S32E12 "Now's The Time To Start Scheming"
- Meciek
- sole survivor
- Posty: 1204
- Rejestracja: 09 lut 2012, 00:00
- Lokalizacja: Polska
- Winners at War: Sophie
- Survivor AU All Stars: Shonee
- Kontakt:
S32E12 "Now's The Time To Start Scheming"
PREMIERA w USA: 4 maja
WIDOWNIA: 9.48 miliona, 2.1/8
"Połączenie balansu i pracy zespołowej zapewni niektórym uczestnikom bardzo potrzebną nagrodę."
WIDOWNIA: 9.48 miliona, 2.1/8
"Połączenie balansu i pracy zespołowej zapewni niektórym uczestnikom bardzo potrzebną nagrodę."
- XanderDE
- 5th jury member
- Posty: 443
- Rejestracja: 09 mar 2015, 00:00
- Winners at War: Michele
- Kontakt:
No i Joe doczekał się pierwszego głosu na radzie :D
Eliminacja nudna, tak jak zawsze się dzieje, kiedy jest stabilny sojusz.
Tai tak bardzo lami, że chyba już ma zapewniony udział w finale, bo taką świetną strategią jaką się popisuje to wątpię, że ktokolwiek będzie chciał go nagrodzić milionem :)
Eliminacja nudna, tak jak zawsze się dzieje, kiedy jest stabilny sojusz.
Tai tak bardzo lami, że chyba już ma zapewniony udział w finale, bo taką świetną strategią jaką się popisuje to wątpię, że ktokolwiek będzie chciał go nagrodzić milionem :)
BDR 211 EBK
-
- sole survivor
- Posty: 1107
- Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
- Kontakt:
Ten odcinek to ostateczna klęska Jasona, nie dość, że odpadł to jeszcze Tai przebił go w graniu jak Russell Hantz. :D
No i jeszcze zagłosował na Joe. Szkoda, że Aubry nie zagłosowała na Michelle, bo podejrzewam, że w dogrywce Tai nie miałby już ekstra głosu, więc najpewniej skończyłoby się poetycko piękny odpadnięciem Jasona, bo w pierwszym podejściu nie zagłosował na Michelle.
Natomiast Taj postanowił spróbować zagrania z arsenału Hantza pod tytułem "odesłanie do jury kogoś tak, żeby był jak najbardziej "bitter" ". Klasyka w wykonaniu mistrza to oczywiście eliminacja Danielle w HvV. Taj ma szczęście, że nie udało mu się wyeliminować Michelle, bo byłoby to chyba najgorsze zagranie tego sezonu.
No i jeszcze zagłosował na Joe. Szkoda, że Aubry nie zagłosowała na Michelle, bo podejrzewam, że w dogrywce Tai nie miałby już ekstra głosu, więc najpewniej skończyłoby się poetycko piękny odpadnięciem Jasona, bo w pierwszym podejściu nie zagłosował na Michelle.
Natomiast Taj postanowił spróbować zagrania z arsenału Hantza pod tytułem "odesłanie do jury kogoś tak, żeby był jak najbardziej "bitter" ". Klasyka w wykonaniu mistrza to oczywiście eliminacja Danielle w HvV. Taj ma szczęście, że nie udało mu się wyeliminować Michelle, bo byłoby to chyba najgorsze zagranie tego sezonu.
- XanderDE
- 5th jury member
- Posty: 443
- Rejestracja: 09 mar 2015, 00:00
- Winners at War: Michele
- Kontakt:
Spalenie dodatkowego głosu i jednocześnie głosowanie inaczej niż cały sojusz nie jest jednym z najgorszych zagrań? :)Taj ma szczęście, że nie udało mu się wyeliminować Michelle, bo byłoby to chyba najgorsze zagranie tego sezonu.
W sumie to ciekawe, że Tai nie chciał, żeby Jason i Scot decydowali na kogo ma zagłosować, a tutaj ewidentnie zachował się w ich stylu.
Zastanawia mnie też na ile to była jego głupota, a na ile Aubry go podpuściła, że "tak, oczywiście, ja i Joe zagłosujemy na Michelle".
BDR 211 EBK
-
- 2nd voted out
- Posty: 18
- Rejestracja: 21 kwie 2016, 00:00
- Kontakt:
Szkoda Jasona. Pod koniec strasznie go polubiłem, a jego osoba i cięty język nadawały sporego smaczku temu sezonowi. Zdziwiło mnie jednak, że nie zabrał się za szukanie idoli - na jego miejscu przetrzepałbym całą dżunglę na prawo i lewo by jakoś wzmocnić swoje szanse na pozostanie.
Bardzo ciekawi mnie, jak teraz rozegra się walka pomiędzy trzema panami. Tai flipuje na prawo i lewo, ale jak to robić poprawnie powinien uczyć się od Roba C, bo znowu ze strachu podjął durną decyzję. Z początku po merge'u był jednym z moich faworytów, lecz jego naiwność i brak jakichkolwiek jaj sprawiają że raczej nie wygra tego sezonu.
Mam też już serdecznie dość dziadka Joe - po co on w ogóle jest w tym programie? Naprawdę ma nadzieję, że wygra, podczas gdy służy jedynie jako ,,extra vote" dla Aubry od czasu merge'a? Tak fatalnego i bezużytecznego zawodnika nie przypominam sobie od czasu Rodgera w drugim sezonie. Niestety chyba każdy z Survivorów będzie chciał wziąć go do finału i tym samym dostaniemy jednego z najgorszych goatów w historii.
A właśnie, ilu będzie tym razem finalistów - dwóch czy trzech?
Bardzo ciekawi mnie, jak teraz rozegra się walka pomiędzy trzema panami. Tai flipuje na prawo i lewo, ale jak to robić poprawnie powinien uczyć się od Roba C, bo znowu ze strachu podjął durną decyzję. Z początku po merge'u był jednym z moich faworytów, lecz jego naiwność i brak jakichkolwiek jaj sprawiają że raczej nie wygra tego sezonu.
Mam też już serdecznie dość dziadka Joe - po co on w ogóle jest w tym programie? Naprawdę ma nadzieję, że wygra, podczas gdy służy jedynie jako ,,extra vote" dla Aubry od czasu merge'a? Tak fatalnego i bezużytecznego zawodnika nie przypominam sobie od czasu Rodgera w drugim sezonie. Niestety chyba każdy z Survivorów będzie chciał wziąć go do finału i tym samym dostaniemy jednego z najgorszych goatów w historii.
A właśnie, ilu będzie tym razem finalistów - dwóch czy trzech?
-
- 2nd jury member
- Posty: 208
- Rejestracja: 13 gru 2015, 00:00
- Lokalizacja: ??d?
- Kontakt:
Cały czas żyłem w przekonaniu, że trzech będzie finalistów. Jednak nie wiem czy gdzieś to przeczytałem, czy jednak moje urojenia, ale aż tak wnikliwie nie oglądam tego sezonu więc nie pomogę.
Odcinek słaby, jedynie cieszy beznadziejność Tai'a i fakt, że gdy jakimś cudem dopełza do końca dostanie zero głosów.Jego taktyka jest beznadziejna i osobowość także o czym wspominałem już tysiąc razy. Jak mając tyle HII i pomocy tak bardzo spieprzyć sobie sytuacje, poemat.
Coś więcej? Chciałbym, żeby w finale był pojedynek samych kobiet, było by ciekawie i zarazem sprawiedliwe.
Cyd jest spoko, trafia do moich fav obok Julii. Widzimy się w edycji specjalnej.
Odcinek słaby, jedynie cieszy beznadziejność Tai'a i fakt, że gdy jakimś cudem dopełza do końca dostanie zero głosów.Jego taktyka jest beznadziejna i osobowość także o czym wspominałem już tysiąc razy. Jak mając tyle HII i pomocy tak bardzo spieprzyć sobie sytuacje, poemat.
Coś więcej? Chciałbym, żeby w finale był pojedynek samych kobiet, było by ciekawie i zarazem sprawiedliwe.
Cyd jest spoko, trafia do moich fav obok Julii. Widzimy się w edycji specjalnej.
-
- 7th voted out
- Posty: 136
- Rejestracja: 09 cze 2015, 00:00
- Kontakt:
-
- sole survivor
- Posty: 1107
- Rejestracja: 27 gru 2010, 00:00
- Kontakt:
No jeżeli tak to ująćXanderDE pisze:Spalenie dodatkowego głosu i jednocześnie głosowanie inaczej niż cały sojusz nie jest jednym z najgorszych zagrań? :)Taj ma szczęście, że nie udało mu się wyeliminować Michelle, bo byłoby to chyba najgorsze zagranie tego sezonu.
Zagranie słabe, ale mimo wszystko lepsze niż wykorzystanie przewagi, aby odesłać osobę do jury zaraz po tym jak się z nią kłóciło na radzie.
-
- 4th voted out
- Posty: 35
- Rejestracja: 11 maja 2014, 00:00
- Kontakt:
Dla mnie w tym momencie już kończy się sezon. Jaison jeszcze coś tam mógł namieszać, nie wierzę, by ktoś z reszty mógł obalić Aubrey.
Nikt z nią nie wygra w finale, a nie jest ona brana pod uwagę względem eliminacji, także łatwo przewidzieć jak się wszystko skończy..
Prawdopodobnie teraz Wyleci Michelle bez niespodzianek, potem Cydney i finał Aubrey, Joe i Tai. Wszystkie głosy pewnie otrzyma Aubrey.
Smutnym paradoksem tej gry jest, że tak dobrzy i ciekawi gracze jak np. wspomniany Rob C.(w All Stars) potrafią wylecieć bardzo szybko, a takie niewiadomo-co jak Joe prawdopodobnie znajdzie się w finale. Może jeszcze dostanie 100 tysięcy, choć nie wiem ,czy odeszli już od kasy dla runner-upa.
Nikt z nią nie wygra w finale, a nie jest ona brana pod uwagę względem eliminacji, także łatwo przewidzieć jak się wszystko skończy..
Prawdopodobnie teraz Wyleci Michelle bez niespodzianek, potem Cydney i finał Aubrey, Joe i Tai. Wszystkie głosy pewnie otrzyma Aubrey.
Smutnym paradoksem tej gry jest, że tak dobrzy i ciekawi gracze jak np. wspomniany Rob C.(w All Stars) potrafią wylecieć bardzo szybko, a takie niewiadomo-co jak Joe prawdopodobnie znajdzie się w finale. Może jeszcze dostanie 100 tysięcy, choć nie wiem ,czy odeszli już od kasy dla runner-upa.
- ciriefan
- sole survivor
- Posty: 6102
- Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
- Winners at War: Natalie
- Survivor AU All Stars: Shonee
- Kontakt:
Ten sezon to tragedia. Nuda, nuda, nuda. Dawno tak się nie wynudziłem na jakimś odcinku.
Joe znowu pokazał, że jest amebą.
Michelle znowu pokazała, że gra dla dobra sojuszu a nie dla swojego.
Tai znowu pokazał, jak kiepsko gra i jak bardzo jest irytujący.
Za Aubry nadal nie przepadam.
Mam nadzieję, że wygra Cydney.
Eliminacja Jason'a - bez emocji, nudna, przewidywalna.
Joe znowu pokazał, że jest amebą.
Michelle znowu pokazała, że gra dla dobra sojuszu a nie dla swojego.
Tai znowu pokazał, jak kiepsko gra i jak bardzo jest irytujący.
Za Aubry nadal nie przepadam.
Mam nadzieję, że wygra Cydney.
Eliminacja Jason'a - bez emocji, nudna, przewidywalna.
-
- sole survivor
- Posty: 1569
- Rejestracja: 17 sie 2011, 00:00
- Winners at War: Natalie
- Kontakt:
Zakładaliśmy, że ten sezon będzie słaby jeszcze przed emisją i taki jest. Można mieć nadzieję, że kolejny będzie lepszy.
Sezon może być nieprzewidywalny, ale jeśli obsada jest nudna to nic się z nim nie zrobi.
Jak na ironię, Jason okazał się sympatyczny w swoim ostatnim odcinku. Jego eliminacja była oczywista. Joe i Tai są nie do przyjęcia. Joe dostał trochę czasu w odcinku i albo odpadnie w następnym epizodzie (mało prawdopodobne), albo chcieli pokazać, dlaczego np. w finale nie otrzyma głosów. Tai jest żenujący, ale jego udział w finale jest niemal pewny. Ma idol i może/musi użyć go w F5. Aubry jest mi obojętna i nie mam pojęcia, dlaczego miałbym jej kibicować? Niestety jest też doskonale ustawiona. Oh, i płakała niczym zwycięzca!
Łudzę się na inne zakończenie tylko dlatego, że Tai mówił o f3 z Joe i Aubrey i kolejno Cyd oraz Michelle na 4 i 5 miejscu. Gdyby tak faktycznie miało być to nie pokazaliby tej sceny.
Ludzie uważają, że wygrać może Michelle. Edytorzy też się trudzą, aby nie wyglądała na aż tak wielkiego pustaka.
Swoją drogą nie wiem, co gorsze. Kompletnie obojętna, ale dobrze grająca Aubrey, czy kompletnie obojętna i podejmująca bezsensowne decyzje, ale ładna Michelle? I tu źle i tu źle.
Jakieś tam minimum sympatii czuję do Cyd, która prowadzi naprawdę dobrą grę i powstrzymuje się od robienia debilnych dram (jej miny na radzie bezcenne - widać było, że chce uruchomić moduł gniewnej murzynki, ale powstrzymuje się). Mimo to mam przeczucie, że wyrzucą ją w f4.
Resztkami sezon ratuje Mark. Nie obraziłbym się, gdyby to on wygrał.
Tak czy inaczej sezonu nie polecam.
Sezon może być nieprzewidywalny, ale jeśli obsada jest nudna to nic się z nim nie zrobi.
Jak na ironię, Jason okazał się sympatyczny w swoim ostatnim odcinku. Jego eliminacja była oczywista. Joe i Tai są nie do przyjęcia. Joe dostał trochę czasu w odcinku i albo odpadnie w następnym epizodzie (mało prawdopodobne), albo chcieli pokazać, dlaczego np. w finale nie otrzyma głosów. Tai jest żenujący, ale jego udział w finale jest niemal pewny. Ma idol i może/musi użyć go w F5. Aubry jest mi obojętna i nie mam pojęcia, dlaczego miałbym jej kibicować? Niestety jest też doskonale ustawiona. Oh, i płakała niczym zwycięzca!
Łudzę się na inne zakończenie tylko dlatego, że Tai mówił o f3 z Joe i Aubrey i kolejno Cyd oraz Michelle na 4 i 5 miejscu. Gdyby tak faktycznie miało być to nie pokazaliby tej sceny.
Ludzie uważają, że wygrać może Michelle. Edytorzy też się trudzą, aby nie wyglądała na aż tak wielkiego pustaka.
Swoją drogą nie wiem, co gorsze. Kompletnie obojętna, ale dobrze grająca Aubrey, czy kompletnie obojętna i podejmująca bezsensowne decyzje, ale ładna Michelle? I tu źle i tu źle.
Jakieś tam minimum sympatii czuję do Cyd, która prowadzi naprawdę dobrą grę i powstrzymuje się od robienia debilnych dram (jej miny na radzie bezcenne - widać było, że chce uruchomić moduł gniewnej murzynki, ale powstrzymuje się). Mimo to mam przeczucie, że wyrzucą ją w f4.
Resztkami sezon ratuje Mark. Nie obraziłbym się, gdyby to on wygrał.
Tak czy inaczej sezonu nie polecam.
- tombak90
- sole survivor
- Posty: 2708
- Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
- Lokalizacja: Poznań
- Winners at War: Tony
- Survivor AU All Stars: David
- Kontakt:
Jaaa cieee, coraz bardziej wymyślne te tytuły odcinków :o ...
11-12
No szlag. Zapowiedź epizodu trumiennego Julki podjarała mnie do czerwoności, bo łyknąłem chytry blef montażystów, że nasza reprezentantka rzeczywiście krwawo rozprawi się z Markiem The Chicken i bardzo liczyłem na to widowisko. Chyba na jej miejscu bym to zrobił – co prawda mogłaby sobie pogrzebać szansę na odkupienie u grupy, a wege-fit-pro-animals-zjeby oglądając to, zakrztusiłyby się z oburzenia swoimi hipsterskimi sałatkami z jarmużu i kiełków żożoby, jednak gra mogłaby się okazać warta świeczki. Taka akcja byłaby mega mean, ludzie dobrze by ją zapamiętali i Julka pewnie z miejsca trafiłaby na listę potencjalnych łotrów do edycji All Stars :D
Cóż, tak jak pisałem, gra Julii była ciekawa, ale zabrakło konspiracji. Żeby to miało prawo się udać, Aubry powinna była wierzyć, że dalej jest jej wierną żołnierzycą. Przypominała mi się trochę Ciera – w tym sensie, że ruch ciekawy, bardzo odważny, świadczący o zamiłowaniu do gry, ale prowadzący prosto na Ponderosę. Jednak mimo wszystko polubiłem tego naszego słowiańskiego pączusia, wstydu moim zdaniem nie było i po raz kolejny okazało się, że Polacy nie gęsi. Sokoły, to już może.
Nie do końca ogarniam rolę Michele w tym całym fisiejewie – zdaje się, że wszyscy mają pannę głęboko w dupsku i utknęła sobie gdzieś z łbem zaplątanym w jelita, panicznie wierzgając swoimi długimi nóziami przez odbytnicę. I nie jestem pewien, czy uda jej się wykaraskać z tej niezręcznej pozycji, bo nikt nie bierze jej na poważnie jako sojuszniczki - Julka próbowała ustawić w sojuszu z Debilami wyłącznie samą siebie, a mimo to, przez bliskość z nią, Michele też oberwała w ucho i została pominięta przy wcześniejszych planach wrzucenia Ziemniaka do praski. W dwóch kolejnych epach poszło jej niby lepiej, bo zorientowała się, że wszelkie przymierza z Polakami prowadzą do kaca i zagłady – toteż widowiskowo zdradziła swoją bjuti koleżankę, a potem udało jej się przetrwać kosztem Kyle’a-czy-też-Jasona, mimo, że Tai próbował ją staranować swoimi adwentydż. Tylko co dalej? Niby Cydney puszcza do niej oczko, ale obawiam się, że to oczko widzi w niej już bardziej jurorkę niż sojuszniczkę.
Kyle-czy-też-Jason został odesłany do Tartaru w pełni zasłużenie – było nie głupeczkować i nie szczać wodą w ognisko rozpalone z trudem & znojem przez Dziadzia Józia. Jednak z obrzydzeniem muszę przyznać, że jego plan ratunkowy, czyli „ej, ale wiecie, że Aubry was wszystkich ogra?” był słuszny – jako pierwszy dostrzegł to, co winno być dostrzeżone już czas pewien temu. Aubry jest teraz najbliżej czegoś, co ładnie nazywamy kontrolowaniem gry i Cydney powinna – jeśli nie teraz, to już niedługo – ruszyć tym swoim zadredzionym łbem i pomyśleć, co może wyniknąć z pascalowo-nelehowej bliskości jej koleżanki z marnym strategicznie Dziadziem Józiem. A także o tym, że jak na sequel przystało, ten sezon również może mieć F2.
Kyle-czy-też-Jason konwekwetnie groźnie strzelał też kościami od paluchów. W podręcznikach o samoświadomości pisali zapewne: „Zyskaj sobie respekt otoczenia odważnymi gestami”. Jednak nasz pocieszek pokazał także swoją ludzką stronę podczas tej czadowej wycieczki do mini zoo. A raczej próbował, bo tuż po tym, jak ze łzami w oczach opowiadał, jak to chora córcia byłaby szczęśliwa widząc, że tata dogaduje się ze zwierzaczkami, jedna z małp, jakby na potwierdzenie tych słów, rzuciła mu się z dzikim szałem z gałęzi na łeb i zaczęła napierdalać po mordzie. Epic fail, haloo, reżyserka, cięcie, musimy to powtórzyć. Wycieczka do mini zoo miała też więcej plusów. Rozbitkowie mogli się na przykład zrelaksować zabawą ze słoniem. Tai natychmiast podbiegł i zaczął go macać po… trąbie, ze sprawnością sugerującą, że zna się na takich rzeczach. Michele też zresztą nie pogardziła okazją. Proszę bardzo, jeden wyjazd, a tyle radości, ja na przykład pomyślałbym o wprowadzeniu tego na stałe, zamiast wizyt loved ones’ów. Jest o wiele zabawniej. Śmiechu do rozpuku, jak skwitowałby Marinhos.
Skoro zeszło już na Taia, to niestety, poniosłem porażkę. Wydawało mi się, że wreszcie uda mi się być miłym, otwartym i tolerancyjnym na tego typu osobliwości, zostanę dzięki temu aniołem zgody & dobroci, a już niedługo w Licheniu będą sprzedawali butle na wodę święconą w moim kształcie – przynajmniej pomieściłoby się jej 10 razy więcej niż w Maryjach. Tymczasem NIE. Gość mnie jednak wkurwia i wkurwienie to postępuje w zastraszająco szybkim tempie. Już wyobrażam sobie męki, których doznałby ode mnie Mark The Chicken, gdybym był na wyspie, toteż między innymi dlatego, nie nadaję się do takich programów. To jego jęczenie, sranie i przeżywanie staje się ponad moje nerwy. Postanowił nagle, nie wiedzieć czemu, zaatakować Michele, która niby może zrobić furorę wśród jury. Nawet gdyby było to prawdą, w co lekko powątpiewam, to może, kurka, wypadałoby to bardziej uzgodnić z sojusznikami, zamiast ciulać nagle dwoma głosami na osobę, która i tak nie odpadła. Słowem, Tai zyskał w tym programie wszystkie cheaty, jakie były do zyskania, był chroniony lepiej niż Fidel Castro i Kinga Duda razem wzięci, a tymczasem nie potrafi z tego na razie mądrze skorzystać. Na dodatek pierdzi na Radach kolejnymi złotymi myślami, typu der iśśś a śśmoler grup intu a biger grup, omg, dziwko, proszę, weź ty lepiej wsadź sobie jakąś sajgonę do buzi i zamilcz, a wszyscy na tym zyskają.
IC-ek z dwunastego epa był bardzo przyjemny, aż nie wierzę, że to mówię. Cydney wygrała w pięknym stylu :D Dziadzio Józio nie potrafi literować bez okularów i jego piękne early lead poszło się czochrać widłami. Niezrażony Dziadzio próbował załagodzić jakoś sytuację, na zasadzie ahihihi, bywa, ale Jeff zgasił nastrój jak peta, mówiąc, że its fany antil ju get tu trajbal, marny staruchu. On go chyba jednak nie lubi Ja zresztą też nie. Lubię Michele, ale mam średnie nadzieje na finał z nią. Daleko niżej jest Aubry, która w sumie ma szanse na stanie się jedną z lepszych kobiecych zwyciężczyń, no ale pażywiom, uwidzim.
11-12
No szlag. Zapowiedź epizodu trumiennego Julki podjarała mnie do czerwoności, bo łyknąłem chytry blef montażystów, że nasza reprezentantka rzeczywiście krwawo rozprawi się z Markiem The Chicken i bardzo liczyłem na to widowisko. Chyba na jej miejscu bym to zrobił – co prawda mogłaby sobie pogrzebać szansę na odkupienie u grupy, a wege-fit-pro-animals-zjeby oglądając to, zakrztusiłyby się z oburzenia swoimi hipsterskimi sałatkami z jarmużu i kiełków żożoby, jednak gra mogłaby się okazać warta świeczki. Taka akcja byłaby mega mean, ludzie dobrze by ją zapamiętali i Julka pewnie z miejsca trafiłaby na listę potencjalnych łotrów do edycji All Stars :D
Cóż, tak jak pisałem, gra Julii była ciekawa, ale zabrakło konspiracji. Żeby to miało prawo się udać, Aubry powinna była wierzyć, że dalej jest jej wierną żołnierzycą. Przypominała mi się trochę Ciera – w tym sensie, że ruch ciekawy, bardzo odważny, świadczący o zamiłowaniu do gry, ale prowadzący prosto na Ponderosę. Jednak mimo wszystko polubiłem tego naszego słowiańskiego pączusia, wstydu moim zdaniem nie było i po raz kolejny okazało się, że Polacy nie gęsi. Sokoły, to już może.
Nie do końca ogarniam rolę Michele w tym całym fisiejewie – zdaje się, że wszyscy mają pannę głęboko w dupsku i utknęła sobie gdzieś z łbem zaplątanym w jelita, panicznie wierzgając swoimi długimi nóziami przez odbytnicę. I nie jestem pewien, czy uda jej się wykaraskać z tej niezręcznej pozycji, bo nikt nie bierze jej na poważnie jako sojuszniczki - Julka próbowała ustawić w sojuszu z Debilami wyłącznie samą siebie, a mimo to, przez bliskość z nią, Michele też oberwała w ucho i została pominięta przy wcześniejszych planach wrzucenia Ziemniaka do praski. W dwóch kolejnych epach poszło jej niby lepiej, bo zorientowała się, że wszelkie przymierza z Polakami prowadzą do kaca i zagłady – toteż widowiskowo zdradziła swoją bjuti koleżankę, a potem udało jej się przetrwać kosztem Kyle’a-czy-też-Jasona, mimo, że Tai próbował ją staranować swoimi adwentydż. Tylko co dalej? Niby Cydney puszcza do niej oczko, ale obawiam się, że to oczko widzi w niej już bardziej jurorkę niż sojuszniczkę.
Kyle-czy-też-Jason został odesłany do Tartaru w pełni zasłużenie – było nie głupeczkować i nie szczać wodą w ognisko rozpalone z trudem & znojem przez Dziadzia Józia. Jednak z obrzydzeniem muszę przyznać, że jego plan ratunkowy, czyli „ej, ale wiecie, że Aubry was wszystkich ogra?” był słuszny – jako pierwszy dostrzegł to, co winno być dostrzeżone już czas pewien temu. Aubry jest teraz najbliżej czegoś, co ładnie nazywamy kontrolowaniem gry i Cydney powinna – jeśli nie teraz, to już niedługo – ruszyć tym swoim zadredzionym łbem i pomyśleć, co może wyniknąć z pascalowo-nelehowej bliskości jej koleżanki z marnym strategicznie Dziadziem Józiem. A także o tym, że jak na sequel przystało, ten sezon również może mieć F2.
Kyle-czy-też-Jason konwekwetnie groźnie strzelał też kościami od paluchów. W podręcznikach o samoświadomości pisali zapewne: „Zyskaj sobie respekt otoczenia odważnymi gestami”. Jednak nasz pocieszek pokazał także swoją ludzką stronę podczas tej czadowej wycieczki do mini zoo. A raczej próbował, bo tuż po tym, jak ze łzami w oczach opowiadał, jak to chora córcia byłaby szczęśliwa widząc, że tata dogaduje się ze zwierzaczkami, jedna z małp, jakby na potwierdzenie tych słów, rzuciła mu się z dzikim szałem z gałęzi na łeb i zaczęła napierdalać po mordzie. Epic fail, haloo, reżyserka, cięcie, musimy to powtórzyć. Wycieczka do mini zoo miała też więcej plusów. Rozbitkowie mogli się na przykład zrelaksować zabawą ze słoniem. Tai natychmiast podbiegł i zaczął go macać po… trąbie, ze sprawnością sugerującą, że zna się na takich rzeczach. Michele też zresztą nie pogardziła okazją. Proszę bardzo, jeden wyjazd, a tyle radości, ja na przykład pomyślałbym o wprowadzeniu tego na stałe, zamiast wizyt loved ones’ów. Jest o wiele zabawniej. Śmiechu do rozpuku, jak skwitowałby Marinhos.
Skoro zeszło już na Taia, to niestety, poniosłem porażkę. Wydawało mi się, że wreszcie uda mi się być miłym, otwartym i tolerancyjnym na tego typu osobliwości, zostanę dzięki temu aniołem zgody & dobroci, a już niedługo w Licheniu będą sprzedawali butle na wodę święconą w moim kształcie – przynajmniej pomieściłoby się jej 10 razy więcej niż w Maryjach. Tymczasem NIE. Gość mnie jednak wkurwia i wkurwienie to postępuje w zastraszająco szybkim tempie. Już wyobrażam sobie męki, których doznałby ode mnie Mark The Chicken, gdybym był na wyspie, toteż między innymi dlatego, nie nadaję się do takich programów. To jego jęczenie, sranie i przeżywanie staje się ponad moje nerwy. Postanowił nagle, nie wiedzieć czemu, zaatakować Michele, która niby może zrobić furorę wśród jury. Nawet gdyby było to prawdą, w co lekko powątpiewam, to może, kurka, wypadałoby to bardziej uzgodnić z sojusznikami, zamiast ciulać nagle dwoma głosami na osobę, która i tak nie odpadła. Słowem, Tai zyskał w tym programie wszystkie cheaty, jakie były do zyskania, był chroniony lepiej niż Fidel Castro i Kinga Duda razem wzięci, a tymczasem nie potrafi z tego na razie mądrze skorzystać. Na dodatek pierdzi na Radach kolejnymi złotymi myślami, typu der iśśś a śśmoler grup intu a biger grup, omg, dziwko, proszę, weź ty lepiej wsadź sobie jakąś sajgonę do buzi i zamilcz, a wszyscy na tym zyskają.
IC-ek z dwunastego epa był bardzo przyjemny, aż nie wierzę, że to mówię. Cydney wygrała w pięknym stylu :D Dziadzio Józio nie potrafi literować bez okularów i jego piękne early lead poszło się czochrać widłami. Niezrażony Dziadzio próbował załagodzić jakoś sytuację, na zasadzie ahihihi, bywa, ale Jeff zgasił nastrój jak peta, mówiąc, że its fany antil ju get tu trajbal, marny staruchu. On go chyba jednak nie lubi Ja zresztą też nie. Lubię Michele, ale mam średnie nadzieje na finał z nią. Daleko niżej jest Aubry, która w sumie ma szanse na stanie się jedną z lepszych kobiecych zwyciężczyń, no ale pażywiom, uwidzim.
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."
-
- 7th voted out
- Posty: 114
- Rejestracja: 01 cze 2014, 00:00
- Winners at War: Rob
- Kontakt:
- tombak90
- sole survivor
- Posty: 2708
- Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
- Lokalizacja: Poznań
- Winners at War: Tony
- Survivor AU All Stars: David
- Kontakt:
No już tak nie łechtaj, bo panieńskim rumieńcem spłonę. Albo wydrukuję sobie "inteligjęncja & ihhrronia" na koszulce, dobiorę do tego jakieś zajebiste zerówki i pojadę na warszawski Plac Zbawiciela siorbać pseudokawę przez rurkę.
Dlaczego "subiektywnie"? Matki mi nie zgwałcił (przypuszczam, że celowałby bardziej w ojca), więc nie mam skąd czerpać żadnych uprzedzeń. Po prostu przestałem go lubić, prawo hejtera. Owszem, chyba-się-zgodzę, że jest twarzą sezonu. Z tych takich, które człowiek pamięta chcąc-nie chcąc (w moim przypadku bardziej nie chcąc). Ale to wszystko nie zmienia faktu, że za charakter najchętniej ukręciłbym Markowi łeb na jego oczach. Trochę alergicznie reaguję na tego typu jegomości - a i tak jaram się sobą, że udało mi się go lubić przez całą pierwszą część sezonu. Może jednak będzie ze mnie postępowiec :D
Doczekasz się jutro. Ja tymczasem czekam na Survivor Legends 2.0 :D Mam rozumieć, że Tai będzie jego częścią?
"Dziś prawdziwych villainów już nie ma..."
-
- 9th jury member
- Posty: 824
- Rejestracja: 15 wrz 2017, 12:41
- Winners at War: Michele
- Survivor AU All Stars: Shonee
- Kontakt:
S32E12 "Now's The Time To Start Scheming"
Bardzo dobry odcinek, zakończony ciekawą radą. Byłem przekonany że to Michele odpadnie, po tym jak Tai tak mocno naciskał na jej eliminację. A tu ładnie został wykiwany. On gra naprawdę kiepsko. Jego decyzję nie mają żadnego większego sensu. Ostatnio zdradził sojusz i wywalił pewnego sojusznika, teraz nagle próbuje chronić Jasona i celuje w Michele, przy czym używa dodatkowego głosu. Brakowało jeszcze tego by zagrał HI. Adventages po raz kolejny został zaprzepaszczony w głupi sposób. Z taką chaotyczną grą Tai nie ma szans na wygraną. Ale nie martwi mnie to, bo go szczerze nie cierpię. Choć to brzydko zabrzmi, to on zachowuje się jak typowa pizdeczka. Zgrywa jakiegoś wielkiego gracza, a tak naprawdę frajersko postępuje. Nie trawię jego zachowania od początku sezonu, a ostatnio wkurza mnie do granic możliwości. Nawet Jason jest lepszy od niego. W tym odcinku pokazał się z nie najgorszej strony. I choć nadal go nie lubię, to zdołał nieco ocieplić swój wizerunek.
Najlepiej ten odcinek rozegrała Cydney. Nie dopuściła by z gry odpadła lojalna jej Michele, tylko Jason z którym była skonfliktowana. Mam nadzieję że teraz obie będą trzymać razem i spróbują rozdzielić duet Aubry/Joe. Tai ma HII i na pewno nim zagra, a to oznacza że ma pewne miejsce w F4. Aubry ma silną pozycję i spore argumenty na finał, a Joe to jej lojalny człowiek. A to też sprawia że we dwójkę mają wszystko pod kontrolą. Cydney i Michele powinny postarać się ich zaatakować. Odejście jednej z nich może skutkować, że druga poleci na etapie F4. Aubry ma układ z Joe i Tai'em, a to idealni rywale na finał i wydaje mi się, że jak będzie okazja to wypnie się na Cydney. Co jak co, ale to największa jej rywalka w tym momencie.
Mocno trzymam kciuki za Michele, ale zdaję sobie sprawę z tego że jej szanse na wygraną są prawie żadne. Dobrych argumentów używała broniąc się w tym odcinku, ale po raz kolejny potwierdza że gra na korzyść sojuszu i opiera grę na lojalności. W potencjalnym finale nie miałaby zbyt wielkich argumentów na wygraną, no chyba że znalazłaby się tam z Joe i Tai'em. Ale nie wiem co by musiało się stać żeby do finału doszli w takim układzie. Ale i tak Michele uwielbiam i mam cichą nadzieję że nie skończy na F5, choć wiele na to wskazuje. Drugą faworytką jest Cydney i tu wyżej można oceniać jej szanse, ale dużo będzie zależało od tego jak rozegra następną radę.
Tak czy inaczej jestem prawie pewien że ten sezon wygra Aubry. Ale po cichu liczę na jakieś zaskoczenie. Do Aubry nic nie mam i oceniam że prowadzi bardzo dobrą grę. Ale jakoś nie potrafię się w pełni do niej przekonać.
Joe do idealny kandydat na finał i tylko pytanie kto go tam zaciągnie.
Najlepiej ten odcinek rozegrała Cydney. Nie dopuściła by z gry odpadła lojalna jej Michele, tylko Jason z którym była skonfliktowana. Mam nadzieję że teraz obie będą trzymać razem i spróbują rozdzielić duet Aubry/Joe. Tai ma HII i na pewno nim zagra, a to oznacza że ma pewne miejsce w F4. Aubry ma silną pozycję i spore argumenty na finał, a Joe to jej lojalny człowiek. A to też sprawia że we dwójkę mają wszystko pod kontrolą. Cydney i Michele powinny postarać się ich zaatakować. Odejście jednej z nich może skutkować, że druga poleci na etapie F4. Aubry ma układ z Joe i Tai'em, a to idealni rywale na finał i wydaje mi się, że jak będzie okazja to wypnie się na Cydney. Co jak co, ale to największa jej rywalka w tym momencie.
Mocno trzymam kciuki za Michele, ale zdaję sobie sprawę z tego że jej szanse na wygraną są prawie żadne. Dobrych argumentów używała broniąc się w tym odcinku, ale po raz kolejny potwierdza że gra na korzyść sojuszu i opiera grę na lojalności. W potencjalnym finale nie miałaby zbyt wielkich argumentów na wygraną, no chyba że znalazłaby się tam z Joe i Tai'em. Ale nie wiem co by musiało się stać żeby do finału doszli w takim układzie. Ale i tak Michele uwielbiam i mam cichą nadzieję że nie skończy na F5, choć wiele na to wskazuje. Drugą faworytką jest Cydney i tu wyżej można oceniać jej szanse, ale dużo będzie zależało od tego jak rozegra następną radę.
Tak czy inaczej jestem prawie pewien że ten sezon wygra Aubry. Ale po cichu liczę na jakieś zaskoczenie. Do Aubry nic nie mam i oceniam że prowadzi bardzo dobrą grę. Ale jakoś nie potrafię się w pełni do niej przekonać.
Joe do idealny kandydat na finał i tylko pytanie kto go tam zaciągnie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość