Ale luta

Sezon był naprawdę pychota i bawiłem się dużo lepiej niż przy pierwszym, zwłaszcza widząc te ich zaskoczone twarzoczaszki na koniec finału

Nieeeeee ma kurwa sreberka, szakafaka bęc, chytry dwa razy traci, zabierzcie sobie na pamiątkę po kiszonym ogórasie ze śniadania, jak w Awanturze u Ibisza

Jestem ciekaw, jak ta sytuacja wpłynie na strategię w kolejnych sezonach, bo jak do tej pory u Kangurów mafia zawsze prędzej czy później próbowała myziać się wzajemnie kosą po żebrach.
Przekonałem się tym razem trochę do gospodarza, zadania sumie też były bardziej klimatyczne niż w poprzednim turnusie. Nareszcie i tutaj mieliśmy maski w kościele

To już piąty kraj, w którym je widzę i za każdym razem śmieszą tak samo. No i to zadanie z torturami – czy oni naprawdę jebali ich prądem?

Bo aż mi się nie chciało wierzyć. Nie znam się na tych wszystkich voltach i amperach, ale takie fajowe zabawy mogą być chyba ryzykowne bez względu na napięcie, bo każdy organizm zareaguje inaczej. We francuskiej wersji, którą łyknąłem przed tą, akurat też niby było jebanie prądem i też rozdziawiłem gębę, że chcą się do tego posunąć, tylko tam akurat okazało się, że
było fejkowe - leluje miały udawać przed kolegami, że niby ich popieściło i drzeć papę niby to z bólu, a tak naprawdę chodziło tylko o odwagę, żeby każdy przyłożył rękę do linii, która rzekomo była pod napięciem.
Edit też poprawny jak na Australię, może poza tym pierwszym nietoperzem, który wyleciał zamiast Sary totalnie z czapy, bez żadnego editowego preludium w tym kierunku. Dopiero przy głosowaniu ogarnąłem, że w ogóle kitra się tam jakaś Corinne.
Minusem jest to, że ze wszystkich światowych Trejtorsów ten sezon wydawał mi się najmniej wiarygodny, bo na przykład te nagłe banicje Glorii czy Simone zamiast Sama, na którego się czaili całe dwa odcinki, były kompletnie z bąbla i nie dam sobie wmówić, że to nie było ustawione. Kangury na pewnym etapie franczyzy lubią po prostu uciekać w seriale o chytrych złolach trzymających sezon za japę, których los rozstrzyga się dopiero w ostatnim odcinku, tak jak w przypadku
Surwajworów All Stars i HvV.
Niemniej jednak, postacie całkiem ciekawe. Z mafii doceniam właściwie całą czwórkę. Od początku do końca kibicowałem
Blake’owi, taki swojski ziomuś, z którym jakoś tak chyba najszybciej z tego turnusu poszedłbym na piwo. Z czasem dołączyła do niego
Camille, która z tymi swoimi zmarszczkami na szyi dawała mi vibe biznesłumen Janki, gwiazdy czwartego kangurzego neo-Surva. Dobrze się jej słuchało, lubiłem jej narrację. Miałem nadzieję, że na końcu ta dwójka skuma się z ostatnimi półmózgami z fajfusów i wypieprzą tego Ślizgona za Ural. Niestety, straszny kasztan z ich strony, że tego nie zrobili, no bo nie wiem, na jakie inne zakończenie mogli tu liczyć.
No właśnie -
Sam momentami prosił się przez ekran o grzecznego lecz stanowczego lepa w dziąsło, zwłaszcza z tym końcowym pyskowaniem do Camille, no ale jako osobowość telewizyjna w dużej mierze zrobił ten sezon, chociażby dlatego, że można go było nienawidzić. W czasach nudnych obsad reality, takie florki też są potrzebne do napędzania akcji, więc gdyby kiedyś doczłapali w tej franczyzie do jakichś olstarsów i chcieli go zaprosić, to ajm in.
Ash dała się ładnie podpuścić przy banicyjnym stole, no ale też była jakaś taka pocieszna z tym swoim szadap, polubiłem ją.
Z fajfusów na pewno udany występ zaliczył
Luke, w duecie z
Anabel, której z początku nie mogłem zdzierżyć przez tą jej różowość, brokatowość, machanie rąsiami i powtarzanie haney/darling/bejb w każdej konfie – nóż mi się w kieszeni otwiera na takie osoby płci obojga. Potem jednak trochę ją doceniłem, bo napędziła akcję swoim pięknym samobójem (po tak mocnym ataku, bycie wywaloną lub zamordowaną miała w kieszeni). Polubiłem też
Glorię, którą Pani Edyta przez dłuższy czas trzymała pod kluczem w kantorku na miotły (chyba sugerując się peruką), ale jak już czasem pozwalała jej na chwilę wyjść się przewietrzyć, to okazywało się, że to całkiem pocieszna babeczka. Pozostała część mirkozbioru obojętna lub na plus – nawet
Sarah i Liam byli zabawni z tym swoim IQ meduzy. Nie pamiętam, czym się ów waszmość zajmuje, ale od niej, psychoterapeutki, to chyba po emisji programu wszystkie klientki dadzą dyla z kozetki, przerażone, że jak je skołczuje, to będą miały podobny pomyślunek.
Jedynie może
Roha/Rohę okryjmy milczeniem – na szczęście franczyza w każdym kraju jest póki co tak miła, że tacy przerysowani różowi jegomoście (jejmoście? aktywiszcze?) idą do piachu dość szybko.
Z dużym zainteresowaniem wyczekuję kolejnej gromadki torbaczy w szpitalu w Rabce, a tymczasem na playliście Belgia, bo wykopałem gdzieś z dupy ich dwa sezony i nawet niespecjalnie chce mi się oglądać Probsta dopóki w to nie wjadę. Kanada na potem, jak natrzaskają trochę odcinków, bo ostatnio wolę tak ciurkiem. Jestem więcej niż pewien, że w obu tych krajach również pojawią się maski w kościele
Zadania też w pewnym stopniu nie miały sensu albo uzasadnienia, np. przy wynoszeniu antyków rozbili masę przedmiotów, ale odjęli im za to chyba tylko 2 sztabki z 8 czy 9 zdobytych. Dlatego akurat 4000$? Kto i jak to policzył? mogli równie dobrze rzucic 10000$ bez uzasadnienia, skoro juz taki rozpierdziel robili.
Akurat jeśli chodzi o te wszystkie misje, to w każdym kraju mam wrażenie, że dają im śmiesznie niskie progi trudności, żeby tylko koniec końców wymęczyli jakoś te sreberka.