No i obejrzałem swój pierwszy TAR:) Moim ulubionym programem pozostaje mimo wszystko Survivor, którego jestem fanatykiem, ale TAR też mi się spodobał. Świetne jest to, że można przy okazji zobaczyć tyle miejsc na świecie. No i ta nuta rywalizacji rosnąca z każdym odcinkiem:)
Oglądało mi się miło, ale jest jeden duży minus: zwycięzcy, Flo & Zach. Tak mnie irytowało to dziewczę, że nie mam pytań. Może nie na początku, ale pod koniec zachowywała się jak upośledzona. Zachowi współczułem, sam nie miałbym z pewnością aż tyle cierpliwości. Jeszcze te ciągłe wrzaski, poniżenia i flirtowanie na jego oczach z innym kolesiem, mimo że Zach nie ukrywał, że liczy podczas/po wyścigu na coś więcej. Mieli strasznie dużo farta - dwa razy byli na ostatnim miejscu i akurat szczęśliwie okazało się, że to rundy bez eliminacji;] Wkurzyłem się, gdy widziałem, że to oni wbiegają na metę i do końca miałem nadzieję, że może to jakiś trik i pierwszych wbiegających wcześniej nie pokazali:)
*Teri & Ian - Ian momentami irytował swoją megalomanią, ale imponowała mi jego determinacja. Teri momentami spowalniała, ale była mega miłą, fajną osobą.
Życzyłem im co najmniej drugiego miejsca, a na pewno wyprzedzenia Flo & Zacha. Fajne było to, że z outsiderów wyrośli na faworytów. Na początku byłem przekonany, że szybko polecą.
*Ken & Gerard - moi absolutni faworyci, najbardziej zwałowy team, trzymałem za nich kciuki prawie od początku aż do samego końca. Ale i tak zaszli dużo wyżej niż obstawiałem, więc jestem zadowolony.
*Derek & Drew - nic do nich nie miałem, ale jakoś nie mogłem się zmusić by im choć trochę kibicować. Cieszyłem się z ich pogubienia w Wietnamie z uwagi na to, że dzięki temu Ken & Gerard przeszli dalej.
*JV & Jill - moja druga ulubiona para, a właściwie ulubiona zawodniczka, bo JV nawet nie kojarzyłem za bardzo z twarzy przez cały ten czas. Ale Jill to słodka, silna i wartościowa dziewczyna, uwielbiam ją:) Zupełne przeciwieństwo Flo, zawsze brała się w garść. No i poruszająca historia z tym jej bratem.
*Andre & Damon - jakoś nie wzbudzili we mnie emocji w żadną stronę. Najśmieszniejsze było jak zaspali w pociągu i przejechali Insbruck, mimo, że już i tak byli ostro do tyłu
*Aaron i Arianne - nie lubiłem zbytnio tej pary, obojga po równo. Jacyś tacy mi się wydawali zbyt dumni i prawie jedynymi ich confessami były dywagacje z pasją w oczach "jak pokonać bliźniaków", można było odnieść wrażenie, że to ich jedyny cel w grze.
*Michael & Kathy - brak szczególnych emocji, może poza tym, że Kathy była ładniutka.
*Heather & Eve - fajne dziewczyny, miały pecha w tej Lizbonie że nie obczaiły zadania. Zapowiadało się, że dojdą dużo dalej.
*Dennis & Andrew - nie rozumiem i chyba już nie zrozumiem, jak oni mogli odpaść pomimo użytego fast forwardu i tego, że poruszali się już po nim bez przeszkód. Za każdym razem śmiałem się z ich scenki w intrze. Ojciec z kamienną miną siedzi na krześle, a ten obok wywija salto z bananem na twarzy, omg:D
*Tramel & Talicia - weseli ludzie, mogliby się pokazać jeszcze lepiej gdyby zostali
*Gina & Sylvia - do tej pory nie wiem, która była która.