Sezon 1 (tak jak i sezony 2-5) obejrzałem po raz pierwszy w czasach, gdy był puszczany na tvp2. Czyli mniej więcej jakieś 18 lat temu (ale ten czas leci...). Jako że w końcu postanowiłem obejrzeć wszystkie sezony, zacząłem zgodnie z chronologią, czyli od jedynki, jako iż pamiętałem z niego tylko samych uczestników i mniej więcej kolejność odpadania, ale nie pamiętałem przebiegu poszczególnych odcinków.
Wrażenia? Jak najbardziej pozytywne

Ten sezon wprawdzie nie porywa pod względem strategii, ale z drugiej strony to początek całej serii więc wszystko dopiero zaczynało się rozkręcać. Czasem wprawdzie denerwowało, że niektórzy grali mocno beztrosko, żeby nie powiedzieć - bezmyślnie (zwłaszcza Pagong), ale z drugiej strony to wszystko miało pewien urok. Dużo w tym sezonie było kładzenia nacisku na samo przetrwanie warunków panujących na wyspie i na samo toczące się leniwie życie plemion, zaś pod względem strategii jedynie Rich ratował sytuację - to on przetarł szlaki, jak rozgrywać tę grę i budować sojusze i dlatego jego zwycięstwo jest w pełni zasłużone. Mimo wszystko cały sezon, kiedy go sobie niedawno odświeżyłem, oglądało mi się przyjemnie.
A co do uczestników:
Sonja - sympatyczna starsza babka, która zostanie zapamiętana chyba tylko z tego, że grała na ukulele i śpiewała, bo poza tym niewiele o niej można powiedzieć. Spędziła na wyspie tylko 3 dni, ale nie ma w tym niczego dziwnego, bo była najsłabsza fizycznie więc była pewnym celem do odstrzału na pierwszym głosowaniu. Trochę szkoda jej było, kiedy po radzie plemienia powiedziała, że czuje się trochę upokorzona, że odpadła jako pierwsza... No, ale ktoś musiał być pierwszy
B.B. - pracowity gość, ale bardzo nerwowy i trochę zrzędliwy, przez co szybko zraził do siebie kilka osób, a to zawsze błąd na początku gry. Pamiętam jak narzekał na Ramonę, Joela i Gervase'a, że to lenie, bo nie pracowali tyle, co on

Zapamiętałem też, że prał swoje ubrania w wodzie pitnej, przez co wkurzył wszystkich z Pagong

Do tego jako najstarszy w plemieniu był też najsłabszy więc ani trochę nie dziwi, że poleciał z Pagong jako pierwszy. Chyba nawet zresztą mówił przed głosowaniem, że ma już dosyć i chciałby odejść więc strategicznie to on okazał się baaardzo słaby. Choć podczas Reunion przyznał, że żałuje, że tak się zachowywał i gdyby mógł cofnąć czas to zagrałby inaczej. Więc coś tam po fakcie do niego dotarło.
Stacey - jej odpadnięcie to pierwsza w historii Survivor strategiczna decyzja. Stacey była młoda i walczyła dzielnie w zadaniach, ale próbowała też stworzyć jakiś kobiecy sojusz i wypchnąć Rudy'ego, przez co naraziła się Richowi, który już był z Rudy'm dogadany. Na pewno plus dla niej, że próbowała grać i gdyby zaszła dalej to może by trochę namieszała, no ale trafiła kosa na kamień i to Rich w tej konfrontacji był górą
Ramona - niezbyt ją lubiłem, denerwowała mnie od samego początku. Nie dość, że marudziła (to z klimatyzacją to był hit), to jeszcze była chyba najbardziej leniwa, bo bardzo mało od siebie dawała. Niby na początku źle się czuła, a potem trochę ją otrzeźwiło i zaczęła bardziej pomagać grupie, no ale to już była musztarda po obiedzie. Strategicznie też niczego nie pokazała więc odpadła jak najbardziej zasłużenie.
Dirk - zapamiętam go tylko z tego, że był bardzo religijny i czytał Biblię, no i z tego, że był prawiczkiem

Dziwne to trochę było, bo nikt go o to nie pytał, a on z tym nagle sam wyskoczył jak Filip z konopi

Strategicznie nie pokazał niczego więc sojusz Richa wykopał go bez problemu. Choć sam Dirk się na pewno sam do tego przyczynił, bo tym obnoszeniem się ze swoją wiarą denerwował Richa i ten najwyraźniej postanowił się go pozbyć jak najszybciej
Joel - każdy podczas oglądania jakiegokolwiek sezonu Ryzykantów ma na ogół kogoś, za kogo trzyma kciuki od samego początku. U mnie takim graczem był właśnie Joel (a później Jenna). Sam nie wiem czemu, ale kiedy po raz pierwszy lata temu oglądałem na TVP2 pierwszy sezon (a miałem wtedy 13 czy 14 lat), szybko polubiłem tego typa

A jak odpadł to potem jakoś wryło mi się w pamięć, że to przez teksty seksistowskie i wydawało mi się, że sam sobie wtedy nagrabił. Teraz, gdy wróciłem do Borneo po 17 latach, ze zdziwieniem odkryłem, że tak na dobrą sprawę to on nic złego nie powiedział. To bardziej Gervase okazał się seksistą, bo powiedział, że kobiety są niewiele mądrzejsze od krów

Joel chyba tylko się z tego zaśmiał, ale potem wielokrotnie mówił, że wcale tak nie uważa. A Gervase jak to on, wykpił się od wszystkiego i wyszło na to, że to Joel jest ten zły

No i potem dziewczyny się wkurzyły i go wykopały. Szkoda, bo Joel był świetny w zawodach i gdyby dotrwał do połączenia to na pewno by zdobył jakiś immunitet, ale trzeba też powiedzieć, że on chyba jako jedyny z całego Pagong w ogóle myślał na temat strategii. Przed połączeniem sporo mówił, że Pagong musi koniecznie wygrać następne zadanie o immunitet, żeby połączyć się z Tagi w stosunku 6:4, a potem ich wyeliminować. Niestety Gretchen od razu zapowiedziała, że ona będzie grać na swoich zasadach, to samo powiedziały pozostałe dziewczyny, no i było po zabawie. Do tego Pagong dosłownie o włos przegrało zadanie o immunitet więc do połączenia doszło w stosunku 5:5, ale Joel już do tego momentu nie dotrwał. Szkoda. Moim zdaniem gość miał pecha, że trafili mu się akurat tacy współplemieńcy. Ja w każdym razie uważam, że z całego Pagong to właśnie Joel był najlepszym graczem, zarówno pod względem skuteczności w zawodach, jak i strategii. Szkoda, że nie dotrwał chociaż do Top9, byłby przynajmniej sędzią...
Gretchen - przez większość sezonu była mi obojętna, ale wkurzyła mnie deklaracją tuż przed połączeniem, że nie będzie głosować razem ze swoim plemieniem, tylko będzie grać po swojemu. Czas szybko zweryfikował tę jej "strategię", gdy Gretchen wyleciała tuż po połączeniu i nawet nie załapała się na sędziowanie. Zabawna też była jej reakcja podczas rady plemienia, gdy zobaczyła, ile głosów dostała - widać było, że totalnie się nie spodziewała, że wtedy odpadnie. Sojusz Richa ograł ją bezbłędnie
Greg - nie wiem czemu przy pierwszym oglądaniu Survivor lata temu jakoś zakodowałem sobie w głowie, że Greg jest starszy i ma gdzieś pod czterdziestkę, a tymczasem on miał ledwie 23 lata

Tak czy siak nie byłem jego wielkim fanem, gość mnie często irytował swoją infantylnością. Choć telefon z kokosa był zabawny. Strategicznie Greg wypadł bardzo słabo. To była jedna z tych osób z Pagong, która głosowała na swoich nawet po połączeniu, przez co dała się wyciąć bezproblemowo. Pytanie na finałowej radzie też nietypowe

Choć nie mogę wykluczyć, że ostatecznie i tak zagłosowałby na Richa po tym, jak ten połechtał jego ego
Jenna - druga z moich ulubionych postaci w tym sezonie. Trochę się na nią wkurzyłem za wyeliminowanie Joela, ale potem trzymałem za nią kciuki. Dosyć poruszający moment był, gdy nie dostała taśmy od rodziny, zresztą ogólnie Jenna pokazała się jako kochająca matka młodych córeczek i rodzinna osoba... Tym ciekawsze było wypłynięcie później jej sextaśmy

W paru momentach zresztą ten mały "diabełek" już z niej wyszedł podczas Borneo

W każdym razie jako osobę ją lubiłem, aczkolwiek grę prowadziła taką, jak pozostali z Pagong, czyli słabą, bo nie próbowała zbyt wiele zrobić, by się obronić i po połączeniu zagłosowała na Gervase'a, zamiast na kogoś z Tagi. Dopiero później próbowała rozbić sojusz Richa, ale wtedy było już za późno.
Gervase - śmieszny typ, który sporo się obijał, nie myślał zbyt wiele o strategii, a i tak dość daleko zaszedł

Czasem denerwowało mnie, że nie próbował więcej walczyć strategicznie i postawić się sojuszowi Richa po połączeniu, no ale w tym akurat nie wyróżniał się na tle pozostałych z Pagong

Mimo wszystko lubiłem gościa, bo nie dało się go nie lubić

Miał ten urok, o którym wspominał, czym zjednywał sobie pozostałych, no i był mocno wyluzowany... Może nawet zbyt mocno, skoro już w momencie kręcenia programu urodziło mu się czwarte dziecko, do tego z drugą kobietą, z którą na dodatek miał jakieś spięcie

Widać, że prywatnie prowadził... no, dość nonszalanckie życie
Colleen - bardzo sympatyczna dziewczyna. Można by rzec - wręcz słodka. Na początku niezbyt dobrze grała strategicznie, po połączeniu też jej to średnio szło, ogarnęła się chyba dopiero po odpadnięciu Grega. No ale wtedy było już za późno. Mały plus za to, że wyciągnęła z przeciwnego sojuszu Kelly. Gdyby jeszcze dołączył do nich Sean to mogliby zmienić losy gry, no ale Sean to był tak bezmyślny gość, że ręce opadają
Sean - ano właśnie. Skoro już go wywołałem - nie lubię rzucać mocnych określeń i kogoś obrażać, no ale o Seanie naprawdę nie da się powiedzieć inaczej niż "głupi"

To głosowanie alfabetyczne było tak idiotyczne, że przeszło do historii Survivor

Gość ewidentnie bał się odpowiedzialności wiec wymyślił sobie taki sposób głosowania, który w jego mniemaniu miał go odciążyć z wyrzutów sumienia, że na kogoś głosuje, no bo w końcu to nie jego wina, że akurat ludzie z Pagong mieli imiona zaczynające się na litery wcześniejsze niż imiona osób z Tagi

Ale Sean nawet w tym nie był konsekwentny, bo jak na początku głosował na Colleen to powiedział, że już więcej na nią nie zagłosuje, po czym 3 głosowania dalej, jak już wykorzystał głosy na Gervase'a i Jennę, znów zagłosował na Colleen

Dobre też było, jak oddał głos na Jennę i mówił, że na pewno ten głos nie będzie miał znaczenia, po czym okazało się, że właśnie przez ten głos Jenna odpadła

Albo jak wygrał wycieczkę na statek i przez cały czas opowiadał Kelly, że zabierze ją ze sobą, ta już się napaliła na porządne jedzenie, a Sean w ostatniej chwili zmienił zdanie i wziął Richa :DDD No kisnąłem z gościa strasznie

A przez to głosowanie alfabetyczne tylko ściągnął na siebie krytykę ze strony wszystkich, bo Pagong uważało go za kłamcę i hipokrytę, a Tagi za idiotę, którego można wykorzystać, a potem bezproblemowo się pozbyć, gdy już nie będzie potrzebny.
Nie mam pojęcia, co facet chciał osiągnąć, ale każdy jego ruch był totalnie kretyński. Był poza sojuszem czwórki z Tagi i doskonale o tym wiedział (zresztą jak Rich dużo wcześniej proponował mu wejście do sojuszu to Sean odmówił), a mimo tego i tak głosował tak jak oni. Dopisało mu wielkie szczęście, że doszedł tak daleko i nawet miał szansę wejść do Top3, a może i nawet do finału, gdyby dołączył do Colleen i Kelly, ale on zamiast tego wolał być pionkiem Richa, co ostatecznie nie dało mu kompletnie niczego.
Żałuję bardzo, że Tagi wygrało ostatni konkurs o immunitet przed połączeniem, bo gdyby przegrali to Sean już wtedy by poleciał (był jedyną osobą poza sojuszem), a zamiast niego wszedłby Joel i gra byłaby dużo ciekawsza...
Susan - nie cierpiałem tej baby i nie mogłem na nią patrzeć

Jako osoba była bardzo antypatyczna. Jako gracz wyglądała już lepiej - wkręciła się szybko w bardzo dobry sojusz i widać, że miała też swoje plany na wejście do finału. I kto wie, czy by jej się nie udało ograć samego Richa (a miała to w planach), gdyby potrafiła dogadać się z Kelly. Niestety dla niej, wolała chować osobiste urazy, zamiast przynajmniej chwilowo zakopać topór wojenny i przez to wyleciała jako pierwsza osoba ze swojego sojuszu. Niepotrzebnie powiedziała Kelly, że zrobi wszystko, by nie dopuścić jej do finału. Była pewna, że razem z Richem i Rudym wykopią Kelly, tymczasem los jej spłatał niespodziankę i to Kelly zdobyła immunitet, przez co Sue była na wylocie. Gdyby zamiast tego dogadała się z Kelly to prawdopodobnie we dwie udałoby im się wyciąć Richa, bo Kelly miałaby immunitet, a na Sue chyba nie padły wcześniej głosy, w przeciwieństwie do Richa. Potem ostatnie wyzwanie, które też wygrała Kelly więc poleciałby Rudy. I Sue byłaby w finale. Ale ona zamiast tego wolała kierować się osobistymi urazami i ostatecznie źle na tym wyszła.
A jej mowa końcowa na pewno przejdzie do historii. Choć raczej nie dlatego, że była tak dobra, tylko raczej tak... "niska". Dobrze to zresztą Gervase podsumował, gdy oddawał głos na Kelly w finałowym głosowaniu. Nie pamiętam dokładnie jego słów, ale generalnie pojechał wtedy mocno po Sue

Widać było, że był cholernie zniesmaczony jej mową. Ale podobne odczucia miała chyba większość ludzi
Rudy - gdy odpadła Jenna, kibicowałem Rudy'emu i trzymałem za niego kciuki bo to świetny gość, który rzucał tekstami, po których za każdym razem parskałem śmiechem

Nie bawił się w żadną oględność i prosto z mostu walił, co mu leży na sercu. Ta jego bezpośredniość naprawdę rozwalała

Fajne było, jak się zamartwiał przed kamerami, co powiedzą jego kumple z wojska, gdy zobaczą, że skumał się z gejem

Albo jak podczas Reunion prowadzący go zapytał, czy ma ochotę trzymać kontakt z pozostałymi uczestnikami, a Rudy rzucił tylko jedno słowo: "Nie"

No gość był obłędny

Ale trzeba mu też oddać, że starał się ze wszystkich sił i walczył w każdym zadaniu, jak mógł. A że był stary i w zadaniach siłowych nie miał szans to inna sprawa. Strategicznie też fajnie to rozegrał - może i sam nie był mózgiem całej operacji, ale szybko zdobył zaufanie Richa i przez to wkręcił się w sojusz, który zaprowadził go do Top3. Widać zresztą było, że Rudy był jedyną osobą, której Rich ufa, bo ciągle powtarzał, że jak dał komuś słowo to się będzie tego trzymał. Szkoda wielka, że w ostatnim zadaniu o immunitet tak dosyć przypadkowo puścił totem i przez to przegrał. Jestem niemal pewien, że w finale wygrałby zarówno z Kelly, jak i z Richem. Naprawdę bardzo niewiele mu zabrakło, żeby wejść do tego finału...
Kelly - trudno mi ją jednoznacznie ocenić. Z jednej strony była przez większość czasu w mocnym sojuszu, z drugiej - prowadziła swoją grę, próbując zbliżyć się do byłych członków Pagong i zjednać ich sobie w finale, co było całkiem dobrym pomysłem, ale niepotrzebnie prawiła te całe moralne bajki o tym, jak to źle jej w sojuszu, bo prawda jest taka, że ona sama też święta nie była i też mocno zwodziła - zarówno starych Pagong, jak i swój stary sojusz. Nic dziwnego, że Sue się na nią wkurzyła, bo Kelly swoje za uszami miała. Na pewno trzeba docenić jej niesamowitą serię zdobytych immunitetów - za to wszystko szacun dla niej bo pokazała, że jest bardzo zdeterminowana. Z drugiej strony, gdyby nie te immunitety to odpadłaby dużo wcześniej, co pokazuje, że strategicznie wcale taka świetna nie była.
Rich - pod kątem strategii był zdecydowanie najlepszy ze wszystkich 16 uczestników. Chyba jako jedyny już od pierwszego odcinka mówił, że przyjechał tu zdobyć milion dolarów i nic innego go nie interesuje. A co więcej, miał na to świetny plan. To on zmontował silny sojusz, który początkowo oparł się na Rudy'm - bardzo mądre posunięcie, bo Rudy był tym ogniwem sojuszu, co do którego Rich mógł mieć pewność, że mu się nie wysypie. Potem dołączył do sojuszu jeszcze Sue i Kelly, a pamiętam, że próbował też wciągnąć Seana, ale ten odmówił. Mądre było też z jego perspektywy szybkie zneutralizowanie Stacey, która mogła mu w przyszłości mocno zaszkodzić. No i potem metodyczne wycinanie Pagong, których ograł bezbłędnie. Ale do tego wszystkiego trzeba jeszcze dołożyć fakt, że Rich prowadził też dobrą "social game". Nie był to typ gracza, który jest kłótliwy i ma jakieś spiny z innymi. Przeciwnie, pokazał się jako wyluzowany gość, który lubił sobie z każdym pożartować, a do tego wszystkiego zdobywał też jedzenie i był w tym cholernie skuteczny - jako jedyny przynosił do obozu codziennie świeżo złowione ryby, jakieś płaszczki itp., przez co dodatkowo punktował u pozostałych. Niby drobnostka, ale to pokazuje, że Rich myślał strategicznie nie tylko pod kątem samego głosowania, ale i zdobywania u ludzi sympatii, co też zawsze ma jakieś znaczenie (myślę zresztą, że to był główny powód, dlaczego Sean nie chciał na niego głosować i dlaczego wziął go na statek - bo zwyczajnie go polubił).
Dobry ruch wykonał też na ostatniej radzie plemienia, kiedy "podmaślił" Gregowi, że widziałby go w finale i że ogólnie Greg był dobrym graczem. Niby Greg potem wyskoczył z tą swoją zgadywanką w liczby, ale kto wie, czy Rich faktycznie był bliżej, czy po prostu Greg chciał tak czy siak dać mu ten głos. Na pewno wcześniejsze pochlebstwa ze strony Richa miały tu jakieś znaczenie

Sama rada zresztą też pokazała różnicę w myśleniu Kelly i Richa. Kelly mówiła cały czas o emocjach, o tym, że starała się grać fair itd. Moim zdaniem zresztą nie wyszło to zbyt wiarygodnie, bo jednak Kelly parę razy wykonała kontrowersyjne ruchy. A Rich przeciwnie - nie udawał, że zawsze grał honorowo i nie stosował niezbyt ładnych moralnie chwytów, tylko wprost powiedział, że formuła gry wymaga czasem takich zagrań i że on starał się zawsze traktować to wszystko jako grę i ma nadzieję, że sędziowie tak go właśnie będą oceniać - jako gracza, a nie jako człowieka. No i jak widać, tak też się stało
Kiedy oglądałem Borneo po raz pierwszy, 17 lat temu, wolałem w finale Kelly i byłem zawiedziony, że nie wygrała. No ale wtedy byłem młody i głupi

Dziś patrzę na to zupełnie inaczej, właśnie jak na grę. I cieszę się, że to Rich ostatecznie wygrał, bo był po prostu najlepszym graczem i na to zwycięstwo zasłużył. Czy to oznacza, że był genialnym strategiem, który w każdej chwili miał wszystko pod kontrolą? Bynajmniej. To przecież tylko gra, w której zwycięstwo jest wypadkową wielu czynników, a nawet najlepsza strategia nie pomoże, jeśli zwyczajnie zabraknie szczęścia. Pamiętajmy, że gdyby Tagi przegrało ostatni przed połączeniem konkurs o immunitet to wtedy byłoby ich tylko 4, przy 6 osobach z Pagong. I losy Richa mogłyby się zupełnie inaczej potoczyć. Tak jak i wtedy, gdyby Sean zdecydował się połączyć siły z Colleen i Kelly. Ale tak się nie stało, a Rich miał pole do działania i wykorzystał je w 100%. Dlatego w pełni zasłużył na wygranie pierwszej edycji.
No i tak jak wspomniałem wcześniej, będę pierwszy sezon wspominać bardzo dobrze. Nawet pomimo faktu, że strategii nie było tu zbyt dużo, a Pagong błądziło jak dzieci we mgle

Ale jeśli spojrzy się na Borneo pod innym kątem i weźmie pod uwagę, że to był dopiero pierwszy sezon, ludzie dopiero uczyli się tej gry, wszystko było dla wszystkich nowe i świeże, a do tego trafiła się fajna obsada to dojdzie się do wniosku, że to był naprawdę przyjemny sezon. Może inny, niż wszystkie pozostałe... Ale na pewno fajny
