O potężna i dredziasta Cirie, aż muszę zapytać wprost – czy Ty przypadkiem nie jesteś dzisiaj pod wpływem środków powszechnie uznawanych za odurzające?
Bo ogólnie zazdro optymizmu, sam chciałbym wykrzesać choć połowę z niego ze swojego jęczącego jestestwa, a tymczasem niestety – płacz, nie płacz, ale epik ujął mnie dużo mniej od premiery. Chyba przeproszę naszych Przetrwańców, że aż tak ich ostatnio nie doceniłem w porównaniu braci zza Atlantyku.
Fiteeeella, amcia amć, łap bezglutenową kulkę mocy na zgodę. Oooch, pierdoła, nie złapała, no ale trudno, pięć sekund na ziemi się nie liczy, podnieś i spałaszuj, takie rzeczy i tak smakują jak paprochy.
CWANIAKI
A tymczasem sraka. Eliminacja została nam wręcz przez edytorów wywrzeszczana do ucha od pierwszej minuty, aż mi po prostu woskowina wyleciała drugim uchem i piznęła na ścianę, ja jestem ciekawy kto to teraz będzie wycierał.
Sajgoneczce Simone zachciało się na wyspie klimatyzacji, ogrzewania podłogowego, podświetlanych kortów tenisowych i fidżyjskich czipendejsów, którym będzie mogła zlizywać sos wasabi z klaty. Śmiesznie, że takie wymagania stawia akurat osoba, która jak większość emigrujących Azjatów, prawdopodobnie każdy wolny wieczór spędza w małej zaparowanej od wrzących garnków knajpeczce, w której wietnamscy kombatanci bez nóg pichcą kurczaka w sezamie, na wynos dla leniwych korposzczurów. Ani tam oddychać nie ma czym, ani nic, tylko bierzesz, płacisz i spierdalasz, w nadziei, że te mity o obdzieranych ze skóry psach i kotach to jednak bujda. Tymczasem tutaj, jak widać, panna chciała sobie od tych zapaszków odetchnąć. Niestety, można się jednak było spodziewać, że oddech ten będzie krótki i rzężący. To już kolejna Azjatka, która dostaje w czapę na pierwszej możliwej Radzie. Tylko czekać, aż wkurwiony Kim jednak coś pokombinuje z tą bronią jądrową, a na Fidżi zawsze mu bliżej.
Wydaje się, że
Ali zapisze się w grze całkiem godnie i o ile jestem jej ciekawy po kątem strategii, o tyle niestety nie mam za dużych złudzeń w kwestii charakteru. Ot, kolejna mumia, która z kartonową miną będzie nas raczyła konfami, że "
surwajwor hes olłejs bin maj drim" i "
aj gada fink łan step ehed". Jakieeegoś tam kolorytu nadaje atmosferze
Rudzielec i nawet jestem kontent, że jeszcze go nie powiesili za suty w tym odcinku. Tym bardziej, że może sobie pofolgować, bo jak czytamy w najnowszym portalowym artykule naszych szefów, nie na darmo wniósł on kiedyś Ali białoruską meblościankę na szóste piętro i koleżanka musi się jakoś odwdzięczyć, rozpościerając nad nim parasol ochronny. Nad
Ryanem nie chcę się już znęcać, no ale trochę hehe, że za najbardziej lubianą osobę uchodzi tam nagle ktoś, z kim pewnie większość nie zamieniłaby w szkole słowa, może poza EjDajSpisaćFizęBoFacetkaMaZbierać. Ja już kolejny raz podkreślę swoją spiskową teorię, że tacy gracze to największe zagrożenie i trzeba ich wrzucać do pieca czym prędzej. Łypnę tutaj znacząco na Ali, jeśli rzeczywiście chce się przed nami popisać strategicznym kunsztem i kolorytem.
Bo w
Panu Pinto żadnej nadziei nie widzę. Pewnie pozostanie sobie nerdzim bodyguardem do końca swych survowych dni, jak dżeneksowy Ken, Mariusz z Ucha Prezesa, czy inny farfocel. A i
Lauren koncentruje się głównie na ujmujących konfach, że hustlers to, hustlers tamto. Zaczynam powolutku podejrzewać, że
Leśne Skrzaty Jeffa Probsta siedzą sobie strategicznie porozmieszczane na palmach i rzucają jakąś rybę/cukierka/zabawkę/kostkę każdemu, kto okaże się posłuszną foczką i wymyśli przed kamerą jakiś celny komentarz w tym temacie, tak żeby co głupsi widzowie pomyśleli sobie hmm, może jednak coś jest w tym motywie i żeby ich pracodawca po raz kolejny nie wyszedł na freda.
MEDYCY
Gwarne debaty w gabinecie Probsta osiągnęły wreszcie konsensus i stosunkiem głosów 1:0 orzeczono, że ajdola w prezencie otrzyma nie
TypowyKochanyNerdzik, lecz
TypowyKochanyŁysyZabijaka. Sytuacja pozornie wydaje się być ciekawa i siuśkopędna, bo na razie wygląda na to, że na celowniku będzie albo ten pierwszy (bo wszyscy myślą, że ma ajdola) albo ten drugi (bo rzeczywiście ma ajdola i się pierdoła pochwaliła).
Coś mi się jednak widzi, że już niebawem będziemy świadkami wzruszającej scenki jak obaj dżefowi ulubieńcy "niespodziewanie" zdecydują się zakopać topór wojenny i podjąć współpracę, po czym przeciągną do siebie te dwie
editowe duszyce i w czambuł dostanie ktoś z
dwojga zakochańców, bo to przecież takie threatening, że taplają się razem w wodzie i rozkminiają, czy po programie zrobią to najpierw na stole na jeźdźca, czy na desce do prasowania na pieska. Ewentualnie, w czambuł dostanie któraś z duszyc, bo krzywo przekręci puzzla w IC-ku, albo przypadkiem potknie się o piasek niosąc michę ryżu i wyląduje z tym w ognisku. Póki co,
Desi widzieliśmy tylko jak zdycha gdzieś pod szałasem, a imię
Roark dalej kojarzy mi się ze znerwicowanym sznaucerem w czerwonej puchowej kurteczce, który kręci się w kółko, szczekając na własny ogon.
HEROSI
TypowaStarszaPaniRunnerUp, bo już tak odważę się ją ocenić, idealnie wypełnia wzorzec wszystkich tego typu postaci
(vide: Lisa, Carolyn, etc.). Na samym początku gry ma och-och-przejebane i w ogóle ratunku, gdzie się chować, ale już od drugiego epa niespodziewanie wydrapuje się z szamba i wciąż jeszcze pachnąc uryną, z kilkoma
Klotzkami zaplątanymi we włosy, wychodzi na główną rozbójnicę w plemieniu. Wszystko po to, by dotrzeć do finału i sprawnym, lisim chwytem zgarnąć zero głosów, w pakiecie z wiadrami hejtu.
I tak właśnie rozkminiała sobie dzisiaj nasza TypowaStarsza, że hmm, powiedzcie no widzowie, jak myślicie, z kim najprościej mi będzie wejść w core alliance, żeby potem przejebać? Może z
JP? Eee, typowy golden boyek, ludzie po pewnym czasie będą nim rzygać, więc jeszcze gotów chłopak ze mną przegrać i zgarnąć mój tytuł. Może ze słodką
Ashley? Nieeee, no pojebaaaało, przecież ona może mieć z tą buźką kogo chce, więc jurorzy gotowi pomyśleć, że i tak przygrucha sobie jakiegoś milionera i kasę dadzą mnie.
Alan ze swoją paranoją na pewno też zostałby zaorany jak resztki żyta w pośpiechu przed dożynkami.
O właśnie, żyto, żniwa, dożynki, smród, gnojownik, wiocha, bieda, MAAAAM! Wejdę sobie w sojusz z
Benem. Postmodernistyczno-nihilistyczna chłopomania na pewno sprawi, że jury będzie wzruszone jego porządną, uczciwą, ciężko pracującą w polu osobą i wręczą mu milion w zębach, a ja wreszcie przywrócę Jeffowi jego tradycję i zostanę sobie TSPRU.
Pozostaje życzyć temu eklektycznemu sojuszykowi powodzenia