8-9
Historia survoewolucji zatacza koło. Najpierw pagongowi neandertalczycy rzucali głosami ni w kij ni z pizdrzał i za jednym razem obrywało głosami z pięciu na plemię. Potem pojawili się survosapiens tworzący sojusze, gdzie wszystko było obcykane, wykalkulowane i przewidywalne. A wszystko po to, żebyśmy dziś, po 40 sezonach, obserwując zmagania crème de la crème survoludu, znowu zobaczyli dąsy, pląsy, paranoje i milion rzucanych imion na sekundę, co i tak skończyło się bagatela na wywaleniu dwóch największych ochłapów sezonu z zerową szansą na zwycięstwo
Co do
Wendella, to edit już od dłuższego czasu kazał nam go nienawidzić, a poza tym już jakiś czas temu rzuciło mi się na twojejtubie cudo pod tytułem „Wendell blindsided”, więc miałem nadzieję, że wyleci z jakimś sromotniejszym wypierdem niż takie tam bycie w mniejszości, no ale tyle dobrego, że już go nie ma.
Adam z kolei sprawił mi psikusa, bo odpadł akurat w momencie, kiedy po dwóch ostatnich aktach bawiłem się myślą, że ten jego tragikomizm w suuumie może nawet urozmaicić te pozostałe resztki sołlsurwajworsoboju. Poza tym ruch z jego eliminacją jest dla wszystkich idiotyczny, bo kto jak kto, ale on by tym razem miliona nie zgarnął; jedyną kartę przetargową wykorzystał już w Millenialsach. Żeby mógł zdobyć kolejną, program musiałby kręcony już w czasach covid, wtedy przynajmniej miałby wcześniej okazję przejechać się autobusem, wylizać poręcze i iść kaszlnąć na tatę lub babcię.
Może przynajmniej chłop po tej akcji z podestowym pseudoajdolem zostawi po sobie spuściznę na przyszłe sezony w postaci tego, że już nikt kompletnie nie będzie słuchał tych probstowych gównopytań na Radach, tylko całe hordy lelui rozpełzają mu się już nie tylko w celu wzajemnego szeptania, ale też żeby pomyszkować mu trochę po tej kanciapie. Jeszcze tam który wstanie i rozbierze naszego gospodarza do samych kalesraków z ikonkami Bostonroba, bo mu się uwidzi, że i tam mogą się kryć jakieś cheaty.
Cóż u innych?
Michele przeszła już chyba w tym sezonie przez wszystkie etapy jebania mi w mózgu, od pogardy, poprzez lekki podziw, aż do zeźlenia, na którym to zatrzymała się obecnie. Bycz, ja najpokorniej pliz, najpierw sama nie wiesz, czy kochasz, czy nienawidzisz tego swojego pigmejowatego Romeo, a potem dziw wielki, że nikt nie ufał w to, że
nopsiecieź aj łonczecz hym ałt. Znalazła się na dnie przez swoje własne fiksum pierdum i tym razem już wcale mi jej nie szkoda. Tyle dla niej dobrego, że Leśne Skrzaty Jeffa Probsta, ostatnio popularnie zwane „surwajworgods” podsunęły jej podczas wyżerki pod nos sugestię, żeby kupiła to jakieś jajco od Parvati, więc widocznie mają na nią jeszcze swoje plany.
Kim delikatnie się podnosi, bo „dzisiaj” bodaj po raz pierwszy pokazali jak przemawia strategicznie przed większą grupą, w której ludzie naaawet robili wrażenie, że ociupinę jej słuchają.
Tysonowi udało się na chwilę po powrocie schować poza radarem, no ale nie mam złudzeń, że jako ostatniemu tak zwanemu oldskulowi, prędzej czy później zgniotą mu bobla.
Tony lata niby lata gdzieś tam po kadrze w tę i na zad, ale suma summarum kładzie się na niego nacisk głównie w scenkach z Sarą i dawniej z Sandrą, a poza tym przy tej akcji z przejrzanym przy studni spajszakiem dobitnie nam pokazano, że ludzie mają go za przewidywalnego półgłówka, więc niestety, ale mój najmocniejszy na ten moment osobowościowy favorito zdaje mi się mieć tam teraz najmniejsze szanse na hajsy z całej pozostałej dziesiątki.
Denise za bardzo pogłupeczkowała sobie z tymi przechwałkami na fecie mergowej i wbrew temu, co mi się wcześniej wydawało, szumne zdarcie skalpu z surwajworkłyn może jej się teraz odbić fasolkowym pierdem.
Pochwalę się, że wreszcie udaje mi się na dłużej niż minutę po wyłączeniu odcinka zapamiętać, że
Nick ma na imię Nick, że dalej tam sobie wśród nich bryka i że jego egzystencję tłumaczy fakt, że wygrał bodajże ten nudziarski sezon, w którym byli Hubicki, Angelina, Wykoksowana Cirie i kilkanaście bezkształtnych guł. I nawet z braku laku zaczynam oscylować wokół lubienia go.
Zauważyła go chyba również
Sarah, która dostrzegła w nim drugą Żyrafę i w swoim stylu próbowała z nim sobie pogrywać emocjonalnie oddając mu do pochrupania te jakieś zmielone psy w sosie seczuańskim. Tym razem towarzystwo złapało ją jednak za majty na gorącym uczynku i przez chwilę miałem nadzieję, że będą bęcki. Bęcków nie było, no ale karmię się mrzonkami, że wyedytowanie tej scenki ma nam nieść wiadomość w butelce pod tytułem
ejwiecieco widzowie, ta Sarah to jednak jest gópia, jej triki się przejadły i tym razem nie wygra. Tym bardziej, że tak jak pisał Ciriefan, przedstawiono to trochę na wyrost, bo w rzeczywistości jest na te zmielone psy uczulona.
Ben wychodzi jak dotąd na pierdołę i stawiam, że odpadnie przypadkiem gdzieś w piątce, dostawszy po drodze jakiegoś jednego złamanego ajdola na wspomnienie dawnych dni.
Sophie dostaje raz na jakiś czas mądre konfy i tyle, reszta jej działań pozostaje mocno w sferze fanowsko-feministycznych domysłów, które wydają mi się trochę na wyrost i wedle których każda uczestniczka to z gruntu rzeczy kłyyyn, a każdy uczestnik to z gruntu rzeczy baran. Aczkolwiek nie przekreślam, bo jej kołczorżnięcie z South Pacific pokazało już, że woli grać bez fajerwerków i raczej spierdziela kamerzystom po krzakach. Kwestia tylko, czy przy tym poziomie gry, w razie potencjalnego finału, i tym razem znajdzie się ktoś, kto to doceni.
Docenią za to na pewno
Jeremy’ego i ja chciałbym w tym miejscu po raz kolejny wydrzeć mordę, że mam dosyć patrzenia na to, jak te wszystkie wulkany strategii w każdym jednym sezonie nie potrafią ocenić, kto tak naprawdę jest tam zagrożeniem, a kto nie jest. No przecież ten bolo, jakkolwiek go nie trawię, jest margrabią socjalu. W przeszłości potrafił zbałamucić takie wydawałoby się tęgie survogłówki jak Tencer & Sasha, żeby byli tak grzeczni, poszli z nim do finału i dali mu się ojebać dziesięć do jaja, a i wcześniej w całym sezonie nikt tam w niego szczególnie nie celował, mimo że przez długi czas trzymał towarzystwo za pysk. Teraz historia zaczyna się powoli powtarzać – Jeremy osiągnął jedno z najbardziej dominujących zwycięstw z tak zwanego niuskul, jest o wiele większym zagrożeniem niż te wszystkie stare legendy, na które dałoby się sklecić voting bloc w dowolnym momencie, a ja mam wrażenie, że nikt jeszcze w niego ani razu na poważnie nie celował. Celowała Sandra, ale Denise zrobiła jej za to z dupy jesień średniowiecza. Teraz w tym całym chlastaniu imionami na prawo i lewo bodajże Adam zająknął się o Jeremy’m i natychmiast wszyscy spojrzeli na niego jak na kogoś, kto właśnie stwierdził, że woli grać na klawiaturze numerycznej.
Tak więc żeby nie było, że wam się wszystkim oczy otworzą dopiero jak mnie się zamkną, dziękuję