Markizy obejrzałem po raz pierwszy jeszcze w czasach, gdy leciało to na TVP2. Teraz po wielu latach odświeżyłem sobie ten sezon. Pamiętałem z niego zwyciężczynię, sojusz czworga, który został przełamany i szybkie odpadnięcie Huntera. Czyli pamiętałem dość sporo. Mimo tego, po ponownym obejrzeniu po tych kilkunastu latach, sezon mnie kilka razy zaskoczył. Czasem na minus, ale chyba więcej razy na plus.
Markizy to pierwszy sezon, w którym uczestnicy na starcie nie dostali żadnych zapasów i musieli je zdobyć sami. Aczkolwiek trzeba przyznać, że twórcy im tego specjalnie nie utrudnili, wybierając na lokalizację obozów akurat plaże, gdzie jedzenia było sporo - owoce, ryby, jakieś małże czy inne mule, a nawet świnie i kurczaki
Swoją drogą jak to się stało, że żaden z uczestników nie złapał nie tylko świni, ale nawet kury, które podchodziły pod sam obóz? Mike z drugiego sezonu na pewno by wszystko wyłapał i wybił
Kolejna nowość to możliwość przekazania komuś swojego immunitetu, choć żaden z uczestników z tego nie skorzystał.
No i w końcu nowe rozwiązanie w przypadku remisu podczas głosowania - zamiast uwzględniania głosów z poprzednich rady czy rozwiązywaniu quizu, tutaj zdecydowano się na losowanie kamyków - rozwiązanie moim zdaniem fatalne, ale o tym dalej.
A co do poszczególnych graczy:
Peter - dosyć nietypowy typ. Przez 2 dni zachowywał się normalnie i niczym nie naraził się grupie, ale potem ten pomysł ze wspólnym, otwartym przedyskutowaniem, kto ma odpaść na radzie... Serio?
Kto wpada na podobny pomysł? Przecież to czyste samobójstwo
Po 2 dniach, kiedy jeszcze nikt nikogo nie zna i można odpaść tylko dlatego, że narazi się czymś grupie, trzeba zachować szczególną ostrożność, a o strategii rozmawiać tylko po cichu i tylko z wybranymi osobami, inaczej ludzie wezmą cię za kombinatora i odpadasz. Cała sytuacja była o tyle kuriozalna, że plemię brało pod uwagę eliminację Sarah lub Patricii, o Peterze nikt nie wspominał. No ale kiedy zaproponował, żeby wspólnie ustalić, kto ma odpaść, naraził się na strzał, ludzie się przestraszyli i go wyeliminowali.
Swoją drogą rozbawiło mnie trochę wyznanie Sarah, że się boi Petera, bo ten się uśmiecha w jakiś dziwny sposób... I faktycznie, jak się przypatrzeć, to ten jego uśmiech faktycznie jest taki trochę... no creepy
Aczkolwiek na Reunion było widać, że to jest spoko gość więc trochę szkoda, że popełnił taki głupi błąd i tak szybko odpadł, bo może by potem jeszcze coś pograł strategicznie.
Patricia - czyli Mamuśka
Najstarsza osoba w plemieniu, do tego lekko przy kości więc teoretycznie była od początku zagrożona, ale w pierwszym odcinku się jeszcze wybroniła. Natomiast w następnym zaczęła postępować dosyć bezmyślnie, starając się zaganiać wszystkich do roboty i przy okazji ich opieprzając, a że trafiło jej się plemię obiboków to skończyło się jak się musiało skończyć, czyli jej eliminacją.
Ale tak na marginesie, zawsze zastanawia mnie, czemu niektórzy od początku próbują innym rozkazywać i ich ustawiać po kątach. Przecież w tym programie takie zachowanie to czyste samobójstwo, ludzie od razu się do takiej osoby zniechęcają i ją szybko eliminują...
Hunter - jeden z moich ulubionych uczestników w tym sezonie i pamiętam, jak byłem wkurzony wiele lat temu, gdy po raz pierwszy obejrzałem ten sezon i odcinek, w którym Hunter odpadł
Aczkolwiek trzeba przyznać, że sam był sobie trochę winien. Był silny, pracowity i świetnie sobie radził, jeśli chodzi o przetrwanie w dzikiej naturze, ale powinien też się zorientować, że skoro większość plemienia chce leżeć całymi dniami i nie ma ochoty, by ktokolwiek im rozkazywał to wybijanie się na lidera może takich ludzi wkurzać. A Hunter od razu trzymał z Giną, z którą tworzył fajny duet i zgadzał się też z Patricią, która była pracowita, no ale po jej odpadnięciu powinien trochę przystopować z tym swoim liderowaniem. Z drugiej strony Hunter miał pecha, że trafił akurat do tego plemienia, bo w drugim wszyscy pracowali więc tam na pewno by się z ludźmi dogadał. Szkoda, że nie dotrwał do mergu albo chociaż do twistu, bo mógł dojść dużo dalej... Ale fajnie po swoim odejściu skwitował swoje plemię, mówiąc, że wszyscy oprócz Giny to lenie, które nie przetrwają w dziczy nawet jednego dnia i że jak będą umierać z pragnienia to on do nich wyśle Czerwony Krzyż
Takich kilka cierpkich słów na pożegnanie
I jeszcze jedna rzecz na koniec - czy tylko mi on przypominał Sylvestra Stallone?
Sarah - nie lubiłem jej i denerwowała mnie od samego początku, bo nie pokazała w tym programie dosłownie niczego (może oprócz dużych cycków
). Strategicznie zero, była pionkiem Roba, który trzymał ją tylko jako numer do uzyskania przewagi liczebnej. Po twiście nie zrobiła niczego, by się ratować, nie próbowała w ogóle zbliżyć się do Paschala, Neleh i Kathy, żeby obrócić ich przeciw Ginie. Osobowościowo też słabo, leżała tylko całymi dniami na plaży (świetnie ją podsumował Sean, że do obozu przybyła jak Kleopatra), a jak wybrała się z pozostałymi nad wodospad i chciała wrócić sama do obozu to nie potrafiła znaleźć drogi
Cieszyłem się bardzo, że Sarah odpadła zaraz po twiście.
Gabriel - duże rozczarowanie dla mnie, bo na początku wydawało mi się, że będzie coś próbował grać, ale szybko okazało się, że on nie jest w ogóle zainteresowany grą, a jedynie chce przeżyć fajną przygodę
Serio? Nie pomyliły mu się czasem programy?
Przecież musiał wiedzieć, na co się pisze, zgłaszając się do Survivor… Ładnie zresztą John go podsumował, że Gabrielowi chyba pomyliły się czasy i myśli, że żyje w komunie hipisów w latach siedemdziesiątych
Szkoda, bo Gabriel miał dobre relacje ze wszystkimi i gdyby przynajmniej odrobinę skupił się na tym, żeby zajść jak najdalej to miał bardzo szerokie pole manewru... Mógł dołączyć do sojuszu Johna, Tammy, Zoe i Generała i mieć spokojne Top5. Mógł odmówić i przyjąć propozycję Roba, żeby być w sojuszu z nim i z Seanem i Vecepią (ryzykowne, bo wtedy w głosowaniu byłoby 4 vs 4, no ale taką możliwość Gabriel miał), wreszcie jak nie chciał wchodzić w żadne sojusze to mógł po prostu powiedzieć Johnowi: "Ok, jestem lojalny wobec plemienia, w którym jestem od początku więc zagłosuję na Roba", wtedy sojusz czworga też by zagłosował na Roba, Gabriel by dotrwał do mergu i mógłby się potem skumać z Kathy, Paschalem i Neleh, z którymi też miał świetne relacje. Naprawdę, gość miał tak szeroki wachlarz możliwości, a tak koncertowo to spieprzył... Nic dziwnego, że po tym, jak odmówił Johnowi wspólnego głosowania, zaczął być przez tego drugiego postrzegany jako nieobliczalny i w konsekwencji John w pierwszej kolejności postanowił się pozbyć właśnie jego. A cała sytuacja była o tyle kuriozalna, że Gabriel i tak oddał głos na Roba. Wystarczyło, że powiedziałby o tym wcześniej Johnowi i nie musiałby odpaść... No ale gość był po prostu naiwny i też dziecinny. Zresztą to, że wziął na wyspę pluszowego misia, mówi samo za siebie
Gina - kolejna z bardzo lubianych przeze mnie osób i chyba też najbardziej pechowa w całym sezonie. Była pracowita, a trafiła do plemienia, w którym szybko skumały się osoby nie lubiące się przepracowywać i zyskały większość więc Gina mogła już tylko czekać, aż ją wyeliminują, bo po odpadnięciu Huntera była następna do odstrzału. Twist przyszedł w najodpowiedniejszym dla niej momencie i z jednej strony wybawił ją od Roba, Seana i Ve, ale z drugiej - znów miała pecha, bo chociaż trafili jej się fajni ludzie, czyli Paschal, Neleh i Kathy, z którymi szybko złapała wspólny język to jednak cała trójka była ze sobą związana i Gina, żeby dotrwać do mergu, musiała liczyć, że wygrają co najmniej dwa konkursy o immunitet. Niestety wygrali tylko jeden. Ale Gina zrobiła, co mogła. Podobało mi się, że obróciła trójkę z drugiego plemienia przeciwko Sarah i dzięki temu Sarah wyleciała pierwsza. A Gina niestety musiała odpaść tuż przed mergem, bo trójki z Rotu nie była w stanie rozbić. Ale wielkie brawa dla niej za walkę. Trudno było w jej sytuacji zrobić coś więcej. Jeszcze plus dla niej za to, że opowiedziała ze szczegółami nowym członkom plemienia o grze Roba, Seana i Ve, dzięki czemu Kathy nie dała się zmanipulować Robowi bo wiedziała, z kim ma do czynienia.
Rob - gość, o którym można by dużo napisać. Zaznaczam, że nie widziałem jeszcze innych sezonów z jego udziałem więc oceniam go na razie tylko na podstawie sezonu 4.
Przyznam, że nie lubiłem go i miałem cały czas nadzieję, że szybko odpadnie więc bardzo się ucieszyłem, gdy po mergu plemię go wyrzuciło. Nie podobała mi się ta jego arogancja i obgadywanie do kamer każdego po kolei, do tego jeszcze te teksty o Ojcu Chrzestnym... Jako osobowość kompletnie mi nie podpasował. Co do strategii - nie da się zaprzeczyć, że gość był niezłym manipulatorem i cynikiem, ale od samego początku myślał o grze więc za to plus. Świetnie też urobił sobie Sarah i szybko ja zmanipulował, by robiła co chciała. Podpuścił też Seana i Ve przeciwko Patricii i Hunterowi, dzięki czemu zyskał przewagę liczebną i mocną pozycję... ale do czasu, bo po twiście znalazł się w mniejszości i grunt posypał mu się pod nogami. A wtedy zaczął popełniać błędy. Niby próbował się ugadywać z Kathy, ale jednocześnie doprowadził do konfrontacji i otwartej kłótni, a wtedy stał się pierwszy do odstrzału. Dlatego ja nie oceniam go jako dobrego gracza, bo co z tego, że cały czas myśli się o strategii, jeśli zaniedbuje się social game, który w tej grze jest równie ważny. A ciężko jest zdobyć milion, kiedy jest się skłóconym z ludźmi, bo nawet jeśli jakimś cudem dotrwa się do finału, to i tak się w tym finale nie wygra. Gdyby Rob po mergu siedział cicho tak jak Ve to oceniałbym go lepiej, bo wtedy prawdopodobnie poleciałby Sean, który był postrzegany jako osoba konfliktowa. A Rob przy odrobinie szczęścia mógłby się skumać z Kathy, Paschalem, Neleh i oczywiście z Ve i wyeliminować sojusz Johna, gdyby sprawy się potoczyły tak, jak potoczyły się z Seanem.
Podsumowując - o ile Rob może robić wrażenie jako ktoś, kto próbuje rozgrywać innych, o tyle jego social game go w tym sezonie udupiła i nie pozwoliła mu zajść tak wysoko, jak mógłby zajść.
John - kolejny ciekawy uczestnik tego sezonu. Od początku myślał o grze, a potem sformował czteroosobowy sojusz i za to dla niego duży plus. Gdyby nie głupota (czy też naiwność) Gabriela to mógł wyrzucić Roba już przed mergem. John był liderem swojego sojuszu i mógł zajść naprawdę daleko, ale zgubiła go przesadna pewność siebie. Ten konkurs, w którym jego sojusz dosyć ostentacyjnie pokazał innym, w jakiej kolejności będzie ich eliminować, nie był zbyt mądrym ruchem
Można było pozwolić to wygrać komuś spoza sojuszu i nie odsłaniać kart
A tak zostali zdemaskowani, reszta zjednoczyła się przeciwko nim i było już po ptokach. Trochę mnie też mimo wszystko dziwi, że John i spółka głosowali na Gabriela przed Robem, bo nawet jeśli już wiedzieli, że on nie chce być w ich sojuszu to przecież też mogli się domyślać, że przeciw nim też nie będzie. Ja bym na miejscu Johna spróbował podpytać Gabriela, na kogo ten chce oddać głos. Nie jako lider sojuszu, ale tak zwyczajnie, jako kumpel z pierwotnego plemienia. Może by mu się udało wyciągnąć tę informację.
Dziwię się też trochę, że po twiście Rotu nie próbowało przegrywać celowo konkursów o immunitet. Przecież mieli wymarzoną sytuację, przewagę w swoim plemieniu 5:3 i w drugim 3:2. Gdyby przegrali 3 razy to mogliby pozbyć się Roba, Seana i Ve i przystąpić do mergu z trójką byłych Rotu, z którymi John i spółka mieli dobre relację więc łatwiej chyba byłoby im potem ich wycinać, bo mogliby oficjalnie udawać, że nadal są rodziną i nie mieliby w plemieniu takich jawnych wrogów jak np. Rob, który próbował obrócić byłych Rotu przeciw sojuszowi Johna. A jeśli nie chcieli przegrywać wszystkich trzech, to mogli odpuścić chociaż ostatni konkurs, wtedy pozbyliby się przynajmniej Roba. Naprawdę się dziwię, że nie poszli tą drogą.
Jeszcze a propos Johna - zabawna była scena, w której się skaleczył i Kathy sikała mu na rękę
Dziwny za to był jego płacz po odpadnięciu, ale ok - tu pewnie były silne emocje. Za to trochę wnerwiły mnie te jego pretensje do Neleh na finałowej radzie - nie, żebym był jakoś mocno fanem Neleh, ale akurat pretensje Johna, że Neleh nie pomogła mu wyeliminować pozostałych i nie zadowoliła się miejscem w składzie sędziowskim, a potem go nie przeprosiła, że na niego głosowała - no to było akurat słabe. Przecież to jest kurna gra i każdy chce wygrać milion więc czego on się spodziewał... Został ograny i to tylko jego wina więc pretensje powinien mieć do siebie.
Zoe - jedna z bardziej przeze mnie nielubianych osób w tym sezonie. Strategicznie dużo nie pokazała, ot przyjęła propozycję Johna, żeby wejść do sojuszu, a potem po prostu w nim była. Osobowościowo za to masakra, najpierw umówiła się z Kathy, że na nią nie zagłosuje, potem jak Rob ją o to zapytał przy Kathy to nie powiedziała prawdy, ale też tak nieudolnie zaprzeczała, że było widać, że kłamie
Ale to pół biedy, gorsze było to, jak po odpadnięciu Johna powiedziała wprost Tammy, że nigdy jej nie lubiła i nie była z nią w sojuszu. No szczęka mi wtedy opadła. Fałszywe babsko. Do tego jeszcze próbowała przekonać pozostałych, że wcale nie była w sojuszu i zrobiła im jakieś bransoletki z kwiatów
No śmiech na sali. Cieszyłem się, gdy odpadła. Nie wiem tylko, czemu głosowała z innymi na Johna, może i wyczuła, że inni ich zdemaskowali i chcą rozbić sojusz, ale jak widać, ten głos jej i tak w niczym nie pomógł, a Zoe tylko była postrzegana przez wszystkich jako dwulicowa.
Tammy - waleczna i twarda babka. Weszła do sojuszu Johna, ale nie była tylko biernym numberem. Fajnie się zawzięła na konkurencję ze szczudłami, dzięki czemu wygrała immunitet, gdy była zagrożona i dzięki temu przetrwała 3 dni dłużej. Miała fajną relację z Generałem. No i też zaprezentowała ciekawą mowę na finałowej radzie
Ostrą, ale jednak prawdziwą, bo słusznie wytknęła Neleh i Vecepię hipokryzję, bo całe to gadanie o Bogu i uczciwej grze jakoś nie wpływało na to, że one również okłamywały innych i cały czas grały. Aczkolwiek Tammy niesłusznie przyczepiła się Neleh o to, że tamta nie chciała być jedynie sędzią. O tym już zresztą pisałem przy okazji Johna. Mam wrażenie, że sojusz czworga nie potrafił przyjąć na klatę, że został ograny i miał potem do innych o to pretensje. No sorry, takie są reguły gry, trzeba było nie pokazywać arogancji na konkursie o immunitet to może wy siedzielibyście na miejscach finalistów.
Robert - czyli Generał. Z całego sojuszu czworga, jego lubiłem najbardziej. Fajny i prostolinijny gość, który mówi co myśli. Wszedł w sojusz Johna, ale fajnie też kombinował, że odda mu liderowanie i sam będzie w cieniu, żeby nie wystawić się na strzał. Gdyby ten sojusz dotrwał do końca to myślę, że Generał miał duże szanse wygrać zarówno z Johnem, jak i Zoe czy Tammy bo miał z nich wszystkich najlepszy social game. Trochę tylko niepotrzebnie się wyalienował po odpadnięciu Johna, ale potem odzyskał rezon i miał dobry pomysł z upolowaniem świni, żeby zyskać sympatię pozostałych
No i wygrał też jeden konkurs o immunitet. Ale ostatecznie i tak nie uniknął eliminacji. Szkoda, że nie próbował jeszcze trochę pokombinować, gdy w grze było już tylko 6 osób. Ja bym na jego miejscu próbował przede wszystkim pozyskać Kathy, mówiąc jej, że Paschal i Neleh są nierozłączni, tak jak Sean i Ve więc on z Kathy może stworzyć podobny duet, żeby to zrównoważyć. No i wtedy jeszcze przy pomocy Kathy spróbować pozyskać Seana i Ve do sojuszu przeciw Neleh i Paschalowi. Nie wiadomo, czy ten plan by się powiódł, no ale spróbować nie zaszkodziło.
Sean - trochę mam problem z jego oceną, bo z jednej strony go lubiłem, ale z drugiej mnie czasem denerwował
Wkurzało mnie, że na początku tylko leżał całymi dniami i dużo gadał (choć miał czasem fajne komentarze np. porównanie Sarah do Kleopatry) i że skumał się z Robem. Do tego był hałaśliwy i kłótliwy. Myślałem, że po twiście szybko poleci, ale jednak udało mu się wybronić i był jednym z tych, którzy odwrócili losy gry na swoją korzyść i dzięki temu dotrwał do Top5. Z drugiej strony - ta jego prostolinijność i szczerość gościa, który dorastał w trudnym Harlemie sprawiała, że czuło się do niego sympatię. Fajny był też jego wspólny wypad z Paschalem, z którym na początku nie miał zbyt dobrych relacji, ale potem Paschal się do niego przekonał. Co prawda potem na radzie plemienia mieli lekką spinę, ale na reunion Paschal miał dla niego dużo ciepłych słów więc widać było, że tych dwóch się jednak dogadało
No, ale jednak tą radę plemienia Sean skopał, bo gdyby nie jego awantura to może Kathy byłaby po jego stronie, a tak ją do siebie zraził i ostatecznie odpadł. Ale mimo wszystko wrażenie końcowe zostawił pozytywne.
Zabawne też było, jak nie dawał sobie rady w jeździe konno i musiał mu pomagać któryś z tubylców, a Sean siedząc na siodle cały czas powtarzał tylko "moje jaja, auć, moje jaja"
Paschal - niektórzy zarzucają mu hipokryzję, mówiąc, że niby nie chciał oszukiwać, a i tak to robił, biorąc udział w grze. Cóż, ja się z tym nie zgadzam. Na mnie Paschal wywarł bardzo pozytywne wrażenie. I nie uważam, żeby był hipokrytą. Nie był to typ gracza i kombinatora i widać było, że zdobycie miliona dolarów nie jest jego priorytetem. Przypominał mi zresztą pod tym względem Rodgera z sezonu 2, zresztą jego relacja z Neleh była podobna do relacji Rodgera z Elisabeth. Tyle, że Paschal zaszedł dalej, a mógł zajść do samego końca, gdyby nie pech i durne zasady, ale o tym za chwilę. Odnośnie strategii - Paschal mówił, że nie chce być w sojuszu i moim zdaniem dotrzymał słowa bo to, że głosował wspólnie z Kathy, Neleh, Seanem i Ve było tylko obroną przed tym, żeby samemu nie zostać wyeliminowanym. Ta piątka nie umawiała się wcześniej, że będzie wycinać wszystkich spoza sojuszu, po prostu w ostatniej chwili zorientowali się, że w plemieniu jest mocny czteroosobowy sojusz i jedyną szansą na ratunek jest zjednoczenie się przeciwko nim. Zresztą Paschal do końca miał opory i jako ostatni się na to zgodził więc naprawdę ciężko mi widzieć w nim jakiegoś wyrachowanego gracza czy kłamcy. Kiedy już zostało 5 osób to Paschal głosował zgodnie z sumieniem, czyli najpierw na Seana, a potem na Kathy, bo na Neleh obiecał nie głosować, a Ve miała immunitet. Moim zdaniem jedynie popełnił błąd, mówiąc że obiecali sobie z Neleh, że nie będą na siebie głosować, ale to też nie świadczy o jego nieuczciwości, a wręcz przeciwnie, bo był szczery, skoro to powiedział publicznie. Ale i tak wszyscy wiedzieli, że ta dwójka jest nierozłączna.
A odpadnięcie Paschala to naprawdę było kuriozum... Losowanie kulek? Serio? Ok, ja rozumiem, że jak mamy remis, którego nie da się rozstrzygnąć, a nie chce się powielać starych schematów z poprzednich sezonów to można wprowadzić losowanie i wyeliminować tego gracza, którego wskaże los. Spoko. Ale takie losowanie powinno obejmować TYLKO graczy, na których oddano głosy! Był remis pomiędzy Kathy i Neleh więc tylko one powinny losować kulki. A nie jeszcze Pascal... który oczywiście musiał trafić na pechową kulkę
No serio... Był remis między Neleh i Kathy więc odpada Pascal, który przez cały sezon nie dostał ANI JEDNEGO głosu. Sprawiedliwe jak cholera :/ Z czegoś takiego nawet najlepszy gracz, który był genialnym strategiem i miał świetną social game, by się nie wybronił... Dlatego to losowanie kulek moim zdaniem jest największym idiotyzmem, jaki do tej pory zobaczyłem w Survivor. Aczkolwiek obawiam się, że w kolejnych sezonach takich "niespodzianek" będzie coraz więcej...
Kończąc wątek Paschala - podobała mi się jego przemowa na finałowej radzie plemienia. Nie było tam agresji, pretensji, wrednych uwag, tylko zamiast tego dużo ciepłych słów, zarówno dla Neleh, jak i dla Vecepii. Dlatego uważam, że Paschal pokazał klasę.
No i zaimponował mi jeszcze wygraniem konkursu, w którym nagrodą był pobyt na statku. Niby starszy dziadek, a pobił w ciężkich i fizycznych zawodach młodych graczy. Szacun
Kathy - kolejna z osób, które bardzo polubiłem. I według mnie to ona powinna wygrać ten sezon. Na początku wprawdzie zaczęła dosyć średnio, bo trochę się izolowała od plemienia, ale im dalej w las, tym bardziej się wkręcała i świetnie radziła sobie nie tylko pod względem fizycznym, gdy zaadaptowała się do warunków panujących na wyspie, ale też fajnie kombinowała ze strategią i rozważała różne warianty, które najbardziej jej się będą opłacać. Nie dała się zmanipulować Robowi, ale jednocześnie też to ona przekonała Neleh, że ona i Paschal muszą zagłosować wspólnie z nią, Seanem i Ve, bo inaczej sojusz Johna wszystkich wytnie. Dobrze też kombinowała, gdy już powoli zbliżał się finał i musiała decydować, czy trzymać z Seanem i Ve, czy też z Paschalem i Neleh, wiedząc jednocześnie, że w obydwu wariantach będzie musiała skumać się z dwójką, która ze sobą trzyma, a ona będzie na straconej pozycji. Fajnie tę jej rozkminę było widać podczas rozmowy z jej synem, który swoją drogą jej ani trochę nie pomógł
Dobry ruch zrobiła, gdy po wyeliminowaniu Seana zgadała się z Vecepią, żeby zrównoważyć dwójkę Neleh-Paschal. I gdy zgadała się z nią, żeby razem iść do finału. Niestety Vecepia ją zdradziła i Kathy odpadła na ostatniej prostej... Szkoda, bo gdy dotarła do finału to moim zdaniem miałaby naprawdę duże szanse na wygraną, bez względu na to, czy znalazłaby się tam z Neleh czy z Vecepią.
Żałuję tylko, że Kathy nie próbowała zgadać się z Generałem, gdy została już tylko szóstka osób. Generał i tak nie stanowił już żadnego zagrożenia, bo jego sojusz wypadł z gry, za to mogliby sobie z Kathy wspólnie wzajemnie pomóc - pod warunkiem, że udałoby się im pozyskać Seana i Ve. Ale kto wie, czy by im się nie udało, Sean był wtedy wkurzony na Neleh, a wszyscy też wiedzieli, że trzeba rozdzielić Neleh i Paschala, bo ci dwoje na siebie nie zagłosuje. A gdyby ta czwórka wyeliminowała Neleh i Paschala to Kathy w duecie z Generałem mogłaby walczyć o wejście do finału i kto wie, czy by im się nie udało.
Neleh - przez większość sezonu była mi obojętna, potem doceniłem to, że zaczęła grać i przekonała Paschala do zagłosowania przeciwko sojuszowi Johna, ale potem zaczęła mnie trochę irytować tą swoją "słodkością". Miała fajną relację z Paschalem i to jej można uznać za plus, bo zyskała kogoś, kto na pewno na nią nie zagłosuje... Ale z drugiej strony obydwoje za mocno się z tym obnosili, przez co dla innych było jasne, że niebezpiecznie będzie znaleźć się z nimi w Top3. Czy Neleh zasługiwała na zwycięstwo w całej grze? Raczej nie. Ja bym zresztą wolał zobaczyć zamiast niej w finale Kathy lub Pascala.
Trochę żenująca była też sprawa z miętówką
Ok, rozumiem że zabroniono jej i Paschalowi przemycać jedzenia do obozu, ale w takim razie powinni o tym wprost powiedzieć pozostałym zaraz po powrocie do obozu. I siedzieć cicho, a nie opowiadać, jakie to świetne jedzenie serwowali, a na koniec jeszcze proponować współplemieńcom cukierka wyjętego prosto z gęby
Tutaj Neleh zachowała się bardzo głupio
Vecepia - powiem wprost: nie jest to moja wymarzona zwyciężczyni, bo wolałbym, żeby zamiast niej wygrała Kathy. Ale Kathy w finale nie było, za to Ve tam się znalazła i muszę jej oddać, że zrobiła dużo, by tak się stało. Dlatego doceniam jej grę. Nie grała pierwszych skrzypiec i raczej trzymała się w cieniu, ale robiła to bardzo mądrze, zwłaszcza po twiście i mergu, gdy nie wychylała się, żeby nie wkurzyć ludzi, którzy byli w większości. Potem była w pięcioosobowym "kontrsojuszu", na końcu zgadała się z Kathy, żeby iść razem do finału, a na samym końcu ją zdradziła, co dało jej finał. Moralnie nie było to zbyt ładne, za to okazało się skuteczne więc ta propozycja złożona Neleh okazała się dla niej dobrym strategicznie ruchem. Trzeba też docenić, że miała zeszyt, w którym zapisywała wszystkie ważne informacje na temat innych graczy, dzięki czemu wygrała immunitet w TOP4. No i wreszcie na finałowej radzie plemienia zaprezentowała się lepiej niż Neleh bo nie udawała, że jest niewinną istotką, tylko wprost przyznawała, że prowadziła grę i czasem musiała kłamać i oszukiwać, żeby dojść dalej.
Trochę tylko denerwowało mnie to jej ciągłe epatowanie religijnością i powoływanie się na Boga. To, co robiła w grze, nie zawsze było moralnie dobre więc mogła tą wiarą tak mocno nie epatować, bo wyszła na hipokrytkę
Podsumowując - sezon całkiem fajny i mimo, że czasem niektóre rzeczy mnie w nim denerwowały (jak głupie ruchy niektórych graczy czy losowanie kamyków) to nie zabrakło też zwrotów akcji, a i obsada była spoko. No i świetny był też moment na reunion, gdy wszyscy uczestnicy mieli zjeść "coś obrzydliwego", zawiązano im na oczy opaski i okazało się, że zjedli jedynie jakiegoś gumowego cukierka w kształcie robaka, a w nagrodę za odwagę każdy dostał nowy samochód - ten wybuch radości, który potem nastąpił, był genialny
Fajnie, że twórcy zrobili im taką niespodziankę i nawet uczestnicy, którzy odpadli na początku, dostali taką fajną nagrodę