Big Brother 6

ODPOWIEDZ
bobaas
5th jury member
Posty: 403
Rejestracja: 01 kwie 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: bobaas »

I już po 6 sezonie. Wiele słyszałem o tym, że to jeden z lepszych (o ile nie najlepszy) sezon w całej historii BB i taki też moim zdaniem był. Zdecydowanie bił na głowę wszystkie inne które do tej pory widziałem, czyli 2, 3, 4, 5 i 14. Pierwszy plus to nowy dom :wink: Wreszcie dużo nowocześniejszy, dwupiętrowy. HoH miał oprócz sypialni także prywatną łazienkę. Od razu widać, że ktoś ma jakąś władzę a nie jakiś tam zwykły pokoik jak w tych sezonach poprzedzających.

Motyw przewodni sezonu, czyli "Summer of secrets" całkiem spoko. Umieszczenie w domu siedmiu "par", którzy początkowo myśleli, że są jedynymi? Tragedii nie było. Dobrze, że to wszystko się wydało i ogłoszono ten twist, że jeśli dojdą we dwójkę do finału to wzrasta wygrana. Dzięki temu m.in. to się potoczyło tak a nie inaczej i próbowano rozbijać pary przy okazji działając w tych dwóch przeciwstawnych obozach, które dosyć szybko się utworzyły i zwalczały się wzajemnie jak tylko mogły.

W wyniku tego, że te podziały w domu były tak duże i oczywiste oraz to, że władza praktycznie z tygodnia na tydzień przechodziła z rąk jednego obozu do drugiego to ten sezon był tak dobry jak był.

Co do uczestników to myślę, że generalnie był to jeden z ciekawszych castów do tej pory. Niestety skończyło się wszystko dla mnie niepomyślnie, bo oprócz początku, gdzie wkurzał mnie jedynie Eric a reszta z sojuszu Friendship była mi obojętna, z biegiem czasu zaczęli mnie spośród nich denerwować wszyscy bez wyjątku. Na pewno nie bez znaczenia było to, że po prostu zdecydowanie bardziej polubiłem tą przeciwną grupę w postaci Kaysara, Janelle, Rachel i Howie'ego.

Przechodząc do poszczególnych uczestników:

Maggie - nie przepadałem za nią. Doceniam to, że zagrała lepiej niż jej finałowa rywalka. Przede wszystkim była mniej jak to oni mówią "vocal". Nie wdawała się raczej w kłótnie w domu. Trzymała język za zębami. Potrafiła się w tym sojuszu Friendship dobrze ustawić. W sumie większość ją tam by chciała z nich pod sam koniec wziąć do finału ze sobą. Na dobre jej wyszło, że jej partner z gry odpadł dość szybko. Umiejętnie potrafiła zjednać ze sobą we wspólnym celu grupę jego "wyznawców" i fanatyków i zrobić z siebie dosłownie i w przenośni jego klona, szykując zemstę na ludziach, którzy pogrążyli jego i łażąc po domu w jego ubraniach. Raz była HoH i później myślę, że w dużej mierze celowo tego unikała, by nie za bardzo ubrudzić sobie rąk. Nie to ona wykonywała ruch, choć w dużej mierze to ona tam rozdawała karty.

Ivette - była mocno irytująca, narwana. Widać, że to latynoska i miała gorącą krew. Chciało mi się już rzygać od tego jej całego gadania i powtarzania ksywki Erica. Praktycznie w każdej sytuacji było, że Cappy coś tam, Cappy tamto, Cappy sramto. Miała jakąś obsesję. Jak dla mnie jedyny wkład jej w tą grę to wymyślenie tego ciasta czy czegoś tam z chleba w czasie, gdy byli na PB&J oraz tej ślizgawki wodnej :wink: Znalazła się w sojuszu, który w sumie zawsze miał większość, wygrała ostatnie PoV i ostatnie zadanie o HoH. Wcześniejszego HoH nie liczę, bo podarowała jej je Maggie, która ewidentnie nie chciała sobie brudzić rąk. Wgl dla mnie to ona jest jeden wielki chodzący paradoks. Lesbijka co to jest zdaje się chrześcijanką i to nawet taką dość gorliwą ^^ Bardzo interesująca kombinacja. No i jeszcze powinna z tego względu mieć dużo więcej tolerancji niż inni dla innych, nie tylko dla homoseksualnych ale również dla wyznawców innych religii.

Janelle - była w obozie, któremu kibicowałem, bo przeciwnego nie znosiłem. Co do niej to spodziewałem się w sumie czegoś innego z jej strony. Nie mam jej po tym sezonie za jakąś świetną zawodniczkę. Nic do niej nie miałem, ale była dla mnie trochę zbyt słodką idiotką mimo wszystko. Jej 3 miejsce to żaden efekt jej świetnej gry strategicznej czy innej, ale tego, że a to były inne priorytety i zostawała, albo wygrywała Veto czy HoH. Na pewno jednak jeden z ciekawszych momentów w grze to okres panowania Jennifer i te jej pojazdy po nich wszystkich, walka z Beau i potem wygranie przez nią HoH.

April - miała swój tydzień chwały i w sumie tyle z niej. Była w tym sojuszu Friendship. Irytowała tak samo jak pozostali. Serio nie rozumiem tych jej narzekań na to, że żadno z nich nie wygrywało American Choice. Co zrobić, ale byli okropni ;3 Wcale nie tacy honest i dobrzy za jakich się wszyscy tam uważali.

Howie - przykro to mówić, ale to był najgłupszy z członków obozu, który lubiłem. Mówił cały czas, że gra strategicznie, ale to przez niego się wszystko potoczyło tak, że to Friendship na sam koniec było górą. Głupi, głupi, głupi. Dał się zrobić Maggie jak dziecko. Nie wiem czemu nominował wtedy Jamesa i Sarah. Ale ogólnie go lubię nawet. Taki trochę głupkowaty, zabawny koleś po 30 zachowujący się jak na swój wiek niedojrzale. Jego wrzuty na April były przednie ;3

Beau - tak jak i April był tam panem jednego tygodnia. Członek Friendship. Kolejny do kolekcji gej z BB. Ogólnie to nic tam nie zrobił praktycznie.

James - król Veta, potrafił się wybronić przez długi czas. Nie doceniam jednak tego typu gry. Dla mnie wygrywanie Veta czy HoH to żadna sztuka. Wiadomo, że czasem trzeba, ale poleganie w sumie tylko na tym to za mało dla mnie by go uznać za jednego z lepszych graczy.

Rachel - ogólnie to była okej. Może oprócz początku, gdzie jeszcze nie bardzo wiedziała po której stronie stanąć i wydając Michaela u Erica, że coś tam mówił o jego rodzinie. Potem przez to, że Howie był znacznie bliżej z tamtym teamem zdecydowała się do nich przyłączyć i wówczas zyskała moją sympatię. Lepszy gracz niż Howie, więc nie dziwne, że to ona poleciała a nie on. Ale czachy to też waliła nieziemskie momentami xD

Jennifer - ależ mnie wkurwiła jak tak oszukała Kaysara. Ale chociaż radość po tym jak zaraz po nim odpadła była większa xD Mimo wszystko to był dla niej zły ruch. Lepszy dla większości z członków Friendship, ale nie dla niej. Trzeba jednak powiedzieć, że posunięcie samo w sobie zaskakujące i niespodziewane raczej.

Kaysar - mój faworyt. Jak mi go szkoda było jak odpadł za pierwszym razem. Cieszyłem się bardzo z jego powrotu a tu zaraz za tydzień poleciał znowu ;c Dla mnie to najmądrzejszy z graczy tego sezonu. Podobało mi się też to, że nie bał się ruchów ryzykowanych i jak został HoH to chciał zrobić coś, co wstrząśnie domem i najbardziej zamiesza :wink: W sumie to on podzielił cały dom na te dwa obozy przeciwstawne. Idealnie rozszyfrował partnerów w domu i dzięki temu, że został sam bez pary z Janelle postanowił stworzyć sojusz składający się z "par" w postaci niego, Janelle, Howie'ego, Rachel, Jamesa i Sarah. Ogólnie to bardzo ciekawa postać z niego. Mocno go polubiłem.

Sarah - jako gracz była słabiutka. Padła ofiarą swojego chłopaka (w sensie, że dostała rykoszetem), bo to on był ich pierwszorzędnym celem, ale potrafił się ostatecznie obronić, więc musieli pozbyć się jego głosu.

Eric - taki troll mały. Nie znosiłem go. Był beznadziejny. Rządził się i panoszył. Cieszyłem się niezmiernie jak odpadł i jeszcze bardziej, jak Ameryka nie zdecydowała się go wrócić do gry :wink:

Michael - w sumie nie bardzo miał okazję coś pokazać. Showmance z Janelle to za mało jak dla mnie by coś o nim dobrego powiedzieć.

Ashlea - też ciężko powiedzieć cokolwiek. Szybko odpadła. Nie zdążyła nic pokazać. Uciekła z sequester house i tym samym pokazała, że za bardzo na grze to jej nie zależało.


Aha i jeszcze tak na koniec. Mimo, że zwycięzca ostatecznie nie po mojej myśli i tak samo nie po myśli Ameryki to chociaż cieszę się, że przy każdej możliwej okazji Amerykanie dawali policzek sojuszowi "przyjaciół" najpierw wracając do gry Kaysara a nie Erica, później dając Janelle rozmowę z Michaelem, którego znała 2 tygodnie a nie Ivette, April czy Maggie; wybierając Janelle by udała się na plan "Dwóch i pół". No i rok później też "nie zapomnieli" o nich i nie wybrali do All-Stars Ivette ;D
Obrazek

Awatar użytkownika
Jack
sole survivor
Posty: 5704
Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
Kontakt:

Post autor: Jack »

Ciriefan, PostWysłany: Sob 15:32, 27 Lip 2013
Jako że właśnie skończyłem oglądać 6 sezon, wtrącę się ze swoją oceną.

Zdecydowanie najlepszy sezon z pierwszych sześciu. O wiele lepszy cast, w końcu było sporo sympatycznych ludzi, którym dało się kibicować. Podobał mi się twist z parami, a także motyw lata tajemnic, jak odnajdywali tą ukrytą sypialnię i otwierali sejfy. Pojawiła się też Janelle, która zdetronizowała Danielle z BB3 na miejscu mojej ulubionej zawodniczki. Kłótnia z Beau i bye bye bitches przy nominacji Jennifer to moje 2 ulubione momenty. Ogólnie lubiłem cały ten sojusz szóstki. Z kolei nie znosiłem szóstki z Friendship. Byli okropni i irytowało mnie to, że ciągle mieli przewagę. W ogóle kto normalny nazywa sojusz przyjaźnią? W tym sojuszu była banda hipokrytów i cieszę się, że na koniec ludzie ich nienawidzili i dostali za swoje, a także że Janelle zgarniała wszystkie America's Choice.

Najgorszy moment sezonu - Holly prowadząca zadanie o Veto. Czy z wszystkich byłych graczy z poprzednich sezonów nie było nikogo innego, tylko ona? Nie dało się tego oglądać. Nigdy więcej!

Maggie - nie jestem fanem jej osoby, ale uważam, że prowadziła najlepszą grę z wszystkich i jest zasłużonym zwycięzcą. Nie była najbardziej sympatyczną osobą, ale też nie była tak odrzucająca jak reszta jej sojuszu. To ona rozdawała karty, to ona dopilnowała tego, by sojusz trzymał się cały czas razem. Przy tym potrafiła siedzieć cicho, potrafiła rozmawiać z ludźmi tak, by wyciągać informacje a samemu ich nie dawać. Choć była celem na początku, potrafiła przelecieć poza radarem do końca. To ona przekonała Howiego do nominacji swojej dwójki. Jednak jej kluczowy ruch to przekonanie Jennifer do eliminacji Keysara. Posłużyła się nią, Jennifer za to oberwała, zrobił się kwas w domu i wszyscy zapomnieli o cichutkiej Maggie. Świetna gra.

Ivette - jedna z najbardziej okropnych osób w całej edycji. Z pewnością największa hipokrytka. "Jestem religijna! Szanuję innych!" - za plecami niezłe bluzgi leciały na innych. Z jednej strony mówi, że niech wygra najlepszy, z drugiej te jej ciągle płacze i lamenty, jaka to jej rodzina jest biedna i jak to musi dla nich wygrać. To niech się zgłosi do fundacji, która da jakiś datek charytatywny. Bo grę powinien wygrać ten finalista, który lepiej grał, a nie bardziej potrzebujący. A najbardziej to już podobał mi się moment, jak Ivette nie mogła znieść, że Janelle wygrywa America's Choice i miała tekst, że na szczęście najbliżsi wspierają ją przed telewizorem, a po chwili wypowiedź jej dziewczyny "nie powinnam tego mówić jako dziewczyna Ivette, ale uwielbiam Janelle". Nawet najbliżsi cię nie popierali Ivette Wink Obsesja na punkcie Erica to już w ogóle brak słów. Była strasznie głośna. Królowa dramatu i tyle.

Janelle - uwielbiam ją. Jej niektóre wypowiedzi po prostu były złote. Popełniła w tej grze wiele błędów, przede wszystkim miała kiepski socjal. Na szczęście na koniec się poprawiła, ale laski z friendship tego nie kupiły. Ale nie za jej grę ją lubię, tylko za osobowość. Kłótnia z Beau to mistrzostwo. Zwyzywała go, on się obraził jak mała dziewczynka, ona śmiała mu się w twarz podjudzając go, a on się jej dawał. Najlepsze było to, że jak się niby popychali, to on w tej przepychance był bardziej dziewczęcy niż ona. Szkoda, że nie wygrała, bo jakby na koniec najbardziej znienawidzona przez Friendship osoba pokonała ten okropny sojusz, to by była świetna historia.

April - z całego sojuszu Friendship ją lubiłem najbardziej i to przez większość czasu. Taka z niej była śmieszna ciotka klotka. Bawiły mnie jej akcje z papierosami, że niby nie pali, a paliła najwięcej. Albo z tą wystającą kością - ogonem. Na koniec zaczęła mnie irytować z tym płaczem o wygrane Janelle. Kolejna ogromna hipokrytka. Pani uczciwa, która kłamała przez cały czas.

Howie - najgłupszy gracz tej edycji. Spieprzył grę całemu swojemu sojuszowi i to jego winię za porażkę tym fajniejszych ludzi. Szkoda, że Rachel nie pilnowała go 24 h na dobę, bo to mogło się potoczyć zupełnie inaczej. Jednak był bardzo sympatyczny i zabawny. Podobnie jak Janelle miał kilka ostrych tekstów.

Beau - kto? W ogóle ciężko go było zauważyć. Gry nie miał żadnej. Jedyne co zrobił w tej edycji to pozwolił się podglądać w łazience i podrywał Howiego. Strasznie przerysowany, wręcz okropnie. Odrzucało mnie od niego całkowicie, zarówno od wyglądu, od sposobu mówienia jak i gry. W końcu wygrał HOH ale i tak inni nim sterowali. A potem odpadł i tyle go było. Jak dla mnie zachowywał się jak 10-letnie dziewczynka.

James - do pewnego momentu lubiłem go najbardziej. Najlepszy w zadaniach. Grał na wszystkie fronty. Odwróciło się to przeciw niemu, ale ogólnie na plus, jeden z ciekawszych graczy sezonu. Przestałem go lubić, gdy trafił do jury house. Był strasznie bitter i robił wszystko, by przekonać jurorów do Ivette, bo ona jako jedyna nie chciała się go pozbyć. Gracz jego typu powinien doceniać grę a nie relacje. Wyszła z niego hipokryzja.

Rachel - w sumie to jest mi obojętna. Nie była jakoś bardzo sympatyczna, nie wzbudziła też we mnie negatywnych emocji. Była jednym z lepszych graczy. Ale te miny obrażonej dziewczynki na koniec były mocno przesadzone.

Jennifer - nie znoszę jej. Okropne suczysko. I na dodatek głupie. Dała się zmanipulować Maggie, przez co potem odpadła dzięki zemście Janelle (ależ to było piękne). Strasznie głupia. Mogła pomyśleć, że jak złamie obietnicę na swoje życie i tak oszuka wszystkich z przeciwnego sojuszu, to potem będzie celem. Bad move. Ale karma wróciła. W domu jury irytowała mnie jeszcze bardziej. Nie dało się patrzeć na to jej przewracanie oczami.

Keysar - zaraz po Janelle to mój drugi ulubiony zawodnik sezonu. Popełnił jednak zbyt wiele błędów. Najpierw wywołał ogromne zamieszanie czyniąc z siebie cel. Potem po powrocie powinien był walczyć do końca i nie iść na żadne układy z osobą z przeciwnego sojuszu. Jednak zdecydowanie jeden z najmądrzejszych graczy tego sezonu. Szkoda, że nie został dłużej.

Sarah - strasznie jest mi jej żal. Najbardziej słodka uczestniczka tej edycji. Ofiara głupoty Howiego i tego, że była dziewczyną James'a. Pokazywali ją tylko w kontekście bycia pionkiem James'a. I w sumie może to i właściwie, bo podporządkowała całą swoją grę jemu. Od siebie nie pokazała za wiele, ale gdyby to on odpadł wtedy, to może by pokazała coś więcej.

Eric - był okropny. Kolejny bohater, wielki strażak. Zgrywał takiego uczciwego bohatera, aż się rzygać chciało. Razem z Ivette i Jennifer należy do top 3 najgorszych ludzi w tym sezonie. Dobrze, że nie trzeba było go więcej oglądać.

Michael - nie polubiłem go, słaby gracz. Przede wszystkim nie umiał się zamknąć. Najpierw wygadał cały plan Keysara Ericowi, potem zrobiła się afera, to wszedł z Ericiem w awanturę. Zniechęcił do siebie wszystkich (poza Janelle). Odpadł, bo na to sobie zapracował.

Ashlea - kompletnie nic nie zrobiła. Nominowali ją jako pierwszą i nawet nie próbowała się bronić.

Ciekawe, czy któryś sezon pobije ten, bo był naprawdę genialny.

Barteg
6th voted out
Posty: 82
Rejestracja: 27 wrz 2017, 11:33
Winners at War: Parvati
Survivor AU All Stars: Shonee
Kontakt:

Big Brother 6

Post autor: Barteg »

Pierwsza połowa sezonu genialna, ale druga część już nie bardzo, wręcz powiedziałbym, że była dość męcząca. Szczególnie etap od F6, gdzie przebieg gry nie był już zbyt ciekawy, a w domu nie było już nikogo kogo naprawdę by lubił i nikogo kogo zwycięstwo by mnie usatysfakcjonowało. Twist z parami i ogólny motyw sezonu bardzo mi się podobał, szkoda tylko, że oficjalnie potwierdzili obecność par i potencjalną wygraną, niby większość osób się domyślała i rozgryzła kto jest z kim, ale jednak brak oficjalnej informacji pozwoliłby jeszcze na jakieś oszustwa/domysły w tej kwestii.

Maggie - nie przepadałem za nią, ale jeśli już ktoś z tego sojuszu musiał wygrać to ona była jedyną akceptowalną opcją, Rozegrała dobrą grę, scalała sojusz, kontrolowała tak naprawdę wszystko co się działo nie wystawiając się przy tym na celownik, a to spora sztuka.

Ivette - głównie irytująca, szczególnie z tą obsesją na punkcie Erica, co to wgl miało być?? Na plus wybronienie się zadaniami w F4 i F3, ale oprócz tego nic szczególnego w grze nie pokazała.

Janelle - bardzo dobra w zadaniach, niezła w strategii (szczególnie podobał mi się plan skłócenia dziewczyn w F4), tragiczna w socjalu. Uważam, że celem osób grających jak ona nie jest zwycięstwo (bo z taką grą jest ono po prostu niemożliwe, chyba, że jakimś cudem miałoby się w finale kogoś bardziej znienawidzonego), a zwyczajne zaistnienie na ekranie i bycie zapamiętanym i to myślę, że zrealizowała. Jako osoby jej nie lubiłem, ale lubiłem w momentach gry irytowała przeciwny sojusz :D

April, Beau, Jennifer - sorry, ale muszę o wszystkich razem, bo każde z nich było podobnie kiepskie, męczące i równie mało wniosło do gry, a do tego częśto zlewali się po prostu w całość XD Sojusz nudziarzy i hipokrytów, strasznie ciężko się ich oglądało.

Howie - momentami był zabawny, a przede wszystkim "entertaining", ale no głównie był po prostu głupkowaty, a sporo jego zachowań obecnie byłaby uznana (słusznie) za zwykłe molestowanie seksualne. W kontekście gry strategicznej zapamiętam go tylko z ruchu, którym odebrał szansę za zwycięstwo sobie i swojemu sojuszowi, a podarował je przeciwnemu obozowi, nie mam pojęcia co chciał osiągnąć i jak sądził, że potoczy się gra później (obawiam się, że tak daleko jego analiza nie sięgała xd). Jeden z najgorszych ruchów w historii do tej pory bez dwóch zdań.

James - bardzo lubiłem, inteligenty gość, dobry w zadaniach, na których wyraźnie za mocno oparł swoją grę w pewnym punkcie (chociaż w sumie nie miał już innego wyjścia), ale niestety zrobił z siebie zdecydowanie zbyt duży cel i kwestią czasu było to kiedy polegnie.

Rachel - nie wzbudzała we mnie większych emocji, całkiem ogarnięta babka, mogłaby zajść dalej gdyby nie jej wspaniały partner.

Keysar - bardzo inteligentny, świetnie kombinował, z jednej strony rozumiem i doceniam, że chciał grać od początku mocno, szczególnie jak stracił swojego partnera, ale przez to za szybko się odkrył i odpadł jako duże zagrożenie (i trochę z zemsty za Erica). Za drugim razem, sam popełnił błąd oddając zadanie.

Sarah - bardzo sympatyczna, niegłupia dziewczyna, z kobiet najbardziej ją polubiłem. Odpadła w najgorszym momencie, bo bez możliwości powrotu i tuż przed jury. Szkoda, że nie została dłużej, szczególnie, że bez Jamesa byłoby jej łatwiej, w sumie ciekawe jakby się zaprezentowała bez niego. Do czasu jak byli razem to James był wyraźnie mocniejszym zawodnikiem, ale uważam, że lepiej by było dla obojga jakby to on odpadł zamiast niej.

Eric- bardziej znośny od alpha males z poprzednich sezonów, ale i tak życzyłem mu dość szybkiej odpadki i na szczęście tak się stało. Chociaż jak tak teraz myślę, to z nim w grze, może ten sojusz jego pamięci nie przetrwał by tak dobrze, po za tym mimo wszystko wolałbym chyba oglądać jego niż np. taką Jen czy April.

Michael - zapamiętam tylko z oskarżeń o molestowanie i z tej awantury z Ericiem. Oprócz tego ogólnie nie wydawał się dość ciekawy i nic szczególnego w kontekście gry nie pokazał.

Ashlea - ciężko cokolwiek powiedzieć.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Big Brother - USA”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości