Dłuższe odcinki robią całą dobrą robotę. W końcu można zobaczyć coś więcej niż tylko lot, zadanie, zadanie, postój.
Etap wydawał się być wyjątkowo trudny - po pierwsze był to podwójny leg, po drugie mieliśmy tam lot, wielogodzinną jazdę autobusem, następnie oczekiwanie na otwarcie bramy. Trochę przypominało to stary dobry TAR Asia, gdzie wyglądało to podobnie. Ktoś na jednym etapie mógł być pierwszy, a na kolejnym ostatni, albo w ogóle nie zdążyć zmieścić się w godzinach otwarcia jakiegoś miejsca i zostać wyeliminowanym bez przybycia na metę.
Niestety, podobnie było tutaj. Małżeństwo, któremu kibicowałem od początku, odpadło z gry

Pierwsze miejsce ojca z córką w odcinku 3 było dość przypadkowe. Chociaż trzeba pochwalić ich za spostrzegawczość i wypatrzenie karteczki z godziną 5:45.
W sumie to wygrana przyjaciółek w 4 odcinku również dość przypadkowa

Czekam w końcu na jakieś dramy. Wydaje się, że może dojść do jakiegoś spięcia między Texasem, a przyjaciółkami
