S33E14 "I'm Going For a Million Bucks"

Awatar użytkownika
Stach
4th jury member
Posty: 399
Rejestracja: 23 sie 2011, 00:00
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Stach »

Aż musiałem się zalogować i skomentować ten finał.

Ogólnie jestem na nie. Zupełnie mi się nie podoba w jaką stronę to poszło i ogóle idzie Survivor. Nawet na początku kibicowałem Adamowi, ale od momentu, w którym w każdym odcinku płakał kilka razy to mnie zaczęło to drażnić. To pewnie nawet głównie nie jego wina, a bardziej editu, ale mnie po prostu to nie bierze.

Nigdy nie lubiłem jak ktoś za bardzo obnaża się ze swojego życia prywatnego w telewizji a jak jeszcze przy tym płaczę to tylko to potęguję moją niechęć. Oczywiście współczuję jemu i jego rodzinie i nigdy nikomu nie życzę źle itp. itd. Ale brutalnie powiem, że przez to w jaki nachalny sposób było to pokazane w tym sezonie to mnie to nie ruszało. Osobiście uważam, że jechanie na takich emocjach, wyciskanie łez widzom i wymuszanie współczucia w takim programie jest niesmaczne.

Na prawdę kilaka razy oglądając surva zaszkliły mi się oczy przez te wszystkie sezony, ale nie tym razem.

Pomijając to wszystko, sezon nie był zły moim zdaniem. Zwycięzca też nie był jakoś bardzo zły, choć bym na niego nie zagłosował.

Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5704
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: Jack »

Ciriefan, masz rację, że David pewnie kiedyś powróci. Powiedział w wywiadzie, że otrzymał propozycję gry w sezonie 34, ale jej nie przyjął. Nie wyklucza jednak udziału w programie w którymś z kolejnych sezonów.

Stach, na tym to polega. W każdym reality musi być jakaś "historia". Uczestników dobiera się pod klucz, a później gra na emocjach. I niektórzy to kupują. Może nie podam konkretnego przykładu z Survivor, ale z The Amazing Race. Mnie takie łzawe historie denerwują i np. nie przepadałem za parą Margie/Luke, a wiele osób z USA im kibicowało i nawet przyłączyli się do akcji zbierania podpisów z prośbą o ich powrót...
Ale masz rację. Odnoszę wrażenie, że w początkowych sezonach chodziło o coś zupełnie innego. Bardziej eksponowany był element przetrwania, lojalność wobec siebie, walka ramię w ramię czy współpraca. Teraz mamy "voting bloc", "trust cluster" itp.

Maciej-os
1st jury member
Posty: 172
Rejestracja: 28 lut 2015, 00:00
Lokalizacja: kolo/poznan
Kontakt:

Post autor: Maciej-os »

Wygrał Adam, no cóż powiedzieć, sam nie wiem. Ja osobiście zagłosowałbym (chyba) na Hankę. Ona grała naprawdę dobrą grę, wiedziała o prawie wszystkich eliminacjach (tylko o Mikejli chyba nie). Czy Adam wygrał historią o mamie? tego się już nie dowiemy. Ale wygrał to wygrał nie ma co drążyć tematu. Nigdy wszyscy nie będziemy zadowoleni ze zwycięzcy.

Sezon początkowo słaby nawet bardzo. Po połączeniu dało się oglądać i to nawet z przyjemnością czekałem na każdy kolejny odcinek żeby dzisiaj emocje mi opadły, może to z eliminacji Jay'a bo jaki był taki był ale taka pozytywna energia od niego biła że czekam na jego powrót.

Szkoda ze David odmówił i wzięli Zake,

Awatar użytkownika
Eska
7th jury member
Posty: 667
Rejestracja: 06 paź 2010, 00:00
Winners at War: Yul
Kontakt:

Post autor: Eska »

woytas pisze:To ja będę w niepopularnej pewnie grupie i napiszę, że jestem naprawdę mega zadowolony, że wygrał Adam. Nie pamiętam kiedy ostatnio wygrała osoba, której kibicowałem od samego początku.
Woytas też dołączam do tej grupy mniejszości. Chociaż w sumie tutaj w tym sezonie to F4 było takie, że ktoby nie wygrał to i tak byłabym zadowolona. Plus dla F3, że rozumieli, iż David stanowi dla nich zagrożenie i ostatecznie go wyeliminowali.

Co do osób, którzy tak cisną na Adama, że powiedział o mamie - dla mnie to nie wyglądało tak, jakby brał ich na litość. Raczej wcale nie planował o tym mówić. Przy rozmowie z Jay'em pominął chorobę mamy. Ale już przy pytaniu Davida, raczej ciężko było mu się nie rozpłakać i nie wyjaśnić. To co go trzymało w grze, to było marznie - jego i mamy - zaczął od tego, że chcieli wziąć udział już w Blood vs Water... nie wiem jakie nerwy ze stali musiałby mieć, żeby się nie rozpłakać, gdy o niej mówi. Ludzie nie są w ciemię bici i już się domyślali, że coś jest nie tak. Chyba gorzej by zrobił, gdyby nie wyjaśnił, niż, że wyjaśnił.

W ogóle muszę ponarzekać na edit, bo niby fajnie rady były zaskakujące, że nie wiadomo było dokońca dlaczego tak przebiegło głosowanie a nie inaczej, ale z drugiej strony np. głosowanie, w któym odpadł Jay - David i Hannah mówią, że zagłosują na Brett'a, Adam na Jay'a, Ken wydaje się nie mieć o czym pojęcia, a koniec końców, wszyscy głosują na Jay'a a ten ostatni na Ken'a... dlaczego? tego już nie pokazano... więc cóż z Ken'em też nie wiadomo kto go tam ostatecznie przekonał czy to była Hannah, on sam ogarnął czy może miał jakąś rozmowę z Adamem. A może na radzie coś powiedziane było takiego, że zmienił zdanie - w końcu tych też nam całych nie pokazują. No i szkoda, że nie było mów otwarcia. No i jak na to, że Ken był finalistą to coś mało go pokazywali - tak na prawdę, mało dało się go poznać w grze...

Wyjątkowo podobał mi się reunion, bo sporo osób dostało "głos":wink:

Szkoda Jay'a, że jak szukał HII to natrafił na kokos David'a a nie na plażę ;d

marinhos
7th voted out
Posty: 114
Rejestracja: 01 cze 2014, 00:00
Winners at War: Rob
Kontakt:

Post autor: marinhos »

Wow. Jesteśmy świadkami czegoś niesamowitego. Nasze ulubione show w końcu dojrzało. Nie spodziewałem się tego po sezonie o nazwie Starcy vs. młodzi, ale to był najlepszy sezon od wielu lat. Chyba nigdy w historii nie mieliśmy tak wielu dojrzałych zawodników, tak doskonale rozumiejących czym jest ta gra, z tak zdrowym i mądrym podejściem.

Żałuję, że nie wypowiadałem się wcześniej, bo znowu bym okazał się prorokiem. Ale od pierwszych odcinków wiedziałem, żę Jay I Adam to świetni zawodnicy, którzy przejdą do legendy.

Jay to jeden z najbardziej genialnych zawodników jaki kiedykolwiek grał w tę grę! Taki Joe GoldenBoy 2.0. Blindnside Michaeli, to chyba najbardziej genialny ruch w ciągu ostatnich lat. Świetny gracz, na trzeźwo podchodzący do rozgrywki, rozumiejący zagrania innych i czym jest gra. Coś pięknego. I uwierzcie mi, jeszcze nie raz go zobaczymy w tym programie. Widziałem to od momentu jego rozmowy z Adamem na plaży.

Dave zaimponował mi stworzeniem sztucznego immunitetu. Zagranie godne Ozzyego, nabrał nawet najlepszego gracza tego sezonu. Tylko skąd on wziął farbki? Czyżby pozostałość po tworzeniu flagi? Nic innego mi nie przychodzi do głowy.

Adam dobry gracz na poziomie, ale bądźmy szczerzy, wygrał tylko dlatego, że miał historię z umierającą matką. Ale i tak był w moim prywatnym top 3 tego sezonu, i w końcu wygrała osoba, która na to zasłużyła swoją grą.

Ten sezon był świetny, w końcu doczekałem się tego na co zawsze liczyłem: gry czysto strategicznej i to było wspaniałe w tym sezonie. Takiej mądrości zawodników nigdy wcześniej nie widziałem.

Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5704
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: Jack »

marinhos pisze: Dave zaimponował mi stworzeniem sztucznego immunitetu. Zagranie godne Ozzyego, nabrał nawet najlepszego gracza tego sezonu. Tylko skąd on wziął farbki? Czyżby pozostałość po tworzeniu flagi? Nic innego mi nie przychodzi do głowy.
W rozmowie przed rozpoczęciem nagrywania sezonu (takiej ankiecie, którą dostają uczestnicy) powiedział, że w grze będzie chciał zrobić ukryty immunitet, więc pewnie zbierał sobie różne przydatne przedmioty, łącznie z farbami i pędzlem.
marinhos pisze:Chyba nigdy w historii nie mieliśmy tak wielu dojrzałych zawodników, tak doskonale rozumiejących czym jest ta gra, z tak zdrowym i mądrym podejściem.
Ten sezon był świetny, w końcu doczekałem się tego na co zawsze liczyłem: gry czysto strategicznej i to było wspaniałe w tym sezonie.
Ta gra ciągle się zmienia i to już nie to samo co 15 lat temu. Niektóre ruchy i decyzje wydają się być dyskusyjne. Jak np. blindside na Michaeli. Przez ten ruch młodzi stracili przewagę, a Jay, Taylor, Will znaleźli się w mniejszości. To rozłamy w Gen X sprawiły, że Jay miał z kim grać.
Survivor to nie tylko strategia, ale również gra socjalna, wyzwania oraz element szczęścia.

elvis329
5th voted out
Posty: 70
Rejestracja: 11 sie 2010, 00:00
Lokalizacja: Cz?stochowa
Kontakt:

Post autor: elvis329 »

Sezon oceniam na plus.Ciekawy kontrast pomiędzy Gen x a Millenials sprawiał że dało sie to oglądać.Finałowa trójka była mi obojetna chociaż wolałem żeby wygrał Ken.
Obrazek

Awatar użytkownika
XanderDE
5th jury member
Posty: 441
Rejestracja: 09 mar 2015, 00:00
Winners at War: Michele
Kontakt:

Post autor: XanderDE »

http://robhasawebsite.com/adam-klein-su ... w-podcast/

Najciekawsze są komentarze damnbueno :)
BDR 211 EBK

Ponczus123
Posty: 3
Rejestracja: 16 kwie 2016, 00:00
Kontakt:

Post autor: Ponczus123 »

Witam wiecie o co chodzi z odcinkami na sieci ostatni odcinek urywa sie tuz przed podaniem wynikow masakra ;] no i nie widze nigdzie reunion jak posiada ktos namiar na dobry odcinek szepcik :)

Awatar użytkownika
Meciek
sole survivor
Posty: 1204
Rejestracja: 09 lut 2012, 00:00
Lokalizacja: Polska
Winners at War: Sophie
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Post autor: Meciek »

Wyniki głosowania jurorów zostały ogłoszone na początku Reunionu. A co do linku do odcinka - spróbowałbym watchseries albo projectfreetv, ale nie wiem, czy tam będą.

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

Odpuściłem sobie ten straszny finał na baaardzo długo, nie będąc przekonanym, kiedy przyjdzie ten dzień, w którym najdzie mnie ochota na przyjęcie na klatę tylu szlochów i tylu spazmatycznie wykrzywionych mord w jednym miejscu. Słowom ajw lernd i ajw transformd nie było końca i w ogóle zalatuje mi tu coraz większym sekciarstwem – na szczęście w Australii te konfy wyglądają jakoś normalniej i ludzie koncentrowali się w nich raczej na tym, pod jakim kątem piznąć koledze bambusem w łeb na najbliższej Radzie, zamiast na filozoficznych bajbrach i sraniu o tym, jak bardzo ich życie zostało odmienione przez całe to ekspiriens.

Generalnie, po obejrzeniu tego wszystkiego, czuję się naprawdę złym człowiekiem i aż widzę przed oczami surowe lico Probsta, który jest zażenowany moim brakiem powagi i grozi mi palcem za to, że ani razu sobie nie płakłem.

Sezon jako całość był naprawdę parszywy. Okidoki, było kilka słodkich blindsidów (ŁUUUOOOOOOT? :lol: ), ale co z tego, skoro primo: „w tych czasach” mamy je właściwie co sezon i możemy się już nimi udławić, a secundo: po edicie i tak wiadomo było, że jakie straszne hece by się nie zadziały, to Davidek dojdzie do ostatniego epa i na Reunion wszyscy będą go – rzecz jasna z tylnych rzędów – poklepywać po ramieniu, winszując tego, że jest nerdem. Podobnie niemal przesądzony był los Adama.

Jedyne dwie osoby z ostatniego epa, które od biedy darzyłem jaaaakąś tam sympatią, a więc Jay i Bret, zostały rzecz jasna ukatrupione w pierwszej kolejności. Na etapie F4 nie miałbym właściwie nic przeciwko, gdyby ktoś zaproponował mi hej tombak, a co ty na to, gdyby tak cała ta gromadka poszła sobie gęsiego jebać się na ryj.

Czy zwycięzca jest zasłużony? Hel noł! Był zaangażowany w politykę, jak wszyscy w tym szlachetnym sezonie, ale jak tak sobie myślę, drążę i kontempluję, to jakoś nie mogę sobie przypomnieć ani jednego ruchu, który byłby sensowny i byłby taki naprawdę jego, ale że jego-jego, podpisany markerem ADAM Z SURWAJWOR. No, może poza oskalpowaniem Miss Figgy w pre-mergu. Zaiste, arcy groźna przeciwniczka, kłaniam się.

O wiele chętniej przyznałbym trofeum Hannie, która mimo wielorakich posraństw na wcześniejszych etapach, na sam koniec dokonała najbardziej istotnego ruchu, czyli przekonała Ken’a aby wreszcie przestał się bawić w pieprzonego Rona Wesley’a i zrzucił swojego Harry’ego z miotły, by ktokolwiek poza nim mógł cokolwiek osiągnąć w finale.

Niestety, Hannah nie przewidziała jednak, że kto inny jest prawdziwym zagrożeniem – i to nie w jakiejś tam pfff-strategii, jakiejś tam pff-sołszal gejm, czy innych nic nie wartych szmujach mujach, ale w tym, czym prawdziwy Sole Survivor powinien się odznaczać – w smutnej historii rodzinnej. Mimo, iż dziewczyna próbowała się nieźle sprzedać, że ładnie zawrzaskiwała wszystkich w odpowiedziach na finałowe pytania, tego już niestety przebić nie mogła. Szansę miałaby jedynie w przypadku, gdyby program kręcono w latach czterdziestych – wówczas, z uwagi na swoją etniczność, miałaby zapewne jakieś fanty, żeby wystartować w tej licytacji.

Od skrajnej, etiopskiej wręcz biedy, już naaawet Ken wydaje mi się chwilami bardziej zasłużony od Adama, bo gdyby lepiej rozegrał to wszystko na FTC, mógłby wcisnąć ludziom, że od początku miał taki właśnie skrzętny plan, aby uczepić się jak plankton albo inna Natalie White swojego gejmplejera, który doprowadzi go do ostatnich rozdań, a potem, na samym końcu, dać mu w ramach podziękowania łupnia w szczękę.

Czy Adam powinien był opowiadać o historii mamy? Moim zdaniem nic nie stało na przeszkodzie – w końcu jest to, jakby nie było, ważne i tragiczne wydarzenie w jego życiu, a o czymś muszą tam sobie przez te żmudne 39 dni szczebiotać, co by kota nie dostać. Osobną kwestią jest jednak to, KIEDY o tym powiedział. Serio, po ostatnim pytaniu, tuż przed głosowaniem? :lol: Bardziej żenujące byłoby już chyba tylko gdyby poczekał aż głosowanie się rozpocznie, podbiegł na ten śmieszny mostek, chwycił taką Michelle w połowie drogi za majtki i szepnął ej czekaj, powinnaś się jeszcze o czymś dowiedzieć :lol: Chyba nawet na miejscu jego mamy, niech jej ziemia lekką będzie, zażenowałbym się takim widowiskiem i w ostatniej godzinie przełączył sobie kanał na Kardashianki.

Całościowo najlepszym strategiem okazał się moim zdaniem David. Cały sezon spędziłem na nienawidzeniu jego, jego przygłupiego bodyguarda Kena i ich pingwinicy (ta na szczęście dostała złego kamienia i nie straszyła swoją obecnością do końca). Ale mimo hejtu do tego trio, z bólem dupy muszę przyznać, że David poczynał sobie najlepiej – a przynajmniej przy pomocy Leśnych Skrzatów Jeffa Probsta zagrał rolę osoby, która najlepiej sobie poczyna. Poza znajdowaniem idoli, potrafił się zabezpieczać na inne sposoby – najpierw zgrywając nie-zagrożenie, a potem, gdy już się nie dało ukryć jaki z niego chochlik, sprawnie utrzymywał przy sobie numerki i prawie żadna Rada nie wymknęła mu się spod kontroli.

Automatycznie kibicowałem kolejno każdemu, kto miał w bliższych lub dalszych planach przyfasolić w zęby Davidowi i jego wyżej wymienionej mafijce – najpierw był to Paul, potem Zeke, Sunday, Bret, a na końcu Jay, na którego to powrót najbardziej liczę w przyszłości.

Czego mi w tym sezonie brakowało? Przede wszystkim – paradoksalnie – elementu ludzkiego. Jakichś bardziej wyrazistych relacji, dram. Teraz nikt nie skacze sobie do oczu, bo psuje to ich koncepcję ostrożnego i uprzejmego gejmplejera. Może to i mądre, nie powiem, ale w odbiorze cholernie nudne – coś jakby oglądało się relację live z pojedynków Kasparowa. Zacne ruchy, milordzie, ale proszę pozwolić, że sobie kimnę na momencik.

Przyszły sezonie, napraw to. Oby Sandra i Tony rzeczywiście wzięli się nawzajem za kłaki.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Awatar użytkownika
XanderDE
5th jury member
Posty: 441
Rejestracja: 09 mar 2015, 00:00
Winners at War: Michele
Kontakt:

Post autor: XanderDE »

No, może poza oskalpowaniem Miss Figgy w pre-mergu.
Sam Adam przyznał, że to nie był jego ruch. Mówił, że na zadaniu o immu Michaela i Will dawali mu znaki, żeby pozbył się Figgy plus Jessica w tym czasie zagadała do Kena, żeby przekonał Adama i jak widać Kenowi się to udało.
Mimo, iż dziewczyna próbowała się nieźle sprzedać, że ładnie zawrzaskiwała wszystkich w odpowiedziach na finałowe pytania, tego już niestety przebić nie mogła.
Osobną kwestią jest jednak to, KIEDY o tym powiedział. Serio, po ostatnim pytaniu, tuż przed głosowaniem?
Jak na moje oko to Adam wypalił z tą matką, bo sądził że to jego ostatnia deska ratunku po tym jak na FTC popis dała Hannah.
BDR 211 EBK

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

Jak na moje oko to Adam wypalił z tą matką, bo sądził że to jego ostatnia deska ratunku po tym jak na FTC popis dała Hannah.
Jeśli Twoje oko ma rację, to jeszcze lepiej. Udany synalek że hu hu.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

marinhos
7th voted out
Posty: 114
Rejestracja: 01 cze 2014, 00:00
Winners at War: Rob
Kontakt:

Post autor: marinhos »

Tobak90 jak zwykle fantastyczna recenzja, bardzo celnie wszystko opisane.
tombak90 pisze:
Przyszły sezonie, napraw to. Oby Sandra i Tony rzeczywiście wzięli się nawzajem za kłaki.
:x

Saw
8th jury member
Posty: 760
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

S33E14 "I'm Going For a Million Bucks"

Post autor: Saw »

Sezon całkiem niezły, choć sama końcówka nieco mnie zawiodła. A sama finałowa rada pozostawiła pewien niesmak. Zawsze wyskakiwanie w takich sytuacjach z życiem osobistym i granie na emocjach jury jest słabe. Nie podobało mi się jak postąpili jurorzy i że jednogłośnie zdecydowali że Adam wygrywa. Ogólnie dobrze że sezon po połączeniu już poszedł w dobrą stronę, bo do połączenia było kiepsko. Gdyby taki poziom się utrzymał do końca to S33 byłby jednym z najsłabszych. Pierwsze odcinki nudne i bez dynamiki. Niby były blindsidy i zdrady, ale nieciekawie się oglądało. Cast jakiś nudny, bo wszyscy podobni do siebie. Jedyny plus że fani programu, a nie osoby z łapanki. Ale z drugiej strony też te gadki jakimi są super fanami z czasem stały się męczące. Trochę za mało ludzkiej strony można było dostrzec. Tęsknię za czasami gdzie, choć trochę pokazano życia obozowego i relacji między ludźmi. Teraz to tylko ta strategia i tak dalej. Edit nie najgorszy, bo prawie każdy dostał jakąś historię i coś znaczył w sezonie. No i na plus to że zwycięzca nie był oczywisty jak to już bywało we wcześniejszych sezonach. Oczywiście z jakiegoś powodu co chwilę było przypominane że Adam ma trudną sytuację rodzinną. Ale też inni mieli nie najgorsze historię na wygraną.

Rachel – irytowała swoim zachowaniem i szybko dostała kopniaka w tyłek. Nie można o niej nic konkretnego powiedzieć.
Mari – ona akurat wydawała się dobrze ustawiona w swoim sojuszu, ale Michelle i Jay broniący Figgy mądrze ją podeszli.
Paul – wydaje się że to typowy samiec alfa, który chciał mieć wszystko pod kontrolą. Mocno zraził do siebie kobiety, którym narzucał swoje zdanie. Dobrze że wykopały go z gry, bo gościu na dłuższą metę byłby irytujący i nic mądrego by nie wniósł.
Lucy – najpierw była duchem, a jak wyszła z cienia to nagle się okazało że chce rządzić i ma plan na grę. Niestety zbyt pewnie się poczuła i zaczęła narzucać innym swoje warunki. Nie dziwię się że David i Ken jej nie zaufali. Choć ogólnie dziwi mnie, że ona była taka pewna ich głosów. Jakoś nie zauważyłem bliższej relacji pomiędzy nimi. Według mnie babka nie miała wyczucia w tym co mówi i nie zdawała sobie sprawy z tego że zbyt naciska na eliminację Jessici.
CeCe - nudna i nijaka. Jakoś mi się skojarzyła ze Stacy z S23, ale jak się okazało z charakteru zupełnie inna, W grze robiła na numerek Davida i od początku znalazła się poza dominującym sojuszem. Dodatkowo była tragiczna w zadaniach, co też zmusiło do usunięcia jej z gry po przemieszaniu. Nawet David jej nie bronił i z łatwością poświęcił lojalnego sojusznika.
Figgy – głupiutka i irytująca dziewucha. Na co jej przyszło to głupie romansowanie z Taylorem. Miłości i tak z tego nie dało, a tylko przerypała swoją szansę w grze. Wiadomo że romanse od kilku sezonów nie przynoszą nic dobrego. A ona jeszcze tak widocznie pokazywała ich relację i nie liczyła się z konsekwencjami. Przecież to jest normalne, że nikt nie będzie chciał ciągnąć w tej grze tak mocnej pary. Miała szczęście że Michelle i Jay uratowali jej dupsko wcześniej, bo odpadłaby pierwsza ze swojego plemienia. Miała jeszcze szansę się nieźle ustawić, gdy nadeszło przemieszanie i wyszedł plan utrzymania silnego plemienia Millennials i wycinania członków GenX. Ale sama zaczeła się pogrążać, bo nie wyciągnęła żadnych wniosków z początku. Gadki podczas zadań, że jest blisko z Michelle i maja super relacje czy jawne przyznanie się Ken’owi i Jessice że romansuje z Taylorem, było beznadziejne. No głupio postepowała i zasłużyła na taki los.
Michaela - nie rozumiem zachwytów nad jej osobą i tym bardziej nie rozumiem dlaczego dostanie drugą szansę. Może i wyróżniała się charakterem, ale jakoś nie zyskała mojej sympatii. Graczem była niezłym, ale za bardzo pokazała że chce dominować w sojuszu. Ale nie powiedziałbym, że popełniła jakieś większe błędy. Po prostu się przeliczyła i nie przewidziała że Jay może chcieć ją zdradzić. Błędem było wybieganie tak daleko w przyszłośc i planowanie finałowej szóstki. No trochę to niepoważne na tym etapie gry. Rozbawiła mnie swoją reakcją na blindside. Chyba nawet przez myśl jej nie przeszło co się szykuje.
Michelle – lubiłem ją i widać że dziewczyna całkiem nieźle kombinowała. Wejście w sojusz z romansującą parą i Jay’em nie był najlepszy, bo w plemieniu mieli mniejszość i stali się łatwym celem. Ale zaimponowała mi jak na radzie ładnie urobiła Hannę, chcąc uratować Figgy, a wcześniej zbierała numerki na swoją stronę. Zapowiadało się że ma szansę zabłysnąć w tym sezonie. Ale później niestety gdzieś znikła. Po przemieszaniu znalazła się w mniejszości i była zdana na Zeke i jego nowych sojuszników. Miała szczęście że nie poszli na radę, bo na pewno by odpadła. Ale połączenie nic dobrego też jej nie przyniosło. Znalazła się w mniejszości, a przeciwnicy chcąc uderzyć w jej sojusz wybrali właśnie ją jako ten łatwy cel. Szkoda, bo miałem nadzieję że coś więcej pokaże i bez wątpienia dziewczyna ma spory potencjał, którego nie zaprezentowała.
Taylor – mało inteligenty i wkurzający gość. Przyszedł sobie do gry poromansować i myślał że jak zbierze cztery osoby w sojusz to już się ustawi na silnej pozycji. I tak miał sporo szczęścia że jakoś doczłapał do połączenia. Tam też zachowywał się jak idiota. Co to za pomysł, by podpierdalać żarcie, wiedząc że wszyscy głodują. Później jeszcze się do tego przyznał czym całkowicie innych do siebie zraził. Pochwaliłbym go za próbę wrzucenia Adama pod autobus, w momencie gdy miał odpaść. Ale zabrał się do tego tak nieporadnie i zbyt późno, że tylko potwierdził to jakim jest kiepskim graczem. Nie widzę żadnych pozytywów w jego występie i chciałbym szybko zapomnieć o tym człowieku.
Chris– jakiś taki niesympatyczny facet. Za nic nie mogłem się do niego przekonać. W Gen X to on starał się liderować i mieć wszystko pod kontrolą. Ale też widoczna była arogancja i to przede wszystkim w stosunku do kobiet. To doprowadziło do blindsidu na jego sojuszniku, po czym jego pozycja w grze nieco się zachwiała. Przemieszanie mocno mu pomogło wrócić na właściwe tory,. Skumał się szybko z Zekem, miał po swojej stronie Davida. Wydawało się że może się nieźle ustawić i to na dłuższy czas. Ale po połączeniu przekombinował. Niepotrzebnie tak szybko zaczął celować w Jessicę, tak jakby to była nie wiadomo jak groźna osoba. Wystarczyło poczekać jedną lub dwie rady i można było spokojnie wykonac ruch przeciwko swoim. A na tym etapie wywalanie sojuszniczki tylko dlatego żeby się odegrać że wcześniejszą zdradę było głupstwem.
Jessica – polubiłem ją od początku. Taka zwyczajna i sympatyczna babka. Początek miała nie najlepszy. Ken ją ostrzegł że Lucy w nią celuje, a ta do niej poleciała i wszystko wyklepała. Miała szczęście że David ją uratował, bo inaczej poniosłaby srogą karę za głupotę. Ale na szczęście się ogarnęła i mocno zbliżyła się z Ken’em i David’em. Zaczęła grać dużo lepiej. Wspólnie z Kenem przeciągnęła Adama na swoją stronę po przemieszaniu, po połączeniu skontrowała atak Chrisa. Niestety odpadła w najbardziej pechowy sposób, przez losowanie kamyków. Żal mi jej było, bo to musiał być cios. A chwilę wcześniej była namawiana na zmianę strony i gdyby skorzystała z okazji to grałaby dalej. Ale też z drugiej strony całkowicie zawaliłaby swoją grę. Zdradziłaby najbliższe osoby, które pewnie kolejnej szansy by jej nie dały, a Zeke nie zagwarantowałby jej pewnego miejsca w swoim sojuszu.
Zeke – niezły gracz, ale jakoś mnie nie porwał swoją osobowością. Irytujący, z dziwnym głosem. Co do gry to wykonał kilka całkiem dobrych ruchów. Potrafił się dobrze ustawić czy to po przemieszaniu czy po połączeniu. Łatwo zyskiwał zaufanie osób i nie miał problemu ze zmienianiem bloków głosujących Ale jego gra była zbyt widoczna dla innych. Za bardzo pokazywał że jest graczem wykonującym ruchy i prowadzącym ostrą grę. Każdy zaczął się go bać i upatrywali w nim kandydata na wygraną.
Will – graczem nie był jakimś dobrym, ale wykonał swój wielki ruch dzięki któremu zabłysnął. Gdyby nie wykonał blindsidu na Zeke’u to pewnie szybko by się o nim zapomniało. A tak to przynajmniej się pokazał od niezłej strony. Choc prawdę mówiąc ten ruch nic mu nie dał. Stracił zaufanie sojuszników, a ci do których przeskoczył wypieli się na niego już na nastepnej radzie. Został postrzegany jako pewne zagrożenie i chyba coś w tym było. Chłopak miał niezły socjal i strategicznie w jakimś stopniu zaczął się rozkręcać. Nie wiadmo do czego mógłby być zdolny na dalszym etapie.
Sunday – jakąś tam strategię miała i nie był chyba aż tak beznadziejna jak ja pokazywano. Najpierw przeskakiwała poza radarem i przy okazji zdradziła facetów z sojuszu. Ale szybko odzyskała ich zaufanie i nie mieli chyba do niej większego żalu. Nagle po połączeniu okazało się że ma niechęć do Jessici i chce ją wywalić. Wyszła z inicjatywą jej blindsidu, ale plan nie wypalił . Rozumiem że jej nie lubiła, ale chyba za wcześnie postanowiła w nią wycelować. Takie trochę na siłę było szukanie wrogów wśród swoich. Pod koniec jej udziału chyba każdy widział w niej łatwego rywala na finał, przez co też stała się zagrożeniem. Wiadomo, że ktoś taki zabierze komuś miejsce. Wszystko wskazywało na to że to kolejna Typowa Starsza Pani Runner Up, która w finale zgarnie okrągłe zero, ale Hannah mądrze przekonała sojuszników, że warto ją wyeliminować.
Jay - ciekawy gracz, kory nie bał się ryzykować. Byłem zaskoczony, że tak długo udało mu się zachować HII w kieszeni. Tyle razy mógł dać się podpuścić, ale zachowywał spokój i wolał zaryzykować. Jako osoba też całkiem spoko. Trochę wkurzała czasem ta jego arogancja, ale pokazał że ma zdrowe podejście do gry. Intrygująca była jego relacja z Adamem. Niby wrogowie, ale też czasem przypominali braci, którzy nawzajem się wspierają.
Bret - bardzo polubiłem gościa. Taki pozytywny śmieszek. Na początku miałem go za typowego samca alfa, ale później pozytywnie mnie zaskoczył. Nie grał może jakoś spektakularnie, ale prowadził solidną grę. Po przemieszaniu zdziwiła mnie jego pasywność, bo gdyby Jay nie postanowił wykonać ruchu to on by odpadł. Ale po połączeniu dobrze nawiązywał nowe znajomości i wkręcał się w sojusze. Zaskoczyło mnie jego wyznanie że jest gejem, bo zupełnie mi nie wyglądał. Ale sporo zyskał dzięki otworzeniu się przed Zeke’m, bo to tez pozwoliło zdobyć mu lojalnego sojusznika.
David – grał może i dobrze, ale jego nachalny edit od początku mnie zniechęcił do jego osoby. Szkoda że edytorzy tak potrafią obrzydzić osobę, która na swój sposób mogłaby być ciekawa. Ukryte immunitety też podejrzanym trafem wpadały w jego ręce, a że Jeff uwielbia nerdy to pewnie były mu podrzucane. Ciekawy jestem czy jakby trafił do finału czy rzeczywiście by wygrał. Tyle się mówiło, że jak trafi do finału to nikt z nim nie wygra. Ale czy czasem Adam swoim płaczem bardziej nie przekonałby do siebie jurorów. To mnie trochę nurtuje i myślę że solidna strategia Davida i tak by nic nie dała. Wielki plus daje mu za zrobienie fałszywki i wkręcenie Jaya. Żałuję że tak mało osób wpada na tego typu zagrywki, by zmylić rywali. Przecież to idealny sposób, by kogoś wkręcić i tym samym skierowac cel.
Hannah – na początku nieco mnie irytowała. Ta jej paranoja i roztrzepanie, było strasznie infantylne. Ale z czasem dostrzegłem że dziewucha jest całkiem urocza w tym swoim zachowaniu i w ogóle sympatyczna z niej osóbka. Byłem pod wrażeniem jaki spory postęp poczyniła w grze. Od kogoś komu na pierwszej radzie trzeba mówić na kogo głosować, do osoby która była wstanie wykonywać własne ruchy. W finale było mi jej szkoda, bo zaprezentowała się świetnie i gasiła Adama jak chciała. Niestety nie miała szans z jego historią i zaliczyła spektakularne zero, co jest bardzo niesprawiedliwe. Jednym z piękniejszych momentów sezonu było siedzenie z Kenem na plaży i fantazjowanie o tym że on mógłby się w niej zakochać. Słodkie to było i idealnie pasowało do jej osoby.
Ken – był moim faworytem od samego początku, ale zdawałem sobie sprawę że o wygrana będzie cięzko. Samą lojalnością rzadko kiedy udaje się wygrac grę. Ale bardzo mi zaimponował że ostatecznie odwrócił się od Davida i zerwał umowę że nigdy na niego nie zagłosuje. To był idealny moment by pozbyć się największego zagrożenia i wykonać ruch. Niestety wszystkie zasługi zostały przypisane Adamowi, co jest dla mnie niedorzeczne. Jakoś nie widziałem żeby Adam jakoś pracował nad przeciągnięciem Kena. Ogólnie Ken na finałowej radzie w porównaniu do pozostałej dwójki finalistów prezentował się inaczej. W nim można było dostrzec człowieka, bo pozostała dwójka wychwalała tylko swoją grę i atakowała się nawzajem. Ken pokazał że walczył dla córki i kierował się pewnymi zasadami w tej grze. Na mnie wywarł pozytywne wrażenie. Przeważnie modele to zadufane w sobie osoby, które tylko potrafią strasznie wkurzać. A on o dziwo okazał się normalnym i nie wyrózniającym się gościem., do tego słabo nawiązującym kontakty.
Adam – lubię go i szanuję jego grę. Choć popełniał błędy to jednak tez potrafił pokazać się z dobrej strony. Jednak nie wiem czy na wygraną zasłużył. Mam wrażenie że cała jego historia w tym programie toczyła się wokół choroby jego matki. Bardzo mi przykro i naprawdę mi żal że musiał się z tym zmagać przez cały pobyt na wyspie. Jednak powinno się go oceniac przez pryzmat tych 39 dni, a nie tego cię się dzieje w normalnym życiu. Mnie w finale mocno zirytował. Nie wiem czemu, ale myślę że wyskoczył z tą chorą matką tylko dlatego by wzbudzić litośc w sędziach. Oczywiście wszystkie ruchy w Survivor są dozwolone i jak to się mówi tonący się brzytwy chwyta. Dla mnie to wyglądało tak że Hannah zaczęła go tak mocno dojeżdzać w finale, że poczuł że trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Rozumiem że emocje robią swoje i chciał wyrzucić z siebie, ale taką zagrywką przesądził wygraną na swoją korzyść. No bo serio, kto by nie oddał na taką osobę głosu w finale. Człowiek płacze że jego matka umiera, jest wielką fanką programu i chce by syn wygrał. Tym bardziej że Adam nikomu się specjalnie nie naraził w programie i dobrym socjalem nawiązał solidne relacje. Ogólnie fajnie że wygrał, jednak czuje pewien niesmak po finałowym werdykcie. Mam też nieodparte wrażenie, że przypisywano mu rzeczy których nie dokonał. Jego tłumaczenia też wypadały blado i to Hannah wypadła bardziej wiarygodnie.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 33: Millennials vs. Gen X”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości