Tajlandia to ostatni spośród pięciu sezonów, które oglądałem jeszcze wiele lat temu na tvp2. I zapamiętałem go jako dość fajny sezon, co jak widzę nie jest zbyt popularną opinią

Ale na pewno spory wpływ miał na to sentyment oraz fakt, że to był drugi sezon, w którym wygrał ktoś, komu kibicowałem od samego początku (pierwszy raz taką sytuację miałem w Survivor: Africa). Wprawdzie nie było tu może jakichś spektakularnych zwrotów akcji czy spisków i zdrad, ale za to mieliśmy kilka ciekawych nowości: Wybór członków plemienia przez najstarszych uczestników, fałszywy merge i możliwość zmiany plemienia w jednym z odcinków. No i zwycięzcą okazał się ktoś, kto od samego początku prowadził świetną i wyrachowaną grę, która zaprowadziła go aż do wygranej.
Podobała mi się też lokalizacja tego sezonu - fajnie się oglądało te tajskie klimaty i nawet czołówka mi bardzo podpasowała
Jeśli chodzi o poszczególnych uczestników:
John - tak szybkie jego odpadnięcie początkowo mnie zaskoczyło i nie wiedziałem za bardzo, czemu plemię go wyrzuciło. Dopiero po dokładniejszym przeanalizowaniu pierwszych 3 dni okazało się, że John po prostu za bardzo próbował rządzić i dyktować innym, co mają robić, przez co wkurzył wszystkich i został wyeliminowany. Czyli popełnił ten sam błąd, jaki popełnia sporo osób na początku - zamiast siedzieć cicho, próbują ustawiać innych w szeregu i nastawiają się przez to na strzał. Kiedy ludzie się nauczą, że takie zachowanie kompletnie się nie opłaca w Survivor, zwłaszcza na początku?

Ale przyznam, że trochę żałuję, że John tak szybko odpadł, bo on był z zawodu pastorem więc ciekawi mnie, czy w dalszym etapie próbowałby trochę kręcić czy wręcz przeciwnie - starałby się za dużo nie kłamać, żeby ludzie potem nie mówili, że się sprzeniewierzył swojej "profesji"
Tanya - bardzo ładna dziewczyna i żałuję, że odpadła tak szybko. Ale pokonała ją choroba i niestety nie dało się tu już niczego zrobić. Szkoda, bo przyjemnie się na nią patrzyło
Jed - kolejny uczestnik, który popełnił jeden z podstawowych błędów już na samym początku - tyle, że w jego przypadku nie było to rozkazywanie innym, jak u Johna, ale zwykłe lenistwo. Leżąc całymi dniami na plaży i izolując się od grupy, nie da się zajść daleko. Jed wypadł bardzo słabo zarówno pod względem osobowościowym, jak i strategicznym.
Choć decyzja Sook Jai o tym, by specjalnie przegrać konkurs o immunitet, żeby go wyrzucić, była dla mnie dziwna. Nawet, jeśli Jed był leniem to i tak lepiej dla nich było go trzymać choćby jako number. Potem ta strategia się na nich zemściła, gdy przegrywali seryjnie konkursy o immunitet i znaleźli się w mniejszości.
Ghandia - nie lubiłem jej za bardzo i denerwowała mnie ta afera, którą ona rozkręciła. Niby uznała tłumaczenie Teda i przyjęła jego przeprosiny, a potem za jego plecami zaczęła mu obrabiać tyłek. A w confie mówiła, że specjalnie zataiła przed innymi, że Ted ją przeprosił więc widać, że próbowała tę aferę rozegrać na swoją korzyść. Niby próbowała tworzyć jakiś sojusz kobiecy, ale Helen na to nie poszła, a Ghandia wystawiła się na strzał i ja się cieszyłem, że tak szybko odpadła. Choć prawdę mówiąc mogła odpaść już wcześniej bo to przez nią Chuay Gahn przegrało pierwszy konkurs o immunitet.
Stephanie - ona zrobiła dwie głupie rzeczy - izolowanie się od swojego plemienia i spanie poza szałasem podczas deszczowej nocy, co spowodowało, że zaczęła chorować i była przez to osłabiona. No i po tym, jak odpadł Jed, ona była następna w kolejce. I nie zrobiła niczego, by się ratować więc jako gracz wypadła bardzo słabo. Miała też jeszcze okazję do zmiany plemienia i jej nie wykorzystała, choć ja akurat nie jestem przekonany, czy to by jej wiele dało, bo w Chuay Gahn byłaby traktowana jako obca i nawet, gdyby nowe plemię ją polubiło to i tak po pierwszym kolejnym przegranym konkursie o immunitet ona byłaby pierwsza do wylotu.
Ciekawe za to było jej nagranie ze zgłoszeniem do programu, zaprezentowane na Reunion. Tutaj naprawdę nieźle zaszalała
Robb - jeden z moich ulubionych uczestników tej edycji

Wyrazisty i szczery gość, choć na początku trochę irytował, bo zachowywał się jak rozwydrzony nastolatek

Ale potem przeszedł niesamowitą przemianę, widać że te 15 dni na wyspie mocno go odmieniło i przez ten czas zupełnie zmieniło mu się postrzeganie świata i przewartościowały priorytety

Ta scena, w której wszyscy siedzieli wieczorem przy ognisku i winie, a Robb pokazał swoje lepsze oblicze, naprawdę wyszła świetnie. Nawet Shi Ann, z którą Robb darł wcześniej koty i która uważała go za dupka, przyznała, że zaczyna go lubić

A reszta kobiet i Jake przy tej rozmowie przy ognisku ronili obficie łzy

Szkoda tylko, że Robb na początku trzymał z Jedem i Stephanie i próbował z nimi wyeliminować Shi Ann, bo gdyby trzymał z Kenem (z którym miał świetny kontakt i relacje, nie licząc jednej krótkotrwałej spiny, po której się pogodzili), z Penny i Jake'm to mógłby dojść dalej. No ale osobowościowo na pewno był jednym z fajniejszych punktów tego sezonu

Kiedy oglądałem Tajlandię wiele lat temu, oprócz świetnej gry Briana i wolty Shi Ann, to właśnie Robba i jego przemianę zapamiętałem najbardziej.
Jako zawodnik w konkurencjach też się dobrze zaprezentował, pamiętam jak w jednych zawodach, gdzie trzeba było złapać 5 piłek, Robb wyłapał wszystkie 5 i w pojedynkę wygrał swojemu plemieniu zawody.
Z takich zabawnych rzeczy z nim związanych to rozwaliło mnie jeszcze, że jako unikalny przedmiot zabrał na wyspę deskorolkę
Shi Ann - kolejna ciekawa osoba w tym sezonie, choć ja nie uważam jej za jakiegoś super dobrego gracza, przynajmniej na podstawie tego sezonu. Od początku myślała o grze i za to plus, niby padła ofiarą fałszywego mergu, ale nawet gdyby faktycznie doszło wtedy do połączenia i Shi Ann by przeskoczyła do Chuay Gahn to doszłaby max do Top6 więc trochę średni zysk z takiej wolty. Oczywiście można gdybać, czy wtedy nie próbowałaby dalej mieszać i np. przeciągnąć na swoją stronę Helen czy Jan, aczkolwiek patrząc na to, jak Chuay Gahn było zjednoczone i konsekwentnie do bólu wycinało wszystkich członków Sook Jai, Shi Ann też by w końcu poleciała. Wydaje mi się, że lepszą strategią dla niej byłoby trzymanie się cały czas swoich i tworzenie proporcji 5 vs 5. No ale to tylko gdybanie, bo jak wiemy do faktycznego połączenia doszło przy proporcjach 5 vs 3.
Z innych rzeczy związanych z Shi Ann zapamiętam jeszcze to pałaszowanie przez nią ze smakiem szyi i serca kurczaka, na co inni nie mogli patrzeć
Erin - nie mogę powiedzieć, żeby specjalnie się czymś wyróżniła, poza tym, że była sympatyczna i miała obfity biust, na który ciągle gapił się Clay

Doszła do Top9 dzięki temu, że trzymała się Penny, Kena i Jake'a, ale jak któreś z tej czwórki musiało odpaść to padło na nią. Cały czas się zastanawiam, czy pozostała trójka faktycznie się na nią zmówiła czy po prostu każdy głosował niezależnie od innych na Erin bo po prostu ona była najmniej wyrazista i nie miała z nikim bliskich więzi. W każdym razie ta scena tuż przed radą plemienia, gdy wszyscy oprócz Kena płakali, była poruszająca i ładnie wyszła
Ken - silny fizycznie gość, który był... no po prostu bardzo "wporzo"

Ale też strategicznie zbyt wiele nie próbował zdziałać, gdy plemiona się połączyły. I tutaj zastanawiam się, czy też na jego grę nie wpływał jego zawód, bo jednak policjant to zawód zaufania społecznego i gdyby Ken knuł jakieś mocne intrygi i łamał dane komuś słowo to widzowie w USA mogliby mieć pretensję, że nie jest godny bycia policjantem i pilnowania przestrzegania prawa

Trochę jak z Pascalem z 4 sezonu - tamten był z kolei sędzią i też widać było, że nie chce knuć, bo to by wizerunkowo wyszło fatalnie
No i też z tego względu ciekawi mnie, jak by grał John, który był pastorem, gdyby przeszedł dalej. Generalnie wydaje mi się, że jak ktoś jest sędzią, policjantem czy pastorem to takie programy jak Survivor nie pozwalają do końca rozwinąć skrzydeł, bo w końcu esencją tego programy jest knucie
Penny - lubiłem ją bardzo podczas pierwszego oglądania Tajlandii. Teraz, po ponownym obejrzeniu po latach, nadal ją lubię, choć uważam, że mogła pokazać więcej. W Sook Jai wyrobiła sobie mocną pozycję i za to dla niej plus, ładnie też odbiła piłeczkę po tym, jak Shi Ann próbowała wybronić się na radzie plemienia mówiąc, że Penny jest dwulicowa. Gdy Sook Jai zaczęło być w mniejszości, Penny próbowała grać urodą i zbliżyć się do Briana i Claya, a gdy się zorientowała, że to nic nie daje, odwróciła się od Jake'a, próbując coś tym wskórać. Moim zdaniem ten ostatni krok był akurat błędem, bo gdyby nie to, prawdopodobnie Jake by odpadł przed nią, a tak pokazała się jako intrygantka i to ona została wyeliminowana. Ale to by i tak dało jej max 3 dni więcej bo Chuay Gahn było zbyt dużym monolitem, żeby go rozbić.
Jake - świetny gość, pod każdym względem. Dobrze kombinował z wyborem plemienia, wybierając młodych i silnych i na początku ta strategia się opłaciła, bo jego plemię wygrało dwa pierwsze konkursy o immunitet, a trzecie, które przegrało, odpuściło z własnej woli (co swoją drogą nie było zbyt mądre). Mimo, że był w swoim plemieniu najstarszy to świetnie dawał sobie radę w konkurencjach, a dodatkowo cały czas było widać, że Jake troszczy się o swoje plemię i jako ktoś, kto je wybierał, czuje się za nie odpowiedzialny, przez co miał u wszystkich szacunek i nikt na niego nie głosował. Zresztą fakt, że Jake odpadł jako ostatni z Sook Jai, mimo że był najstarszy, mówi sam za siebie. Do tego podobało mi się też, że walczył do końca i próbował skłócić Chuay Gahn i napuścić ich nawzajem na siebie. Nie udało się, ale brawo za to, że nie odpuszczał.
Ted - wielki, silny i dosyć zabawny facet, który był lubiany przez innych i pomijając dramę z Ghandią, dobrze sobie radził, ale tylko do pewnego momentu. Już na samym początku skumał się z Brianem i to był dobry ruch, ale niestety dla niego, włożył w tę relację zbyt duży ładunek emocjonalny i myślał, że Brian jest jego kumplem, z którym razem będą iść do finału, a Brian go wykopał, gdy Ted przestał być mu potrzebny. Niby dobrze kombinował z Helen, żeby pozbyć się Claya, ale Helen też go zdradziła więc Ted został na lodzie. Trochę było mi go szkoda, ale w tej grze liczy się wyrachowanie i trzeba pamiętać, że nikomu nie można ufać na 100%.
Na pocieszenie Tedowi zostało auto, które wygrał w jednej z konkurencji. Zabawne było za to jego zachowanie, gdy się upił i głośno jęczał podczas masażu

Nie rozumiem tylko jego oskarżeń Claya o jakieś zachowania rasistowskie, bo tego w ogóle nie było nigdzie widać i to była chyba jakaś plotka rzucona przez Helen. Clayowi można wiele zarzucić, ale akurat rasistą raczej nie był.
Helen - dosyć twarda babka, która dobrze zaczęła, dogadując się z Brianem i Clayem i głosując przeciw Ghandii, a potem konsekwentnie trzymając się sojuszu, ale potem dała się jak dziecko rozegrać Brianowi. Jeśli chciała z Tedem wyrzucić Claya to powinna jeszcze próbować pozyskać Jan, żeby mieć większość. A kiedy Ted odpadł i Brian jej powiedział, że będą wspólnie głosować na Jan to powinna iść do Jan i przekonywać ją, żeby we dwie stworzyć kontrsojusz i grać przeciw Brianowi i Clayowi. Na finałowej radzie plemienia burzyła się, że Brian ją oszukał, bo obiecywał jej Top3, ale co by jej to dało? Przecież wiadomo było, że ani Brian, ani Clay nie wezmą jej do finału, bo to by im się nie opłacało więc będąc w Top3 musiałaby zdobyć immunitet, żeby wejść do finału. Nie próbując dogadać się z Jan, podpisała na siebie wyrok.
Jan - strasznie pozytywnie zakręcona babcia, a ten jej cmentarzyk dla zwierząt to był prawdziwy hit

To jej przejmowanie się losem zwierzaków, nawet tych, które właśnie zjedli, wzbudzało sympatię

Ale od strony strategii to ona nie pokazała kompletnie nic i doszła tak daleko tylko dzięki temu, że Chuay Gahn miało świetną serię wygranych konkursów o immunitet, a Brian potrzebował jej do swoich celów. Dała się rozegrać jak dziecko, głosując na Helen, bo to pozbawiało ją jakichkolwiek szans na finał. Wiadomo było, że ani Brian ani Clay jej nie będą chcieli w finale, bo tak jak stwierdził Brian, "Jan nikomu nie nacisnęła na odcisk" i mogłaby zebrać sporo głosów w finale. A znowu w konkursie o immunitet była na straconej pozycji ze względu na zaawansowany wiek i niezbyt dużą wytrzymałość. Głosując na Helen, nie mogła zyskać totalnie niczego. Niby na Reunion Jan się zreflektowała, że powinna wtedy dogadać się z Helen, no ale to już było po ptokach
Clay - grał podobnie jak Brian, tyle że w przeciwieństwie do niego nie robił tego po cichu, przez co nie był zbyt lubiany w swoim plemieniu i nikt z Chuay Gahn nie zagłosował na niego w finale. Do tego był leniwy i nie chciało mu się nic zrobić (ze słów Helen wynikało, że przez 37 dni tylko raz poszedł po wodę...) i stracił przez to głos Jan, która podczas głosowania brała pod uwagę to, kto więcej zrobił dla obozu. Do finału Clay wszedł dlatego, że tak się najbardziej kalkulowało Brianowi, ale podczas finałowej rady plemienia się nie popisał, nie próbując walczyć o głos Jake'a czy Helen. Helen to w ogóle zbył i nawet nie odpowiedział na jej pytanie. Jedyny plus, że trochę rozmawiał z osobami z Sook Jai, próbując się czegoś o nich dowiedzieć i dzięki temu zyskał głos Penny, a wcześniej chyba Erin. Ale do zwycięstwa zabrakło mu jednego głosu i ja się z tego cieszę, bo Clay nie byłby zasłużonym zwycięzcą.
Brian - absolutnie zasłużony zwycięzca i bardzo się cieszyłem z jego wygranej, kiedy pierwszy raz oglądałem Tajlandię, bo od początku trzymałem za niego kciuki. Choć wtedy postrzegałem go nie tylko jako dobrego gracza, ale też sympatycznego gościa, a teraz po dokładniejszym obejrzeniu po latach tego sezonu widzę, że z Briana był jednak kawał skurczybyka

Ale trzeba przyznać, że rozegrał wszystko niemal perfekcyjnie. Jego confessów słuchało się bardzo przyjemnie, kiedy krok po kroku od samego początku tłumaczył swoją strategię, a w plemieniu cały czas grał rolę sympatycznego gościa, który zyskiwał coraz większe zaufanie pozostałych członków plemienia

Podobało mi się, jak mówił, że musi cały czas myśleć na zimno i tłumić emocje, a do tego w relacjach z innymi skupiać się na słuchaniu, samemu jednocześnie zdradzając jak najmniej. Świetny gracz i strateg

Szybko skumał się z Tedem, utrzymując go w przeświadczeniu, że razem dojdą do finału, ale jednocześnie to samo przeświadczenie miała Helen i Clay, dzięki czemu Brian miał szerokie pole manewru i mógł do woli wybierać, kogo w danym momencie wyciąć, a kogo zostawić i wreszcie - kogo wziąć do finału. Zdecydował się wziąć Claya, co było bardzo dobrym ruchem, bo Clay nie był lubiany i była spora szansa, że Brian z nim wygra. Na pewno dużo łatwiej było wygrać z Clayem niż z Jan. Do tego Brian nie zaniedbywał obowiazków w obozie i sporo pracował, dzięki czemu zgarnął w finale głos Jan (mimo, że on ją tego finału pozbawił

) No i świetnie sobie radził w zawodach i był jednym z najmocniejszych, jeśli nie najmocniejszym ogniwem swoje plemienia, jak np. wtedy, gdy pod wodą musiał oddychać przez bambusową rurkę - wtedy praktycznie w pojedynkę wygrał dla Chuay Gahn immunitet. Do tego zdobył 3 ostatnie immunitety indywidualne, przez co miał pełną kontrolę nad grą. W końcu - bardzo dobrze wybronił się na finałowej radzie plemienia, kiedy Ted i Helen byli na niego wkurzeni, że ich wykopał przed Clayem. Prawda była taka, że Brian już wcześniej chciał wziąć Claya do finału, bo wiedział, że z nim będzie łatwiej, ale Tedowi i Helen wcisnął bajkę, że wykopał ich, bo Jan widziała, jak oni sobie coś rysują kijem na piasku i Brian rzekomo myślał, że knują przeciwko niemu. Świetnie to rozegrał, bo wyszło na to, że nie jest wyrachowanym kolesiem, który eliminuje sojuszników, tylko po prostu broni się przed ich zdradą

A oni mu co prawda planowali eliminację, ale Claya. No ale w tłumaczenie Briana uwierzyli, oddali na niego głos w finale i Brian wygrał

Pięknie rozegrane!
Jeśli do Briana można się o coś przyczepić to o to, że mógł się trochę bardziej interesować członkami Sook Jai - gdyby to robił, to wiedziałby o nich coś więcej i mógłby jeszcze zgarnąć głos Penny, a tak wyszło, że on o niej nic nie wiedział i generalnie miał na to wszystko wyrąbane

No i przez to finałowa rada plemienia była dla niego nerwowa, no ale ostatecznie skończyło się jego wygraną. Jak najbardziej zasłużoną.
Tak sobie jeszcze myślę, że rozwiązanie, które wprowadzono w Tajlandii, a mianowicie wybór plemienia przez najstarszych uczestników, dawało im niezły bonus na starcie. Do tej pory najstarsze osoby były niemal od razu na wylocie, a jeśli chciały zajść dalej to musiały szybko wkręcić się w jakiś dobry sojusz. Tutaj Jake i Jan mieli dobre pozycje wyjściowe, bo innym zwyczajnie głupio było wywalać od razu kogoś, kto sformował całe plemię i kto jest takim/taką ojcem/matką plemienia. No i też Jake i Jan bardzo daleko zaszli więc takie rozwiązanie było dla nich zdecydowanie korzystne. W innych okolicznościach ich losy mogłyby się potoczyc kompletnie inaczej.
Biorąc to wszystko pod uwagę, a zwłaszcza świetną grę Briana, podtrzymuję moją opinię sprzed wielu lat, że Tajlandia to całkiem fajny sezon

Może i patrzę na to trochę sentymentalnie, ale jednak bardzo przyjemnie mi się to wszystko oglądało - od ładnych kobiet (a w tym sezonie ich nie brakowało), przez fajny plener, po dosyć ciekawą obsadę. Od wyrachowanych do bólu graczy jak Brian, po niemyślących strategicznie, ale bardzo ciekawych osobowościowo jak Robb.