Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Awatar użytkownika
Stach
4th jury member
Posty: 399
Rejestracja: 23 sie 2011, 00:00
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Stach »

Orientuje się ktoś czy Sierra Reed, ma Twittera ? Jakoś nie mogłem znaleźć.

Awatar użytkownika
ciriefan
sole survivor
Posty: 5981
Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
Winners at War: Natalie
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Post autor: ciriefan »

W swoich wywiadach na Survivor Oz Sierra i Taj powiedziały, że obie otrzymały i odrzuciły propozycję udziału w Heroes vs Villains

Awatar użytkownika
Roxy
sole survivor
Posty: 2661
Rejestracja: 25 mar 2010, 00:00
Winners at War: Parvati
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Post autor: Roxy »

szkoda, Sierra byłaby dużo lepszym hero, jeżeli miała być hero jak amanda ;d

Awatar użytkownika
Stach
4th jury member
Posty: 399
Rejestracja: 23 sie 2011, 00:00
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Stach »

oj no szkoda, Sierrę chętnie bym zobaczył jeszcze raz, ale nie zamiast Amandy :P

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2664
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

Sierrę nawet lubiłem, ale jakoś szczególnie wiele nie pokazała. Ale Taj chętnie bym jeszcze kiedyś zobaczył. Do pewnego czasu kombinowała naprawdę nieźle, potem tylko za bardzo zaufała JT i Stephenowi:)
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5714
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: Jack »

Po raz czwarty zabrałem się za oglądanie tego sezonu i w końcu się udało :D
Ten sezon był dziwny.
Po pierwsze uczestnicy. Nie patrzałem dokładnie kto wybrany był przez casting, a kto został zrekrutowany, ale wydaje mi się, że rekrutów było sporo np. Taj nigdy wcześniej nie oglądała "Survivor". Zastanawiam się gdzie oni znaleźli Coacha :D
Poza tym klasyczne zasady, 16 uczestników, 2 plemiona, bez przemieszania. To zupełnie inny sezon niż te ostatnie z trust cluster, voting bloc.
Na etapie plemiennym często eliminowane były osoby najsłabsze, a nie te które były zagrożeniem. To taki powrót do Survivor old-school.
Dobra lokalizacja. Piękne miejsce. Zdecydowanie różniące się od Samoa czy innych Wysp Cooka.

Podsumowując, nie było źle, ale rozumiem dlaczego fani uważają ten sezon za jeden z najgorszych. Nawet AXN nie wyemitowało go na swojej antenie, a emitowali wszystkie sezony do 24 :)

Muszę powiedzieć, że od początku kibicowałem plemieniu czarnym. Lepszy skład, więcej dram, ciekawsze osobowości. Dzięki Coachowi i Tysonowi plemię (jako grupa związanych ze sobą ludzi) po połączeniu przestało istnieć :D Spieprzyli grę nie tylko sobie, ale też Debbie czy Brandenowi. Mieć przewagę 6-3 i odpadać jeden po drugim? To naprawdę wielka sztuka.

Szkoda, że Sierra i Taj nigdy nie pojawiły się w "Survivor" po raz kolejny. (I pewnie nigdy się nie pojawią). Rozumiem jeszcze to, że Jeff ściągnął Coacha do Heroes vs. Villains. Ale powroty Tysona czy JT? Serio? To już Fishback bardziej zasłużył na powrót niż Tyson.

Uczestnicy:
JT - Wygrał dlatego, że był miłym facetem. Świetnie :D W tym sezonie nawet nie wydawał się głupi. Chociaż ten jego akcent... Poza wygrywaniem zadań niczego innego nie zrobił. Bał się dokonać jakiegokolwiek ruchu, bał się sprzeciwić Coachowi (bo przecież mu obiecał, że na niego nie zagłosuje...). Czy tak powinien grać zwycięzca?

Stephen - kibicowałem mu w finale. Był beznadziejny w wyzwaniach, ale wiedział na czym polega ta gra. To on formował sojusze, knuł. Szkoda, że nie wygrał finałowego wyzwania. Chciałbym zobaczyć go razem z Erinn w f2.

Erinn - Miłą, sympatyczna. Udowodniła, że można grać nie będąc po stronie Coacha. Nieźle radziła sobie w wyzwaniach, z wygnaniem czy z faktem, że od samego początku była na wylocie. Bardzo chciałbym zobaczyć ją w jakiejś innej edycji. Jedna z moich faworytek w tym sezonie.

Taj - Ona nie jest typową głośną murzynką. :o Również bardzo ją polubiłem. Cenię za zrobienie fałszywego HII, znalezienie prawdziwego idola oraz założenie sojuszu "Exile". Szkoda, że ten cały sojusz nie wypalił. Nie podobało mi się to jak została potraktowana przez JT i Stephena. Zasłużyła na finałową trójkę bez dwóch zdań. Według mnie to Taj i Erinn powinny znaleźć się w finale! (Wiem, że 90% z Was się w tym momencie ze mną nie zgadza. Ale trudno, jakoś to przeżyję).

Coach - Na początku nie był irytujący, ale poźniej było coraz gorzej i jego pokrętna logika... Kłamie, ale mówi o ciągle szczerości. Mówi o rywalizacji, a odpuszcza zadania, żeby się najeść. Poza tym był słaby w wyzwaniach. Taka Sierra biegała szybciej niż on. A to pan Bejamin wskazywał kto jest najsłabszy, kto psuje atmosferę, kto powinien odpaść. Nie mogę zrozumieć tego, że ludzie go słuchali. Nic nie robi przy obozie, a taki JT prawie traktował go jak bóstwo. Jeszcze ta drama o pójście na exile. Masakra. Dorosły facet, a zachowywał się jak dziecko.

Debbie - Widziałem, że wielu z Was irytowała. To trochę taka typowa starsza pani runner-up. Jakoś mi nie przeszkadzała i mogła nawet zająć 5 miejsce.

Sierra - Powiem Wam, że ją uwielbiam. Ostatnio w programie jest coraz więcej rozchwianych emocjonalnie osób, ale to było mistrzostwo. Cenię ją szczególnie za to, że próbowała walczyć z Coachem i odkryć wszystkiego jego manipulacje i kłamstwa. Od początku była na straconej pozycji u Coacha i jego wielbicieli, a udowodniła, że można z tym żyć i nawet znaleźć się w jury. Z tego co wygooglowałem to teraz na stałe mieszka w Australii. Może udział w australijskiej wersji programu? :D

Tyson - Napiszę tylko jedno słowo. Palant. Jonek, czy nie możesz sobie znaleźć innego bohatera na avatar? :D

Brendan
- Odpaść z HII w kieszeni :D Przegrał walkę z Coachem, ale i tak go zapamiętam za to co próbował stworzyć ze Sierrą, Taj i Stephenem. Szkoda, że ten ich sojuszu czwórki był tylko teoretyczny i nie istniał po połączeniu. Pewnie nigdy nie wróci, bo nie zależało mu na wygranej :D Wydaje mi się, że również był zrekrutowaną osobą, która bardziej potraktowała to jako wakacje.

Joe
- Starał się coś zrobić po połączeniu. Podobał mi się ten jego sojusz z Erinn. Było go strasznie mało w tym sezonie.

Sydney - Modeleczka. Jakoś jej nie polubiłem.

Spencer
- Albo oglądałem nieuważnie, ale nadal nie wiem co zdecydowało o jego eliminacji. To, że wypadł słabiej w jednym wyzwaniu. Serio?

Sandy
- Babcia Sandy. Również jej kibicowałem (W tym sezonie lepiej dobrali do edycji kobiety niż mężczyzn). Szkoda, że odpadła tak wcześnie :(

Jerry - Miał szczęście, że zachorował tak wcześnie, a nie na etapie final 5... jak pewna inna "legenda" programu :D

Candace - Mało jej było w tym sezonie, ale to była kobieta z charakterem. Umiała postawić się Coachowi. Z jednej strony szkoda, że odpadła tak wcześnie, ale dzięki temu przynajmniej mogliśmy dłużej podziwiać Sierrę.

Carolina
- Chyba rzeczywiście mówiła za dużo...

Veron
2nd jury member
Posty: 208
Rejestracja: 13 gru 2015, 00:00
Lokalizacja: ??d?
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: Veron »

Dawno widziałem ten sezon, ale zgadam się Jack z większością co tu napisałeś.
Dla mnie sezon nie był taki zły, a to za sprawą charakterystycznych osób. Dla mnie Sierra to główna postać tego sezonu, totalnie ją kupuję i mocno jej kibicowałem. Wygrana JT to totalna porażka, gość nie zrobił nic. Musieli się chyba mocno napracować, by takiego gamonia przedstawić w świetle superhero, zwłaszcza po tym co pokazała S20 I S34. Szkoda mi było w finale Stephen, bo mimo wszystko rozgrał wszystko świetnie. Z perspektywy jego osoby grał bardzo dobrze.
Oczywiście kibicowałem mocno Erin, ale trochę chyba mi już przeszło z wielkim pokłonami dla takich typowych underdogów, którzy nigdy nie mieli kontroli w grze, a tylko się dobrze ustawiali, mieli farta, byli poza radarem.
Tyson miał kilka śmieszych wypowiedzi, taki typowy Villain.
Nigdy nie zrozumiem chyba fenomenu Coach'a i jego późniejszych powrotów. Gość jest totalnym hipokrytą, gada bzdury i przy tym jest mega irytujący.
Taj trochę mi przypominała Cirie, a za Debbie nie przepadałem. Reszty nie pamiętam.

Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5714
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: Jack »

Veron pisze:
03 maja 2017, 02:54
Wygrana JT to totalna porażka, gość nie zrobił nic. Musieli się chyba mocno napracować, by takiego gamonia przedstawić w świetle superhero, zwłaszcza po tym co pokazała S20 I S34. Szkoda mi było w finale Stephen, bo mimo wszystko rozgrał wszystko świetnie. Z perspektywy jego osoby grał bardzo dobrze.
JT wygrywał mnóstwo wyzwań, więc chyba dlatego zrobiono z niego "hero". (Chociaż w tym sezonie nie miał zbyt wielu konkurentów: Taj, Stephen czy leniwy Coach). W dodatku wziął do finału Stephena, czyli swojego sojusznika. Stephen grał bardziej strategicznie np. eliminując Taj czy chcą zabrać Erinn do finału.
Veron pisze:
03 maja 2017, 02:54
Nigdy nie zrozumiem chyba fenomenu Coach'a i jego późniejszych powrotów. Gość jest totalnym hipokrytą, gada bzdury i przy tym jest mega irytujący.
Zgadzam się w 100%. Ja te jego powrotu tłumaczę sobie tym, że jest inny i czasami można się z niego pośmiać. To chyba był główny powód.

Alojzy
1st voted out
Posty: 7
Rejestracja: 22 gru 2017, 14:05
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: Alojzy »

Jako, że zbliża się sesja to postanowiłem zrobić coś bezproduktywnego i nadrobić 18 sezon Survivor, jedną z trzech edycji których do tej pory nie oglądałem.
Sezon sam w sobie był nawet całkiem niezły, jego największe plusy według mnie to:

- świetna lokalizacja, Tocantins to ostatni sezon Survivor z tak ciekawą lokalizacją, ja osobiście oglądając nowe sezony kręcone na Fidżi, Filipinach czy Samoa strasznie tęsknie za klimatycznymi miejscówki, których dawniej było sporo: Kenia, Gwatemala, Chiny czy właśnie Brazylia,
- stary dobry oldschool: brak nachalnych twistów, 16 graczy podzielonych na dwa plemiona bez mieszania składów,
- kilka naprawdę ciekawych charakterystycznych postaci, ale o tym później.

Podobnie jak Jack, ja od początku sympatyzowałem z plemieniem czarnych, którzy niestety przez swoją głupotę a konkretnie głupotę Coacha i Tysona, zostali bez większych problemów wycięci przez trójkę czerwonych, którzy głównie za sprawą bardzo dobrej gry Stephena i Taj eliminowani byli jedni po drugim.

Co do uczestników, to opiszę kilku z nich bo najzwyczajniej w świecie mi się nie chce pisać o każdym:

JT - Jak dla mnie zwycięzca niezasłużony, ok miał bardzo dobry socjal, każdy go w tym sezonie uwielbiał, ale strategicznie gość pokazał zero, wprawdzie nie był tu takim idiotą jak w sezonie 20, ale bez Stephena u swojego boku gość nie miał by żadnych szans na wygraną.

Stephen - Najlepszy strateg sezonu i jak dla mnie osoba, która powinna tutaj zgarnąć milion dolarów, gość nie bał się knucia, formował sojusze i strasznie szkoda, że finałowy immunitet padł łupem J.T a nie jego, bo w starciu z golden-boyem z Alabamy nie miał żadnych szans w finale, aczkolwiek jego porażka 7-0 to dramat, zdecydowanie na to nie zasłużył.

Erinn - Zdecydowanie mój ulubiony gracz tego sezonu, ładna i sympatyczna dziewczyna, praktycznie od początku była na wylocie a mimo to udało jej się zajść do finałowej trójki, na ogromny plus również to, jak wygarnęła Caochowi jego ogromną hipokryzję, kiedy ten zgrywał męczennika udając się na wygnanie.

Taj - Kolejny bardzo dobry gracz, miała świetny pomysł z sojuszem "wygnanców" znalazł HII, zrobiła nawet fałszywkę na którą ktoś się nabrał (chociaż przykład Jasona z 16 sezonu pokazuje, że czasem nawet nie trzeba się starać z fałszywkami) aczkolwiek brawa za starania, trochę szkoda, że nie znalazła się w finałowej trójce bo jak najbardziej na to zasłużyła. Moim zdaniem idealne Final 3 tego sezonu to byłoby: Stephen, Erinn i Taj, z dwójką pań w ścisłym finale.

Coach - O święty Piaście Kołodzieju, skąd oni wytrzasnęli tego gościa i dlaczego potem katowali ludzi jeszcze dwoma sezonami z nim. Błazen i hipokryta starający robić z siebie najpierw wielkiego wojownika a potem jeszcze większego męczennika, najlepiej chyba określił go Rob w 20 sezonie nazywając małym człowiekiem :D
W dodatku te jego ciągłe gadki o tym jaki on jest szczery i prawdomówny, zarazem będąc kłamliwym graczem, albo robienie z siebie super gracza od wyzwań podczas kiedy był jednym z najsłabszych graczy w konkurencjach, no ale cóż producenci Survivor lubią błaznów :D

Sierra - Również ją lubiłem, od początku była na wylocie, mimo to radziła sobie nawet ok, racja była rozchwiana emocjonalnie, ale ma u mnie ogromnego plusa za to, że grała przeciw Coachowi.

Tyson - Kolejna osoba, której fenomenu i późniejszych powrotów nie da się zrozumieć, zarozumiały palant latający z dupą na wierzchu, przynajmniej stosunkowo szybko się go pozbyto.

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2664
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: tombak90 »

Coacha nienawidziłem oglądając ten sezon, ale z perspektywy mocno doceniam. Przy takim niedostatku dram w najnowszych reality, każdy taki przychlast jest na wagę złota :lol: Na pewno przywróciłbym go chętniej, niż takiego Stephena, czy innego rybiego tylca.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Alojzy
1st voted out
Posty: 7
Rejestracja: 22 gru 2017, 14:05
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: Alojzy »

No cóż, dramy zawsze w cenie, jeśli chodzi o moją ocenę Benjamina to mocną na nią wpływa to, że widziałem w przeciągu niecałych dwóch tygodni dwa sezony w których gość był dla mnie całkowicie nie do zniesienia czyli ten sezon i South Pacific. Wprawdzie SP miał jeszcze takie osobistości jak Karaluch czy młodsza nieudana wersja Russella H i w sumie patrząc z perspektywy czasu trochę szkoda, że cała trójka o której piszę grała już więcej niż raz, a np. taki Shane z Panamy wciąż nie doczekał się swojej second chance (no ale wiadomo, że porażka z takimi niesamowitymi graczami jak Varner czy Woo nie jest powodem do wstydu).

Awatar użytkownika
Fenistil
1st jury member
Posty: 196
Rejestracja: 22 sie 2017, 21:27
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: Fenistil »

Sezon gorszy od kilku poprzednich, ale wciąż dobry. Brak zbyt dużej liczby twistów wyszedł mu nawet na dobre, a brak twistu z przemieszaniem sam był wręcz na swój sposób twistem. :D No i fajnie było patrzeć jak 3-osobowe zgrane plemię jest znacznie silniejsze od podzielonego 6-osobowego i kosi ich członków jeden za drugim jak ma ochotę. :) Cast może nie był w ogólności jakiś rewelacyjny, ale kilka bardzo ciekawych postaci się znalazło.

Carolina - Od początku była dość irytująca, a do tego słaba fizycznie.

Candace - Lubiłem ją, bo wiedziała czego chce i od początku chciała wywalić Coacha z gry. :D Niestety o swoich myślach i planach mówiła o wiele zbyt głośno i otwarcie, przez co nikt jej nie ufał.

Jerry - Oczywiście sympatyczny... Ale może to i lepiej, że odszedł, bo przez te 9 dni w grze niczym za bardzo się nie wyróżnił.

Sandy - Szalone staruszki są zawsze fajniejsze i ciekawsze od zwykłych staruszek. :D Dobrze jej życzyłem i fajnie, że przynajmniej początkowo plemię ją oszczędziło, bo pozostanie w grze jej się należało.

Spencer - Jego też było bardzo niewiele. Dostrzegłem bardziej jego obecność dopiero gdy pod koniec swojej przygody w programie zaczął opowiadać o swojej orientacji, potem fatalnie zaprezentował się na zadaniu i... zaraz po tym odpadł, najwyraźniej za to właśnie zadanie.

Sydney - Typowa survivorowa nieciekawa blondynka. Coś tam niby kręciła z Joe, ale ucieszyłem się, gdy odpadła.

Joe - Każdego medicala zawsze szkoda, ale akurat w tej sytuacji trochę się z tego ucieszyłem - Joe był niezbyt ciekawy i w całej tej pomerge'owej sytuacji nadmiarowy, a sojusz Jalapao działał o wiele fajniej, gdy już go nie było w pobliżu. Choć z drugiej strony szkoda, że nie miał okazji zagrać swoim fałszywym HII. A tak się ucieszył, że go znalazł... :D

Brendan - Był to mocny zawodnik i początkowo bardzo spodobał mi się Exile Alliance założony przez niego oraz Taj - fajne i rozsądne wykorzystanie tego typu pobytów na EI w parach. Niestety Brendan włożył w niego zdecydowanie za dużo wiary i oparł na nim całą swoją grę. Jednocześnie nie ukrył tego wystarczająco dobrze i inni zaczęli dostrzegać co kombinuje i uznali za zagrożenie nr 1. Ostatecznie nawet nie było mi go szkoda, bo choć zamysł był dobry, to realizacja już nienajlepsza.

Tyson - Rzadko w Survivorze zdarza się ktoś, kto aż tak niesamowicie działałby mi na nerwy. Był strasznie aroganckim i zarozumiałym dupkiem. Nie znosiłem go i całe szczęście, że odpadł względnie wcześnie (nawet jeśli z bardziej fizycznych powodów).

Sierra - Słaba, płaczliwa, bezbronna, zależna od innych - wszystko wskazuje na to, że powinna mnie wkurzać, ale z jakiegoś powodu tak nie było i nawet trochę jej kibicowałem. Może to przez jej chęć przezwyciężenia choroby oraz złego pierwszego wrażenia poprzez wybór budowy obozu zamiast szukania HII zaraz na początku? Eliminacja Brendana była dla niej próbą charakteru i własnych zdolności i chyba można powiedzieć, że zdała. Co prawda jej początkowe płacze i błaganie każdego po kolei o drugą szansę były mega słabe (już lepiej było rzucić wszystko i ostentacyjnie pójść wykopywać tego HII z pierwszego dnia, wtedy już nieaktualnego i mogącego robić za świetną fałszywkę). Potem na szczęście poszła na konfrontację z Coachem i choć nie udało jej się wygrać, to udało się przynajmniej w spektakularny sposób pociągnąć go ze sobą na dno.

Debbie - Przez większą część gry była pasywną sojuszniczką. Potem w kryzysie zdecydowanie się uaktywniła, ale w niezbyt dobry sposób - najpierw bardzo słabo przeprowadzone nagocjacje ze Sierrą, którą zamiast zachęcić do sojuszu zraziła jeszcze bardziej, a potem jej dziwna akcja z atakiem na swojego jedynego sojusznika Coacha - chyba najgorsza rzecz, jaką mogła w tamtej sytuacji zrobić. A jej gadka z tym, że zadowoli się trzecim miejscem to już w ogóle śmiech. :D Zdecydowanie wtedy za daleko się zagalopowała w swoich obietnicach.

Coach - Od czego by tu zacząć... Początkowo wraz z Tysonem tworzył dla mnie zgrany arogancki duet nie do zniesienia. Po połączeniu jednak odlatywał coraz bardziej, zaczęło wychodzić coraz więcej jego śmiesznych dziwnych akcji i nawet zacząłem go wtedy trochę lubić. :) Najlepsza była jego opowieść o porwaniu przez dzikusów w Amazonii. :D Pod pewnymi względami przypominał mi trochę Cao Boia. Tyle że akurat Coach nie jest po prostu ekscentryczny. Albo ma co nieco z głową, albo jest olbrzymim trollem (i stawiam na tą drugą opcję ;) ).

Taj - Szczera, sympatyczna i radosna czarna mamuśka - pod tymi względami to taka trochę druga Cirie. Miała sporo szczęścia z układami - najpierw niedbałe zostawienie HII na widoku wplątało JT w sojusz, co ostatecznie wyszło jej na dobre, a potem to właśnie on i Stephen podejmowali większość ruchów, które zaprowadziły ją tak daleko. Spodziewałem się jednak, że Erinn poleci przed nią.

Erinn - Nie żebym darzył ją jakąś szczególną sympatią, ale całkiem ładnie to wszystko rozegrała. Najpierw oczywiście miała sporo szczęścia, bo tylko choroba Jerry'ego i passa zwycięstw jej plemienia zachowały w grze taką outsiderkę jak ona. Potem jednak wiedziała, że nie ma nic do stracenia, wyczekała na odpowiedni moment i bez skrupułów przeskoczyła do trójki Jalapao robiąc to, co dla niej najlepsze. A gdy już dostała się z nimi do czołówki i wydawało się, że jest na wylocie, zagrała w rozsądny sposób swoimi najmocniejszymi kartami: "nikt mnie nie lubi, weźcie mnie ze sobą do finału na darmowe zwycięstwo". Gdy została w grze zamiast Taj, to byłem już pewny, że ten scenariusz się ziści (pewnie z 99% graczy w miejscu JT tak by to wyglądało), i że zobaczymy Erinn w finale, gdzie może nawet mogłaby się pokusić o niespodziankę.

Stephen - Mój absolutny faworyt sezonu od samego startu. Gdy powstał Exile Alliance, on miał do niego najrozsądniejsze podejście z całej czwórki. Nie stwierdził, że teraz świat do nich należy, że rozwalili system i że dojadą na tym do finału. Uznał, że ten sojusz może się przydać, ale nie oparł na nim całej swojej strategii. Po połączeniu razem z JT dość niespodziewanie znaleźli się na decydującej pozycji i ładnie rozdawali wszystkim karty. Ta dwójka działała razem, ale mimo wszystko zdaje mi się, że to Stephen miał troszkę więcej do gadania. No i do tego w jakiś sposób bardzo go też polubiłem jako człowieka. Te zero głosów na FTC było kompletnie niezasłużone. :( Pocieszam się, że i tak miał szczęście, że JT go wziął do tego finału.

JT - Jeśli chodzi o strategię, to pewnie sporo uwag o Stephenie można i tu powtórzyć. JT był też bardzo sympatyczny, sprawny i niegłupi i absolutnie nie mam problemu z jego zwycięstwem. Na pewno dojście do końca w małym, trzyosobowym sojuszu Jalapao bardzo mu pomogło, bo dzięki temu zawsze mieli oni nie za dużą, lecz wystarczającą przewagę w głosach i nie było czasu ani okazji myśleć o jego wyeliminowaniu jako zagrożenie.

Saw
8th jury member
Posty: 765
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: Saw »

To był niezły sezon, choć słabszy od trzech poprzednich. Na duży plus to że było tak mało twistów. Brak przemieszania i tylko dwa ukryte immunitety, które i tak nie miały wpływu na grę. Można powiedzieć że to taki mały powrót do starszych sezonów. Podobało mi się spotykanie na wygnaniu dwóch zawodników z przeciwnych plemion. Bardzo ciekawie wyszedł ten twist i wprowadził więcej opcji do gry. No i zaskakujące było to głosowanie na samym początku, które opierało się na pierwszym wrażeniu.
Cast był taki sobie. Były osoby którym można było kibicować, ale nikt jakoś mocno nie chwycił mnie za serce.
Dla mnie największą niespodzianką sezonu było to że Jalapao w trójkę po połączeniu wspięli się na sam szczyt i rozdawali karty. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem, bo wydawało się że są na beznadziejnej pozycji a oni krok po kroku szli naprzód. Ale to też trochę zasługa tego że Timbira byli bardzo niezgrani.
Tocantins to też chyba ostatni sezon z tak ciekawą i odmienną lokalizacją. Trochę szkoda, bo zawsze fajnie było jak program przenosił sie w różne klimatyczne miejsca.

Carolina - wydawała się fajną dziewczyną i przykro mi było jak odpadła. Myślę że mogłaby pokazać cos ciekawego w dalszej fazie.
Candace - mocna babka która nie bała sie postawić takim ludziom jak Coach. Naprawdę ją za to szanuje. Tylko że też kosztowało ją to szybką eliminację.
Jerry - sympatyczny facet, ale wiele nie wnosił. Do tego przytrafiła mu się choroba i był mocno osłabiony. Dobrze że to on odpadł a nie Erinn.
Candy - co to była za szalona babka. Jej miny, zachowanie były rozwalające. Myślę że i tak dla niej sukcesem jest że nie odpadła jako pierwsza. Udało się jej zamazać złe pierwsze wrażenie. No ale ostatecznie na długo to nie wystarczyło.
Spencer - mówił że jest fanem programu, więc spodziewałem sie że coś ciekawego zaprezentuje. No ale niestety siedział cicho i za wiele nie robił. Do tego nawalił w jednej z konkurencji i stał się celem dla pozostałych. Nie miał też łatwo ze względu na swoją orientacje.
Sydney - według mnie dobrze robiła flirtując z facetami. Jeśli ma sie atuty to trzeba z nich korzystać. To też pozwoliło jej zajść dalej niż Sandy i Spencer. Jedyne co mogę jej zarzucić, to że za bardzo była zależna od innych. Zamiast próbować się bronić nawet kosztem kontuzjowanego sojusznika Joe'a ona liczyła że tak po prostu inni zapewnią jej przejście dalej.
Joe - no ta kontuzja nie wyglądała dobrze. Dziwię sie że tak długo zwlekał z pokazaniem rany lekarzom. Zawsze smutno gdy ktoś opuszcza grę przez medicala. Joe gdyby nie ta kontuzja to możliwe że trzymałby się dalej Jalapao i doszedł daleko.
Brendan - mój faworyt w tym sezonie. Przez pierwszą część spisywał się bardzo dobrze. Mądrze wykorzystał pobyt z Taj na wygnaniu i założył z nią, Sierrą i Stephanem sojusz. Wydawało sie że ten plan ma spory potencjał. Niestety Brendan nawalił po połączeniu, olewając Taj i trzymając z Timbira. Później nagle się obudził i przypomniał sobie o sojusznikach z Jalapao, ale było już za późno bo oni nie byli wstanie mu zaufać. Też uważam że za dużą wiarę pokładał w sojusz wygnańców. To był ciekawy pomysł, ale nie można całej gry na tym opierać.
Tyson - co za irytujący gościu. Nie mogłem go słuchać. On na serio myślał że jest zabawny, a tak naprawdę zachowywał sie jak palant. Do tego w duecie z Coach'em był nie do zniesienia. Cieszę się że został zblindsidowany. To kara za arogancję w stosunku do innych.
Sierra - zazwyczaj takie płaczące osoby jak ona działają mi na nerwy. Ale ona jednak miała coś w sobie za co ją bardzo polubiłem. Może to też dlatego że już na starcie znalazła się na beznadziejnej pozycji i krok po kroku starała się zatrzeć złe pierwsze wrażenie. Nie miała łatwo też ze względu na chorobę. Ale podobało mi się jak walczyła. Dobrym posunięciem było wybranie za sojusznika Brendana, który wkręcił ją do sojuszu wygnańców. Niestety ten plan nie wypalił i po odejsciu Brendana znalazła się w sytuacji bez wyjścia. To branie na litość pozostałych było oczywiście beznadziejne. Ale później zrozumiała że i tak tym nic nie ugra i postawiła w złym świetle Coacha. Co skutkowało tym że inni stracili do niego zaufanie.
Debbie - nie rozumiem dlaczego odwróciła się w końcówce od Coach'a. To był jej jedyny sojusznik, a ona zaczęła przeciwko niemu knuć. I jeszcze to przekonywanie Stephena i JT żeby ją zabrali do F3 i zadowoli się trzecim miejscem. Takimi zagrywkami sprowadziła na siebie target. No ale przynajmniej mały plus za to że nie była taka bierna jak przez większość rozgrywki i choć trochę sama zaczęła kombinować. Rozwalił mnie jej płacz po tym jak Sierra powiedziała wszystkim że razem z Coach'em proponowała sojusz Timbira :lol: Marnie jej wychodziło zgrywanie niewiniątka.
Coach - nie lubiłem go, ale trzeba przyznać że takie osobowości jak on są potrzebne do tego typu programów. Gdyby nie jego akcje byłoby nudno. Naprawdę momentami zastanawiałem się czy on czasem nie ma cos z głową. Facet ewidentnie żył w innym świecie i te jego historyjki były dobijające. Kim on tam był "siekaczem smoków" czy jakoś tak :lol: I tak najbardziej mnie rozwaliło jak robił z siebie męczennika na wyspie wygnańców. Był irytujący, ale i czasem nawet śmieszny. Zaskoczyło mnie że chciał do końca trzymać najmocniejszych graczy. Ale ciężko ogarnąć jego tok myślenia.
Taj - bardzo pozytywna i szczera kobieta. Od początku wzbudziła moją sympatię. Podobało mi się że razem z Brendanem założyła Exile Alliance. Niestety po połączeniu straciła do niego zaufanie i zaczęła wchodzić w inne sojusze. Zaskoczyło mnie że nikt jej nie obrał za cel skoro miała ukryty immunitet. Wiem że Timbira o tym nie wiedzieli, ale skoro tyle razy była ona na wygnaniu można było obstawiać że go znalazła. Przykro mi było jak została zdradzona przez dwóch najbliższych sojuszników.
Erinn - przez pierwszą część była mi obojętna, ale później coraz bardziej zacząłem ją lubić. W Timbira była na beznadziejnej pozycji i tylko wygrane immunitety pozwoliły jej dojść do połączenia. A wtedy trzymała się w cieniu i w odpowiednim momencie przeskoczyła do sojuszu Jalapao. To był bardzo dobry ruch z jej strony, bo nie było sensu trzymać z ludźmi którzy cały czas chcieli się ciebie pozbyć. Ładnie też udało się jej przekonać facetów żeby wywalili Taj zamiast niej w F4. Niewiele brakowało a udałoby sie jej nawet przekonać żeby ją zabrano do finału. Trzeba przyznać że będąc outsiderką od trzeciego odcinka świetny wynik wykręciła.
Stephen - według mnie to on najbardziej zasłużył na wygraną w tym sezonie. Zero głosów w finale to wielkie nieporozumienie. Chłopak był bardzo ogarnięty i grał na kilka sojuszy. Wiedział z kim należy trzymać i eliminował największe zagrożenia. JT jak nazłość wygrywał ostatnie immunitety i Stephan nie miał okazji go wyeliminować, a jak było widać chodziło mu to po głowie. Przyjaźń przyjaźnią ale widać że gra była dla niego najważniejsza. Szkoda że na FTC został pokazany jako ten zły.
JT - ogólnie to był mi przez całą grę obojętny. Trzymał się Stephana i razem zajechali do końca. Jednak wkurza mnie że wygrał i to do zera z kimś kto był lepszy. Z tego co widziałem to Stephan był mózgiem tego sojuszu. Mam wrażenie że na siłę robiono z JT bohatera i przypisywano mu różne dokonania. Oczywiście dominował w konkurencjach i miał świetny socjal, ale strategicznie to Stephen wymiatał i to on powinien wygrać.

frasiek
sole survivor
Posty: 1106
Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: frasiek »

Saw pisze:
27 kwie 2018, 10:17

Tyson - co za irytujący gościu. Nie mogłem go słuchać. On na serio myślał że jest zabawny, a tak naprawdę zachowywał sie jak palant. Do tego w duecie z Coach'em był nie do zniesienia. Cieszę się że został zblindsidowany. To kara za arogancję w stosunku do innych.
(...)
Coach - nie lubiłem go, ale trzeba przyznać że takie osobowości jak on są potrzebne do tego typu programów. Gdyby nie jego akcje byłoby nudno. Naprawdę momentami zastanawiałem się czy on czasem nie ma cos z głową. Facet ewidentnie żył w innym świecie i te jego historyjki były dobijające. Kim on tam był "siekaczem smoków" czy jakoś tak :lol: I tak najbardziej mnie rozwaliło jak robił z siebie męczennika na wyspie wygnańców. Był irytujący, ale i czasem nawet śmieszny. Zaskoczyło mnie że chciał do końca trzymać najmocniejszych graczy. Ale ciężko ogarnąć jego tok myślenia.
Spoko. Przed Toba już tylko 3 sezony, gdzie pojawi się przynajmniej jeden z nich ;P

Saw
8th jury member
Posty: 765
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Survivor: Tocantins - The Brazilian Highlands (sezon 18)

Post autor: Saw »

Serio aż tyle sezonów jest z nimi :shock: Aktualnie oglądam HvV i myślałem że widzę ich po raz ostatni. O ile Tyson już mi tak nie przeszkadza, to Coach nadal dobija mnie swoim zachowaniem.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 1 - 45”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości