4-5
Niah, no co za gówno. Nastawiałem się już do tego sezonu całkiem przymilnie, ale teraz przez dwa odcinki z rzędu pognali w gatkach na łąkę dwie jedyne nadzieje na jakieś większe dymy w późniejszych etapach.
Natalię jeszcze bym przebolał, ale brak
Wykoksowanej Cirie sprawi, że to będzie długa i senna survo-jesień. Mimo, że mlasnę propsem za przyzwoity edit i względny brak sekciarstwa, to jednak minusem jest tu dla mnie cast – z pozostałej czternastki właściwie wszyscy to takie typowe, dżefowe, papierowe guły - chyba jedynie
Karze i trzem broczaczos udało się awansować u mnie do kategorii „zdzierżę” i moooże nawet wezwałbym pogotowie, gdybym mijał ich na chodniku zwijających się z bólu w kałuży krwi, flegmy i psich ekskrementów.
JABENI
Napalm miał nam sfajczyć ten kurnik, ale coś nie pykło i dokonał samozapłonu. Na otarcie łez mieliśmy przynajmniej dramę o kurtki i miałem oczywiście nadzieję, że
Wykoksowana pójdzie z tym o krok dalej, czyt. rzeczywiście je komuś podprowadzi, zniszczy, zedrze siłą,
Lyrsa zacznie piszczeć i w ogóle stolec zasnuje niebo.
Mike zaczyna powoli grać mi na nerwach – nie dość, że wygląda jak taka wyliniała fretka albinoska z krzywym zgryzem, energii w nim tyle, co w mojej babci, która właśnie ma się udać na spotkanie z komisją mającą określić jej grupę inwalidzką, utłukł mi faworitę, to jeszcze dokonał kretyńskiego ruchu – bo i któż jak nie Wykoksowana byłby po mergu idealną tarczą dla Goliatów, których zresztą zostaje w grze coraz mniej.
Angelina Po prostu nie mogłem uwierzyć co ta lacha wyczynia na samym końcu!
No kurwa, jaką trzeba być tępą żopą, żeby tak jęczeć za kimś odchodzącym?
Nie dość, że Wykoksowana była zeźlona za blindside, to jeszcze co, miała się cofnąć z tego mostku, bo ty chcesz wycebulić kurtkę, no c’mon. Myślę, że panna zrobiłaby niezłą karierę na OLX żebrząc ludziom o wuski, łurzeczka i naklejki na słodziaki za darmochę. #Dej
Na miejscu jej męża czułbym zażenowanie po obejrzeniu tego odcinka, niemniejsze niż to, które poczuł po lekturze wywiadu z
Jeremy’m, z którego wyszło, że pani jego serca migdaliła się na wyspie z obcym facetem.
Nick zaliczył dobry strategicznie odcinek, ale tbh mam to w dupie, jest tak nijaki, że jak dla mnie może im tam wpaść do studni i nakryć się połamanymi nogami. Ten sojusz rock’n’rolla z Mik’iem wydaje się jakąś okrutną formą sarkazmu. Podobnie
Lyrsa – ona co prawda ma trochę charakteru, co daje jakieś tam szczątki nadziei na dramy przyszłość skoro już musi – a raczej musi – zostać do ostatnich etapów (#JeffPersonality), tyle tylko, że hejcę ją niemiłosiernie już za sam wygląd i styl bycia – trudno, to jest telewizja i takie jest prawo widza, mogę sobie siedzieć na kanapie, żreć chipsy, nienawidzić ludzi zza szklanej szybki i ładnie przy tym wyglądać. Jak ci USA nie pasuje, to pakuj mandżur i do Kolumbii, tam sobie wystąpisz w ichniejszych surwajworach z Pedrem, Migelem, Alejandrem i innymi kokainowymi bogami, obejrzy was 30 osób na krzyż i dopiero się będziesz głupio cieszyć.
TIVA
Sto lat niepodległości, to może i amerykańskie surwajwory wygramy – ja tam jestem team
Hubicki Nie spodziewałem się, że będę w stanie go polubić, a jednak – facet ma do siebie dystans, nie miałczy, nie jęczy, nie sekciarzy, nie robi z siebie cipy na zadaniach i naprawdę dobrze sobie poczyna strategicznie, przekonując do siebie kolejnych ludzi. Pewnie wszyscy na forum zaraz zhejtują ten sojusz
broczaczos, bo w końcu to sojusz facetów, więc w ogóle jak oni śmią cokolwiek razem działać, zamiast się grzecznie usunąć w cień robiąc miejsce dla kolejnych „robbed queens” z trzema konfami na krzyż typu
Alison, ja natomiast w tym przypadku jak najbardziej przyklasnę.
John wydaje się zaskakująco stabilny emocjonalnie jak na kogoś z czarnymi piórami zwisającymi z kiepeły. Przygody z Coachem i Shane’m nauczyły nas, że owe pióra są zazwyczaj zaschniętymi szczątkami mózgu, które wyciekły im tyłem, co może i nadaje postaci nieco kolorytu, ale sprawia, że szans w grze nie ma ona żadnych, z kolei John łamie jak na razie tę zasadę i może ugrać tu więcej, niż się na początku spodziewałem.
Dan hapnął dzisiaj drugiego ajdola, co robi się już trochę niebezpieczne, tym bardziej, że jak tam szedł przez ten busz, to miałem przez chwilę wrażenie, że dostrzegłem czyjąś śledzącą go mordę zza krzaków (Hubicki?), ale nie chciało mi się cofać, bo watchseries wyjątkowo mi lagowało i pewnie musiałbym potem walczyć z tysiącami okienek w stylu „you may also like” przedstawiającymi napoje z robaków, gościa z pryszczycą języka albo dzieci ze zrośniętymi głowami – nie wiem, co za mózg dobiera na tej stronie reklamy, ale zawsze jest to coś od czego chce mi się rzygać. Może więc wystająca sponad krzaka morda to jedynie wytwór mojej iskrzącej wyobraźni i Dan jeszcze przez pewien czas będzie mógł kitrać swoje ajdole bezpiecznie.
Trzymam kciuki, żeby tak uformowany sojusz wywalił na najbliższej Radzie
Paskudę, na którą nie mogę już patrzeć. Mam wrażenie, że ona wycierając się przy tym ciągłym chlipaniu rozsmarowuje sobie na twarzy mieszankę łez i glutów z nosa, przez co posklejały jej się oczy i dlatego wygląda jak wygląda. Pewnie się jednak przeliczę, bo wątpię, żeby taka #JeffPersonality odpadła tak szybko – wnioskuję więc, że Tiva w tym składzie na Radę nie pójdą w ogóle.
VUKU
Lubemu naszemu gospodarzowi brakuje już po mału dwu-trzysylabowych wyrazów brzmiących odpowiednio dzikusowato, więc podwędził od Drużynowego Michałowskiego nazwę połączonego plemienia naszych Przetrwańców. Szczęścia to jednak nie przyniosło, bo to plemię to taka wylęgarnia głuptactwa, że aż muszę założyć maskę ochronną.
Jedyną osobą, którą tu lubię jest
Kara – z braku laku (czyt.
Jessiki) jest ostatnim fajnym ciałkiem, na które można popatrzeć, a poza tym z wyglądu i z tego patologiczno-przepito-zachrypniętego głosu przypomina mi trochę Mandarynę od Wiśniewskiego, co sprawia, że przypominam sobie całą tę ogólnonarodową bekę z Sopotu i czuję się młodszy. Po odseparowaniu ze Zbrodnią i przerwaniu ewrynajtowych igraszek pod szałasem z nowym kolegą, tlen wrócił naszej bohaterce do mózgu i po ukatrupieniu swojej psiapsi słusznie zaczęła kombinować z murzynami. Mam nadzieję, że to wypali, bo – no dobra –
Carla jeszcze też od biedy przetrawię, fajny mu zresztą zrobili motyw na wygnaniu jak taplał się z tymi kokosami.
Davie’go przetrawić mi już trudniej, jest za bardzo dżefowy i dalej wieszczę tu straszne rzeczy, żebyście wy się czasem nie obudzili z ręką w nocniku. Natomiast najtrudniej mi przetrawić
Kapelusznicę - mam wrażenie, że wystrugali tego kołka w tym samym tartaku, co Sarę Lacinę, jest dla mnie na maxa odpychająca i mam nadzieję, że pójdzie do diabła czym szybciej. Gdybym był z nią na wyspie, po prostu zakopałbym jej gdzieś ten wieśniacki kapelusz i patrzył jak świat płonie. Pewnie by quitnęła i ciach babkę w piach, jednego konkurenta mniej
To, co
Alec odkoziołkował na Radzie jest tak idiotycznie, że po prostu wyjebało mi żenadomierz i aż nie mam pomysłu jak to skomentować. A kiedy nie mam pomysłu jak coś skomentować, odpala mi się Antoni i wietrzę spisek. Po ostatnich sezonach nie postawiłbym na uczciwość Probsta złotówki, więc myślę, że
Leśne Skrzaty po prostu zaproponowały chłopakowi coś w zamian za to, żeby zagłosował na
Natalię i tym samym pomógł uratować dwie #JeffPersonalities – nie wiem, protekcję na dalszych etapach, dodatkowe kieszonkowe, wskazówkę do ajdola, prywatny numer do Andrei Boehkle. Pomni S35 wiemy, że ci ludzie naprawdę nie lecą sobie w chuja, a zarówno Kapelusznica, jak i Davie są lubiani przez produkcję i uznawani za „ciekawych”, w przeciwieństwie do dwóch laseczek, z których jednej w dodatku dali łatkę ciemnego charakteru i wszyscy od pierwszego odcinka wiedzieliśmy jak to się skończy.
W każdym bądź razie brawo, teraz po dołączeniu Carla, Davidowie mają w plemieniu przewagę, a zrażona Kara już kombinuje jak skręcić mu jajca. Ale numer do Andrei był tego z pewnością warty
Tyle zresztą dobrego, że mieliśmy jeden z lepszych blindsidów w ostatnich latach
Omajgad, doncz bi sori, szadap... Omajgad, łer du aj put dys...
Co do
Bi, to na jej miejscu i tak bym się cieszył, że w ogóle pozwolono jej się pożegnać przed kamerami. Probst nie lubi quiterów. Zwłaszcza jeśli są kobietami. A już jeśli ktoś jest quiterem-kobietą-Azjatką, to robi nam się ultimate hate combo, więc prędzej spodziewałbym się, że nie da jej nawet powiedzieć na koniec słowa, tylko od razu do wora i na Ponderosę.
Kończąc ten festiwal stęku, podsumujmy: Po ustrzeleniu dwóch czarnych charakterów nie wróżę temu sezonowi za dobrze, ale mimo wszystko nie skreślam i będę łypał okiem.
Do boju ->
Hubicki, Kara, Zbrodnia, John
Do gnoju ->
Lyrsa, Paskuda, Kapelusznica i właściwie wszyscy inni