Survivor: Panama - Exile Island (sezon 12)

Quercus
1st jury member
Posty: 164
Rejestracja: 17 mar 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: Quercus »

no o Amazonii słyszalem ze jest fajna tez widzilaem ją kilka la t temu w tv

Awatar użytkownika
Roxy
sole survivor
Posty: 2661
Rejestracja: 25 mar 2010, 00:00
Winners at War: Parvati
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Post autor: Roxy »

http://www.youtube.com/watch?v=oR_susN9wh8
nie wiedziałam że Aras śpiewa ;d

cassiopeiae
5th voted out
Posty: 71
Rejestracja: 18 lis 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: cassiopeiae »

jestem dopiero w trakcie 11 odcinka 12 serii - zaczęłam oglądać pod wpływem chęci odkrycia tego co widzi Ciriefan w Cirie.
Te 11 odcinków obejrzałam w 3 dni - bez przymuszania się - ogląda się bardzo lekko, niby żadnych większych emocji, ale jednak coś przyciąga, coś co powoduje, że chce się obejrzeć kolejny odcinek, takie przepływanie - nie nudzi, po prostu chce się oglądać,
Shane - jak dla mnie rewelacyjna postać - lubię takie porąbane charaktery :)
Bruce - medical jeden z tych które bardzo przeżyłam
Cirie - ok - mówicie pozytywna postać - ale mnie irytuje i przeszkadza to, że ona ciągle się uśmiecha, śmieje, ja rozumiem, że ona taka po prostu jest, ale mając do wyboru ciężkie życie z Shane i lekkie i przyjemne z Cirie to wybieram Shane, bo wolę jak jest pod górkę niż z górki.
ps. jak skończę oglądać serię za kilka dni to dokończę, bo może się mylę teraz.

Bartosh
4th jury member
Posty: 350
Rejestracja: 07 lut 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: Bartosh »

Jak można woleć Shane'a od Cirie? :O
Jak można w ogóle równać się z Cirie?

Według mnie Cirie jest jedną z najbardziej lubianych charakterów w Survivor.
I na pewno jest oryginalna i jedyna w swoim rodzaju.

Najlepsza była jej confa, kiedy mówiła, że jest czymś w rodzaju mafiozy, ale z uśmiechem. :D

cassiopeiae
5th voted out
Posty: 71
Rejestracja: 18 lis 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: cassiopeiae »

Bartosh pisze:Jak można woleć Shane'a od Cirie? :O
Jak można w ogóle równać się z Cirie?

Według mnie Cirie jest jedną z najbardziej lubianych charakterów w Survivor.
I na pewno jest oryginalna i jedyna w swoim rodzaju.

Najlepsza była jej confa, kiedy mówiła, że jest czymś w rodzaju mafiozy, ale z uśmiechem. :D
heh :twisted: daj mi skończyć tą edycję:) - a tak naprawdę to mam wątpliwości czy ktoś kto ciągle się uśmiecha, praktycznie bez przerwy to czy taka osoba jest szczera? No bo odpowiedzią na wszystko jest uśmiech - czy bardziej szczerym jest ktoś na miarę Shane, kto otwarcie pokazuje swoje odczucia, czy ktoś kto ciągle się uśmiecha i tak naprawdę nie wiadomo czym jest ten uśmiech? Czy jest przykrywką radości, smutku, rozczarowania itp, uśmiech w czasie gdy dowiaduje się, że Bruce ma system trawienny zablokowany, gdy Cirie przegrywa jakieś zadanie ... i wiele innych podobnych zdarzeń w których uśmiech jest co najmniej nie na miejscu zachowaniem, - nie mówię, że się nie mylę, bo edycja jak dla mnie jeszcze trwa - a jak skończę oglądać całą edycję to dopiero zrobię sobie podsumowanie :wink:

cassiopeiae
5th voted out
Posty: 71
Rejestracja: 18 lis 2012, 00:00
Kontakt:

Post autor: cassiopeiae »

skończyłam sezon - mieliście rację - ja się myliłam

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

Żeby tradycji stało się zadość, trzeba tu coś skrobnąć, bo obejrzałem jeszcze przed wakacjami i niedługo do reszty zapomnę co się tu wyprawiało. Sezon mocno mnie zawiódł. Z wielu źródeł słyszałem ochy i achy na jego temat, ale ja osobiście wypowiedziałbym je tylko smutnym głosem. W strategii nuda wiała tak mocno, że zdmuchnęła do oceanu jakiekolwiek emocje. Ciekawie zrobiło się dopiero na etapie ostatniej szóstki, wyjąwszy ewentualnie sam pierwszy odcinek. Jeśli chodzi o osobowości, to edycję podtrzymywały dla mnie tylko trzy filary - Cirie, Shane i Courtney. Gdyby wyciąć ich wcześniej, wszystko trzasnęłoby na łeb, przeryło ziemię i zapadło się głęboko pod nią. Nie rozumiem też, po jaką cholerę zrobili ten nowy, hiper-odlotowy motyw czterech plemion, skoro skasowali go już w drugim epizodzie. Sezon trafia na szary koniec mojego rankingu i od spodu podszczypują go w dupę ewentualnie tylko Borneo i South Pacific.

*Aras - nie mogę mu nic większego zarzucić, choć bardzo bym chciał, bo jest z tych, których nie trawię bez wyraźnego powodu. Grał poprawnie, miał silną pozycję (o ile w ogóle można o takiej mówić w tej grupce hejtujących się wariatów) i nie ma wstydu, że został milionerem. Mógłby się ewentualnie dłużej zastanowić nad niektórymi tekstami na radach, typu: "och, Terry ma immunitet, teraz czuję się zagrożony, bo przecież jestem takim strong and cool competitor, że nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby mnie wywalili". Czasami sugestia robi bardzo wiele. Wiemy już, od kogo Gervase nauczył się swojej słynnej dyplomacji, bo podobno się przyjaźnią.

*Danielle - słyszałem, że wystąpiła potem w plemieniu Łotrów, toteż spodziewałem się zła wcielonego i już z radością szykowałem czosnek. Okazał się jednak nieprzydatny, bo dziewczyna jakoś specjalnie mnie nie porwała. Burczała trochę na Shane'a, ale przez dłuższy czas na nic się to nie przełożyło. Dużym plusem był jednak jej przeskok do Terry'ego na etapie F4, a następnie kopnięcie go w puzon etap później. Ten slalom był dla niej jedyną drogą do finału. Sprawne pokonanie slalomu jest zawsze bardziej efektowne niż zapieprzanie po prostej, dlatego w F2 postawiłbym właśnie na nią. Zdaje się jednak, że udupiło ją lenistwo w obozie. Mogła chociaż trochę pokicać z maczetą i poudawać, że coś robi.

*Terry - zawsze idealnie uśmiechnięty, idealnie sprawny, idealnie wygrywający immunitety, idealnie uciekający z gilotyny i idealnie uciśniony żeby wzbudzić współczucie widzów. K**wa, Dorotka z Krainy Oz normalnie. Może powinienem teraz zaklaskać, ale zbyt mnie ta idealna mdłość znużyła żebym podniósł ręce. Najgorsze, że pod koniec zdawał się sam trochę uwierzyć w swoją świętość i nieco przesadzał ze spięciem tyłka.

*Cirie - sam sarkazm w jej wydaniu jest już dla mnie wystarczającym powodem żeby ją uwielbiać. W świetny sposób łączyła go z serdecznością i słodyczą. Poza tym, określiłbym ją najlepszym strategiem sezonu. Już w pierwszym epizodzie wyszła z fajną kontrą i wyrzuciła Tinę za te napuszone kudły poza grę. Po przemieszaniu pojawił się pełen dołek, ale w końcu mrówczą pracą, krok po kroku, prawie niezauważalnie zmieniła swój status z "wypada przy najbliższej okazji" na "mocny członek sojuszu". Ciekawy i bardzo dobry ruch z atakiem na Courtney. Szkoda, że Aras nie wyćwiczył jej trochę lepiej w tym rozpalaniu ognia.

*Shane - jak kiedyś będzie mi w życiu źle, to zgram sobie filmik z kompilacją jego k*rwic jako lek na niedobór funu. Człowiek bez papierosa jest zdolny do najróżniejszych rzeczy. Ale nawet nie to sprawiło, że go uwielbiam. Najlepsza jest ta jego świadomość, że jest psycholem. Idąc tym tropem, słusznie planował dostać się z Courtney do F2 i właśnie to sprawia, że uważam go za niezłego stratega. Całą zabawę nadpsuła mi trochę jego hipokryzja na FTC, bo ostatecznie sam też planował odwrócenie się od Arasa. Ale i tak jest moim bogiem.

*Courtney - hell yeah. To jej oderwanie od rzeczywistości. To doprowadzanie ludzi do szału. Ta słodka wydżebka na prace obozowe. Ta urocza naiwność, że jest w stanie wygrać na FTC z Terry'm. Było-kolorowo-ach-było.

*Bruce - co za kpina. Po co zdać sobie sprawę, że jest się na totalnym ogonie sojuszu? Po co przyjmować propozycje Terry'ego zrobienia z tym czegoś? Nie od dzisiaj wiadomo, że najlepszą strategią jest w tym programie bawienie się kamieniami i dzikie okrzyki podczas ćwiczeń. Szkoda, że nie poczekali z tą medyczną ewakuacją do końca odcinka, bo prawdopodobnie właśnie on by wtedy wyleciał i mogliby go opatrzyć kompleksowo na Ponderosie.

*Sally - na początku wiązałem z nią spore nadzieje. Na przykład na to, że tuż po mergu oleje ciepłym moczem tych wszystkich pierdusiów ze swojego plemienia, którzy tylko czekali żeby się jej pozbyć i w to miejsce zacznie układać się z młodymi dziewczynami, a docelowo wkręci w sojusz Casaya. Mogła przynajmniej mocniej przycisnąć Terry'ego żeby oddał jej jeden ze swoich immunitetów. Niestety, okazało się, że jest tak samo mdła i bezjajeczna jak cała La Mina, więc odpadła sobie wraz z nimi.

*Austin, Nick, Dan - szkoda mi nawet akapitów na podział. Wszyscy czterej z Terry'm stanowili dla mnie mieszankę nie do przełknięcia. Pierduśnosłodkie uśmiechy, totalna bezbarwność, włażenie sobie do tyłków i jaranie się jacy oni wszyscy czterej są deserving, a kobiety, marny pył, powinny to zaakceptować i odejść z godnością. Do pełni serotoniny brakowało jeszcze tylko jakichś wspólnych zabaw pod szałasem. Kocham moment, gdy Casaya strollowali ich dając Sally immunitet. Myślałem, że się tam wszyscy czterej zapłaczą i walną zbiorowego quita żeby się nawzajem nie obrazić głosami na któregokolwiek.

*Bobby - ludzie zgłaszają się do programu z różnymi motywacjami. Jedyni chcą wygrać milion, drudzy poznać nowych ludzi, a Bobby chciał po prostu ochlać się wińska. Uszanujmy to i wstrzymajmy śmiech.

*Ruth-Marie - była tak potwornie nudna, że dla mnie wręcz kultowa. Cały jej występ obejrzałem z niezłą pompą i rosnącą ciekawością, czy wyraz twarzy zmieni jej się chociaż raz. W strategii oczywiście kicha, ze wszystkim trzeba było do niej podchodzić.

*Misty - najlepsza zawodniczka sprzed merga. W La Mina próbowały wraz z Sally przeciągnąć młodych facetów i już miało być dobrze, miało, ale niestety się zesrało. Szkoda.

*Melinda - kocham jej oczy. Może mam dziwny gust, ale dla mnie była przesłodka. Buzia aniołka, ale szkoda, że ten aniołek nie chciał stać się diabliskiem chociaż na chwilę, na przykład po to, żeby podkopać dołek pod Cirie i przetrwać tę jedną jedyną radę, po której, jak się okazało, wszystko mogło się zmienić.

*Tina - wbrew pozorom, to nie jest program o samym przetrwaniu w buszu. Nie była doinformowana co do zasad, więc z perspektywy, na niezły żarcik zakrawa konfa, w której zarzucała to Cirie.

Tyle. Jeśli ktoś miał cierpliwość doczytać, to zapraszam do dyskusji :P
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Awatar użytkownika
Umbastyczny
sole survivor
Posty: 2130
Rejestracja: 25 lut 2013, 00:00
Winners at War: Yul
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Post autor: Umbastyczny »

To ja sobie mogę podyskutować. Ogólnie zgadzam się bardzo z większością wypowiedzi tombaka, choć ja cały sezon oceniam dużo lepiej, bardzo go lubię, a w domu mam nawet buff plemienia Casaya (jedno z moich ulubionych w historii dzięki Cirie <3, Courtney, Shane'owi, Arasowi i Danielle).

Sam pomysł na 4 plemiona uważam za świetny, pierwszy odcinek był dzięki temu ciekawy. Niestety jak dla mnie za szybko jednak nastąpił twist i zrobienie 2 plemion, przez co w zasadzie pierwszy etap nie miał znaczenia i gracze szybko zapomnieli o tym z kim pierwotnie grali, a z kim nie. Ale sam pomysł na bardzo duży plus i chętnie obejrzałbym jeszcze jakiś nowy sezon z 4 plemionami.

Sam pomysł na Exile świetny, wyspa robiła wrażenie, ukrycie immu spoko. Nie podobały mi się za to zasady HI, które moim zdaniem popsuły sezon (choć może mówię tak, bo Cirie ucierpiała przez to w F4). Wolałbym, żeby już w tym sezonie HI był na zasadach jak w kolejnych + jego ważność do F5.

Z graczy najbardziej lubiłem Cirie i to jej najbardziej kibicowałem. Świetna babka, świetnie grała, socjal i strategia najlepsza w tym sezonie, zdecydowanie. Zadaniowo bywało różnie, ale ogólnie nie było tak źle. Przede wszystkim świetnie poradziła sobie w moim ulubionym zadaniu w tym sezonie, czyli tych zapasach na piasku i walce o poduchę. (za to Ruth-Marie wypadła dość "zabawnie" xD) Bardzo szkoda, że nie wygrała w rozpalaniu ognia, a później całej edycji, bo moim zdaniem zasłużyła na to. W pierwszym odcinku poradziła sobie dobrze z Tiną, drugi odcinek to lekki dołek po twiście, ale już od 3 wszystko szło po jej myśli. Po twiście była do wyrzucenia, a potem nie dość, że wyprzedziła w rankingu Bobby'ego czy Bruce'a to dołączyła to ścisłego sojuszu, a w zasadzie wyrobiła sobie w nim najlepszą pozycję, bo Danielle, Aras czy Shane to jej najbardziej ufali.

Courtney i Shane to wybitne jednostki, ludzie nietypowi, dziwni i szaleni. Uwielbiałem ich za to, ale dodatkowo oboje nie tkwili w grze, ale mieli też swoje pomysły na nią. I to też doceniam, bo choć im się nie udało i odpadli, to próbowali coś robić i działali po swojemu. Pionkami, albo "+1" nazwać ich nie można.

Danielle, Aras - moim zdaniem grali na podobnym poziomie. Aras trochę lepszy zadaniowo i socjalnie, Danielle lepsza trochę strategicznie, ale różnice nie były wielkie. Sam nie wiem na kogo zagłosowałbym w finale, ale zwycięstwo Arasa nie było złe.

F6 miało świetny skład, bo doszli tam chyba najciekawsi i najlepsi możliwi gracze. Podobnie jak tombakowi było mi szkoda Melindy i Misty. I trochę szkoda Tiny, bo miała smutną historię ze stratą syna, a dodatkowo była dobra w przetrwaniu. No, ale Cirie uwielbiam, więc ogólnie dobrze, że to Tina wtedy odpadła.

Awatar użytkownika
Fenistil
1st jury member
Posty: 196
Rejestracja: 22 sie 2017, 21:27
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Survivor: Panama - Exile Island (sezon 12)

Post autor: Fenistil »

Bardzo podobał mi się ten sezon. Pochłonąłem go dosłownie w 2 dni - chyba głównie dlatego, że zżerała mnie ciekawość jak daleko Terry zajedzie wbrew wszystkim na swoich immunitetach i HII. :D Swoją drogą działający w ten sposób HII był czymś niesamowicie mocnym w ręku kogoś dobregu w wyzwaniach (lub będącego w dobrym sojuszu) - czy nie aż zbyt mocnym? Dziwię się trochę, że wysyłając kogoś na Exile Island ludzie w ogóle nie brali tego aspektu pod uwagę.

Cieszy mnie, że znowu było 16 osób zamiast 18, bo moim zdaniem to jednak optymalna liczba. Pierwotny podział na plemiona niesamowicie mi się podobał i wielka szkoda, że trwał przez tylko jeden (!) odcinek. Przemieszanie mogłoby się zdarzyć choć o jeden odcinek później, bo dodatkowo pierwsza porażka siedmioosobowego Casaya nic ich nie kosztowała - po prostu wymienili sobie członka na innego. Nie lubię takich akcji, bo przez to numerki się nie zgadzają. Tym bardziej szkoda mi La Mina, u których cały skład bardzo polubiłem.

Tina - Przez tyle sezonów ludzie wciąż się nie nauczyli, że wytykanie wszystkim innym lenistwa na pierwszym TC nie jest dobrym pomysłem? Tak czy inaczej odizolowywała się od reszty grupy. Historia ze śmiercią jej syna była smutna, ale czyniła z niej jeszcze większego odludka.

Melinda - Pierwsza ofiara sojuszu Casaya i typowej strategii "czynienia plemienia silniejszym", choć szczerze mówiąc kierowali się tu głównie wyglądem - nie zauważyłem, żeby akurat ona jakoś słabiej wypadała w wyzwaniach. Kto wie co by się stało, gdyby zamiast niej poleciała Cirie. :D

Misty - Od pierwszej chwili bardzo ją polubiłem. Miała charakterek; jej akcja z flirtowaniem i masażem była świetna. :D Tym bardziej dziwię się, że chłopaki w obliczu decyzji nie wzięli właśnie strony dziewczyn - byłem pewny, że to zrobią. Odpadnięcia Misty bardzo szkoda, bo czaiła się w niej wielka intrygantka i mogłaby jeszcze dużo w programie pokazać. No ale Terry w porę ją przejrzał.

Ruth-Marie - Niezwykle sympatyczna, choć także dość bierna. Wegetowała sobie w La Mina i jej jedyną strategiczną akcją było zgodzenie się na sojusz zaproponowany przez Dana. Jak najbardziej rozumiem, dlaczego Dan chciał ją wtedy ocalić - na pewno robiłaby grzecznie za numerek i siedziała cicho, a z Sally nie było do końca wiadomo. Choć ostatecznie jej eliminacja jako słabej jest jak najbardziej zrozumiała - śmieszne było, jak podczas IC ktoś (Bobby?) zamiast odebrać jej worek, po prostu ją chwycił i przesunął na linię mety razem z tym workiem. :D

Bobby - Wychlać całe ostatnie wino bez konsultacji z plemieniem - brzmi jak dobry plan! :D Był silny (w szczególności wygrał dla Casaya niemal przegraną konkurencję z rąbaniem ryb), ale zbyt niepewny dla reszty plemienia.

Dan - Lubiłem go i fajnie, że w programie pojawił się ktoś z tak ciekawym tłem zawodowym. :) Szkoda, że tak łatwo poddał się i pozwolił na swoją eliminację, choć trzeba przyznać, że z odesłaniem Sally na Exile Island Casaya zrobiła im niezłego psikusa. ;)

Nick - Silny i sprawny fizycznie, idealny kandydat do odstrzału na początek po Merge'u. Oprócz tego nie mam większych odczuć co do niego.

Austin - To samo co Nick, tylko dochodzi nam jeszcze "genialny" ruch strategiczny - odpuszczenie nieco na IC (żeby się nie wychylać) i przyznanie się potem do tego na TC. :D Tym samym usunął sobie już jakiekolwiek, nawet najmniejsze szanse na pozostanie w programie.

Sally - Na początku wydała mi się taką typową mniej ciekawą sojuszniczką interesującej Misty. Potem miałem wystarczająco dużo czasu, żeby ją polubić i szczerze mówiąc zdziwiłem się, że trzymała się wciąż twardo z próbującym się jej wcześniej pozbyć La Mina. Myślałem, że zaraz po Merge'u będzie próbowała wkręcić się gdzieś na własną rękę. Pewnie i tak by się to jej nie udało, ale szanse na to przynajmniej były sensowne.

Bruce - Był bardzo ekscentryczny i na swój sposób sympatyczny. Śmieszne było, gdy zamiast pracować w obozie zaczął robić sobie ogródek z kamieniami. :D Szkoda, że musiał odejść z przyczyn chorobowych. Pewnie i tak byłby następny na wylocie, ale widać było, że musiał doświadczyć bardzo dużo bólu. :(

Courtney - Sojusznicy niezbyt ją lubili i uważali za konfliktową, ale w moim odczuciu to inni mieli ze sobą jakiś problem. ;) Szkoda, że gdy jako pierwsza z Casaya poczuła niebezpieczeństwo odpadnięcia, to nie udało jej się razem z Terrym ostatecznie jakoś obrócić gry do góry nogami. Stała się idealną kandydatką do wzięcia ze sobą do finału i niektórym się to nie spodobało...

Shane - Od początku nie lubiłem kolesia. Może to przez jego nagłe odstawienie nikotyny, ale miał spore tendencje do wydzierania i jakichś innych dziwnych jazd. Owszem, wnosił przez to nieraz do programu trochę kolorytu :D, ale gdy zaczynał agresywnie się na kogoś wydzierać bez powodu, to już nie było mi do śmiechu. Trochę ocieplił się dla mnie jego wizerunek tuż przed odpadnięciem, gdy poznaliśmy go bliżej jako kochającego ojca oraz gdy jego sojusz z Terrym zaczął wydawać się realny. No ale jak to zwykle z potencjalnymi sojusznikami Terry'ego bywało, poleciał po tym praktycznie od razu. ;)

Cirie - Zastanawiało mnie kto to taki, że na forum nawet ktoś nazwał się jej imieniem. No i zagadka wyjaśniona. ;) Cirie ma taką osobowość, że po prostu nie da się jej nie kochać, a do tego miała całą masę zabawnych, inteligentnych komentarzy przed kamerą. No i to niesamowite, jak z typowego "następnego do odstrzału" krok po kroczku przeszła na sam szczyt hierarchii swojego sojuszu, nie wykonując przy tym żadnych efektownych zdrad czy innych nagłych zwrotów. Do tego dobrze czytała grę i ludzi - gdy ktoś coś zaczynał kombinować, ona wiedziała o tym jako pierwsza.

Terry - Uwielbiam gościa! :D Jak najbardziej rozumiem, że niektórzy mogą go nie lubić, bo rzeczywiście był chwilami arogancki, ale głównie w sprawach dotyczących rywalizacji. A był on chyba najbardziej ambitnym i wkręconym w rywalizację uczestnikiem Survivora jak do tej pory i w związku z tym, jako człowiek również uzależniony od rywalizacji, jestem skłonny te kilka incydentów mu wybaczyć i w jakiś sposób się z nim utożsamić. ;) Choć on oprócz samego serca do walki potrafił jeszcze dodatkowo zupełnie przyćmić wszystkich innych swoją sprawnością fizyczną i umysłową w konkurencjach, mimo swoich 46 lat.

No i fajnie się śledziło jego losy w programie. Niby był na straconej pozycji po Merge'u, ale fenomenalne umiejętności i wola walki w konkurencjach oraz HII na kryzysową sytuację w kieszeni dawały mu całkiem spore szanse, żeby wbrew wszystkim coś jeszcze w programie osiągnąć. Nie uważam, żeby zachowanie HII dla siebie (jak to zrobił) było złym ruchem, bo jak widzieliśmy był zdolny by zdobywać immunitet raz za razem i on o tym wiedział, a HII dawał mu komfort jednokrotnej porażki. Mógł też co prawda przy stanie dziesięciu osób ujawnić swój HII Bruce'owi, który pewnie dałby się przekonać na dołączenie do La Mina, ale wtedy Terry musiałby zagrać HII zaraz na początku, a później nawet mając bezpieczny sojusz mógłby odpaść przez byle jaką głupią intrygę gdyby po swojej serii choć raz nie wygrał IC. No i nie zapominajmy o tym, że zaraz po Merge'u nie miał zbyt dużo informacji o Casaya i o obecnym tam układzie sił - na pewno nie tyle co my.

Choć nie będę się spierał, że był dobrym strategiem, bo nim nie był. :) Jego próby przeciągnięcia ludzi zaraz po Merge'u słowami "OFERUJĘ ci przyłączenie się do nas i niepowtarzalną SZANSĘ na bezpieczne F6" były śmieszne, bo przecież w swoim sojuszu Casaya już to mieli. No i to konsekwentne głosowanie na Arasa choćby nie wiadomo co się działo... :D

Danielle - Dosyć ją lubiłem i zrobiła pod koniec kilka fajnych strategicznych zwrotów, które pozwoliły jej znaleźć się w finale, choć pozbawiły ją większych szans na zwycięstwo. Wygranie przez nią ostatnie IC było dość niespodziewane. W przeciwnym przypadku zwycięzca wziąłby ją pewnie ze sobą, a tak to ona mogła wybierać. I choć bardzo chciałem wygranej Terry'ego (on sam też mądrze argumentował, dlaczego niby jest dobrym przeciwnikiem na finał), to mimo wszystko Danielle podjęła dobrą decyzją biorąc Arasa. Z Terrym mogłaby zapomnieć o głosach Austina i Sally, a z Arasem na Austina była nadzieja przez wspólne Exile Island i Sally była niewiadomą. Spory szacunek do Terry'ego rozwinęli w sobie Bruce i Shane, a Aras tego drugiego niejako zdradził. Podobnie z Courtney, która przed eliminacją zaczęła widzieć w Terrym partnera. I do tego nie wiadomo jak głosowaliby zdradzony Aras z Cirie. Tak więc decyzja w jej przypadku była dobra, ale i tak skończyło się na zdecydowanej porażce - końcówka była nie do wygrania, a szkoda.

Aras - Niespecjalnie go lubiłem, ale w jakimś sensie zwycięzcą jest zasłużonym. Był centralną postacią w swoim sojuszu i do końca rozdawał karty, a do tego jako jedyny był jakąkolwiek konkurencją w wyzwaniach dla Terry'ego. No i plus za to, że najwcześniej ze wszystkich wywnioskował prawdę o HII Terry'ego. W sumie dość zabawne jest, że Aras nie odpadł z programu tylko dlatego, że... Terry wygrywał za każdym razem immunitet. :D Gdyby choć raz wygrał ktoś inny niż Terry lub Aras, to głosy idą na Terry'ego -> Terry zagrywa HII i liczy się tylko jego głos -> Aras odpada. Ciekawe, co by Aras zrobił w takiej sytuacji: czy jakoś by ją przewidział i próbował jej zapobiec.

Saw
8th jury member
Posty: 760
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Survivor: Panama - Exile Island (sezon 12)

Post autor: Saw »

Bardzo przyjemny sezon w oglądaniu. Miał swój niepowtarzalny klimat, którego brakuje na przykład w obecnej edycji w USA. Bardzo spodobał mi się twist z wyspą wygnańców.W porównaniu do Gwatemali, wypadł nieco gorzej, bo było mniej zwrotów akcji. Ale sezon zostanie w moim sercu ze względu na Cirie i Aras'a których uwielbiam. Super że moja ulubiona dwójka się spiknęła i założyła mocny sojusz. Szkoda że razem nie doszli do finału. Ale i tak jestem szczęśliwy,bo Arasowi udało się wygrać :D . Myślę że jak najbardziej było to zasłużone zwycięstwo. Byli też w tym sezonie dziwacy tacy jak Shane, Courtney czy Bruce z których cały czas miałem bekę i oglądając ich nie schodził mi banan z twarzy.
Też się cieszę że w sezonie brało udział 16 uczestników. Przy takiej liczbie jest szansa nieco lepiej poznać wszystkich uczestników.
Podział na cztery plemiona niezbyt mi się spodobał. Byłby ok, gdyby plemiona liczyły po pięć lub sześć osób. A tak to w tych plemionach jakoś mało się działo. Ucieszyłem się że szybko z niego zrezygnowano.
Nie podobał mi się też sposób w jaki działał HII. Bez sensu że mozna było go wykorzystać dopiero po głosowaniu. Osoba która ujawniała że ma idola, mogła długo utrzymać się w grze, bo każdy bał się na tą osobę zagłosować. Wiadomo było że jak ta osoba dostanie najwięcej głosów to użyje idola a wtedy odpadnie ktoś z przeciwnego sojuszu. Teraz można sobie pomyśleć co by się stało gdyby Terry przegrał któryś z immunitetów. Użyłby HII i odpadłby Aras.
Co do plemion to dużo bardziej lubiłem Casayę, w której dużo się działo i byli ciekawsi uczestnicy.

Tina - mnie ona zbytnio nie przekonała. Współczuję jej tej strasznej tragedii, ale według mnie to było zdecydowanie za szybko na taki program.. Cały czas rozmyślała o zmarłym synu i nie mogłaby się w pełni skupić na grze. A tak z innej beczki to odstawiałem że ma ok.60 lat, a tu o dziwo się okazało że miała 44 :o
Melinda - szkoda że tak szybko odpadła, bo była bardzo sympatyczna.. Ale plemię ją uznało za najsłabszą i nie miała zbytnio jak się obronić.
Misty - bardzo ją polubiłem i zapowiadała się na naprawdę dobrego gracza. Jako pierwsza trafiła na wygnanie i bojąc się o swoją pozycję w przypadku rady plemienia mądrze wymyśliła że wkręci wszystkich że znalazła HII. Fajnie też flirtem próbowała przeciągnąć chłopaków na swoją stronę. Szkoda że jej się nie udało. Zdecydowanie za szybko odpadła, bo była najciekawsza w plemieniu La Mina.
Ruth - Marie - zdecydowanie najnudniejsza osoba w tym sezonie. Pewnie gdyby została w grze zamiast Sally to byłaby typową osoba robiąca za numerek.
Bobby - największy leń w tym sezonie. Więcej leżał niż coś robił, ale ogólnie nawet go lubiłem. Kultowe było jego upicie się z Brucem w kiblu, albo jak plemię z kibla chciało zrobić schronienie do drewna, a on poszedł i się tam załatwił. Myślę że gdyby został w grze to nie miałby żadnych skrupułów żeby przeskoczyć do sojuszu La Mina. Nawet chyba o tym wspomniał, gdy upił się z Brucem.
Dan - też dosyć nudny był. Na początku wyszedł z inicjatywą sojuszu z Terrym, ale jak widać nie był to zbyt trwały układ. Na plus oczywiście zawód jaki wykonywał.
Nick - był mi całkowicie obojętny. Był zagrożeniem w konkurencjach, więc jak Terry zdobył immunitet był pierwszy do odstrzału.
Austin - podobnie jak wyżej, też był mi obojętny. Nic godnego uwagi nie pokazał. Strategia z odpuszczaniem IC i jeszcze przyznanie się do tego było słabe.
Sally - bardzo ją lubiłem. Po odpadnięciu Misty, była jedyną osobą z La Mina której kibicowałem. Po tym jak Ruth - Marie weszła w układ z mężczyznami wydawało się że Sally bedzie pierwsza do odpadki. Ale najpierw wybroniła się tym że była bardziej przydatna w konkurencjach od Ruth, a później miała sporo szczęścia z twistem, gdzie Casaya ją uratowało. Liczyłem że po połączeniu wmiesza się w dominujący sojusz. Ale chyba nie było na to większych szans, bo Casaya pomimo że się kłócili to trzymali się razem.
Bruce - sympatyczny dziadek i aż szkoda że tak musiał skończyć. Smutno gdy ktoś musi skończyć grę przez ewakuację medyczną. Wielkie uznanie za to że tak długo wytrzymał z tym strasznym bólem. Strategicznie był chyba najsłabszą osobą w tej edycji. Pewnie gdyby nie ewakuacja to i tak by odpadł. Aż prosiło się żeby po połączeniu przeskoczyć do La Mina, bo w Casaya był ewidentnie tym szóstym. Ale widać że niezbyt to ogarniał i do końca chciał trzymać się swojego plemienia. Zabawne było jak wszyscy pracowali w obozie, a on skupił się na budowaniu swojego kamiennego ogródka. Ewidentnie miał swój świat w którym sobie żył.
Courtney - nie przepadałem za nią, ale na pewno była barwną osobą. Wszystkich wyraźnie irytowała swoim dziwnym zachowaniem i co zabawne nawet o tym nie wiedziała. Najlepszy był quiz w którym była odpowiedzią na prawie każde negatywne pytanie. Każdy chciał ją wziąć do finału, bo z nikim nie miała szans. Nawet Shane wierzył że ją ogra w finale :D
Co za tym też idzie w końcówce stała się zagrożeniem i mądrze co niektórzy postanowili się jej pozbyć. Na plus że nie była bierna i chciała stworzyć sojusz z Terrym.
Shane - na początku go nie cierpiałem i chciałem żeby jak najszybciej odpadł. Ale później zacząłem dobrze się bawić oglądając jego szaleństwo. Takiego wariata chyba jeszcze nie było w Survivor. Ja na prawdę myślałem że ma coś z głową. Jego akcje z pieniem do myślenia albo z komórką z drewna były świetne. Ale i tak najlepsza była akcja z jego zaczerwienionym penisem :D Po prostu leżałem ze śmiechu, jak Cirie oglądała jego przyrodzenie. Zaskoczyła mnie jego świetna relacja z synem. Wtedy po raz pierwszy dał oznak tego że nie jest stuprocentowym szaleńcem. Co do jego gry, to mądrze sobie wymyślił że weźmie sobie Courtney do F2. Bo tylko z nią miałby jakieś szanse na zwycięstwo. Gdyby potrafił trzymac język za zębami to może jego plan by wypalił.
Cirie - kocham ją po prostu :D Już teraz wiem dlaczego jeden z użytkowników ma nick z jej imieniem. Świetne wrażenie wywarła na mnie już od pierwszej minuty, gdzie była zdziwiona że należy do plemienia starszych kobiet. Uwielbiam ją do tego stopnia że każdą jej scenę przewijałem sobie od początku i oglądałem ponownie. Ma tak świetną osobowość, że aż zazdroszczę jej mężowi, bo na pewno nie ma z nią minuty nudy. Wszystko przyjmuje z uśmiechem i na wesoło. Była też najlepsza strategicznie w całym sezonie. Kto by się spodziewał że ona tak daleko zajdzie. Od pierwszego odcinka była na celowniku. Najpierw w plemieniu kobiet chciano się jej pozbyć, ale mądrze założyła sojusz z Melindą i Ruth -Marie. Po przemieszaniu też była na celowniku, ale szybko się wmieszała w sojusz i miała tam praktycznie najlepszą pozycję. Myślę że głównie dzięki świetnemu socjalowi, bo jako jedyna w Casaya ze wszystkimi miała dobry kontakt. Najbardziej zaimponowała mi w F6, gdzie mądrze zauważyła że Courtney jest sporym zagrożeniem i trzeba się jej pozbyć. Świetnie wyszło jej rozegranie z potrójnym rozłożeniem głosów. Jej metamorfoza w tym programie była ogromna. Wiem że pojawi się też w innych edycjach i mam nadzieję że dalej będzie mnie zachwycać.
Terry - nie lubiłem go bo był strasznie arogancki i pewny siebie. Ja rozumiem że wkurzało go bycie cały czas celem, ale mógł sobie darować te kłótnie i docinki. Doceniam jego świetną serię w IC, ale każda jego próba gry strategicznej po połączeniu kończyła się nie powodzeniem. To że próbował przeciągać Bruce'a jestem wstanie zrozumieć bo ten był outsiderem w swoim sojuszu, ale na przykład próba namawiania Shane i Cirie była idiotyczna. Zero jakiś konkretnych argumentów, żeby ci przeskoczyli do niego.
Danielle - taki mój numer cztery po Cirie, Arasie i Sally na liście ulubionych osób. Całkiem dobrze grała. Nie dała się przekonać na sojusz z Terrym i Courtney gdzie była ewidentnie numerem trzy. Później jednak mądrze założyła w F4 sojusz z Terrym, a następnie go wyeliminowała. Uważam że dobrze myślała wybierając Arasa do finału. Oboje byli w tym samym sojuszu i zdradzili te same osoby. Terry był mistrzem IC i przeszedł trudną drogę do finału, więc było pewne że nie ma z nim szans.
Aras - uwielbiałem go i jestem szczęśliwy że wygrał. Od początku trzymał się w dużym sojuszu i był jedną z osób podejmujących decyzje. Miał też poboczny sojusz z Cirie i Shanem. Byłem szczęśliwy jaką relację stworzył z Cirie i że chcieli razem wejść do finału. Miał sporo szczęścia że Terry wygrywał wszystkie immunitety, bo gdyby ten użył HII to by odpadł. Ale nikt nie moze mu zarzucić że wygrał nie zasłużenie. Zgodzę się że czasem palnął coś głupiego, ale i tak mu to wybaczam.

Rider Girl
7th voted out
Posty: 138
Rejestracja: 30 mar 2017, 08:50
Kontakt:

Post autor: Rider Girl »

tombak90 pisze:
30 wrz 2014, 01:34
Żeby tradycji stało się zadość, trzeba tu coś skrobnąć, bo obejrzałem jeszcze przed wakacjami i niedługo do reszty zapomnę co się tu wyprawiało. Sezon mocno mnie zawiódł. Z wielu źródeł słyszałem ochy i achy na jego temat, ale ja osobiście wypowiedziałbym je tylko smutnym głosem. W strategii nuda wiała tak mocno, że zdmuchnęła do oceanu jakiekolwiek emocje. Ciekawie zrobiło się dopiero na etapie ostatniej szóstki, wyjąwszy ewentualnie sam pierwszy odcinek. Jeśli chodzi o osobowości, to edycję podtrzymywały dla mnie tylko trzy filary - Cirie, Shane i Courtney. Gdyby wyciąć ich wcześniej, wszystko trzasnęłoby na łeb, przeryło ziemię i zapadło się głęboko pod nią. Nie rozumiem też, po jaką cholerę zrobili ten nowy, hiper-odlotowy motyw czterech plemion, skoro skasowali go już w drugim epizodzie. Sezon trafia na szary koniec mojego rankingu i od spodu podszczypują go w dupę ewentualnie tylko Borneo i South Pacific.

*Aras - nie mogę mu nic większego zarzucić, choć bardzo bym chciał, bo jest z tych, których nie trawię bez wyraźnego powodu. Grał poprawnie, miał silną pozycję (o ile w ogóle można o takiej mówić w tej grupce hejtujących się wariatów) i nie ma wstydu, że został milionerem. Mógłby się ewentualnie dłużej zastanowić nad niektórymi tekstami na radach, typu: "och, Terry ma immunitet, teraz czuję się zagrożony, bo przecież jestem takim strong and cool competitor, że nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby mnie wywalili". Czasami sugestia robi bardzo wiele. Wiemy już, od kogo Gervase nauczył się swojej słynnej dyplomacji, bo podobno się przyjaźnią.

*Danielle - słyszałem, że wystąpiła potem w plemieniu Łotrów, toteż spodziewałem się zła wcielonego i już z radością szykowałem czosnek. Okazał się jednak nieprzydatny, bo dziewczyna jakoś specjalnie mnie nie porwała. Burczała trochę na Shane'a, ale przez dłuższy czas na nic się to nie przełożyło. Dużym plusem był jednak jej przeskok do Terry'ego na etapie F4, a następnie kopnięcie go w puzon etap później. Ten slalom był dla niej jedyną drogą do finału. Sprawne pokonanie slalomu jest zawsze bardziej efektowne niż zapieprzanie po prostej, dlatego w F2 postawiłbym właśnie na nią. Zdaje się jednak, że udupiło ją lenistwo w obozie. Mogła chociaż trochę pokicać z maczetą i poudawać, że coś robi.

*Terry - zawsze idealnie uśmiechnięty, idealnie sprawny, idealnie wygrywający immunitety, idealnie uciekający z gilotyny i idealnie uciśniony żeby wzbudzić współczucie widzów. K**wa, Dorotka z Krainy Oz normalnie. Może powinienem teraz zaklaskać, ale zbyt mnie ta idealna mdłość znużyła żebym podniósł ręce. Najgorsze, że pod koniec zdawał się sam trochę uwierzyć w swoją świętość i nieco przesadzał ze spięciem tyłka.

*Cirie - sam sarkazm w jej wydaniu jest już dla mnie wystarczającym powodem żeby ją uwielbiać. W świetny sposób łączyła go z serdecznością i słodyczą. Poza tym, określiłbym ją najlepszym strategiem sezonu. Już w pierwszym epizodzie wyszła z fajną kontrą i wyrzuciła Tinę za te napuszone kudły poza grę. Po przemieszaniu pojawił się pełen dołek, ale w końcu mrówczą pracą, krok po kroku, prawie niezauważalnie zmieniła swój status z "wypada przy najbliższej okazji" na "mocny członek sojuszu". Ciekawy i bardzo dobry ruch z atakiem na Courtney. Szkoda, że Aras nie wyćwiczył jej trochę lepiej w tym rozpalaniu ognia.

*Shane - jak kiedyś będzie mi w życiu źle, to zgram sobie filmik z kompilacją jego k*rwic jako lek na niedobór funu. Człowiek bez papierosa jest zdolny do najróżniejszych rzeczy. Ale nawet nie to sprawiło, że go uwielbiam. Najlepsza jest ta jego świadomość, że jest psycholem. Idąc tym tropem, słusznie planował dostać się z Courtney do F2 i właśnie to sprawia, że uważam go za niezłego stratega. Całą zabawę nadpsuła mi trochę jego hipokryzja na FTC, bo ostatecznie sam też planował odwrócenie się od Arasa. Ale i tak jest moim bogiem.

*Courtney - hell yeah. To jej oderwanie od rzeczywistości. To doprowadzanie ludzi do szału. Ta słodka wydżebka na prace obozowe. Ta urocza naiwność, że jest w stanie wygrać na FTC z Terry'm. Było-kolorowo-ach-było.

*Bruce - co za kpina. Po co zdać sobie sprawę, że jest się na totalnym ogonie sojuszu? Po co przyjmować propozycje Terry'ego zrobienia z tym czegoś? Nie od dzisiaj wiadomo, że najlepszą strategią jest w tym programie bawienie się kamieniami i dzikie okrzyki podczas ćwiczeń. Szkoda, że nie poczekali z tą medyczną ewakuacją do końca odcinka, bo prawdopodobnie właśnie on by wtedy wyleciał i mogliby go opatrzyć kompleksowo na Ponderosie.

*Sally - na początku wiązałem z nią spore nadzieje. Na przykład na to, że tuż po mergu oleje ciepłym moczem tych wszystkich pierdusiów ze swojego plemienia, którzy tylko czekali żeby się jej pozbyć i w to miejsce zacznie układać się z młodymi dziewczynami, a docelowo wkręci w sojusz Casaya. Mogła przynajmniej mocniej przycisnąć Terry'ego żeby oddał jej jeden ze swoich immunitetów. Niestety, okazało się, że jest tak samo mdła i bezjajeczna jak cała La Mina, więc odpadła sobie wraz z nimi.

*Austin, Nick, Dan - szkoda mi nawet akapitów na podział. Wszyscy czterej z Terry'm stanowili dla mnie mieszankę nie do przełknięcia. Pierduśnosłodkie uśmiechy, totalna bezbarwność, włażenie sobie do tyłków i jaranie się jacy oni wszyscy czterej są deserving, a kobiety, marny pył, powinny to zaakceptować i odejść z godnością. Do pełni serotoniny brakowało jeszcze tylko jakichś wspólnych zabaw pod szałasem. Kocham moment, gdy Casaya strollowali ich dając Sally immunitet. Myślałem, że się tam wszyscy czterej zapłaczą i walną zbiorowego quita żeby się nawzajem nie obrazić głosami na któregokolwiek.

*Bobby - ludzie zgłaszają się do programu z różnymi motywacjami. Jedyni chcą wygrać milion, drudzy poznać nowych ludzi, a Bobby chciał po prostu ochlać się wińska. Uszanujmy to i wstrzymajmy śmiech.

*Ruth-Marie - była tak potwornie nudna, że dla mnie wręcz kultowa. Cały jej występ obejrzałem z niezłą pompą i rosnącą ciekawością, czy wyraz twarzy zmieni jej się chociaż raz. W strategii oczywiście kicha, ze wszystkim trzeba było do niej podchodzić.

*Misty - najlepsza zawodniczka sprzed merga. W La Mina próbowały wraz z Sally przeciągnąć młodych facetów i już miało być dobrze, miało, ale niestety się zesrało. Szkoda.

*Melinda - kocham jej oczy. Może mam dziwny gust, ale dla mnie była przesłodka. Buzia aniołka, ale szkoda, że ten aniołek nie chciał stać się diabliskiem chociaż na chwilę, na przykład po to, żeby podkopać dołek pod Cirie i przetrwać tę jedną jedyną radę, po której, jak się okazało, wszystko mogło się zmienić.

*Tina - wbrew pozorom, to nie jest program o samym przetrwaniu w buszu. Nie była doinformowana co do zasad, więc z perspektywy, na niezły żarcik zakrawa konfa, w której zarzucała to Cirie.

Tyle. Jeśli ktoś miał cierpliwość doczytać, to zapraszam do dyskusji :P
.
Tombak twoje komentarze są najlepsze na poprawe humoru.

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

Survivor: Panama - Exile Island (sezon 12)

Post autor: Davos »

Zacząłem oglądanie tego sezonu i póki co jestem po 2 odcinkach.

Już od początku widać sporo zmian. Uczestników podzielono w kompletnie nowy sposób, na 4 plemiona po cztery osoby w każdym i dodatkowo posegregowano ich jeszcze wg płci i wieku. Oryginalny pomysł, aczkolwiek ja jestem zwolennikiem większych plemion, bo wtedy więcej jest możliwości strategii i na ogół wygląda to ciekawiej niż w mniej liczebnych plemionach.
No i druga, znacznie istotniejsza innnowacja czyli Exile Island. A więc to jest ta słynna Wyspa Wygnańców, o której już czytałem gdzieniegdzie w innych tematach w Waszych postach? :) Rozumiem, że ten element gry zostanie już na stałe? Póki co dla mnie jest to nowinka zalatująca świeżością więc na ten moment mi się podoba, aczkolwiek nie wykluczam, że z czasem zmienię zdanie bo jednak jest to trochę kontrowersyjne rozwiązanie. Z jednej strony niby jest to kara, bo trzeba tam samemu spędzić kilka dni, no i jest się odciętym od grupy, a outsidera zawsze łatwiej wywalić na radzie plemienia... Ale z drugiej strony można w ten sposób ominąć radę plemienia czy znaleźć ukryty immunitet... Sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądać w praktyce.

Pierwszy odcinek bardziej na zapoznanie się z nową formułą i na poznanie uczestników. Nie dziwi mnie, że zadanie o immunitet przegrały najsłabsze fizycznie starsze kobiety, dziwi mnie za to, że odpadła Tina, która najwięcej pracowała. Wydawać by się mogło, że to Cirie poleci... ale jej imię też już się przewinęło w tematach o innych sezonach więc zakładam, że ona jednak będzie ważną uczestniczką tego sezonu, skoro tak zwróciła na siebie Waszą uwagę :)

Drugi odcinek przyniósł przemieszanie plemion i przy okazji utworzenie dwóch nowych z czterech starych. Muszę przyznać, że bardzo mnie ucieszył ten szybki twist, bo założyłem, że teraz będzie więcej strategii i na szczęście tak też się stało. Od razu po przemieszaniu w jednym i drugim plemieniu zaczęły się kombinacje i powstały sojusze. A Austin i Nick w La Mina nawet mają wybór, w którym sojuszu chcą być. W Casaya jest jeszcze ciekawiej - niby Shane zrobił świetny ruch, zakładając szybki sojusz, ale potem zaczął jęczęć, że nie chce już być dłużej w programie i jego sojusz zatrzymał go tam niemal siłą. Ech, nie rozumiem, po co ludzie zgłaszają się do takiego programu jak Survivor, skoro za chwilę chcą z niego odchodzić :/ Shane w pierwszym odcinku też marudził, ale po tym jak założył sojusz pomyślałem, że się ogarnął. Do tego jeszcze wygadał się przed Melindą, Cirie i Bobbym, że pozostała czwórka ma sojusz. Aras też nie lepszy, chciał na otwartym forum przedyskutować ze wszystkimi, kto ma odpaść :D Przypomniał mi w tym pewną osobę z Markizów, która miała podobny pomysł i przez to odpadła. Coś mi się widzi, że jak Shane i Aras się szybko nie ogarną to Courtney i Danielle się na nich wypną i wejdą w sojusz z kimś innym, a ich wykopią.

Jak na dwa odcinki, sporo się działo więc jestem dobrej myśli co do reszty sezonu.

A jeszcze co do uczestników, polubiłem Bruce'a - podoba mi się jego zaciętość i wola walki. Karate na Exile Island też było dobre :) A z drugiej strony mamy Sally, która zgubiła w morzu ledwo co zdobyty przez jej plemię harpun do łowienia ryb :D Brawa dla niej :D
Obrazek

Awatar użytkownika
ciriefan
sole survivor
Posty: 5963
Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
Winners at War: Natalie
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Survivor: Panama - Exile Island (sezon 12)

Post autor: ciriefan »

Rozumiem, że ten element gry zostanie już na stałe? Póki co dla mnie jest to nowinka zalatująca świeżością więc na ten moment mi się podoba, aczkolwiek nie wykluczam, że z czasem zmienię zdanie bo jednak jest to trochę kontrowersyjne rozwiązanie.
Na stałe nie zostanie, po tym sezonie będzie często, a potem bardzo sporadycznie. Jeśli Twoim zdaniem już to jest kontrowersyjne, nie mogę się doczekać Twoich reakcji na niektóre przyszłe twisty wymyślane przez produkcję ;)
Wydawać by się mogło, że to Cirie poleci... ale jej imię też już się przewinęło w tematach o innych sezonach więc zakładam, że ona jednak będzie ważną uczestniczką tego sezonu, skoro tak zwróciła na siebie Waszą uwagę :)
Cóż mogę rzec, Cirie to królowa XD Moja ulubiona zawodniczka wszechczasów XD Czy nie urzekła Cię jeszcze swoim śmiechem, sarkazmem i poczuciem humoru?

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

Survivor: Panama - Exile Island (sezon 12)

Post autor: Davos »

ciriefan pisze:
25 kwie 2019, 21:33
Na stałe nie zostanie, po tym sezonie będzie często, a potem bardzo sporadycznie. Jeśli Twoim zdaniem już to jest kontrowersyjne, nie mogę się doczekać Twoich reakcji na niektóre przyszłe twisty wymyślane przez produkcję ;)
A ja nie mogę się doczekać tych przyszłych twistów ;)

ciriefan pisze:
25 kwie 2019, 21:33
Cóż mogę rzec, Cirie to królowa XD Moja ulubiona zawodniczka wszechczasów XD Czy nie urzekła Cię jeszcze swoim śmiechem, sarkazmem i poczuciem humoru?
Obejrzałem na razie 6 odcinków i muszę przyznać, że Cirie jest naprawdę fajna, a jej confy wymiatają :D Już rozumiem ten entuzjazm z nią związany, choć oczywiście liczę na jeszcze więcej takich komentarzy w jej wykonaniu :)
Póki co Cirie radzi sobie bardzo dobrze i wychodzi z każdej opresji. Najpierw obroniła się w pierwszym plemieniu starszych kobiet, gdy odpadła Tina, a potem mimo znalezienia się w dość niefajnej sytuacji, czyli poza czteroosobowym sojuszem, dalej trzyma się mocno. Podoba mi się jej mądra gra - sarkastyczne komentarze wobec innych członków plemienia zostawia na confy, a w plemieniu stara się siedzieć cicho, żeby nie zwrócić na siebie uwagi i pozwala, żeby inni kłócili się między sobą :) A trzeba powiedzieć, że tych kłótni jest w Casaya sporo i praktycznie każdy obok Cirie sobie w jakiś sposób psuje grę :D Shane to już w ogóle odwala straszne głupoty i kłóci się na okrągło z sojusznikami, przez co już ich do siebie zraził i dopiero w ostatnim odcinku trochę się ogarnął, kiedy podczas wycieczki do panamskiej wioski przeprosił dziewczyny ze swojego sojuszu. Aras głośno zwraca ludziom uwagę na różne rzeczy i się trochę panoszy, Bruce ma jakieś dziwne akcje, a Bobby zwinął butelkę wina i wypił ją w kibelku :D Za co zresztą zapłacił wysoką cenę, bo odpadł na najbliższej radzie.

W La Mina jest dużo spokojniej, ale też ciekawie. Terry znalazł immunitet i ma teraz potężnego asa w rękawie - niezłą mu zrobili ludzie z Casaya przysługę, wysyłając go na Wyspę Wygnańców :D Choć mimo wszystko uważam, że to trochę zbyt duże ułatwienie - samą ideę ukrytego immunitetu jeszcze mogę zrozumieć, ale powinno to wyglądać tak, jak w poprzednim sezonie, czyli znalazca chcąc skorzystać z tego immunitetu, musi go ujawnić przed głosowaniem. A teraz jest tak, że można go ujawnić na samym końcu, już po głosowaniu, przez co posiadacz immunitetu może teoretycznie zgarnąć na radzie głosy od wszystkich pozostałych, a i tak przetrwa radę, a z kolei odpadnie osoba, którą on akurat wskaże. Trochę więc za silny jest ten immunitet.
A jeśli chodzi o sytuację w plemieniu, tutaj sprawa była jasna - sojusz czwórki facetów i kobiety na aucie. Najpierw odpadła Misty (szkoda, bo ładna babka z niej była ;)), potem Ruth Marie i teoretycznie skazana na pożarcie była Sally... ale Casaya znów namieszała, wysyłając ją na Wyspę Wygnańców ;) Lubię Sally więc się z tego ucieszyłem, choć Dana też było trochę szkoda, gdy odpadł. No, ale ktoś z czwórki facetów musiał odpaść więc padło na niego, bo jest najsłabszy fizycznie.

Niedługo powinien być merge więc powinno zrobić się jeszcze ciekawiej :)
Obrazek

Awatar użytkownika
Umbastyczny
sole survivor
Posty: 2130
Rejestracja: 25 lut 2013, 00:00
Winners at War: Yul
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Survivor: Panama - Exile Island (sezon 12)

Post autor: Umbastyczny »

Czekam na Twoje dalsze opinie. Jeden z sezonów, do których zawsze chętnie wracam pamięcią i mam do niego duży sentyment <3

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 1 - 45”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości