Okej, koniec. W sumie finał tak w większości przewidywalny, ale nie umarłem podczas oglądania, w sumie było całkiem spoko.
Na początku rzuciło mi się jakoś tak w oczy, jak Jeff nam przypomniał o tym, że Brad wygrał tam jakieś immunitety. No ok, Brad wydaje się być silny i na pewno nie prezentuje się na zadaniach jak J'Tia (hihi), ale za challenge beast sezonu uznałbym np. taką Andreę. Do tego odcinka oczywiście. I zaczynało mnie to trochę irytować. Nie to, że Brad wygrywał immunitety, ćwiczył przed sezonem i zasłużył na wszystkie wygrane, ale to jak Jeff chwalił się swoją znajomością matmy i tym, że po 2 jest 3, 4 i 5. Ale może to tylko moje odczucia. XD
Część pierwsza była nawet przyjemna, rozkład sojuszy wiadomy, Brad wygrał. Spodziewałem się, że odpadnie Cirie, ale nie do końca w ten sposób. Chociaż kiedy leciały wszystkie immunitety, to już spodziewałem się, czym może to się skończyć (i oczywiście wniosek nasunął się sam, w następnym sezonie przydałoby się zredukować ilość idoli/przewag/twistów/wszystkiego). No i Cirie odpadła, bo nie szukała immunitetów, a jak szukała, to ich nie mogła znaleźć, lol jaka ameba XD. Tak serio to miło było ją znowu zobaczyć w sezonie i po eliminacji Sandry to ona zastąpiła mi miejsce tej osoby, która jak odpadnie, to się zabiję
. Zresztą Cirie chyba wtedy zaczęła dostawać lepszy edit, może było to celowe zagranie ze strony CBS?
Część druga. Znowu wygrał Brad (chyba tu było to zadanie z przenoszeniem kuleczek, przypomniało mi to o czymś takim jak Fort Boyard, fajnie by było to jeszcze raz zobaczyć <3), Aubry z Taiem w dupie, no ale jednak bardziej Aubry. Sprawa z Aubry ogólnie jest taka, że ją po prostu mało kto chyba lubi. W jednej z bonusowych konf powiedziała, że ona i Sandra nie zostaną BFF, nie zapominając o Kaoh Rong i dlaczego zajęła takie miejsce, a nie inne (nie powiem bo spoiler). Edit zaczął mnie przekonywać, żebym przestał lubić Brada, no ale i tak go średnio lubię, więc za bardzo to na mnie nie wpłynęło. Troyzan postanowił poczuć się jak villain przez chwilę i nawet nie wiem, czy on to mówił serio, czy chciał jury rozbawić, bo się domyślił, że już do końca będzie dostawał tak 1 głos max.
Część trzecia, nie wiedziałem czy dam radę, bo Aubry to była moja ostatnia z tych "bardziej lubianych". No dobra, Sarah wcale nie jest taka zła, nie ma może szałowej osobowości, ale gra świetnie, zasłużyła sobie, żeby choć się uśmiechnąć z jej wygranej na końcu. W odróżnieniu do reszty, Brad nadal robi za osobę, której nie mamy kibicować, bo jest niemiły dla Taia, a Tai nadal jest Taiem. Dobry był pomysł z remisem, bo Sarah mogłaby się uchronić przed możliwym blindsidem ze strony chłopców, no ale Sarah oczywiście zrobiła dobry ruch i Tai na szczęście odpadł (co jest sensowne jak sobie na spokojnie rozkminisz). Rozśmieszyło mnie to, że na Ponderosie powiedział, że gdyby był w finale, to by wygrał. Mniej rozśmieszyło mnie to, że to niekoniecznie było kłamstwo. Jakby wygrał to bym kompletnie stracił szacunek do Survivora. Te jego wytłumaczenia, że nie jest szczurem, bo przecież wszyscy kłamią. No ale jak ktoś kłamie to nie robi tego tak nieudolnie jak on i potem nie płacze, że nie idzie po jego myśli XD. Proszę nie wracaj więcej.
No i został finał, otwarta dyskusja była całkiem ciekawym pomysłem, chociaż bałem się, że Hali to już się w ogóle nie odezwie. Sam pomysł z podziałem na aspekty gry też mi za bardzo śmierdział wpływem Probsta na decyzje jurorów, ale ostatecznie tragedii nie było. I propsuję postawę Michaeli. Nie tylko dlatego, że po prostu ją lubię, ale dlatego, że nie była bitter w odróżnieniu od Debbie. Sarah wyeliminowała Michaelę (co w sumie było dobrym ruchem i wystarczy pomyśleć tylko chwileczkę dłużej, żeby zrozumieć dlaczego XD), a Michaela gratulowała jej dobrego ruchu, moim zdaniem to jest właściwe podejście jurora, żeby nie brać tego aż tak personalnie. Spodziewałem się, że Debbie coś dziwnego odwali, ale miło że ostatecznie wyszła na idiotkę. Ozzy też, on propsował tylko dlatego Brada, bo on chyba nie może zrozumieć, że na samych immunitetach się wygrać nie da. No okej, są wyjątki, ale nie tutaj, gdzie mamy Sarę, która widocznie grała lepiej od niego. Także, Debbie, Ozzy, też nie wracajcie więcej.
O, Sarah wygrała, no szok. Uśmiechnąłem się. Reuniony rzadko oglądam, ale temu dałem szansę. Za dużo cringe'u + Tai został uznany za dobrego gracza, musiałem wyłączyć. Ale ogólnie to sezon moim zdaniem dobry, może po prostu przyzwyczaiłem się do tego Probstowego chwalenia, że teraz to dopiero rada będzie, musicie zobaczyć itd. i patrzę na to zawsze z przymrużeniem oka. A może po prostu nie miałem oczekiwań co do sezonu, a bardziej co do konkretnych osób, a na tym to się akurat nie zawiodłem.