S32E14 "Not Going Down Without a Fight" / Reunion

frasiek
sole survivor
Posty: 1106
Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: frasiek »

tombak90 pisze:
chcesz mnie przekonać
Chcę też nagrać duet z Janis Joplyn i dostać na Gwiazdkę prezent od Świętego Mikołaja, ale mam świadomość, że pewne rzeczy są nierealne :lol:
:oops:
tombak90 pisze:Jedyne, na co po cichu liczę, to zwrócenie Twej chlubnej uwagi, jak i uwagi naszych potencjalnych czytelników, na to, IŻ: Spośród naszych dwóch piękności, Aubry radziła sobie lepiej w kontrolowaniu gry, a Michele - to prawda - w budowaniu relacji z ludźmi. Done, ustalone, przypieczętowane krwią dziewic, nie kłócę się.
A ja zrozumiałem "Aubry powinna wygrać", sorry mój błąd :wink:
Moim zdaniem, rypnęła parę błędów, ale i tak licząc wszystko zusammen do kupy, zdecydowanie zasługiwała na docenienie przez jury. Bardziej niż pozostała dwójka Smile
No i została doceniona 3 głosami.

Z pozostałych 5:

Julia i Cyd były bliżej związane z Michelle.
Debbie została przez Aubry bezsensownie zdradzona.
Aubry nie potrafiła zawalczyć o głosy Jaisona i Scotta.

Kobra
sole survivor
Posty: 1568
Rejestracja: 17 sie 2011, 00:00
Winners at War: Natalie
Kontakt:

Post autor: Kobra »

Podsumowując:
Michelle wygrała. Żyjcie z tym.

Awatar użytkownika
tombak90
sole survivor
Posty: 2663
Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
Lokalizacja: Poznań
Winners at War: Tony
Survivor AU All Stars: David
Kontakt:

Post autor: tombak90 »

A ja zrozumiałem "Aubry powinna wygrać", sorry mój błąd
Bo powinna, to tylko taka alternatywna wersja dla upartych :wink: Zresztą co miałem rzec, rzekłem, najwyżej powrzeszczę sobie jeszcze później w wątku o rankingu strategów :D
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."

Saw
8th jury member
Posty: 760
Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
Winners at War: Michele
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

S32E14 "Not Going Down Without a Fight" / Reunion

Post autor: Saw »

Sezon naprawdę mi się podobał. Mimo kiepskich opinii mi oglądało się bardzo dobrze. Oczywiście uzbierało się trochę minusów, ale większych zarzutów nie ma. Oczywiście najbardziej mnie cieszy wygrana mojej faworytki. To wspaniałe uczucie jak wygrywa osoba, której kibicujesz od pierwszego odcinka. A jeszcze bardziej cieszy że to zwycięstwo było tak zaskakujące. W ostatnich sezonach edit wyraźnie wskazywał kto wygra i zawsze się sprawdzało. To też prowadziło do tego że finałowe rady były mega nudne i nie było większych emocji. Tutaj też wydawało się że będzie podobnie i wygraną zgarnie Aubry. Ale pozytywne zaskoczenie i oby więcej takich niespodzianek. Sezon obfitował w ciekawe zagrywki i blindsidy. Szkoda jednak tych aż trzech ewakuacji medycznych. Trzeba przyznać że to był bardzo wymagający sezon pod względem warunków, ale i produkcja dawała im popalić w zadaniach. Co do uczestników, to męski skład był chyba najgorszy w historii programu. Nie było absolutnie żadnego faceta któremu mozna byłoby kibicować. Na całe szczęście skład pań był super.
Przewagi w stylu połączenie dwóch idoli w jeden super HI czy eliminacja jednego z jurorów niezbyt przypadły mi do gustu i liczę że już tego nie powtórzą. Super HI to jednak za duża przewaga w grze, co pokazał S28. A usunięcie jurora jest przykre, bo zapracował sobie by być w tym gronie.


Darnell - nijaki i niezbyt wyróżniający się uczestnik. Zapamiętam go chyba tylko z tego że załatwiał się w wodzie bez żadnego skrępowania. W strategii wypadł kiepsko skoro nie był wstanie przekonać do siebie plemienia i przegrał ze słabszą fizycznie Alecią.
Jennifer - wiązałem z nią spore nadzieje w tym sezonie, bo początek miała naprawdę obiecujący. Udało się jej pokonać przykrą dolegliwość, jaką było wejście robaka do jej ucha. Szacunek że tak długo wytrzymała z tym bólem. Mimo że się strasznie męczyła, to zdołała wejść w dobry sojusz i ustawić się na pewnej pozycji. Jako jedyna dbała o relację z Alecią i nie odrzucała jej od grupy. To też pozwoliło realnie myśleć o sojuszu kobiet. Myślę że Cydney byłaby gotowa na zmianę stron, ale Jenn ostatecznie zaczęła się wahać i wszystko zawaliła. Nie można co chwilę zmieniać zdania.
Liz - mądra i ładna dziewczyna, która prowadziła niezłą grę. Wydawało się że wypracowała sobie mocną pozycję w plemieniu Brains, jednak zwyczajnie w świecie przeholowała w kombinowaniu. Poczuła się zbyt pewnie i nie dostrzegła, że inni też spiskują za jej plecami. Pogrążył ją jeszcze Peter, który miał za długi język i za dużo powiedział na radzie.
Caleb - szkoda że tak skończyła się jego przygoda. Tak się starał i walczył w tym głupim zadaniu o nagrodę, że ledwo co nie stracił życia. To był jeden z najbardziej dramatycznych medicali w historii programu. Tutaj bardzo nawaliła produkcja, która w ogóle nie powinna dopuścić do rozegrania tego zadania w tak trudnych warunkach. Kopanie worków przez około godzinę i to w zabójczym upale to jedna wielka głupota. Zdrowie uczestników powinno być na pierwszym miejscu. Dobrze że nie skończyło się większą tragedią. Caleb był mi raczej obojętną osobą, ale doceniam jego waleczność. Dużo było nieprzychylnych opinii po jego występie w BB, więc byłbym trochę wrogo do niego nastawiony. Ale ogólnie niczym tu nie podpadł. Strategicznie też nie można mu raczej nic złego zarzucić. Miał sojusz z facetami, z czego z Tai'em łączyła go bliska relację. Dziewczyny także zabiegały o jego głos, więc w przypadku rady prawdopodobnie byłby decydującym głosem. Wnioskując po jego edicie mam przeczucie że jeszcze kiedyś zagra.
Alecia – uwielbiałem tą dziewczynę. Może i nie była jakimś dobrym strategiem i sprawiała wrażenie nieco głupiutkiej . To jednak urzekła mnie swoją walecznością. Całe plemię było przeciwko niej, a ona robiła wszystko by się ratować. Zabrała się za rozpalanie ognia i po długiej walce się jej udało. A mimo to i tak plemię raczej to olało i nie docenili jej starań. Aż szkoda że przemieszanie plemion nie nastąpiło wcześniej, bo mogłoby jej to poprawić sytuację. Może też gdyby nie nawaliła z szukaniem HI, to inaczej by się to potoczyło. Zbyt naiwnie zaufała Cydney i pozwoliła się wykiwać facetom. Ale biedna musiała w pojedynkę z nimi walczyć, więc co tu poradzić.
Anna- ogarnięta i dosyć rozsądna dziewczyna. W plemieniu Beauty ustawiła się na najmocniejszej pozycji. Miała po swojej stronie dziewczyny, ale także pracowała nad relacją z Calebem i Tai'em. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie przemieszanie, które było dla niej bardzo niekorzystne. Po radzie miała do nich dołączyć Julia, co z góry robiło z niej cel. Pozostali nie mogli dopuścić, by w plemieniu znalazła się trójka pięknych.
Peter – zbyt arogancki i pewny siebie. Jeszcze na początku gdy trzymał razem z Liz i kombinowali to go lubiłem. Ale jak wkopał ich dwójkę na radzie, wyciągając karty na stół i oznajmiając z kim chce dalej grać, to zmieniłem sobie o nim zdanie. Szkoda że to wtedy Liz odpadła, a nie on. Bo za taką głupotę powinien natychmiast zapłacić. Ale plemię uznało go że przyda się w zadaniach. Co ciekawe nawet wtedy gdy stracił bliską sojuszniczkę, to nadal czuł się pewnie i pozwalał sobie na dużo. Po przemieszaniu zwyczajnie w świecie przekombinował. Mógł siedzieć cicho i pod skrzydłami Aubry i Joe dojechać do połączenia. Ale on wolał robić zamieszanie i latać od jednego sojuszu do drugiego.
Neal – przykro że musiał odejść z powodu choroby. Dziwne że produkcja tak późno się nim zainteresowała, bo jak się okazuje sprawa była poważna i mogła mocno wpłynąć na jego zdrowie. Dziwić mogła jego reakcja na diagnozę lekarza, gdzie nalegał na pozostawienie w programie. Ale ja go szczerze rozumiem. Jako fan gry pewnie zachowałbym się podobnie. Czujesz się dobrze, a nagle przychodzi lekarz i mówi ci że to już koniec. W emocjach nie myśli się racjonalnie. Myślę że dopiero po wszystkim doszło do Neala jak bardzo choroba zagrażała jego życiu. Ogólnie w grze niczym szczególnym się nie wyróżniał. Nawet jak znalazł HI to pozostawał raczej w cieniu innych. Myślę że po połączeniu i tak wiele by nie zdziałał. Plemię mądrych stało się celem, a on był uznawany za groźnego przeciwnika. Co niektórzy też podejrzewali że HI znajduje się w jego rękach. Cieszę się że to właśnie jego Michele wyrzuciła z grona jurorów. Jego ból dupy i żałosna przemowa w jej kierunku, to było dno totalne. Jak widać co niektórzy nie potrafią przegrywać i zachowują się gorzej niż dzieci. Do przewidzenia było że on lub Joe wyleci, bo byli pewnymi głosami Aubry. Trzeba było przyjąć to na klatę, skoro i tak już nie uczestniczył w grze. Po medicalu go żałowałem, ale tą całą akcją pokazał jakim jest okropnym człowiekiem.
Nick – na początku trzymał się raczej w cieniu innych, ale później nagle okazało się że potrafi aktywnie grać. Przemieszanie zmusiło go do większego kombinowania i szło mu całkiem nieźle. Wchodził w różne układy, ale zaczęła też pojawiać się coraz większa pewność siebie. I właśnie to go najbardziej zgubiło. Poczuł że to on ma pełną kontrolę nad innymi, ale rzeczywistość była inna, bo kobiety zaczęły spiskować i w piękny sposób go zblindsidowały. Mimo początkowej niechęci z czasem zacząłem go nawet lubić.
Debbie – pocieszna i nieco szalona babcia. Ale całkiem przyjemnie oglądało się kogoś z tak ciekawą osobowością. Zabawne były jej te wszystkie opowieści, czy zawody jakie wykonywała m.in modelka :shock: Strategicznie też sporo zdziałała, bo już początku znalazła się na uboczu, ale mądrze potrafiła wykaraskać się z problemów. Zebrała ludzi i wycelowała w tych, którzy uważali że rządzą plemieniem. Jej blindside był dziwny i chyba nigdy nie zrozumiem logiki dziewczyn czemu tak zdecydowały. Kto by pomyślał że głupie bronienie Julii, będzie skutkowało eliminacją.
Scot - co tu dużo mówić, beznadziejny koleś. Już na początku mnie wkurzał jak cały czas był przeciwko Alecii i jej dokuczał. Później było tylko gorzej i gniew do jego osoby rósł coraz bardziej. Ale szczyt był wtedy gdy razem z Jasonem i Tai'em obrażony na cały świat, zaczął sabotować plemię. Naprawdę postawa godna sportowca. Taka jest ta gra i trzeba liczyć się ze zdradami. A jak się nie potrafi przegrywać i robi się takie okropne rzeczy, to lepiej w ogóle nie grać. Piękny był obrazek gdy Tai nie oddał mu swojego HI, a ten biedny tak czekał i czekał :lol:
Julia - fajnie było zobaczyć rodaczkę w survivor. Ładniutka z niej dziewczyna i nie głupią grę zaprezentowała. Martwiłem się że jak wskoczy w miejsce Anny to spotka ją taki sam los. Ale udało się przetrwać. Głównie przez to że Peter sam się wystawił na odstrzał. No ale jednak dotrwała do tegp połączenia, a tam pozytywnie zaskoczyła. Podjęła się gry na dwa fronty, co było ryzykowne i niestety widoczne. Ale barwo za sam pomysł, bo udowodniła że ma plan na grę. Gdyby trafiła na słabszych graczy to taka taktyka pewnie przyniosłaby efekty. Jednak tutaj nie pozwolono na takie harce i została wyeliminowana. Może gdyby wcześniej nie pozwoliła na wywalenie Nicka czy Debbie, którzy stali po jej stronie, to jej gra ułożyłaby się inaczej.
Jason - taki sam jak Scot. Robili te same paskudne rzeczy. Troszkę może zyskał po odejściu Scota i pokazał nieco ludzką stronę. Mimo że go szczerze nie lubię, to jednak doceniam jego starania. Chyba zrozumiał że ten sabotaż nie był najlepszą opcją i zaczął szukać sojuszników i opcji na przetrwanie.
Joe - szacunek że pomimo wieku tak sobie radził. Ale do gry nic nie wnosił i jechał na plecach Debbie, a później Aubry. Choć nikomu tego nie życzę, to jednak jak już komuś w finałowej piątce miała przytrafić się medyczna ewakuacja, to chyba lepiej że jemu a nie komuś innemu. Pewne było że zajmie jedno miejsce w finale, w którym zresztą nic nie ugra, a tak to przynajmniej na etapie F4 było ciekawie. Kto by pomyślał że wygranie nagrody, będzie oznaczało jego porażkę. Głupia sytuacja z tym że się objadł i rozchorował.
Cydney - bardzo ją polubiłem. Podobało mi się jak w plemieniu Brawns się nie wychylała i unikała konfliktów. Mimo że trzymała z facetami to nie dawała po sobie tego poznać Alecii, która wierzyła we wspólny układ. Najbardziej zyskała u mnie na tym jak po połączeniu odłączyła się od facetów z Brawn. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie, bo obstawiałem że to taka osoba, która będzie lojalna do końca i nie wykona ruchu przeciwko nim. Co prawda doprowadziło do tego, że oni po tym wszystkim poczuli do niej wściekłość i nie było szansy na ponowną współpracę. Ale Cydney na tym nie ucierpiała, bo potrafiła bardzo dobrze się ustawić. Zaczęła prowadzić mądrą i rozsądną grę. Miała na tyle pewnych sojuszników, że nie groziło zagrożenie z ich strony. Bardzo podobała mi się jej relacja z Michele. Widząc że ona jest jej lojalna, dbała o tą relację. Nie dopuściła do tego by Tai ją zblindsidował w F6, bo wiedziała że taka lojalna osoba może się przydać. No i jak później się okazało, był to dobry wybór, bo Michele do końca z nią trzymała i doprowadziła do remisu w F4. Szkoda przegranej z Aubry, ale i tak wielkie brawa za cały występ. Była tylko krok od finału i patrząc na całą edycję to prowadziła najbardziej efektowną grę.
Tai - nie cierpię go i umieszczam go na mojej czarnej liście najbardziej irytujących osób. Od samego początku edytorzy nachalnie pchali go na pierwszy plan. Można powiedzieć że w plemieniu Beauty był on i reszta, bo całkowicie ich przyćmił. Rozumiem że był ciekawą osobowością, ale nieraz robiło się aż nie dobrze słysząc non stop jego konfy. Pokazywany był jako taki dobry człowiek, kochający wszystko co się rusza. Ale pojawili się mięśniacy i pod ich wpływem Tai pokazała swoją drugą twarz. Nie miał oporów by razem z nimi sabotować plemię. Oczywiście to Jason i Scot byli odbierani jako ci najgorsi, ale ja uważam że Tai wypadł w tym najbardziej fałszywie. Niby dobry człowiek, a robi takie świństwa. Czemu nikt mu nie wypomniał tego na FTC czy też na Reunion. A nie później robili z niego takiego bohatera, co jest gówno prawdą :x Ta cała otoczka na Reunion wokół jego osoby, była maksymalnie żenująca. Pod eskortą mięśniaków czuł się bardzo pewnie i pozwalał sobie na dużo, ale za ich plecami wychodził przestraszona fujara, bez własnego zdania. Choć ogólnie Jason i Scot też traktowali go jak taką posłuszną małpkę i nie dawali mu dojść do słowa. Graczem był w mojej opinii słabiutkim. Żadne jego wybory nie były sensowne. Oszukał Scota i Jason, co było mega głupotą. Obaj tak narazili się innym że byliby idealnymi kandydatami do zabrania do finału. Ale Tai dał się zmanipulować Aubry i wykosił jednego ze swoich. Później nagle się obudził i tak z dupy naciskał na ratowanie Jasona, co skutkowało zmarnowaniem dodatkowego głosu.To wszystko złożyło się na to że do końca gry był zdany tylko na innych i to oni decydowali o jego losie. Chęć dojścia do finału z Aubry, z którą nie miał absolutnie żadnych szans też idiotyczna :lol: Tak jakby już całkowicie wyłączył myślenie i w ogóle nie starał się wykalkulować swoich szans na wygraną. Co prawda z każdym miałby problem wygrać, ale jednak w walce z taką Cydney nie byłby aż tak udupiony.
Aubry - nie mogłem się do niej przekonać i cieszę się że to nie ona wygrała, choć wszystko na to wskazywało. Co prawda grała dobrze i nie można się absolutnie do niczego przyczepić. Po połączeniu kiedy mądrzy byli celem, ona potrafiła wkręcić się w dobry sojusz. Miała oddanego żołnierza Joe, który robił wszystko co mu mówiła, bliską relację z Cydney, dobre stosunki z Michele czy Julią. Zawaliła trochę eliminując wierną Debbie. Nadal nie rozumiem do czego prowadziła ta eliminacja. Ale później zrehabilitowała się manipulując Tai'em i wciągając go do sojuszu. Miała kilka opcji na finał, najbardziej realna była ta z Tai'em i Joe. Ale choroba tego drugiego to zaprzepaściła. Po wyeliminowaniu Cydney wydawało się że jej wygrana jest pewna. Ale występ na FTC był kiepski. Co prawda nie wciskała żadnego kitu i odpowiadała logicznie, to jednak bez żadnych emocji. Zachowywała się jak zaprogramowany robot, który wyuczył się pewnych kwestii. Nie dziwię się że to nie przekonało jury. Według mnie socjal miała w porządku, ale duzo gorszy niż Michele. Z tymi co miała sojusz było ok, ale z osobami takimi jak Jason czy Scot nie nawiązała żadnej więzi.
Michele - uwielbiam ją i jestem mega szczęśliwy że ona wygrała. W ostatnich sezonach coraz rzadziej wygrywają moi faworyci, a tu na dodatek kompletnie się tego nie spodziewałem. Jeden wielki szok i niedowierzanie. Jestem taki dumny tej dziewczyny. Świetnie wypadła na FTC. Odpowiadała szczerze, ale tez pokazała ludzką stronę i to najbardziej urzekło. Broniła się świetnym socjalem, bo nawiązała więzi nawet z osobami z którymi nie miała sojuszu. Zawsze uśmiechnięta i pogodna, z nikim nie wchodziła w konflikty. Jej planem na grę była lojalność wobec sojuszników i z tego wywiązywała się idealnie. Nic dziwnego że jurorzy to docenili. Strategicznie nie grała pierwszych skrzypiec, ale to też nie znaczy że nic nie robiła. Prowadziła całkiem mądrą grę poza radarem, a wina za wszystkie blindsidy i zdrady spadła na kogoś innego. Czasem za bardzo oddawała inicjatywę Aubry i Cydney. Gdy nie była wstanie uratować Julii to ją poświęciła i pozostała lojalna sojuszowi. Co prawda wtedy jej pozycja w tym sojuszu już nie była najlepsza, a Tai nawet podważał jej obecność w nim. To jednak Michele się nie poddała i walczyła do końca. Miała trochę szcześcia w tym że Joe został ewakuowany i na końcu zaczęła wymiatać w konkurencjach. Ale szczęście w tej grze też jest potrzebne.

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S32E14 "Not Going Down Without a Fight" / Reunion

Post autor: Davos »

Ok, sezon zakończony. Michele wygrała, wow! Niezłe zaskoczenie :) Choć czy była ta niezasłużona zwyciężczyni? Mam wątpliwości. Jeszcze kilka odcinków temu uważałem, że prym wiodą Cydney i Aubry i to pomiędzy nimi rozegra się walka o milion. Ale Michele miała bardzo dobry finisz i zwłaszcza w finałowym odcinku zaprezentowała się naprawdę dobrze więc jej zwycięstwo jak najbardziej mnie nie martwi :) Na pewno był to jeden z bardziej zaskakujących mnie finałów, ale nie narzekam, przynajmniej tym razem edit nie promował przyszłego zwycięzcy nachalnie od początku sezonu. Choć Aubry trochę szkoda, bo prowadziła dobrą grę i przy innym jury mogłaby spokojnie wygrać w takim składzie finalistów.

Co do odcinka finałowego: Cydney i Aubry postanowiły trzymać się razem i wykopać Michele, czym mnie zdziwiły, bo myślałem, że jednak będą polować na siebie nawzajem. Michele jednak pokrzyżowała im plany wygraniem immunitetu i tu muszę pochwalić Aubry za skuteczne zatrzymanie przy sobie Taia, bo to było jej jedyną szansą na pozostanie w grze, biorąc pod uwagę mocną relację Cydney i Michele. Cydney może dostać plusa za to, że miała po swojej stronie Michele, a do tego próbowała jeszcze namówić Taia na eliminację Aubry i nawet byłem lekko zaskoczony, że Tai znów nie flipnął i nie wbił Aubry noża w plecy ;) Ale za rozpalanie ognia to Cydney powinna dostać przynajmniej lekkiego kopniaka w tyłek. Ponad miesiąc spędzony w Survivor i nie potrafić rozpalić ognia?? Toż to podstawa w tym programie! Oj nieładnie, Cyd, nieładnie, za karę pójdziesz teraz do kąta!
Aubry weszła do finału, no i spoko, bo życzyłem jej, żeby się tam znalazła po tych wszystkich wcześniejszych kłodach rzucanych jej pod nogi przez złośliwy los w postaci medicali jej najbliższych sojuszników. A tu zonk, bo przyszedł nowy twist i ze składu jury wyleciał przychylny jej Neal. No przyznaję, twist był mocny :) Aczkolwiek też jednak bardzo wredny :P Ktoś jest fanem Survivor od pierwszego sezonu, dostaje się do programu, dociera do etapu jury i ma zaciesz, że chociaż będzie sędzią i wpłynie na to, kto wygra dany sezon... a tu dupa, bo jest nowy twist więc sayonara, wypad z jury, obejrzysz sobie finałową radę w tv :D I jeszcze padło na biednego Neala, jakby wcześniejszy medical to było zbyt mało :P Aczkolwiek jego pożegnalna mowa skierowana w stronę Michele mi się nie podobała i muszę ją pochwalić za wybór, bo to był zdecydowanie najbardziej nieprzychylny dla niej sędzia. Joe też był oczywistym głosem na Aubry, ale on przynajmniej nie przekonywał innych do swoich racji, a Neal zapewne by to robił.
No i w końcu finałowa rada. Tai wypadł słabiutko, ale w kontekście jego chaotycznej gry po mergu i tak było wiadomo, że nie wygra. Aubry niby mówiła o swojej grze, ale jakoś mimo wszystko było czuć, że nie potrafi się dobrze sprzedać, poza tym mówiła trochę jak robot i zabrakło gdzieś tam większych emocji. Za to Michele przeciwnie, fajnie gadała i potrafiła się wybronić nawet gdy zarzucano jej brak ruchów. Ale barwą głosu, gestami i uśmiechem też chyba swoje zwojowała. Cóż, dobry socjal i sędziowie częściowo wkurzeni/obrażeni na Aubry - to był miks, który pozwolił jej wygrać.

Ale przy całej mojej sympatii do Michele, uważam, że prawdziwym zwycięzcą tego sezonu jest Mark The Chicken i to on powinien za ten sezon zgarnąć tytuł Sole Survivor! :) No sorry, ale tytuł należy mu się jak psu zupa, bo żyć przez ponad miesiąc w otoczeniu wygłodniałych ludzi i nie zostać przez nich zeżarty to dopiero prawdziwa sztuka. Mark The Chicken pokazał social game na poziomie, na jaki przez 31 wcześniejszych sezonów nie potrafiła wspiąć się żadna inna kura, a jeszcze na dodatek bonusowo oglądał sobie na żywo finałową radę plemienia. Aż szkoda, że Jeff nie chciał go zabrać do Juesej, bo coś mam dziwne przeczucie, że zaraz po tym jak cała ekipa zwinęła manatki i poleciała do Hameryki, Mark The Chicken zostawiony na pastwę tubylców mógł już nie mieć tym razem tyle szczęścia co wcześniej i skończył jako rosół. Niestety zostać Sole Survivor dwa razy z rzędu jeszcze nikomu się nie udało... ;)


No to jeszcze słówko o reunion: słabiutkie. Chyba nawet najgorsze, jakie było do tej pory. Wypowiedziało się tylko kilkoro uczestników, a gratisowo wyskoczyła jeszcze jakaś Sia z mopem na głowie (co to kurna było?), Jeff pogadał sobie też z jakimś kolesiem od jakiegoś tam show, no i nie zabrakło też oczywiście Cochrana. Uff, całe szczęście, bo podczas ostatniego reunion chyba wyjątkowo go nie było i już się zacząłem bać, że coś się biedakowi stało. Jak dla mnie powinni go przyczepiać do pleców Jeffa podczas wszystkich następnych reunion, wtedy przynajmniej nie będzie trzeba tracić czasu na szukanie go kamerą na widowni.
Z tych wszystkich niezwiązanych bezpośrednio z graczami atrakcji jedynie rozmowa z doktorem Joe była ok. W końcu gość w tym sezonie był wręcz niezbędny więc należało mu się trochę uwagi i podziękowań. Ale poza tym jednym akcentem, cała reszta programu powinna skupić się na graczach obecnych w studiu. Chętnie bym posłuchał czy np. taki Peter zmieniłby coś w swojej grze, gdyby grał drugi raz. Albo czy Darnell znów by srał do morza. Wszystko jest lepsze niż Cochran…


No i na ten moment to wszystko. Sezon całkiem strawny, nawet mimo niezbyt oszałamiającego castu, zwłaszcza w przypadku facetów.
A indywidualne podsumowanie jak zwykle jeszcze w wolnym czasie machnę ;)
Obrazek

Rider Girl
7th voted out
Posty: 138
Rejestracja: 30 mar 2017, 08:50
Kontakt:

S32E14 "Not Going Down Without a Fight" / Reunion

Post autor: Rider Girl »

W następnych sezonach zobaczysz Caleb , Debbie , Tai , Aubry i Michelle.
Ostatnio zmieniony 02 lut 2020, 19:04 przez Rider Girl, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S32E14 "Not Going Down Without a Fight" / Reunion

Post autor: Davos »

Dzięki Rider Girl :)

Powrotu Caleba i Taia się spodziewałem, bo już po ewakuacji Caleba i tym wyznaniu, że chciałby jeszcze zagrać było widać, że on dostanie drugą szansę, a z kolei Tai był na tyle charakterystyczny, że też było wiadome, że wróci, bo takie osoby podnoszą oglądalność. Debbie i Aubry to dla mnie miłe zaskoczenie, ale spoko, dobrze grały więc niech wracają. A Michelle jak mniemam wróci w sezonie zwycięzców? No to też nie mam nic przeciwko :)
Obrazek

Rider Girl
7th voted out
Posty: 138
Rejestracja: 30 mar 2017, 08:50
Kontakt:

S32E14 "Not Going Down Without a Fight" / Reunion

Post autor: Rider Girl »

Davos pisze:
22 gru 2019, 21:20
Dzięki Rider Girl :)

Powrotu Caleba i Taia się spodziewałem, bo już po ewakuacji Caleba i tym wyznaniu, że chciałby jeszcze zagrać było widać, że on dostanie drugą szansę, a z kolei Tai był na tyle charakterystyczny, że też było wiadome, że wróci, bo takie osoby podnoszą oglądalność. Debbie i Aubry to dla mnie miłe zaskoczenie, ale spoko, dobrze grały więc niech wracają. A Michelle jak mniemam wróci w sezonie zwycięzców? No to też nie mam nic przeciwko :)
Tak Michelle wystąpi w sezonie o ktorym napisałeś.

Ogólnie Davos jak napisze ci w przyszłości że jakaś osoba która wygra dany sezon tego programu pojawi się później to znaczy że ta osoba pojawi się w sezonie zwycięzców
Ostatnio zmieniony 02 lut 2020, 19:03 przez Rider Girl, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Davos
6th jury member
Posty: 582
Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
Kontakt:

S32E14 "Not Going Down Without a Fight" / Reunion

Post autor: Davos »

Rider Girl, jak zwykle dziękuję za info :)



Czas zatem na zaległe podsumowanie sezonu:

Tę edycję oglądało mi się dość dobrze, ale głównie ze względu na rozwój wydarzeń i kilka ciekawych zwrotów akcji, bo cast niestety nie był najlepszy. Zwłaszcza w przypadku facetów - albo antypatyczni ludzie jak Scott czy Jason, albo tacy, których początkowo można było polubić, ale potem strasznie kaszanili swoją grę jak Tai. No albo tacy, którzy nie grali w ogóle - jak Joe. Na szczęście kobiecy cast był dużo ciekawszy i w tym sezonie jak chyba w żadnym innym różnica między kobiecym a męskim castem była ogromna - na korzyść kobitek. Mimo wszystko nie było w tym sezonie nikogo, komu jakoś nie potrafiłem się "emocjonalnie" zaangażować w oglądanie. Ot grupa ludzi, którzy grają, jedni lepiej, drudzy gorzej. Do minusów dorzuciłbym jeszcze rekordową liczbę medicali - aż trzy. Produkcja zdecydowanie przesadziła z niektórymi zadaniami, zwłaszcza tym, po którym ewakuowano Caleba, a Debbie i Cydney też ledwie dychały. I po co to wszystko? Żeby wygrać jakieś bzdury w rodzaju kawy czy przypraw, nie pamiętam już nawet. W każdym razie mądre to nie było... Lubię wymagające zadania, ale nie takie, żeby gracze padali po nich jak muchy. Jeszcze by im ktoś tam zszedł i dopiero by była afera.
No i warto jeszcze wspomnieć o twistach - niby mocne, ale mam co do nich mieszane uczucia. Pomysł z połączeniem dwóch zwykłych HII, żeby stworzyć jeden silny super-immunitet był ciekawy, ale jak widać zupełnie nie wypalił. No a możliwość usunięcia sędziego była na pewno zaskakująca, a wręcz szokująca - ale jednak trochę to wredne ;) I jeszcze padło na osobę, która wcześniej odpadła z gry z powodu medicala. Jak pech to pech ;)
Co do zwycięzcy też mam trochę mieszane uczucia, no ale niech będzie - przynajmniej dzięki temu Survivor nadal, po tylu sezonach jest trochę nieprzewidywalne, bo nigdy nie wiadomo, czy jury bardziej doceni wykalkulowaną na zimno strategię czy dobry socjal. Na plus za to edit, bo Michelle nie była zbyt mocno eksponowana, przez co jej zwycięstwo było zaskoczeniem - dla mnie osobiście jednym z większych, jeśli chodzi o zwycięzców.
Podsumowując - sezon ok, ale raczej już nie będę do niego wracać.


Indywidualne oceny:

Darnell - podczas zadania zgubił maskę do nurkowania i przez to mocno przyczynił się do zawalenia konkurencji i przegrania immunitetu przez jego plemię. Ale prawdziwym failem było sranie do morza zbyt blisko obozu czyli w miejscu, gdzie reszta chciała się kąpać, pływać itd. Słowem - przesrał sobie już na starcie :P Nie kojarzę też, żeby próbował zbierać sojuszników i po prostu był bezczynny, gdy za jego plecami formowały się sojusze. Jedynie na radzie próbował się bronić i byłem zaskoczony, że mimo wszystko to on odpadł, bo mógł się jeszcze przydać w kolejnych zadaniach ze względu na swoje warunki fizyczne.

Jennifer - zaczęła od paskudnego i pechowego incydentu z robakiem w uchu - ajajaj, to było tak obrzydliwe, że nie mogłem na to patrzeć ;) I naprawdę ją podziwiam, że to wytrzymała i nie zawołała lekarza, nie chcąc ryzykować ewakuacji. Ale kiedy już robal wylazł jej z tego ucha, Jenny zaczęła działać, sformowała sojusz i bardzo dobrze w nim się ustawiła - a potem zaliczyła spektakularne samozaoranie, jedno z największych, jakie widziałem w Survivor :) Chciała kombinować z Alecią i Cydney, żeby wywalić któregoś z facetów i to jeszcze od biedy można zrozumieć, choć moim zdaniem nie było sensu przełamywać wcześniejszego sojuszu. Ale ok, zrobiła ruch, tyle że Cydney nie chciała zdradzać facetów i plan się posypał. Mimo wszystko to nadal była jeszcze sytuacja do uratowania, tyle że Jennifer zaczęła tak się miotać na radzie, tak wić jak piskorz i tak dziwacznie zachowywać, że nagle wszyscy inni postanowili ją wywalić, mimo że miała polecieć Alecia. Ogromny autofail, ale dzięki temu ta rada była jedną z ciekawszych, jakie widziałem w Survivor :)

Liz - kolejna, która zaliczyła wtopę na własne życzenie :) Początkowo nawet myślałem, że będzie mieć najlepszą pozycję w Brains i przez chwilę naprawdę tak było, bo Liz pozyskała Debbie i Joe, a jednocześnie po cichu kombinowała też z Nealem i Aubrym, ale sojusz tak naprawdę miała tylko z Peterem i tych dwoje zaczęło zachowywać się tak arogancko, że sami na siebie ściągnęli zgubę. Zachowanie Liz i Petera na radzie już w ogóle było tragiczne i obydwoje wkopali się koncertowo, choć Peter pogrążał się jeszcze mocniej niż Liz i myślałem, że to on poleci. Widocznie Brains chcieli go jeszcze chwilę zostawić i wykorzystać jego siłę w zadaniach.

Caleb - trudno coś o nim powiedzieć, bo nie wyróżnił się niczym szczególnym - żaden z niego mastermind, ale prowadził dość przyzwoitą grę dzięki dobremu socjalowi, bo każdy chciał mieć z nim sojusz - zarówno dziewczyny, jak i faceci. Odpadł bardzo pechowo - z powodu medicala na zadaniu, które w tych warunkach w ogóle nie powinno się odbyć. Dobrze, że skończyło się "tylko" na ewakuacji, a nie na czymś gorszym, bo Caleb był już w takim stanie, że wiele nie brakowało, a by się przekręcił...

Alecia - początkowo wydawała mi się taką pustą głupiutką blondie, która szybko poleci, ale szybko się przekonałem, że źle ją oceniłem, bo choć wybitnym strategiem nie była to jednak dzielnie walczyła o swoje, a trzeba powiedzieć, że cały czas miała pod górkę. Broniła się mocno na dwóch pierwszych radach i najpierw zdołała przekonać innych, żeby wykopać Darnella zamiast niej, a potem, gdy na radzie wyszły matactwa Jenny, Alecia bardzo sprytnie ją podpuszczała do kolejnych zwierzeń, którymi Jenny pogrążała się coraz bardziej :) Potem niestety Alecia już nie miała z kim grać, bo Cydney nie chciała się odwrócić od facetów, a dodatkowo Jason dosłownie wydarł Alecii immunitet. Jej odpadnięcie też było pechowe, bo po ewakuacji Caleba powinno już być przemieszanie i gdyby produkcja nie postanowiła zmienić planów to na tym etapie to przemieszanie by przyszło i bardzo możliwe, że Alecia trafiłaby do fajniejszych ludzi i lepiej się ustawiła. Nie podobało mi się, jak w dniu, w którym ona odpadła, Jason, Scott i Cydney ją traktowali i jak się do niej odzywali. To było naprawdę niskie. No a sama rada, po której odpadła Alecia była chyba najkrótszą i najnudniejszą w historii Survivor. Dosłownie dwa czy trzy zdania, że odpada Alecia, głosowanie i koniec. Nawet przed radą nie pokazywali żadnych rozmów i przeszli od zadania od razu do rady plemienia! To też swego rodzaju ewenement w tym programie.

Anna - w Beauty dała się poznać jako ciekawa i ogarnięta osoba. Szybko skumała się z Julią i Michelle, z którymi stworzyła sojusz, ale miała też dobre układy z Taiem i Calebem więc była świetnie ustawiona. Pogrążyło ją jednak przemieszanie i wymyślony na szybko twist, przez który Julia trafiła na exile i miała dołączyć do plemienia, które przegra zadanie. To automatycznie ustawiło Annę w nieciekawej pozycji, bo inni nie chcieli dopuścić, żeby po radzie w pięcioosobowym plemieniu znalazły się 3 osoby z Beauty, co oznaczało, że los Anny był przypięczętowany i nie było szans się z tego wybronić.

Peter - przez chwilę zrobił na mnie dobre wrażenie, gdy skumał się z Liz i obydwoje zaczęli napuszczać na siebie innych - ale bardzo szybko wyszła z niego arogancja i pewność siebie, większe jeszcze niż u Liz. Na radzie plemienia był tak absurdalnie wręcz pewny tego, że rozdaje karty, że nawet się z tym nie krył i mówił to głośno przy wszystkich! Byłem zdziwiony, że już wtedy nie poleciał. Udało mu się jednak przetrwać kosztem Liz, a potem uratowało go przemieszanie - ale Peter zrobił drugi raz ten sam błąd i zamiast budować relacje, zaczął knuć przeciwko swoim i robił to tak głupio, że Aubry i nawet Joe od razu wyczaili, że chce ich zdradzić i Peter został sam, bo inni też mu nie ufali. Generalnie dużo kombinował i samo w sobie nie było to złe, gdyby szło za tym większe wyrachowanie, maskowanie strategii i ogólnie lepszy socjal. A z tym u niego było bardzo źle.
Jego odpadnięcie bardzo mnie ucieszyło. A swoją drogą gość był naprawdę niesamowicie podobny do Obamy :D

Neal - początkowo go polubiłem i cieszyłem się, że znalazł HII, ale jego znikomy edit sugerował, że on w tym sezonie nie odegra większej roli. No i jak się okazało, odpadł bardzo pechowo, bo przez medical i to dość specyficzny, bo wynikający z ryzyka zakażenia. Szkoda mi go wtedy było, a jeszcze bardziej zrobiło mi się go szkoda, gdy musiał opuścić jury z powodu twistu. Swoją ostatnią wypowiedzią zepsuł jednak całe dobre wrażenie, bo pokazał straszny ból tyłka wobec Michelle. Oj bardzo nieelegancko. To trochę tak jakby najładniejsza kobieta na balu, gustownie ubrana, wyperfumowana i ogólnie wzbudzająca powszechne zachwyty, puściła nagle przeciągłego, głośnego i śmierdzącego bączura, po którym wszyscy obecni na sali zaczęliby się krztusić i rzygać z obrzydzenia. I cały misternie budowany wizerunek idzie nagle w pizdu, bo nikt już nie zapamięta takiej osoby z wcześniejszej klasy i elegancji, tylko właśnie z tego obrzydliwego smrodliwego bąka-zabójcy :D

Nick - początkowo niezbyt jego lubiłem, a on sam też nie grał zbyt dobrze i do tego stopnia wzbudzał nieufność u dziewczyn, że chciały go wykopać jako pierwszego i prawdopodobnie dopięłyby swego, gdyby Beauty musieli iść wtedy na radę. Nickowi dopisało jednak szczęście, bo do przemieszania nie był zagrożony, a potem zaczął nagle pokazywać nienajgorszą grę. Stworzył ciekawy duet z Michelle, choć dosyć zabawna była ich relacja, gdy on ją pouczał jak grać, a ona z niego cisnęła bekę na konfach ;) Ale generalnie do mergu Nick grał nieźle, a oprócz układu z dawnymi Beauty miał też dobrą relację z Jasonem, Scottem i Cydney, ale właśnie wtedy ta ostatnia zdecydowała się grać z kobietami i Nick, uznawany za zagrożenie, odpadł. Generalnie może i szału w jego wykonaniu nie było, ale na pewno grą po przemieszaniu zrehabilitował się za dość niemrawy początek.

Debbie - początkowo pomyślałem, że długo nie pogra, bo wydawała się być razem z Joe na uboczu, ale gdy Peter i Liz namawiali ją do wykopania Neala, ona zrobiła ruch i zgrała się z Aubry i Nealowi przeciwko Peterowi i Liz, dzięki czemu zyskała świetną pozycję. Miała też dużo bardzo ekspresyjnych zachowań i konf, zabawne były też te jej wszystkie zawody, a konkretnie ich duża liczba. Prawdziwa "kobieta pracująca" - żadnej pracy sie nie boi ;) Ogólnie Debbie wprowadzała do tego sezonu sporo kolorytu i choć trochę szalała to jej eliminacja po mergu przez jej własny sojusz był raczej niemądrym ruchem. Co nie zmienia tego, że Debbie nawet gdyby dojechała w grze dalej to i tak by nie wygrała tego sezonu przez słaby socjal i zbyt dużą kłótliwość z niektórymi osobami.

Scott - był krótki moment, gdy go lubiłem na początku sezonu, bo gość wydawał mi się w porządku, ale potem wkurzył mnie wrednym zachowaniem wobec Alecii. Po przemieszaniu zgrał się z Taiem, co było korzystne dla nich obu, a Scott dzięki temu był jedyną osobą, która wiedziała, kto ma dwa idole - jeden Jason, a drugi Tai. Ale po mergu, gdy Cyd się odwróciła od niego i Jasona, obydwoje zaczęli strzelać fochy i sabotować plemię, co było głupie i dziecinne. Ostatecznie odwrócił się od niego nawet Tai, który nie tylko nie uratował go immunitetem, ale wręcz go pogrążył, oddając na niego głos podczas tamtej rady.

Julia - w Beauty była dobrze ustawiona w kobiecym sojuszu, po przemieszaniu trafiła na exile na jedną radę, a potem wróciła w miejsce Anny i udało jej się na tyle dobrze ustawić, że zamiast niej poleciał Peter. Po mergu próbowała lawirować między różnymi sojuszami, co samo w sobie nie byłoby złe, ale robiła to zbyt widocznie i wszyscy zaczęli się jej obawiać jako zagrożenie. A poparcie kobiecego sojuszu wprawdzie było ciekawym ruchem, ale akurat celem stał się Nick i Debbie, którzy byli Julii przychylni więc to nie był z jej strony dobry ruch. Ale i tak plus za aktywną grę.

Jason - drugi z wkurzających facetów z Brawn. Na plus zdobycie pierwszego HII, ale jego zachowanie było nieciekawe, zwłaszcza wobec Alecii. Po przemieszaniu dopisało mu szczęście i nie musiał walczyć o przeżycie, bo to inni przychodzili do niego i do Cydney, a po mergu, gdy Cyd go zdradziła, obraził się, strzelił focha i razem ze Scottem i potem też z Taiem gasili ogniska i zachowywali się jak obrażone panienki. Dopiero, gdy odpadł Scott, Jason się trochę ogarnął i zaczął lepiej grać socjalem, próbując się ratować, ale było już za późno, bo wcześniejsze zachowanie przekreśliło go w oczach innych. Nie podobało mi się, że on i Scott byli w jury tak zawzięci na Aubry tylko dlatego, że ona okazała się lepszym graczem od nich.

Joe - odpadł w dość pechowy i kuriozalny sposób. Pechowy - bo przez medical na etapie Top5. Kuriozalny - bo sam sobie zaszkodził, obżerając się do oporu na nagrodzie. Ale mimo że mu współczułem tej ewakuacji to miało to o tyle dobry efekt, że Aubry nie wzięła go do finału, gdzie robiłby tylko za wypełniacz, który nie miałby szans na jakikolwiek głos. Ciężko o nim nawet mówić, że grał, bo to nie była gra, tylko trwanie w tym programie. Jedyne, co zrobił sam z siebie to zdemaskowanie kłamstwa Petera, gdy ten knuł przeciwko niemu i Aubry po przemieszaniu. Ale poza tym to nuuuuda...

Cydney - jedna z najciekawszych i najlepszych osób w tym sezonie. Od początku była dobrze ustawiona, bo wkręciła się w dobry sojusz ze Scottem, Jasonem i Jenny, ale dbała też o relacje z innymi np. Alecią i po prostu wybierała w danym momencie, z kim bardziej opłaca jej się grać. Po przemieszaniu wspólnie z Jaisonem była dobrze ustawiona, a po mergu odwróciła się od niego i Scotta, wychodząc z ciekawą inicjatywą kobiecego sojuszu, który pozbył się Nicka i Debbie. Cydney jednak prowadziła na tyle dobrą grę socjalną, że ciągle miała różne opcje co do dalszej gry, a sama też dobrze unikała celownika i potrafiła się wybronić. Mimo, że była postrzegana jako zagrożenie, jeszcze dzięki dobrej relacji z Michelle udało jej się uniknąć odpadnięcia w głosowaniu i doprowadziła do remisu, ale odpadła w dogrywce z rozpalaniem ognia. I za to należy jej się chyba jedyny minus, bo po tylu dniach spędzonych w grze powinna sobie poradzić o wiele lepiej. Inna sprawa, że gdyby dotarła do finału to nie ma pewności, czy by wygrała, bo Jason i Scott byli na nią strasznie wkurzeni za zdradę. Przy innych sędziach mogłaby spokojnie wygrać, ale tutaj do końca nie wiadomo. Tak czy inaczej, grała naprawdę dobrze i za to należy jej się szacunek.

Tai - od samego początku edit mocno go promował, pomijając pozostałych z Beauty, ale mnie aż tak to nie przeszkadzało, bo pierwsze wrażenie co do Taia miałem pozytywne i gość wydawał mi się takim drugim Yau-Manem. Aktywny od pierwszej chwili, gonił za HII jak szalony i choć początkowo znalazł się przez to na celowniku innych to dzięki dobremu socjalowi udało mu się dobrze ustawić w Beauty. Najpierw nawiązał więź z Calebem, a potem z dziewczynami. Znalazł też HII, a po przemieszaniu szybko skumał się ze Scottem, co w jego sytuacji było dobre, bo zapewniło mu bezpieczeństwo i dało potencjalną furtkę do sojuszu z kolejnymi osobami po mergu (Jason i Cydney). Generalnie do mergu radził sobie naprawdę dobrze i ja go nawet lubiłem i trochę mu kibicowałem. Ale po mergu jego gra to już niechlubny marsz w dół i z każdym odcinkiem Tai pogrążał się coraz bardziej. Wprawdzie odwrócenie się od Jasona i Scotta nie oceniam jako zły ruch, bo oni i tak chcieli iść do finału z Julią i wykopać wcześniej Taia, ale on ich zdradził zbyt szybko i do tego w taki sposób, że oni śmiertelnie się na niego obrazili. A wcześniej jeszcze z nimi sabotował plemię, choć nie dał się na tym przyłapać, bo robił to w nocy. Po blindsidzie na Scottcie (tak to się odmienia? :P), który zresztą nie był inicjatywą jego, a Aubry, Tai dawał się rozgrywać i manipulować innym. Pokazywał zbyt dużą paranoję i nie potrafił na chłodno analizować ruchów, za to kierował się emocjami i robił dużo głupot. Ostatecznie wjechał do finału, ale miał już tam tak złą opinię, że wszyscy byli na niego wkurzeni i obrażeni. Ogólnie początek gry miał dobry, ale koniec tragiczny. Robił dużo zamieszania, ale większość z tego obróciła się przeciwko niemu. Na plus tylko uratowanie MarkaTheChickena - to akurat był niezły wyczyn w grze, w której kury padają jak muchy :P

Aubry - miała jakiś kryzys na samym początku gry, ale szybko się ogarnęła i wyszła z tego obronną ręką, a jej bliskie relacje z Nealem, Debbie i Joe dawały jej dużo możliwości. Ładnie dorwała do mergu, a tam miała pecha, gdy medical wyeliminował z gry jej najbliższego sojusznika, czyli Neala. Aubry wtedy znalazła się na celowniku, bo sojusz Jasona chciał ją wykopać, ale ona dogadała się z Cydney i udało jej się uciec spod topora, przejmując powoli stery nad grą. Pozbyła się zagrażających jej facetów i Julii, pozyskała w świetny sposób Taia i doprowadziła do tego, że on zdradził swój sojusz, a potem dzięki dobrym relacjom z Cydney i Michelle, a także posiadaniu pełnej kontroli nad Joe miała świetne perspektywy na finał. Cały plan posypał jej się jednak z medicalem Joe, a potem zdobyciem immunitetu przez Michelle, w którą Aubry celowała. Do tego twist z jury pozbawił ją pewnego głosu Neala, który być może byłby jeszcze w stanie przekonać kogoś innego z jury. W finale wypadła dość słabo, odpowiadając na pytania jakoś tak zupełnie bez emocji i zbyt zimno, ale wydaje mi się, że nawet lepsza przemowa i tak nie dałaby jej wygranej przy tym jury, bo zbyt dużo osób miało do niej pretensje o eliminację (Jason, Scott, Debbie). Swoją drogą ruch z wykopaniem Debbie był akurat z jej punktu widzenia zły i nie mam pojęcia, czemu się na niego zdecydowała. Generalnie prowadziła jednak dobrą grę i przy innym jury, które bardziej doceniałoby strategię, miałaby spore szanse na zwycięstwo.

Michele - w początkowym Beauty była dobrze ustawiona, bo znalazła się w kobiecym sojuszu, a po przemieszaniu miała trochę farta - bo gdyby jej plemię przegrało pierwszy immunitet to Michele znalazłaby się w tej samej sytuacji co Anna, bo po radzie do tego plemienia dołączyłaby Julia więc bardzo możliwe, że Michele by poleciała. Dotrwała jednak do mergu, a wcześniej nawiązała ciekawą relację z Nickiem, z którym miała sojusz i uderzenie w niego z innymi kobitkami po mergu trochę skomplikowało jej grę więc moim zdaniem zrobiła wtedy błąd. Potem jednak kryła się trochę w cieniu, pozwalając by inni wycinali się nawzajem, a ona tymczasem nawiązywała więzi i grała socjalem. Nie prowadziła tak aktywnej gry jak Cydney czy Aubry, ale miewała przebłyski strategii jak wtedy, gdy poparła eliminację Julii. Dołożyła też świetną dyspozycję w zadaniach w końcówce sezonu i zapewniła sobie bezpieczeństwo, a do tego bardzo mądrze wykorzystała twist z eliminacją sędziego, wykopując Neala. Miała do wyboru jeszcze Joe, ale Neal był bardziej wygadany więc mógłby mieć większy wpływ na innych sędziów w przekonaniu ich do głosowania na Aubry. W radzie finałowej Michele bardzo fajnie się zaprezentowała i wiele ugrała, ale też nie oszukujmy się - miała szczęście, że w jury były osoby nastawione emocjonalnie, które nie chciały nagradzać osób odpowiedzialnych za ich eliminację, a więc Aubry i Taia, za to głosowały na osobę o dobrym socjalu. Oczywiście nie chcę umniejszać wygranej Michele, bo grać cały sezon dobrym socjalem też trzeba umieć, ale większość ruchów strategicznych działa się niezależnie od niej, a czasem i wbrew niej. Więc przy całej mojej sympatii do Michele, nie będzie ona w mojej prywatnej topce najlepszych zwycięzców tej gry.


MarkTheChicken - dla niego specjalne wyróżnienie za bycie pierwszą kurą, która przetrwała cały sezon Survivor! Oto prawdziwy Sole Survivor! Co prawda krążą plotki, że w przetrwaniu trochę pomógł mu Tai, ale nie wierzcie w te kalumnie - prawda jest taka, że to MarkTheChicken cały czas manipulował Taiem i od początku do końca perfekcyjnie go rozgrywał :) A zatem proszę o uszanowanie tego wyjątkowego gracza tak, jak na to zasługuje, kura jego mać! :)
Obrazek

ODPOWIEDZ

Wróć do „Survivor 32: Kaoh Rong (Brawn vs. Brains vs. Beauty)”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 3 gości