Survivor: Palau (sezon 10)
-
- 1st jury member
- Posty: 167
- Rejestracja: 03 kwie 2017, 19:29
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Sezon jest bardzo... charakterystyczny. Może nie było zbyt dużo strategii i ogólnie miejscami było bardzo przewidywalnie, ale sezon i tak mi się nie nudził i wspominam go bardzo dobrze.
Jako, że plemię Ulong cały czas przegrywało i zaliczyło w każdym odcinku radę plemienia aż do swojego upadku, to znacznie bardziej ich lubiłem. Moimi faworytkami były Stephenie i Angie. Ta pierwsza z wiadomych przyczyn - pokazała jak twarda jest i nie poddawała się, nawet w takiej sytuacji, w jakiej się znalazła. Ta druga była takim pozytywnym dziwolągiem. Nie dość, że na początku uchodziła za outsidera i najsłabsze ogniwo, to udało jej się odratować i chyba potem nawet pokazała, że nie jest taka słaba, na jaką wszyscy ją oceniali. James też był nawet śmieszny z tego co pamiętam. Reszta była raczej neutralna, poza Kim, ale to mnie rozśmieszyło w sumie, że gdy koleś był kontuzjowany i prosił o eliminację, to niektórzy i tak próbowali ją wyrzucić.
Szkoda mi było Jonathana i Wandy, bo odpadli zbyt szybko. No niby i tak pewnie żadne z nich nie wytrwałoby zbyt długo, ale mogli dać im szansę na wybronienie się z tej sytuacji.
W Koror najbardziej kibicowałem Coby'emu, po pewnym czasie Jenn z Greggiem, a także Tom zdobyli w moich oczach. W finale to jemu bardziej kibicowałem niż Katie, czy Ian'owi (chociaż Katie była czasami śmieszna). Caryn mnie po większości rozwalała swoimi akcjami, no ale w takim sezonie, to zacząłem się bać, że faktycznie ona wytrwa do finału. xD
Jako, że plemię Ulong cały czas przegrywało i zaliczyło w każdym odcinku radę plemienia aż do swojego upadku, to znacznie bardziej ich lubiłem. Moimi faworytkami były Stephenie i Angie. Ta pierwsza z wiadomych przyczyn - pokazała jak twarda jest i nie poddawała się, nawet w takiej sytuacji, w jakiej się znalazła. Ta druga była takim pozytywnym dziwolągiem. Nie dość, że na początku uchodziła za outsidera i najsłabsze ogniwo, to udało jej się odratować i chyba potem nawet pokazała, że nie jest taka słaba, na jaką wszyscy ją oceniali. James też był nawet śmieszny z tego co pamiętam. Reszta była raczej neutralna, poza Kim, ale to mnie rozśmieszyło w sumie, że gdy koleś był kontuzjowany i prosił o eliminację, to niektórzy i tak próbowali ją wyrzucić.
Szkoda mi było Jonathana i Wandy, bo odpadli zbyt szybko. No niby i tak pewnie żadne z nich nie wytrwałoby zbyt długo, ale mogli dać im szansę na wybronienie się z tej sytuacji.
W Koror najbardziej kibicowałem Coby'emu, po pewnym czasie Jenn z Greggiem, a także Tom zdobyli w moich oczach. W finale to jemu bardziej kibicowałem niż Katie, czy Ian'owi (chociaż Katie była czasami śmieszna). Caryn mnie po większości rozwalała swoimi akcjami, no ale w takim sezonie, to zacząłem się bać, że faktycznie ona wytrwa do finału. xD
- Fenistil
- 2nd jury member
- Posty: 200
- Rejestracja: 22 sie 2017, 21:27
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Już chwilkę temu skończyłem oglądanie tego sezonu i czas w końcu coś o nim napisać. Co prawda natknąłem się wcześniej na spore spojlery o nim, bo znałem zarówno zwycięzcę, jak i los plemienia Ulong, ale mimo to dość interesująco mi się to oglądało, a szczególnie pierwszą połowę - doświadczenie ulongingu w pełnej krasie było dla mnie fascynujące.
Jonathan, Wanda - Natknąłem się jeszcze przed oglądaniem na informację, że w którymś sezonie jacyś gracze odpadli już na starcie, przez bycie niewybranym do plemienia. Wtedy wydawało mi się to niesprawiedliwe, ale teraz już nie - na dobrą sprawę mieli jednak całą dobę, żeby nawiązać jakieś relacje i przekonać do siebie ludzi. Dobrze, że Wanda była wśród tych niewybranych, bo nie musieliśmy dłużej słuchać jej śpiewu.
Jolanda - Za bardzo się rządziła i nawet sprawność fizyczna nie pomogła jej zostać w grze. Ciekawe, czy gdyby wyleciał ktoś inny, to Ulong mieliby jakiekolwiek większe szanse na powstrzymanie przyszłej passy porażek.
Ashlee, Kim - Typowe słabe survivorowe blondyneczki, o których zdążyłem już zapomnieć.
Jeff - Szkoda go i jego kontuzji, bo przydałby się plemieniu i miał serce do gry. Podobało mi się jego zachowanie: nie wycofał się wprost, ale szczerze przemówił o swojej niezdolności do gry i pewnym sensie poświęcił się dla plemienia, pozostawiając w moim odczuciu bardzo pozytywne wrażenie. Na dłuższą metę i tak nie miałby szans przetrwać w grze z chorą kostką, więc to najlepsze, co mógł w tej sytuacji zrobić.
Willard - Bezużyteczny dziadek, który nic nie robił w obozie i odsiadywał równo na co drugim Wyzwaniu. Strategicznie też zero.
Angie - Moja faworytka, bardzo mi jej było szkoda gdy odpadła przedwcześnie przez twist. Przystępowała do gry z pozycji underdoga i odmieńca, ale szybko udowodniła, że to właśnie ona jest jedną z niewielu osób stanowiących o sile swojego plemienia.
James - Nieco śmieszny, ale przede wszystkim bardzo dziwny koleś. Był zdecydowanie lepszy w gębie niż w czynach. Wyzwania udowodniały moim zdaniem, że wcale nie jest tak silnym ogniwem swojego zespołu jak mu się wydawało.
Ibrehem - Podobno po dziś dzień jest jedynym muzułmaninem amerykańskiego Survivora - dla mnie to trochę szok. Cudem i zbiegiem okoliczności jest, że osobie tak mało użytecznej udało się dotrwać jako jednej z trzech ostatnich ze swojego plemienia.
Bobby Jon - Silny fizycznie i w związku z tym kluczowy członek swojego plemienia. Pod koniec tak się złożyło, że to on mógł rozdawać karty i cieszę się, że podjął taką a nie inną decyzję co do Ibrehema i Stephenie. Z jakiegoś powodu nieszczególnie za nim przepadałem.
Coby - Jemu też kibicowałem i szkoda, że nie miał w ogóle możliwości wypracowania sobie w plemieniu odpowiedniego większościowego sojuszu. Potem trochę zbyt jawnie nagabywał Stephenie i stało się - postanowiono się go pozbyć. Jedyny minus ode mnie dla niego: za to, że nie wybrał Angie do plemienia.
Janu - Na początku była w porządku, ale potem wiadomo - cały program przeleżała w tym nieszczęsnym hamaku. Całe szczęście, że w końcu zdecydowała się odejść, bo aż strach pomyśleć jak daleko inni by dociągnęli taką osobę bez jakiejkolwiek woli walki (albo i woli życia ).
Stephenie - Bardzo mocna zawodniczka, która dla wielu dziewczyn mogła stać się inspiracją. W pewnym sensie ona również została Sole Survivor, tyle że tylko połowicznie. Ale i tak szacunek za to dla niej. Fajnie, że potem nie została wyrzucona jak śmieć przy pierwszej możliwej okazji i że jeszcze próbowała coś namieszać w sojuszach. Niestety, już się nie dało.
Gregg - Nieszczególnie go lubiłem, a jego relacja z Jenn była zbyt dobrze widoczna. Bardzo mnie ucieszyło, gdy jego knowania w F6 zostały perfekcyjnie udaremnione.
Caryn - Rozumiem, że próbowała jakoś odnaleźć swoje miejsce i czegoś się uczepić, ale nie miała żadnego prawdziwego sojuszu i za bardzo lawirowała między różnymi stronami. Zdawało mi się, że sama nie wie, czego chce.
Jenn - Miała w sobie "to coś" i w związku z tym bardzo dobrze jej życzyłem. Ogromna szkoda, że nie żyje.
Ian - W miarę go lubiłem, ale aż smutno było patrzeć, jak miota się w zeznaniach za każdym razem, gdy ktoś na niego naskoczy z pretensjami i trochę dociśnie. Jego decyzja w F3 jest dla mnie bardzo niezrozumiała - nie jestem w stanie doszukać się w tym jakiegokolwiek sensownego powodu poza "ratowaniem przyjaźni", co cofa nas o 9 sezonów wstecz. Po tylu sezonach i tym co się w nich odwalało, coś takiego jest naprawdę dziwne.
Katie - Dla mnie była trochę niewidoczna i zdziwiła mnie jej obecność w finale (choć oczywiście sojusze miała dobre). Na FTC była tragiczna i tak jednogłośna porażka w sumie mnie nie dziwi.
Tom - Na pewno duży szacunek dla niego za aż taką sprawność mimo niemłodego wieku i bycie najmocniejszym punktem swojego plemienia w Wyzwaniach. Oprócz tego dobrze przeprowadził swoją grę strategiczną. Wszedł w mocny sojusz, w którym rozdawał karty z Ianem, dbał też o relacje z innymi. Kilka razy coś tam się na boku zawiązywało, ale nic nikomu nie obiecywał i dobrze na tym wyszedł, bo udało mu się zachować twarz i robił wrażenie "tego dobrego" na FTC. Wygrał zasłużenie, choć zgodzę się tu z Coby'm, że na pewno nie był też takim Panem Idealnym za jakiego chciał uchodzić, bo manipulował ostro.
Jonathan, Wanda - Natknąłem się jeszcze przed oglądaniem na informację, że w którymś sezonie jacyś gracze odpadli już na starcie, przez bycie niewybranym do plemienia. Wtedy wydawało mi się to niesprawiedliwe, ale teraz już nie - na dobrą sprawę mieli jednak całą dobę, żeby nawiązać jakieś relacje i przekonać do siebie ludzi. Dobrze, że Wanda była wśród tych niewybranych, bo nie musieliśmy dłużej słuchać jej śpiewu.
Jolanda - Za bardzo się rządziła i nawet sprawność fizyczna nie pomogła jej zostać w grze. Ciekawe, czy gdyby wyleciał ktoś inny, to Ulong mieliby jakiekolwiek większe szanse na powstrzymanie przyszłej passy porażek.
Ashlee, Kim - Typowe słabe survivorowe blondyneczki, o których zdążyłem już zapomnieć.
Jeff - Szkoda go i jego kontuzji, bo przydałby się plemieniu i miał serce do gry. Podobało mi się jego zachowanie: nie wycofał się wprost, ale szczerze przemówił o swojej niezdolności do gry i pewnym sensie poświęcił się dla plemienia, pozostawiając w moim odczuciu bardzo pozytywne wrażenie. Na dłuższą metę i tak nie miałby szans przetrwać w grze z chorą kostką, więc to najlepsze, co mógł w tej sytuacji zrobić.
Willard - Bezużyteczny dziadek, który nic nie robił w obozie i odsiadywał równo na co drugim Wyzwaniu. Strategicznie też zero.
Angie - Moja faworytka, bardzo mi jej było szkoda gdy odpadła przedwcześnie przez twist. Przystępowała do gry z pozycji underdoga i odmieńca, ale szybko udowodniła, że to właśnie ona jest jedną z niewielu osób stanowiących o sile swojego plemienia.
James - Nieco śmieszny, ale przede wszystkim bardzo dziwny koleś. Był zdecydowanie lepszy w gębie niż w czynach. Wyzwania udowodniały moim zdaniem, że wcale nie jest tak silnym ogniwem swojego zespołu jak mu się wydawało.
Ibrehem - Podobno po dziś dzień jest jedynym muzułmaninem amerykańskiego Survivora - dla mnie to trochę szok. Cudem i zbiegiem okoliczności jest, że osobie tak mało użytecznej udało się dotrwać jako jednej z trzech ostatnich ze swojego plemienia.
Bobby Jon - Silny fizycznie i w związku z tym kluczowy członek swojego plemienia. Pod koniec tak się złożyło, że to on mógł rozdawać karty i cieszę się, że podjął taką a nie inną decyzję co do Ibrehema i Stephenie. Z jakiegoś powodu nieszczególnie za nim przepadałem.
Coby - Jemu też kibicowałem i szkoda, że nie miał w ogóle możliwości wypracowania sobie w plemieniu odpowiedniego większościowego sojuszu. Potem trochę zbyt jawnie nagabywał Stephenie i stało się - postanowiono się go pozbyć. Jedyny minus ode mnie dla niego: za to, że nie wybrał Angie do plemienia.
Janu - Na początku była w porządku, ale potem wiadomo - cały program przeleżała w tym nieszczęsnym hamaku. Całe szczęście, że w końcu zdecydowała się odejść, bo aż strach pomyśleć jak daleko inni by dociągnęli taką osobę bez jakiejkolwiek woli walki (albo i woli życia ).
Stephenie - Bardzo mocna zawodniczka, która dla wielu dziewczyn mogła stać się inspiracją. W pewnym sensie ona również została Sole Survivor, tyle że tylko połowicznie. Ale i tak szacunek za to dla niej. Fajnie, że potem nie została wyrzucona jak śmieć przy pierwszej możliwej okazji i że jeszcze próbowała coś namieszać w sojuszach. Niestety, już się nie dało.
Gregg - Nieszczególnie go lubiłem, a jego relacja z Jenn była zbyt dobrze widoczna. Bardzo mnie ucieszyło, gdy jego knowania w F6 zostały perfekcyjnie udaremnione.
Caryn - Rozumiem, że próbowała jakoś odnaleźć swoje miejsce i czegoś się uczepić, ale nie miała żadnego prawdziwego sojuszu i za bardzo lawirowała między różnymi stronami. Zdawało mi się, że sama nie wie, czego chce.
Jenn - Miała w sobie "to coś" i w związku z tym bardzo dobrze jej życzyłem. Ogromna szkoda, że nie żyje.
Ian - W miarę go lubiłem, ale aż smutno było patrzeć, jak miota się w zeznaniach za każdym razem, gdy ktoś na niego naskoczy z pretensjami i trochę dociśnie. Jego decyzja w F3 jest dla mnie bardzo niezrozumiała - nie jestem w stanie doszukać się w tym jakiegokolwiek sensownego powodu poza "ratowaniem przyjaźni", co cofa nas o 9 sezonów wstecz. Po tylu sezonach i tym co się w nich odwalało, coś takiego jest naprawdę dziwne.
Katie - Dla mnie była trochę niewidoczna i zdziwiła mnie jej obecność w finale (choć oczywiście sojusze miała dobre). Na FTC była tragiczna i tak jednogłośna porażka w sumie mnie nie dziwi.
Tom - Na pewno duży szacunek dla niego za aż taką sprawność mimo niemłodego wieku i bycie najmocniejszym punktem swojego plemienia w Wyzwaniach. Oprócz tego dobrze przeprowadził swoją grę strategiczną. Wszedł w mocny sojusz, w którym rozdawał karty z Ianem, dbał też o relacje z innymi. Kilka razy coś tam się na boku zawiązywało, ale nic nikomu nie obiecywał i dobrze na tym wyszedł, bo udało mu się zachować twarz i robił wrażenie "tego dobrego" na FTC. Wygrał zasłużenie, choć zgodzę się tu z Coby'm, że na pewno nie był też takim Panem Idealnym za jakiego chciał uchodzić, bo manipulował ostro.
- tombak90
- sole survivor
- Posty: 2678
- Rejestracja: 12 mar 2011, 00:00
- Lokalizacja: Poznań
- Winners at War: Tony
- Survivor AU All Stars: David
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
To kolega Ibrehem był muslimowaty? Jakoś umknęła mi ta wstrząsająca informacja, imię zbyt mocno skojarzyło mi się z pejsami i ścianą płaczu.
- Fenistil
- 2nd jury member
- Posty: 200
- Rejestracja: 22 sie 2017, 21:27
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Na pewno była jakaś pojedyncza scena, w której się modlił i ten temat był poruszony.
- Jack
- sole survivor
- Posty: 5741
- Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
A mnie nadal jest jej trochę szkoda. Lecisz sobie do takiego Palau, po to aby nawet nie zostać wybranym do gry
Ten sezon według wielu uważany był za nudny, jednak można tutaj pochwalić powrót do korzeni i brak przemieszań. Steph i Bobby Jon to bohaterowie tego sezonu i tak naprawdę ich walka o przetrwanie była ciekawsza niż finałowa rada
- ciriefan
- sole survivor
- Posty: 6004
- Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
- Winners at War: Natalie
- Survivor AU All Stars: Shonee
- Kontakt:
- ciriefan
- sole survivor
- Posty: 6004
- Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
- Winners at War: Natalie
- Survivor AU All Stars: Shonee
- Kontakt:
- Davos
- 6th jury member
- Posty: 582
- Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Zacząłem oglądać ten sezon i póki co jestem po pierwszym odcinku.
Niezłe zaskoczenie na sam początek! Wyścig na plażę po dwa indywidualne immunitety i błyskawiczna eliminacja dwóch osób już na etapie dobierania plemion. Coś mi nie pasowała ta liczba 20 uczestników i spodziewałem się, że dość szybko zostanie zredukowana, aczkolwiek sposób eliminacji mnie zaskoczył. Trochę szkoda tych 2 wyeliminowanych osób, bo tak na dobrą sprawę nie mieli szansy pograć. Wanda odpadła zapewne przez to, że była starsza i słabsza fizycznie od innych, a do tego śpiewała piosenki i niektórzy byli tym poirytowani ;) Ale czemu nikt nie wybrał Jonathana, który wyglądał na silnego fizycznie? To mnie zaskoczyło.
No i odpadła też Jolanda. Co prawda bardziej obstawiałem, że plemię wyeliminuje Angie, która jest trochę outsiderką, ale Jo przyczyniła się do przegranej w zadaniu o immunitet, no i robiła też wokół siebie sporo szumu, a takie osoby raczej rzadko są lubiane i prędzej czy później (na ogół prędzej) plemię chce się ich pozbyć.
Na plus póki co chyba jeszcze nikt się specjalnie nie wyróżnił. Choć Coby wygląda na takiego, który będzie kręcić i mocno grać.
Podoba mi się lokalizacja, a zwłaszcza to połączenie pięknych wyspiarskich krajobrazów z pozostałościami po walkach w czasie II WŚ. Domyślam się, że będzie z tym związanych sporo zadań.
Niezłe zaskoczenie na sam początek! Wyścig na plażę po dwa indywidualne immunitety i błyskawiczna eliminacja dwóch osób już na etapie dobierania plemion. Coś mi nie pasowała ta liczba 20 uczestników i spodziewałem się, że dość szybko zostanie zredukowana, aczkolwiek sposób eliminacji mnie zaskoczył. Trochę szkoda tych 2 wyeliminowanych osób, bo tak na dobrą sprawę nie mieli szansy pograć. Wanda odpadła zapewne przez to, że była starsza i słabsza fizycznie od innych, a do tego śpiewała piosenki i niektórzy byli tym poirytowani ;) Ale czemu nikt nie wybrał Jonathana, który wyglądał na silnego fizycznie? To mnie zaskoczyło.
No i odpadła też Jolanda. Co prawda bardziej obstawiałem, że plemię wyeliminuje Angie, która jest trochę outsiderką, ale Jo przyczyniła się do przegranej w zadaniu o immunitet, no i robiła też wokół siebie sporo szumu, a takie osoby raczej rzadko są lubiane i prędzej czy później (na ogół prędzej) plemię chce się ich pozbyć.
Na plus póki co chyba jeszcze nikt się specjalnie nie wyróżnił. Choć Coby wygląda na takiego, który będzie kręcić i mocno grać.
Podoba mi się lokalizacja, a zwłaszcza to połączenie pięknych wyspiarskich krajobrazów z pozostałościami po walkach w czasie II WŚ. Domyślam się, że będzie z tym związanych sporo zadań.
- Jack
- sole survivor
- Posty: 5741
- Rejestracja: 02 maja 2010, 00:00
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Ten sezon jest taki charakterystyczny, że za każdym razem wracam do niego z sentymentem
Nie mogę się doczekać twoich opinii na temat kolejnych odcinków. Ten sezon na pewno wciąga.
Nie mogę się doczekać twoich opinii na temat kolejnych odcinków. Ten sezon na pewno wciąga.
- Davos
- 6th jury member
- Posty: 582
- Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Mam nadzieję, że to nie był primaaprilisowy żart i sezon naprawdę jest dobry ;)
Na ten moment mam obejrzane trzy odcinki i o ile klimat tych wysp i zadania mi się podobają, o tyle brakuje mi więcej strategii. Jak dotąd odpadają albo osoby, które wszystkich denerwują (jak Jolanda), albo takie, które nie domagają fizycznie (Ashley, a ostatnio Jeff, który pechowo skręcił kostkę). Czekam na moment, kiedy zaczną się wzajemne podchody i prawdziwa gra :)
Na ten moment mam obejrzane trzy odcinki i o ile klimat tych wysp i zadania mi się podobają, o tyle brakuje mi więcej strategii. Jak dotąd odpadają albo osoby, które wszystkich denerwują (jak Jolanda), albo takie, które nie domagają fizycznie (Ashley, a ostatnio Jeff, który pechowo skręcił kostkę). Czekam na moment, kiedy zaczną się wzajemne podchody i prawdziwa gra :)
-
- 6th jury member
- Posty: 585
- Rejestracja: 03 mar 2018, 15:17
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Mnie ten sezon strasznie wkurzał. Teraz po latach nieco już mi przeszło ale dalej nie jest to czołówka moich ulubinych sezonów.
No a do tego Jenn
No a do tego Jenn
- ciriefan
- sole survivor
- Posty: 6004
- Rejestracja: 27 mar 2010, 00:00
- Winners at War: Natalie
- Survivor AU All Stars: Shonee
- Kontakt:
- Davos
- 6th jury member
- Posty: 582
- Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Mam nadzieję, że ta uwaga a propos Jenn nie jest spoilerem co do osoby zwycięzcy, bo tego jeszcze nie wiem :P
Jestem po obejrzeniu 7 odcinków i wszystko układa się dosyć... dziwnie. Ulong przegrało wszystkie konkursy o immunitet i zostały tam tylko 2 osoby. Co sprawia, że w kolejnym odcinku musi być połączenie, nawet jeśli twórcy tego w tym momencie nie planowali, no bo dalsze istnienie podziału na plemiona jest w tej chwili bezsensowne - jeśli Ulong znów przegrałoby konkurs o immunitet to nie dałoby się przeprowadzić rady plemienia, bo wiadomo że dwie pozostałe osoby musiałyby głosować na siebie...
Nadal jest bardzo mało strategii. W Ulong odpadały osoby, które były najsłabsze, a na końcu każdy po prostu próbował ratować własny tyłek. A w Koror była tylko jedna rada plemienia i do tego wymuszona przez program więc członkowie tego plemienia nie musieli zbyt mocno kombinować. Jedynie Gregg i Coby próbują potajemnie knuć i planują utworzenie tajnego czteroosobowego sojuszu, żeby w odpowiedniej chwili pozbyć się silnych Toma i Iana. Plan dobry i może wypalić.
Czekam już na połączenie i liczę, że od tego momentu będzie więcej gry.
Jestem po obejrzeniu 7 odcinków i wszystko układa się dosyć... dziwnie. Ulong przegrało wszystkie konkursy o immunitet i zostały tam tylko 2 osoby. Co sprawia, że w kolejnym odcinku musi być połączenie, nawet jeśli twórcy tego w tym momencie nie planowali, no bo dalsze istnienie podziału na plemiona jest w tej chwili bezsensowne - jeśli Ulong znów przegrałoby konkurs o immunitet to nie dałoby się przeprowadzić rady plemienia, bo wiadomo że dwie pozostałe osoby musiałyby głosować na siebie...
Nadal jest bardzo mało strategii. W Ulong odpadały osoby, które były najsłabsze, a na końcu każdy po prostu próbował ratować własny tyłek. A w Koror była tylko jedna rada plemienia i do tego wymuszona przez program więc członkowie tego plemienia nie musieli zbyt mocno kombinować. Jedynie Gregg i Coby próbują potajemnie knuć i planują utworzenie tajnego czteroosobowego sojuszu, żeby w odpowiedniej chwili pozbyć się silnych Toma i Iana. Plan dobry i może wypalić.
Czekam już na połączenie i liczę, że od tego momentu będzie więcej gry.
-
- 6th jury member
- Posty: 585
- Rejestracja: 03 mar 2018, 15:17
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Nie jest spoilerem dotyczącym sezonu.
Ale Jenn jest pierwszą osobą uczestniczącą w Survivor (w dodatku tak młodą) która umarła na raka kilka lat po swoim sezonie. Więc warto na nią zwrócić uwage podczas ogladania. Jaka była pogodna, wesoła itp.
Ale Jenn jest pierwszą osobą uczestniczącą w Survivor (w dodatku tak młodą) która umarła na raka kilka lat po swoim sezonie. Więc warto na nią zwrócić uwage podczas ogladania. Jaka była pogodna, wesoła itp.
- Davos
- 6th jury member
- Posty: 582
- Rejestracja: 16 lut 2019, 01:44
- Kontakt:
Survivor: Palau (sezon 10)
Oj to szkoda jej... Może i Jenn do tej pory nie była moją ulubioną uczestniczką tego sezonu, ale prezentowała się jako sympatyczna i miła osoba. Paskudna sprawa z tym rakiem :/
Dwa kolejne odcinki obejrzane i jednak stało się to, czego nie zakładałem - Ulong przegrało kolejne zawody o immunitet, a mimo tego nie doszło do połączenia i zamiast rady plemienia musiała się odbyć konkurencja z rozpaleniem ognia. O dziwo Bobby Jon przegrał, mimo że w obozie radził sobie z tym bardzo dobrze i to on uczył Stephanie rozpalania ognia. Uczennica przerosła mistrza ;) Ale cieszę się, że to Stephanie się uratowała, lubię tę babkę, podoba mi się jej zawziętość i wola walki :) No i co by o niej nie mówić, ustanowiła swego rodzaju rekord w Survivor - została ostatnim członkiem dziewięcioosobowego plemienia :)
Po dołączeniu Steph do Koror wszyscy próbowali ją wykorzystać do swoich gierek, a najbardziej ostentacyjnie zrobił to Coby. Duży błąd, bo to on odpadł po radzie plemienia. A drugi błąd, że zeskoczył z pala, żeby spróbować słodyczy. Kolejny, który zrezygnował z immunitetu, bo skusił się na żarcie, a potem to przypłacił odpadnięciem z gry...
Dwa kolejne odcinki obejrzane i jednak stało się to, czego nie zakładałem - Ulong przegrało kolejne zawody o immunitet, a mimo tego nie doszło do połączenia i zamiast rady plemienia musiała się odbyć konkurencja z rozpaleniem ognia. O dziwo Bobby Jon przegrał, mimo że w obozie radził sobie z tym bardzo dobrze i to on uczył Stephanie rozpalania ognia. Uczennica przerosła mistrza ;) Ale cieszę się, że to Stephanie się uratowała, lubię tę babkę, podoba mi się jej zawziętość i wola walki :) No i co by o niej nie mówić, ustanowiła swego rodzaju rekord w Survivor - została ostatnim członkiem dziewięcioosobowego plemienia :)
Po dołączeniu Steph do Koror wszyscy próbowali ją wykorzystać do swoich gierek, a najbardziej ostentacyjnie zrobił to Coby. Duży błąd, bo to on odpadł po radzie plemienia. A drugi błąd, że zeskoczył z pala, żeby spróbować słodyczy. Kolejny, który zrezygnował z immunitetu, bo skusił się na żarcie, a potem to przypłacił odpadnięciem z gry...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość