The Amazing Race 1

Awatar użytkownika
Eska
7th jury member
Posty: 667
Rejestracja: 06 paź 2010, 00:00
Winners at War: Yul
Kontakt:

Post autor: Eska »

Wreszcie chyba udało się obejrzeć cały sezon w całości odcinek po odcinku. Ulubiona para? Frank i Margarita. Co prawda prawnikom też kibicowałam, ale jakoś w tych finałowych odcinkach nie chciałam, żeby to oni wygrali.

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2714
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

No no, jestem w szoku. Podchodziłem do tego sezonu mocno sceptycznie, mając w pamięci to, że widziany już przeze mnie sezon drugi był ch*jowy oraz to, że większość tych-naszych programów ma beznadziejne pierwsze sezony, jak choćby Big Brother US, czy - moim zdaniem - także Survivor. Ale mówię sobie ejnodobra, skup się, musisz to obejrzeć z szacunku do formatu, to bądź co bądź historia. Tak więc rozpocząłem - czając się przed ekranem ostrożnie, z dystansu i z łapami przy głowie, będąc przygotowanym, żeby w razie potrzeby wrzasnąć i wyłączyć w cholerę.

A tu ziuup, najmilsza niespodzianka, jaką miałem od dawna. Sezon oceniam w skali od 1 do 10 na 11 i trzy czwarte. Był wprost za**bisty. Niemal każda para była w jakiś sposób barwna, ciekawa, sympatyczna, albo przynajmniej pieprznięta i w związku z tym wnosiła coś do programu. Poziom realizacyjny był co prawda tak kijowy, że wyglądało to wszystko, jakby kręcił to wujek Ziutek w latach 90-tych na wczasach w Międzyzdrojach, jeszcze tą taką wielką i klocowatą kamerą. Ale dla mnie była to właśnie zaleta, a nie wada - nadawało sezonowi prawdziwości, elementu człowieczeństwa. Jak dla mnie, mogliby nawet zatrudnić wujka Ziutka z jego zabytkową kamerą także na sezony najnowsze.

*Rob & Brennan - no dobra, oni akurat byli ch*jowi. Wnosili zdecydowanie najmniej i prawie do końca nie zapamiętałem nawet który jest który. Że też większość sezonów musi wygrywać akurat najnudniejsza para.

*Frank & Margarita - uwielbiałem ich. Co prawda, Frank komunikował się głównie wrzaskiem, który przy jakości kamery wujka Ziutka wybrzmiewał tym straszniej i aż musiałem przyciszać, żeby nie pobudzić domowników, no ale lubiłem obserwować tę ich pozornie patologiczną, a tak naprawdę pełną ciepła relację. Margarita to dla mnie jedna z najsympatyczniejszych postaci TAR-u. Tam-do-licha, że nie wygrali.

*Joe & Bill/ Team Guido - wyglądali jak takie wredne gobliny. Swoim zachowaniem wzbudzili hejt wszystkich współuczestników, któremu ja wtórowałem, mając nadzieję, że gdzieś po drodze nie ogarną samolotu/ porwie ich taksówkarz/ zaatakują głodne dzieci w Indiach i skończy się ich wspaniałość. Ale z perspektywy, wiele wnieśli do sezonu, więc dobrze, że pojawił się ktoś taki.

*Kevin & Drew - uwielbiam tych kolesi :lol: Z miejsca i z rozpędu trafiają do mojej ścisłej topki ulubionych par TAR-u. Te ich pociski na siebie nawzajem, to latanie po dachu żeby zmylić Gobliny :D Wystarczyło, że Drew coś powiedział, a byłem cały opluty. Jeszcze chyba nigdy tak nie wkręciłem się w akcję żadnego odcinka jak wtedy, gdy w przedostatnim epie ścigali się łeb w łeb z Goblinami o miejsce w finale. Po tych wspierających wrzaskach i zaciskaniu kciuków byłem prawie tak zziajany, jak oni, gdy wreszcie wskoczyli na ten jebitny dywanik i dowiedzieli się, że ajm-sory-tu-tel-ju-juw-bot-bin-eliminejtyd.

*Nancy & Emily - wydawało się, że popłyną jako pierwsze, a tu nagle łubudubm, ef pięć. Bardzo sympatyczna para. Przykro się patrzyło na Nancy wiedząc, co się z nią potem stało.

*Lenny & Karyn - pizgam, och przeogromnie pizgam :lol: Koleś jest moim guru. Ta jego wyjebka na wszystko i miny pod tytułem "pfff, ale serio?". Mentalnie był w swojej Krainie Grzybów i nie obchodziło go nic wokół, więc tym większe gratsy dla Karyn, że udało jej się go dotargać za łeb do półmetka.

*Paul & Amie :lol: :lol: :lol: - szkoda, że nie zostali dłużej, ale z drugiej strony może to lepsze dla bezpieczeństwa ich oraz wszystkich wokół. Ciekaw byłem jak skończą - czy rzucą się sobie nawzajem do gardeł, czy też zaatakują losowo wybranego kamerzystę i w końcu zabierze ich policja. Chciałbym kiedyś wrzucić Amie do jednej klatki z Abi z Survivor, zakluczyć od zewnątrz, usiąść obok na kanapie i cieszyć się chwilą.

*Dave & Margaretta - jedna z najsympatyczniejszych starszych par jakie widziałem w TARZ-e. Fajnie się patrzyło na tę ich miłość i przytulasy, jakby byli o sześćdziesiąt lat młodsi. Tym bardziej szkoda Margaretty - bo ona również już nie żyje, o czym dowiedziałem się przypadkiem. O ile o śmierci Nancy było w internetach dość głośno, o tyle tutaj ni kuku.

*Patricia & Brenda - milutkie. Taka typowa mamuśka Siwego i mamuśka Grubego, które zostawiły kotlety na gazie i czmychnęły w świat przeżyć niesamowitą przygodę. Chyba już na zawsze będą pamiętały posąg tego jakiegoś kota w Paryżu, który tak je ud*pił.

*Kim & Leslie - same w sobie latały mi koło d*py, ale chciałem żeby zostały dłużej ciekaw rozwoju gównoburzy, która zaczęła się między nimi, a Amie. Jednak, jak się potem okazało, Amie i jej gównoburze radziły sobie świetnie bez nich.

*Matt & Ana - zgodziłem się, żeby poszli do diabła bez większego sprzeciwu, najnudniejsza para spośród tych najbardziej zagrożonych w pierwszym odcinku.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5801
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

The Amazing Race 1

Post autor: Jack »

Po kilku(nastu) latach i co najmniej 10 próbach udało mi się nadrobić ten sezon.
Do tej pory za każdym razem zatrzymywałem się w oglądaniu gdzieś pomiędzy pierwszym, a drugim odcinkiem i chyba te dwa odcinki były najsłabsze w całym pierwszym turnusie.
Jak wspomniał wyżej tombak, poziom realizacji tej edycji nie stał na wysokim poziomie, jednak po kilku epizodach można było się do tego przyzwyczaić. Poza tym poprawiła się jakość editu i gdzieś od 5-6 odcinka pokazywano nam rzeczywistą kolejność drużyn podczas etapu, a nie jakieś przebitki raz z jedną, raz z drugą, a raz z dziesiątą drużyną.

Sama trasa wyścigu również była w miarę ciekawa. Co prawda pojawiły się Chiny i Indie, które przez następne sezony przewijały się co 2-3 edycje, jednak Zambia czy Tunezja to dość nieoczywiste lokacje. Zadania w tej edycji nie były bardzo wymagające, ale za to udało się zebrać ciekawą grupę uczestników.

Drużyny:
Rob i Brennan - Zasłużyli na wygraną najbardziej ze wszystkich ekip. Tylko raz zdarzył im się słabszy etap, którego nie ukończyli w F5. Dobrze przygotowali się do wyścigu, nie było żadnych dram z ich udziałem. Taka "idealna" i "nudna" para.
Frank i Margarita - Jak oni mnie irytowali. Jak zostało wspomniane wcześniej Frank komunikował się głownie wrzaskiem i co etap powtarzał, że jest "competitive". Z kolei Margarita ciągle mówiła, że ściga się dla córki i średnio co drugi odcinek miał focha o jakąś głupotę np. o to że Frank chciał otworzyć następną wskazówkę zanim wsiądą do taksówki. Podziwiam, że nie pozabijali się podczas wyścigu.
Team Guido - Takich drużyn zdecydowanie potrzeba w nowych edycjach Amazing Race. Nie dziwię się, że byli najbardziej hejtowaną drużyną tej edycji, ale dzięki temu było jeszcze ciekawiej z perspektywy widza. No i trzeba przyznać, że potrafili trigerować inne drużyny swoimi pomysłami i nieszablonowymi decyzjami.
Kevin i Drew - Nie dało się ich nie lubić. Na pewno pod względem "wzbudzania sympatii" jedna z top 3 drużyn w tej edycji.
Nancy i Emily - To kolejny z tych teamów, który miał wzbudzać sympatię. Po pierwszym odcinku nie spodziewałem się takiego rezultatu. No i gdyby nie rezygnacja z zadania na 9 etapie to kto wie czy nie znalazłyby się w finale.
Lenny i Karyn - Uwielbiam <3 Nie wiem do jakiej kategorii można zakwalifikować, bo na pewno nie wzbudzali sympatii, ale mimo wszystko nie dało się od nich oderwać wzroku. Wspólnie tworzyli dość ciekawe "widowisko" :D Szkoda że Karyn nie trafiła później do jakiegoś innego reality :(
Paul i Amie - Tutaj mam podobnie jak w przypadku pary wyżej. Żałuję, że nie udało im się przetrwać tamtego etapu. Amie to na pewno jedna z najjaśniejszych gwiazd tego sezonu :D Z ciekawości sprawdziłem jak potoczyły się ich dalsze losy i 5 lat po zakończeniu edycji para wzięła ślub, następnie się rozwiedli. Obecnie Paul jest producentem filmowym. Widzę że ma na koncie też kilka epizodycznych ról w filmach.
Dave i Margaretta - Kolejna para z tych, które wzbudzały sympatię. Nie do końca ogarniali o co chodzi w wyścigu, ale razem tworzyli świetny duet. Na pewno była to dla nich fantastyczna przygoda.
Pat i Brenda - lol, jedyne co zapamiętam to fakt, że zdobyły fast forward i odpadły zaraz na kolejnym etapie
Kim i Lesie - Trudno powiedzieć o nich coś sensownego
Matt i Ana - Wydaje się, że to najnudniejsza ekipa z całej stawki, chociaż wydaje mi się że był tutaj potencjał na dramy.

ODPOWIEDZ

Wróć do „TAR - USA”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość