Epizod niezgorszy. Dalej działa magnetyzm świeżości, babrania się z ogniem, jęków o shelter i tych takich. Podobało mi się zadanie z tymi sacrificial lambs - chociaż mogli im kazać nosić prawdziwe barany, wtedy dopiero byłby odjazd. Samoanie pewnie mają takich skarbów pod dostatkiem, więc od razu zrobiłoby się bardziej wiejsko & pierwotnie, prawie jak przy łapaniu świń w Vanuatu.
AGANOA
Po uboju
AussieJanusza nie jest tu już tak fajnie. Dzięki
Kristie i jej dramie o torbę odżyły kambodżańskie wspomnienia z Abi i jej ruską bransoletą z bazaru, która nieoczekiwanie znalazła się w rzeczach Peih-Gee.
El była na tyle dobra, że zafundowała koleżance seans psychologiczny. Trochę mi się ziewło, ale ogólnie winszuję cierpliwości – moim zdaniem, tej pannie mogą pomóc już tylko elektrowstrząsy.
Niewiele rzeczy może też chyba pomóc
Evanowi. Koleś ma się za masterminda wszechczasów, a jego wymarzeni sojusznicy pędzą sobie z niego beczusię w konfach. I dobrze, niech pędzą, niech gnoją i niech w ogóle cały jego plan stanie w płomieniach. Jego schematy sojuszowe nie uwzględniają mojej
Katarzynki, więc automatycznie życzę mu, żeby został z niego pył marny.
Zwróciłbym uwagę na
Phoebe, którą edit chował do tej pory w piwnicy, a teraz nagle ni z dupy ni z szalupy uraczono nas jej konfą o tym, że jest smart i stratedżik. Pszypadek? Nie sondzem. Pewnie mamy to sobie zanotować, podkreślić na czerwono i zapamiętać, bo w przyszłości odwali coś, co będzie się dało określić tymi właśnie dwoma niebanalnymi epitetami.
VAVAU
Tutaj znowu emocje jak przy czyszczeniu brodzika. Po kilku dniach pobytu w programie rozpalili ogień, no gratuluję.
Nick "Ale Ja Nie Chcę Być Liderem" zainspirował się Fidżi i zaproponował swoim żołnierzom wylizywanie wody z liści. Grunt to dobre wzorce – plemię Ravu skończyło przecież, jak pamiętamy, w blasku i chwale.
Dopiero w tym epie przypomniałem sobie, że biega tam sobie z nimi ktoś taki jak
Kate. Bez jej pozitif enerdżi, rozpalenie ognia z pewnością byłoby niemożliwe. Chyba naprawdę jest taka nudna, że już nie mieli o czym jej dać tej konfy

No cóż, Katarzynka jest tylko jedna.
Generalnie, stawiam, że edytorzy na razie nie chcą nas zainteresować tym plemieniem, bo ci wejdą do gry dopiero później = pozbierają jeszcze sporo IC-ków. Wnuczęta
Sue na pewno cieszą z tego bułę. Jak tylko ich babcia dojdzie do przemieszania/merga, cały target z niej spadnie i będzie większa szansa na to, że dotrze do finału, dzięki czemu zgarnie konkretniejszy piniondz i zostawi im hojniejsze prezenty w bożonarodzeniowych skarpetkach.
SAANAPU
Biedna
Bianca :( Już w drugim epie odpada osoba, której dobrze życzyłem. Zakochałem się w jej wspomnianym już wytrzeszczu, a także w takim pociesznym wodogłowiu, dzięki któremu wyglądała trochę jak Kacper Przyjazny Duszek. Chwali się, że babeczka starała się wziąć sprawy w swoje ręce, no ale niestety – miała nieszczęście trafić w jedynego plemienia, gdzie strategia zdążyła się już wcześniej rozkręcić
Conner był już przejęty przez wrogów, więc naturalną koleją rzeczy wbił jej dzidę w dupę. Ajajaj. A było trafić do Vavau – tam wszyscy koncentrują się jeszcze na lizaniu liści i mogłaby się kobiecina rozwinąć.
Peter jest żywą ilustracją powiedzenia łejst of spejs. I jednocześnie kolejnym efektem ubocznym oglądania wczesnego sezonu

W Stejtsach, podobnie jak nie mamy już takich Januszy jak Des, nie mamy także korków, którzy już w drugim epie płaczą, że chcą do mamy. W świetle tego, eliminacja Bianki była ze strony szczepu sensowna jak wysyłanie ślepego na grzyby, bo jeśli Peter im quitnie, to będą już mieli dwie osoby w dupę. Powinni go teraz zakneblować, albo przynajmniej podwędzić mu te hipsterskie okularki, żeby nie znalazł drogi powrotnej do domu.
Kolejnym błędem sojuszu było niepoinformowanie
Kylie o swoich niecnych planach. I tak nie miałaby szans im przeszkodzić, więc co to za problem podejść do niej i delikatnie napomknąć głosuj z nami, bo jak nie, to w kły. Dzięki tej informacji, kobieta miałaby przynajmniej złudne wrażenie, że jest w tej grupie kimś więcej niż dziwolągiem, z którego młode dziewki śmieją się zza drzewa. Teraz wie już, że jest na dnie, będzie pałała rządzą krwawej zemsty, przyjdzie jakieś przemieszanie i dopiero się narobi.
Oj, źle ta
Flick zarządza swym gangiem. I to prawda, że editowo zaczyna wychodzić na lekkie suczydło. Teoretycznie na suczydło wychodziłaby też
Brooke, chociaż niełatwo być suczydłem, jeśli edytorzy zaklejają ci szczękę "Kropelką".
To już wszystko na dziś, graliśmy w Najsłabsze Ogniwo. Wciąż niezmiennie ciekawy i uhahany czekam na dalsze hece.
Wow... Obejrzałam kiedyś pierwszy sezon australijskiego Surva. Był okropny. Bardzo. Straszny
To prawda, chociaż ja nie żałuję, że go obejrzałem ze względu na Katie

Takiej psychopatki to chyba nawet amerykańskie surwajwory nie widziały :D