The Circle
: 07 maja 2021, 21:23
I po sezonie Ja zacząłem oglądać w długi weekend i wczoraj udało się skończyć, jakoś nie chciałem dawkować sobie po troszku co tydzień.
Ogólne przemyślenia? Na pewno sezon lepszy od pierwszego US, bo miał więcej strategii, było więcej dram i generalnie przebieg gry był bardziej przemyślany (twisty, ilość nowych uczestników, zasady po ich wejściu itd.).
To co mnie wciąż lekko irytuje (ale nie odbiera przyjemności z oglądania) to takie ciągłe dziwienie się przebiegiem gry Czyli wciąż wszyscy są w szoku, że wyeliminowana osoba kogoś odwiedzi, że zostawi nagranie itd. I druga rzecz to ciągłe pisanie, że trzeba grać uczciwie. Po pierwsze co to znaczy uczciwa gra? A po drugie, no to jest gra i tyle, każdy gra jak uważa. A po trzecie to podniecanie się catfishami i polowanie na nich. Dobrze w finale ktoś to podsumował (już nie pamiętam kto), że jakie to ma znaczenie. Też tak uważam, no bo sorry, i tak grasz przez chat z kimś kto wstawił tam jakiś obrazek na swój profil. Co za różnica czy to prawdziwy wizerunek czy nie... Jak się dobrze dogadujecie i macie sojusz to wszystko jedno kto się ukrywa za obrazkiem...
Uczestnicy:
Bryant - pierwsza eliminacja to trochę loteria, ale coś tam próbował się ratować. Może dobrze, że na niego padło, bo wyglądało, że nie nadaje się do tej gry, a jego gadki o oddychaniu, energii i dobroci już nawet po 2 odcinkach były irytujące.
Savannah i Terilisha - dam je razem, bo mam podobny komentarz. Zaczęły od sojuszu kobiet i wspólnej roli influencerek. A potem? Rozkręciły bezsensowną gównoburzę, spadły na dno i wyleciały jedna po drugiej xD super. Terilisha za bardzo się nakręciła, a Savannah nie potrafiła tego logicznie i spokojnie zamknąć, a mogła w łatwy sposób, zgadzam się z joeytribbiani. Generalnie obie na początku polubiłem i miały potencjał, ale te kłótnie były tak głupie i nie mogło się to skończyć inaczej niż totalnym zepsuciem sobie gry i eliminacją. Śmieszyło mnie jak na finale dalej się kłóciły
Khat - nie byłem jej fanem, powiedzmy miałem do niej neutralny stosunek. Na początku zaimponowało mnie, że szybko złapała dobry kontakt z kilkoma osobami i była druga w swoim pierwszym głosowaniu, ale potem przesadziła. Była nowa, nie znała całej dynamiki i zaliczyła wpadkę próbując nastawić Rivera i Courtneya przeciwko Chloe. Próbowała się jeszcze ratować, ale już było po ptakach.
Mitchell - rzeczywiście dużo korzystniej wypadł niż jego rodzinka w poprzednim sezonie. Moim zdaniem przespał początek, a jak już chciał grać to było za późno.
Jack - nie przepadałem za nim, ale jako Emily na początku sobie radził. Oberwał na konflikcie Savannah vs. Terilisha i jeszcze Joker mu dokopał, ale gwoździem do trumny było zadanie z makijażem. Serio wyglądało to tragicznie. Z jednej strony szkoda, że zadanie jest powodem eliminacji kogoś, ale pocieszam się, że i bez tego był w sumie na dnie. Jakoś po zamieszkaniu z Lisą wypadał sympatyczniej.
Lisa - jako Lance była dość bierna i w sumie w ogóle nie grała, więc eliminacja nie dziwi. Jej bierność potwierdziła się w roli Johna, bo z tego co widzieliśmy to niemal o wszystkim decydował Jack i on dyktował wszystkie teksty, a ona tylko potakiwała. I nawet w finale jak prowadząca zadała pytanie czy w duecie łatwiej się grało. Ona odpowiada, że tak, a sekundę później Jak, że nie i ona już mu potakuje
Lee - bardzo go polubiłem (moje top2). Jakoś tak mi odpowiadała jego osobowość, taki poczciwy i pocieszny. Jeśli chodzi o grę, na pewno miał dobry socjal, mimo różnicy wieku nie wpadł jako River (tylko wpadka z piosenką), trochę był bierny strategicznie i raczej to Courtney był mózgiem ich duetu. Mimo wszystko trzymałem za niego kciuki, bo zdobył sobie moją sympatię.
Courtney - tutaj na odwrót. Strategicznie grał ostro, nieźle sobie wymyślił z jokerem, żeby dziewczyny skłócić; socjal też miał ok, ale osobiście jakoś nie mogłem się do niego przekonać.
Chloe - moja ulubienica. Nie oglądałem tego całego "Too hot to handle", więc jej nie znałem, ale dziewczyna jest cudowna. Ma w sobie jakąś taką pozytywną energię, ogromne pokłady uroku, bardzo pocieszna. Pod kątem gry nie skupiała się może na strategii, ale miała genialny socjal, mnóstwo sojuszy i dzięki temu parła naprzód. Byłem zaskoczony, że pod koniec nie została superinfluencerem, bo oba sojusze ją uwielbiały. Doceniam też fakt, że na tej dramie dziewczyn ona jako jedyna nie ucierpiała i miała dalej swoją wielką sieć kontaktów. Sama określała siebie jako naiwną i momentami tez trochę tak myślałem, że taka głupiutka i naiwna, ale jednak ogarniała co się dzieje; bardziej określiłbym ją słowem "infantylna". Szkoda, że nie wygrała, ale to też trochę formuła finału.
DeLeesa - co do niej mam mieszane uczucia. Z jednej strony ją nawet polubiłem, grała też nieźle. Jej Trevor był dobrze wykreowany i socjalnie dawał radę, Trochę strategicznie była bierna, głównym punktem jej gry było rozbicie sojuszu Rivera i Courtneya, ale się nie udało; pozwoliła też odpaść Khat (ale tutaj powiedzmy, że rozumiem, wolała utrzymać sojusz z Chloe, ale podkreślam bierność). A druga rzecz to trochę obłuda. Napieprzała ciągle, że trzeba grać uczciwie i nie wolno kłamać, narzekała, że River i Courtney są tacy źli, a sama była catfishem i grała ludziom na emocjach (samotny tata, flirt z Chloe) czy zrobiła ten obraz Rivera (a w sumie River i Courtney do końca szanowali Trevora i pozytywnie się wypowiadali i chcieli tylko wywalić Mitchella). I nie chodzi o to, że krytykuję ten plakat, który miał dowalić Riverowi. To było spoko, o to chodzi w tej grze i trzeba korzystać z okazji, gdy można anonimowo wprowadzić lekkie zamieszanie. Ale po co robić z siebie świętą i pieprzyć ciągle o uczciwości jednocześnie będąc przeciwieństwem tego?
Ogólne przemyślenia? Na pewno sezon lepszy od pierwszego US, bo miał więcej strategii, było więcej dram i generalnie przebieg gry był bardziej przemyślany (twisty, ilość nowych uczestników, zasady po ich wejściu itd.).
To co mnie wciąż lekko irytuje (ale nie odbiera przyjemności z oglądania) to takie ciągłe dziwienie się przebiegiem gry Czyli wciąż wszyscy są w szoku, że wyeliminowana osoba kogoś odwiedzi, że zostawi nagranie itd. I druga rzecz to ciągłe pisanie, że trzeba grać uczciwie. Po pierwsze co to znaczy uczciwa gra? A po drugie, no to jest gra i tyle, każdy gra jak uważa. A po trzecie to podniecanie się catfishami i polowanie na nich. Dobrze w finale ktoś to podsumował (już nie pamiętam kto), że jakie to ma znaczenie. Też tak uważam, no bo sorry, i tak grasz przez chat z kimś kto wstawił tam jakiś obrazek na swój profil. Co za różnica czy to prawdziwy wizerunek czy nie... Jak się dobrze dogadujecie i macie sojusz to wszystko jedno kto się ukrywa za obrazkiem...
Uczestnicy:
Bryant - pierwsza eliminacja to trochę loteria, ale coś tam próbował się ratować. Może dobrze, że na niego padło, bo wyglądało, że nie nadaje się do tej gry, a jego gadki o oddychaniu, energii i dobroci już nawet po 2 odcinkach były irytujące.
Savannah i Terilisha - dam je razem, bo mam podobny komentarz. Zaczęły od sojuszu kobiet i wspólnej roli influencerek. A potem? Rozkręciły bezsensowną gównoburzę, spadły na dno i wyleciały jedna po drugiej xD super. Terilisha za bardzo się nakręciła, a Savannah nie potrafiła tego logicznie i spokojnie zamknąć, a mogła w łatwy sposób, zgadzam się z joeytribbiani. Generalnie obie na początku polubiłem i miały potencjał, ale te kłótnie były tak głupie i nie mogło się to skończyć inaczej niż totalnym zepsuciem sobie gry i eliminacją. Śmieszyło mnie jak na finale dalej się kłóciły
Khat - nie byłem jej fanem, powiedzmy miałem do niej neutralny stosunek. Na początku zaimponowało mnie, że szybko złapała dobry kontakt z kilkoma osobami i była druga w swoim pierwszym głosowaniu, ale potem przesadziła. Była nowa, nie znała całej dynamiki i zaliczyła wpadkę próbując nastawić Rivera i Courtneya przeciwko Chloe. Próbowała się jeszcze ratować, ale już było po ptakach.
Mitchell - rzeczywiście dużo korzystniej wypadł niż jego rodzinka w poprzednim sezonie. Moim zdaniem przespał początek, a jak już chciał grać to było za późno.
Jack - nie przepadałem za nim, ale jako Emily na początku sobie radził. Oberwał na konflikcie Savannah vs. Terilisha i jeszcze Joker mu dokopał, ale gwoździem do trumny było zadanie z makijażem. Serio wyglądało to tragicznie. Z jednej strony szkoda, że zadanie jest powodem eliminacji kogoś, ale pocieszam się, że i bez tego był w sumie na dnie. Jakoś po zamieszkaniu z Lisą wypadał sympatyczniej.
Lisa - jako Lance była dość bierna i w sumie w ogóle nie grała, więc eliminacja nie dziwi. Jej bierność potwierdziła się w roli Johna, bo z tego co widzieliśmy to niemal o wszystkim decydował Jack i on dyktował wszystkie teksty, a ona tylko potakiwała. I nawet w finale jak prowadząca zadała pytanie czy w duecie łatwiej się grało. Ona odpowiada, że tak, a sekundę później Jak, że nie i ona już mu potakuje
Lee - bardzo go polubiłem (moje top2). Jakoś tak mi odpowiadała jego osobowość, taki poczciwy i pocieszny. Jeśli chodzi o grę, na pewno miał dobry socjal, mimo różnicy wieku nie wpadł jako River (tylko wpadka z piosenką), trochę był bierny strategicznie i raczej to Courtney był mózgiem ich duetu. Mimo wszystko trzymałem za niego kciuki, bo zdobył sobie moją sympatię.
Courtney - tutaj na odwrót. Strategicznie grał ostro, nieźle sobie wymyślił z jokerem, żeby dziewczyny skłócić; socjal też miał ok, ale osobiście jakoś nie mogłem się do niego przekonać.
Chloe - moja ulubienica. Nie oglądałem tego całego "Too hot to handle", więc jej nie znałem, ale dziewczyna jest cudowna. Ma w sobie jakąś taką pozytywną energię, ogromne pokłady uroku, bardzo pocieszna. Pod kątem gry nie skupiała się może na strategii, ale miała genialny socjal, mnóstwo sojuszy i dzięki temu parła naprzód. Byłem zaskoczony, że pod koniec nie została superinfluencerem, bo oba sojusze ją uwielbiały. Doceniam też fakt, że na tej dramie dziewczyn ona jako jedyna nie ucierpiała i miała dalej swoją wielką sieć kontaktów. Sama określała siebie jako naiwną i momentami tez trochę tak myślałem, że taka głupiutka i naiwna, ale jednak ogarniała co się dzieje; bardziej określiłbym ją słowem "infantylna". Szkoda, że nie wygrała, ale to też trochę formuła finału.
DeLeesa - co do niej mam mieszane uczucia. Z jednej strony ją nawet polubiłem, grała też nieźle. Jej Trevor był dobrze wykreowany i socjalnie dawał radę, Trochę strategicznie była bierna, głównym punktem jej gry było rozbicie sojuszu Rivera i Courtneya, ale się nie udało; pozwoliła też odpaść Khat (ale tutaj powiedzmy, że rozumiem, wolała utrzymać sojusz z Chloe, ale podkreślam bierność). A druga rzecz to trochę obłuda. Napieprzała ciągle, że trzeba grać uczciwie i nie wolno kłamać, narzekała, że River i Courtney są tacy źli, a sama była catfishem i grała ludziom na emocjach (samotny tata, flirt z Chloe) czy zrobiła ten obraz Rivera (a w sumie River i Courtney do końca szanowali Trevora i pozytywnie się wypowiadali i chcieli tylko wywalić Mitchella). I nie chodzi o to, że krytykuję ten plakat, który miał dowalić Riverowi. To było spoko, o to chodzi w tej grze i trzeba korzystać z okazji, gdy można anonimowo wprowadzić lekkie zamieszanie. Ale po co robić z siebie świętą i pieprzyć ciągle o uczciwości jednocześnie będąc przeciwieństwem tego?