzył się Władysław. – Jeszcze tego nam brakowało! Będzie się w chowanego z nami gnojek bawił!
- Musimy połączyć siły – przyznał niechętnie Kamil. – To z nas, które wygra nagrodę dzieli się zyskiem pozostałymi.
KAMIL, restaurator, 31
Jeśli wygram to na pewno się nie podzielę, hehehe.
Słowna umowa została zawarta, ale pomysłu na realizację celu brakowało. Z góry usłyszeli ciężkie wołanie, chyba Daniela:
- Tabliczki ze spisem lokatorów! Na półpiętrach!
- Tomasz Janowiak. Właściciel budynku. Mieszkanie numer 35 – przeczytał drżącym głosem Władek.
- Jezus Maria! To nad nami! – wrzasnęła przerażona Monika.
Z góry i dołu dobiegł rumor, który usłyszał Robert stojący przed budynkiem. Kamerzysta nie śmiał wchodzić do środka i sprawdzać co tam zaszło.
- Pobili się? – zasugerował prowadzący.
Operator wzdrygnął się na samą myśl o spotkaniu właścicielka z ósemką biznesmenów.
Osiem osób rzuciło się taranem na drzwi do mieszkania numer 35. Otworzył im mały chłopek roztropek. W oczach mężczyzny na ułamek sekundy pojawił się strach, a potem już tylko mu pociemniało. Osiem chytrusów rzuciło się na niego. Wśród licytujących się wrzasków nie dało się rozróżnić pojedynczych słów, a pan Tomek był gotowy oddać mieszkanie za darmo, byle tylko cały ten koszmar się za kończył.
WŁADYSŁAW, zakład budowlany, 49
Dla mnie to prosta sprawa. Jak nie będzie chciał to awanturę zrobię. Co on myśli, że nie możemy wynająć biura gdzie indziej?! Ch*j jeb*any!
- Dej za połowę ceny! – prosił szczurek Daniel.
- Za… za darmo… - mruczał Zygmunt.
- Panie, a winda się psuje! Utknęłyśmy między piętrami – krzyczała Teresa.
- Stówka w dół, panie kierowniku – zaśmiał się przebiegle Kamil.
Donia dusiła pana Tomka za szyję w nadziei, że w ten sposób wydusi z niego najniższą cenę. Mężczyzna wydobył z siebie wyłącznie bulgoczący dźwięk.
- Obniżam o połowę… - jęknął bez energii.
- I to rozumiem! – zawołał uradowany Władek. – Moja oferta wygrała! Wygrałem!
Tomek wyciągnął klucze z kieszeni. Biznesmeni zaczęli je sobie wyrywać. Gdyby nie siła Władka klucze prawdopodobnie sprzątnęłaby Monika, ale ten bez ceregieli odepchnął wszystkie sępy i schował klucze do własnej kieszeni. Stamtąd nikt nie miał odwagi ich wydrzeć.
- To wygraliśmy? – spytała bezmyślnie Patrysia. – Hura! Drużyna!
WŁADYSŁAW, zakład budowlany, 49
Drużyna? Dziewczyno! Ja jestem tu szefem!
TERESA, kosmetyczka, 47
Najważniejsze, że wydostałam się z windy z Donią.
Panem Tomaszem już nikt się nie przejmował. Gdy wrzawa ucichła pojawił się Bartek w towarzystwie operatora.
- Władku, gratuluję zwyciężenia konkursu. Zyskujesz status pierwszego szefa, a co za tym idzie, wybierzesz dwie osoby, które twoim zdaniem najgorzej się spisały jako biznesmeni. Pozostali wybiorą spośród tej dwójki osobę, która opuści grę.
KAMIL, restaurator, 31
Hehehe, jak dobrze, że zawiązaliśmy ten deal. Jego nagroda to też moja i Moniki nagroda.
DANIEL, fotografik, 29
Warto być szefem. Warto włazić w dupę osobie, która jest szefem.
Janusze spędzili popołudnie na wyprowadzce do apartamentu. Mieszkanie było podzielone na dwie strefy; mieszkalną i pracowniczą. Pracownicza stanowiła przestronny gabinet z miejscem wypoczynkowym dla aktualnego szefa, zaś mieszkalna dzieliła się na dwa pokoje, salon, kuchnię i łazienkę. Największe wrażenie na uczestnikach zrobiły basen i jacuzzi.
- I po cholerę im to? – zastanawiał się Bartek.
Caryca telewizji uspokajała go spojrzeniem.
- Wierz mi – mówiła. – Każde szanujące reality show musi mieć jacuzzi.
- Party! Imprezka! – wrzeszczała Donia, uradowana znalezionym szampanem.
DONIA, sklep z odzieżą używaną, 43
W lodówce jest prostako!
Pod wieczór Władysław zamknął się w gabinecie. Musiał rozważyć swoje typy do eliminacji. Kontemplował wyjątkowo krótko, bo jak we własnym biznesie, wierzył, że należy eliminować słabe ogniwa – partaczy, słabeuszy i nierobów.
WŁADYSŁAW, zakład budowlany, 49
Przede mną bardzo trudna decyzja. Rozważam różne kandydatury. Patrysia? Co ona tu w ogóle robi? Donia, Teresa? Następne lenie, co zamiast pracować to udają, że w windzie utknęły.
Późnym wieczorem biznesmeni trafili do gabinetu szefa. Przy długim stole siedzieli Władysław i Bartek. Pozostali zaczęli siadać wokół.
- Władysławie – przemówił ciężkim, pompatycznym głosem prowadzący. – Która dwójka biznesmenów zasłużyła na zwolnienie?
Władysław westchnął głośno.
- Moimi wyborami są Patrysia i Teresa.
Bartek spojrzał na pozostałych biznesmenów i zapytał:
- Monika, jakimi przedsiębiorcami są Patrysia i Teresa?
- Patrysia generalnie mało robi – przyznała. – Nawet nie wiem, czym się zajmuje. Z kolei Teresa i Donia odcięły się od grupy.
- To prawda! – przytaknął Kamil i z oburzeniem dodał: - same wychlały butelkę prosecco!
- Chciałbym u obu pań zobaczyć więcej działania – dodał Daniel.
- Nie jestem przedsiębiorcą, który przejmuje kontrolę nad firmą – przyznała Patrysia. – Wolę jak inni to robią. Moi pracownicy to moi przyjaciele.
- O, jak słodko – warknęła Teresa. – Koleżanka jest strasznie naiwna. Ja nie mam pracowników. Sama sobie jestem szefem i działam indywidualnie. Wiem, że mogę na sobie polegać.
- Było widać dzisiaj jak zaatakowałaś nas z Donią! – przyznał Zygmunt.
- Ty nas zamknąłeś w windzie! To przestępstwo! – warknęła Teresa. – Zgłoszę to na policję!
- A ja, że go pobiłaś! – ryknął Zygmunt.
- Mocno wali po mordzie? – spytał Władysław.
Daniel chwycił się za policzek. Nadal piekło.
- No.
- Mamy dwa zupełnie różne modele działania – przyznał Bartek. – Patrysia, dlaczego powinnaś zostać?
- Bo wierzę w umowę o dzieło, działanie drużynowe, nie przeszkadzam, jestem miła, a jak to się skończy to możemy razem zawiązać współpracę – odparła blondyneczka.
- Teresa?
- Jestem silna. Wiem, że wiele mogę dodać do drużyny. Jestem wojowniczką!
- W porządku – przerwał Bartek. – Każde z was uda się zagłosować na osobę, która powinna zostać wyeliminowana z dalszej gry. Nie głosują jedynie dzisiejszy szef i wybrane przez niego do eliminacji osoby.
DONIA, 43, sklep z używaną odzieżą
Głosuję na Patrysię. Najlepiej wracaj do krainy jednorożców, tęczy i cukierków. Tatuś na pocieszenie otworzy ci nowy biznes.
ZYGMUNT, 54, sklep nasienniczy
Teresa. Wskakuj, wiedźmo, na swoją miotłę, bo sabat kiepskich bizneswoman już dawno się rozpoczął!
Minęło kilka chwil od głosowania. Bartek był gotowy ogłosić wyniki pierwszej eliminacji.
- Stosunkiem głosów cztery do jednego. Tereso, zostałaś wyrzucona z programu.
Teresa wstała z miejsca i z pełną godnością ruszyła ku wyjściu.
Pozostali w ciszy odprowadzili ją wzrokiem. Przetrwali pierwsze eliminacje.
TERESA, kosmetyczka, 47
To była wspaniała przygoda życia! Bardzo wiele się nauczyłam! Życzę wszystkim, poza Zygmuntem, powodzenia w dalszej rozgrywce!