ale po drugim odcinku to to zaczyna mi się podobać :D i prawie widzę powiązanie z The Challenge, ale nie zadaniowe a aspekt społeczny, choć może bardziej to jest jak Real World ^^
w ogóle co ci ludzie... jak nie lubiłam Cody'ego i uważałam że jego strategia na 'przekonam wszystkich żeby nic nie kupili bo wtedy sami zrezygnują' mi się nie podobała, tak teraz ubolewam na głupotom 'sojuszu'; maczeta - ok, rzeczy do rozpalania ognia - ok, coś tam jeszcze okej, nawet ta pizza, ale po jaką cholerę im namiot?! mogli plandekę kupić, okej wtedy przyda się do budowy szałasu i w ogóle, ale nie kupimy sobie namiot, dwuosobowy i w cztery osoby będziemy tam spać, reszcie nie pozwolimy choć to tez ich pieniądze
już widzę jak Gina, która jest wręcz śmieszna, niesie ten namiot na plecach, gdy będą szli do następnego obozu
i jeszcze ta Makani (?) w sumie racja, jej zdanie w czasie wyboru czy coś kupujemy czy nie, nie miało nic do gadania, ale skoro ona się niby 'z sojuszem' trzymała, to mogli z nią pogadać i mogła też zostać, a nie iść sobie popłakać do rzeki
wypowiedzieć swoje zdanie, które potem i tak dobitnie przedstawiła :D ale co by nie było to ją lubię, bo zachowała się jak typowa roxy
i jeszcze dwa odejścia, no tego to ja się nie spodziewałam, naprawdę xd