Niespodzianka, ulubieniec edytorów odpadł na dobre. Ale chociaż zrobili mu pożegnanie dwa razy dłuższe i ckliwsze niż wszystkim...
Szczerze Wam powiem, że zrobiło mi się szkoda Edny. To znaczy z jednej strony oglądając mówię sobie no a czego ty się słodziutka spodziewałaś, skoro miałaś juz znaki od początku, że jesteś w tym sojuszu numerem sześć, a jednak brnęłaś w to dalej. Teraz nagle płacz? Ale z drugiej strony, marzyłem, żeby udało jej się skopać tyłek Brandonowi, doprowadzić do jego eliminacji. Poza tym, na koniec użyła całkiem dobrych argumentów i bardzo ładnie się broniła. Na pewno ten odcinek będzie miał spory wpływ na plus na moją ostateczną ocenę tej zawodniczki - którą już żegnamy, nie ma co się oszukiwać, zwłaszcza, że zapowiedź zasugerowała jej zwycięstwo na RI. A że zapowiedzi się z reguły nie sprawdzają, to pewnie jej te klocki na samym końcu runą, przez co Ozzy odrobi przewagę.
Może jeszcze dałbym wiarę tej zapowiedzi, ale jak dla mnie fakt, że nie pokazali Edny, Ricka i Sophie kiedy byli sami na wyspie gdy nie zostali wybrani na reward, dobitnie świadczy o tym, że ta trójka kompletnie się już nie liczy.
Dlaczego Ednie nie udało się osiagnąć sukcesu, skoro miała takie dobre argumenty powołując się na honor, lojalność i integrację? Po prostu dlatego, że to powiedzonko jest w ich ustach kija warte, jest przykrywką. Tak naprawdę każdy będzie tolerował idiotyzm Brandona cokolwiek jeszcze nie odwali, bo każdy myśli sobie "nie ma szans, żebym nie wygrał/a z nim w finale." Ale że myślą tak aż cztery osoby (odważnie zakładając, że Rick mimo wszystko o czymś tam myśli), to może jednak będzie ciekawie:)
Brandon wk.... mnie już oficjalnie bardziej niż Jane z S21, a to już coś:D
Nie zdziwiłbym się gdyby przyszykowano nam na którąś z przyszłych edycji wielką niespodziankę w postaci Seana Hantza jako uczestnika. Widać, że koleś się wczuł w swój krótki występ w programie. Pytanie tylko czy bardziej nie zaszkodził Brandonowi niż mu pomógł
Edny szkoda tym bardziej, że była chyba ostatnią prawdziwie sympatyczną osobą z castu. No, może jeszcze Albert ujdzie.
Ostatnio mam wrażenie, że władza Coacha w plemieniu mimo wszystko trochę topnieje. Ciężko mi uwierzyć, żeby chciał dobrowolnie pozbyć się Cochrana i Edny, którzy oddaliby za niego ostatniego kokosa, a zostawić Alberta, który już wcześniej przymierzał się do knucia przeciw niemu, a na dodatek wydaje się mieć bardzo pozytywną opinię przynajmniej u części sędziów.
Zgadzam się z Omim co do tej rozmowy Coacha z Ozzy'm. Pewnie chodzi właśnie o to, bo inna opcja byłaby ze strony Coacha tak głupia, że aż nierealna, mimo wszystko...