Nosz kutfa dziod, nic lepiej. Nachalne promowanie historii
Davida działa na ten sezon tak zabójczo, że nic tu nikogo nie zaskoczy, dopóki ten krasnal nie pójdzie sobie w cholerę na Ponderosę. Czyli raczej nie zaskoczy nigdy. Czyli dalej będę tu właził tylko po to, żeby wrzeszczeć i pluć żółcią.
Epizod skwitujmy tym, że gdyby nie edit, to mógłby jaaaakoś tam wyglądać. Patrząc na sam suchy bieg wydarzeń, eliminacja
Lucy byłaby zaskoczeniem, jednak edytorzy uprawiają chyba jakiś strajk włoski, bo postanowili zrobić ze wszystkiego mielonkę. Czyżby Probst nie dał im wolnego w Zielone Świątki albo karty Multisport jako benefit za te przepracowane w pocie czoła lata? Pachniało mi tu sabotażem i próbą zniechęcenia widza, bo już drugi epizod z rzędu od samego początku mieliśmy scenki z serii "a dzisiaj, drugie dzieci, pooglądamy sobie jak w pizdę dostaje X". Brakowało jeszcze, żeby tak to wszystko zmontowali, by nad Lucy przez cały odcinek wisiała taka czerwona strzałeczka, podobna do tej w Worms Armagedon, która pojawia się nad robaczkiem w momencie, gdy w jego kierunku zmierza rakieta, bananowa bomba, wybuchowa owca, albo jakieś inna wymyślna sraka.
Ruch
Davida sam w sobie był całkiem godny. Gdyby nie ocalił
Golluma swoim idolem, na wierzch wyszedłby sojusz
Breta, Chrisa i Lucy, być może z
Niedzielą na doczepkę, a on znowu chlastałby ryjem piach i znowu musiałby się zwrócić do
Leśnych Skrzatów Jeffa Probsta o pomoc. Teraz Gollum będzie mu tak wdzięczny, że poszerzy grono jego wielbicieli, gałofony spuchną jej ze wzruszenia jeszcze bardziej i na pewno odda wybawicielowi swoje precious w postaci legacy advantage, gdy tylko przyjdzie po nią Zegarmistrz Światła Purpurowy.
Sama
Lucy okazała się zawodniczką z potencjałem, gdyby tylko wyciąć fakt, iż sztuki dyplomacji uczyła się zapewne z tajnych, cudownie zachowanych zapisków Irmy Grese. Te jej groźby były tak pocieszne, że liczyłem po cichu na jakąś większą dramę w momencie, gdy okazało się, że
Ken jednak sprzedał ją Gollumowi. Jej eliminacji trochę mi suma summarum szkoda. I pewnie nie tylko mi. Już w momencie, gdy Rachel i Graczka poszły gęsiego do piachu, na jutjubach podniósł się wrzask kolorowych szczekaczy, że to bez żadnych wątpliwości rasizm, więc teraz to już tym bardziej na miejscu Probsta bałbym się chodzić do swojej lokalnej budy z chińszczyzną, w obawie, że dosypią mi tam jakiś środek na przeczyszczenie i nie wyjdę z klozetu aż do Reunion.
Skoro już o
Golluma zawadziliśmy, to okuliści mają tu swoje chwile triumfu – po raz kolejny wychodzi, jak ważne są w naszym organizmie oczy. Zarazisz je sobie jakimś parchem jak w przypadku tej panny, a stąd już tylko krok do dalszej infekcji, przerzutów na mózg i ogólnej katastrofy. Skonfrontowanie cynku od Kena z Lucy było czystym mistrzostwem. "-Hmm, wiesz co, Ken powiedział, że chcesz mnie zdradzić, czy to prawda? – Yyy… nie. – Aaa, oki-doki, to mi wystarczy, polewaj".
No aż żal bierze, że taki plankton został w grze. Miałaby potencjał na TypowąStarsząPaniąRunnerUp, gdyby nie to, że pewnie odpadnie tuż przed dniem 36, żeby móc uwznioślić historię Davida, oddać mu swojego czita i wzruszyć nas tym do łez.
U
trochę młodszych od pewnego czasu liczę na jakąś soczystą rozpierduchę w wykonaniu
Michaeli, ale pewnie taka z niej Naonka jak z koziej dupy wiolonczela i skończy się tak, że będzie tak samo papierowa/papierowo przedstawiona jak większość.
Taylor i Miss Figgy dalej chędożą się na sianku.
Zeke zgodnie ze swomi preferencjami seksualnymi znalazł się w dupie, choć pewnie długo w niej nie zabawi, bo
przecież wiemy, że musi mieć swoje dni chwały.
Małysz opowiedział smutną historię, co pewnie będzie przepustką do serca Jeffa i dzięki temu w końcu znajdzie tego idola.
Hanka trolololo, przyłapała go znakomicie, brakowało jeszcze żeby się zaczaiła przy drzewku i nagle wrzasnęła mu nad uchem puk puuuuk wzorem mamuśki z Miodowych Lat.
IC-ek zdecydowanie niedopracowany.
Leśne Skrzaty chyba jednak nie zasłużą na tę kartę Multisport. Spodziewałem się, że tak to wszystko zmontują, że
David wybije się z wody, zrobi poczwórne salto w powietrzu i w pięknym stylu wygra dla plemienia decydujący punkt, no ale niestety, nie pomyśleli o tym.
No i oczywiście hit odcinka, Jeff w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Fala podmyła mu jajca, co na pewno zadziała na niego orzeźwiająco i już możemy się spodziewać kolejnych świetnych pomysłów na David Show.