Oho, jako, że po raz pierwszy od dawna nie narzekam na kompletny brak czasu, nadszedł czas na naskrobanie czegoś o tym sezonie...
Ogólnie szybko zaprzestałem komentować kolejne odcinki, bo po prostu mijało się to z celem i było mi kompletnie szkoda czasu. Zmarnowanie 40 minut tygodniowo na odcinek to już wystarczające poświęcenie.
Sezon był tragiczny, osobiście wrzucam go do TOP3 najgorszego chłamu. To już 36 sezon, wiadomo, że były lepsze i gorsze, ale w każdym można znaleźć jakieś plusy. Jest wiele rzeczy, które mogą jakoś ratować sezon. Na jakość sezonu składa się kilka czynników: motyw, twisty, edit, cast, przebieg, historia. Tu nie było nic, żaden aspekt mi się nie podobał. Tak naprawdę przez te 14 odcinków rzadko kiedy pomyślałem, że coś jest w tym sezonie spoko. Ale przelećmy się po kolei po różnych aspektach tego czegoś:
1) Główny motyw oraz twisty - muszę te 2 rzeczy upchnąć razem
Sam pomysł przed sezonem mi się NIE podobał i uważałem, że to słabe. Jednak sceneria wyspy, wybór zesłanego przez drugi zespół i te spoko retrospekcje jakoś mnie do pomysłu przekonały. Jednak wykonanie tego motywu w praktyce było po prostu tragiczne.
a) oczywiście standardowy już zarzut, że znajdowanie liścików w urnach mogło być po prostu ustawione
b) po co robić przykokszoną wyspę skoro drugie tyle bonusów jest w obozach
c) robienie większości przewag na jedno kopyto. O ile patyk Elizy, który nabrał mocy był nawet zabawny, to w innych kwestiach mogli się bardziej postarać. HI Jamesa mógłby naprawdę ratować 2 osoby, HI Andrei tylko kobietę (skoro była mowa, że odpadła z nim w kieszeni jako pierwsza kobieta), a np. immunitet Erika mógłby zostać HI, ale tylko z możliwością użycia na kimś innym albo cokolwiek innego. Naprawdę ludzie produkujący reality show mają zerową kreatywność i wyobraźnię?
d) taki mój jeszcze 1 mały przytyk. Nie uważam, żeby fake idol Jaya nadawał się na wyspę i historyjka, że Jay stracił czujność była naciągana. Chłop był na wylocie, nie wygrał zwykłego immu, znalazł naprawdę wiarygodne HI, to co miał zrobić? Zostawić sobie w kieszeni?
Żeby nie było, że tylko karcę to sypnę troszkę plusikami. Tak jak mówiłem, retrospekcje fajne, sama wyspa z wyglądu świetna, legacy przekazane Morgan przez Jacoba spoko, gra Chrisa z przedłużaniem żywotności HI to chyba najlepszy pomysł na GI.
2) Przebieg
Całościowo trzeba ocenić jako NUDNY, bo niestety merge to była tragedia. Wszystko (no prawie) przewidywalne do bólu. Przed mergem mieliśmy nawet parę fajnych rad (eliminacje Morgan, Jamesa czy Bradleya), zagrania HI, niby Naviti strong, ale jakieś próby sojuszy międzyplemiennych. A po merdżu? Ok, najpierw odpadł Chris, ale ten konflikt z Domenickiem był tak nakręcany, że to też żadne zaskoczenie. A potem ciachanie po kolei Malolo i tych Naviti, którzy już nie chcieli Naviti strong, gdzie Naviti strong oznaczało wchodzenie w dupska Doma i Wendella.
Za tak marny przebieg trzeba oskarżyć w pierwszej kolejności produkcję, bo oni takich, a nie innych ludzi wybrali. Niestety coś nie pykło, a przecież po 35 edycjach ludzie od castingów powinni się znać na swojej robocie. Branie ludzi, którzy się zaklinają, że są super fanami, to nie wszystko. I potem ma się w edycji takie Lauren czy Kellyn, które nie próbują zrobić czegokolwiek, czy Sebastiana i Angele, którzy nie mają bladego pojęcia o strategii, a inteligencja im mocno kuleje, to się nie ma co dziwić, że przebieg edycji był tak monotonny. Jedyne zaskoczenie (choć dla mnie niemiłe, bo wolałem już Doma) to zwycięstwo Wendella. Naprawdę po sezonie s35 i możliwościach Jeffa, byłem pewny, że Dom ma to zwycięstwo, skoro Jeffa tak się w nim rozkochał. Ale Wendella też Jeff lubił (patrz ilość bonusów i czasu antenowego), więc pewnie całkiem się chłop nie załamał.
3) Historia
To się niejako łączy z przebiegiem. Było nudno, jakiejś większej historii nie było. W sumie to może nawet jakiś plusik, bo wolę brak historii niż fabułę opartą na raku, ciąży czy innym nieszczęściu. Dużą częścią narracji stanowił sztucznie rozdmuchiwany i przypominany co 3 minuty konflikt Chrisa i Doma, który i tak się urwał wpół sezonu...
4) Edit
Ekhm… co?
To jest naprawdę najbardziej irytująca rzecz w tym sezonie moim zdaniem. Wiadomo, że przebieg był nieporywający, a cast taki sobie, ALE - gdybyśmy mieli bardziej wyrównany edit, postacie z tła dostały trochę czasu antenowego i mielibyśmy możliwość je poznać, to całość byłaby mniej oczywista, a sama gra może ciekawsza, bo poznalibyśmy więcej planów/sojuszy/knować niż oficjalna linia przyjęta przez Doma i Wendella. Ja nie wiem, jak można było tak ignorować niektóre osoby. A to co zrobiono z Chelsea to po prostu kurestwo. W ogóle mam wrażenie, że w tym sezonie osoby, które jakoś były dla mnie ciekawsze, zostały olane. Ale no, 4 konfy na 12 epów? Przecież laska wygrywała zadania, to nawet za to, należały jej się 3-sekundowe konfy, że super być bezpieczną... Już nie wnikam w to, że może rzeczywiście jej wypowiedzi były miałkie i wydawały się kiepskie do emisji i nie wnikam w to, że na podstawie tych skrawków z epów, ponderosy, wywiadów itd. wydawała się kumata. To dla mnie nie ma znaczenia. Każda najgorsza ameba zasługuje na normalny edit i wypowiedzenie się na temat swojej gry.
5) Cast
Niestety wypada bardzo słabo. Ludzie byli w większości, albo nudni czy irytujący, albo byli kiepskimi graczami, albo jedno i drugie. Dodatkowo niektórych nie dało się nijak poznać, a inni którzy przejawiali oznaki inteligencji poodpadali szybko, ale dostawali czas antenowy raz na ruski rok i to chyba z przypadku.
GONZALEZ - za wiele po jednym epie się nie da powiedzieć, ładna była, ale raczej wyglądała na taką nieogarniętą co albo szybko wyleci, albo ją zaciągną jako goata daleko.
JACOB - chłop niby jest superfanem, pisał na "inside survivor" (polecam te stronkę). Nie wiem, które artykuły pisał, bo nigdy tego nie sprawdzam, ale dał dupy po całości, mega irytujący i mega lamer.
MORGAN - do niej nic nie miałem.
BRENDAN - jak wyżej z tym wyjątkiem, że on na przemieszaniu wyszedł dużo gorzej.
STEPHANIE - zgodze się z tombakiem, że miała sprany mózg, co było wkurzające, ale ogólnie laska miała nawet jakąś smykałkę do tej gry i w pierwotnym Malolo całkiem spoko ogarnęła.
JAMES - dla mnie był dość nijaki i nie przepadałem za nim, ale przynajmniej wywalił tę Morgan i próbował coś ugrać po kolejnym przemieszaniu. Swoją drogą dziwiłem się Angeli i Michaelowi, że go się pozbyli.
BRADLEY - łolaboga. Koleś był irytujący, gracz po prostu tragiczny, a taki narcyz. Ale postać barwna i w tak kiepskim sezonie był jakimś tam fajnym i pociesznym zjawiskiem.
CHRIS - darzyłem go jakąś sympatią, w tym starciu z Domem był tym rozsądniejszym (co do kwestii samego sporu), ale graczem był gorszym zdecydowanie. Jego eliminacja i HI ważne na dwie rady, no padaka totalna.
LIBBY - jakoś się do niej nie przekonałem. Mało jej było, więc ciężko coś powiedzieć, ale nie dała mi żadnych poszlak, żeby ją polubić/szanować. Jedyny plusik konkretny za sojusz z Morgan, ale od razu minus za nieocalenie jej.
DESIREE - o, jedna z ciekawszych postaci. Ze względu na nikły edit też wiele się wysnuć nie da, ale polubiłem ją za darcie mordy na Kellyn w tym zadaniu z zasłoniętymi oczami i za to, że jako pierwsza wpadła na pomysł, że jakiś przewrót można by urządzić. I potem fajnie udawała świętoszka.
JENNA - przez większość sezonu jej nie lubiłem. Po pierwsze jak dla mnie jest brzydka (tak wiem, mocarny argument
), a po drugie była do bólu nijaka, a "romans" z Sebastianem był jakiś taki paskudny/obleśny. Dopiero w odcinku, w którym odpadła zacząłem zmieniać zdanie o niej na plus (za komentarze o przytulaniu czy konfy o Donathanie).
MICHAEL - nawet go polubiłem, kombinował nieźle, cały czas miał pod górę i tyle.
CHELSEA - jak to jest, że osoba z najmniejszą ilością czasu antenowego została moją ulubienicą?
Po pierwsze polubiłem ją jako osobę. Tak wiem, to jest reality show itd., ale moim zdaniem nie ma nic złego w byciu małomówną/introwertyczką. A do tego koksiła zadania, socjalnie miała kilka fajnych sojuszy i strategicznie też dawała radę. Zostanie dla mnie tajemnicą co się stało, że CBS jak to potraktował.
KELLYN - a tutaj całkiem na odwrót. Za co Kellyn zdobyła tyle propsów Jeffa i spółki? Za bycie superfanką, która podnieca się pagongowaniem? Za bycie ślepą sraką i powtarzanie Naviti strong? Za nijakie konfy? Za to, że jak ocknęła się z ręką w nocniku to ugrała kompletne 0?
SEBASTIAN - od początku go nie lubiłem, jakiś taki odpychający wyraz twarzy, nieskalany myślą. Chłop nic nie robi większość edycji, a jak zaczyna to robi to tragicznie.
DONATHAN - ogólnie mnie tak bardzo nie denerwował jak innych. Bardziej mnie irytował szum wokół niego i robienie z niego super bohatera, którym rzecz jasna nie był. Przeciętny gracz, który podpiął się pod innych, a potem nie udało mu się wspiąć na szczyt ich kosztem. A końcówka i to załamanie nerwowe to kolejny duży minus.
ANGELA - polubiłem ją, intrygująca i ciekawa postać. ALE GRACZ ŻAŁOSNY. Nie robi nic, a jak w końcu jest szansa na cokolwiek to wyjawia cały plan...
LAUREL - o tej to mi się nie chce nawet pisać, bo już padło tyle trafnych podsumowań na jej temat. Bardzo irytująca jako gracz, ale również jako człowiek. Nie mogłem jej zdzierżyć. Trochę jej gra przypominała mi sezon
26 Caramoan i grę
Dawn. Oczywiście tamta kobieta grała lepiej od Laurel i mogła mieć nadzieję/przypuszczenia, że w finale nie jest w takiej dupnej pozycji. Laurel była skazana na klęskę całkowitą. Nie wiem na co liczyła. Ale podobieństwo widzę w kwestii tego, że inni przychodzili do obu pań z planami buntów i roszad sojuszy, a one to wszystko ucinały i donosiły niedoszłym ofiarom.
DOMENICK - jako minusami była paranoja związana z Chrisem oraz to, że stał się miłością Jeffa. Koleś grał całkiem dobrze i konsekwentnie. W F3 to jemu kibicowałem. Gdyby miał normalniejszy edit i mniej wepchniętych przewag, to kibicowałbym mu może nawet wcześniej
WENDELL - dla nie nudny i nijaki, momentami mnie irytował. Co do gry, to też nie była zła, ale moim zdaniem wypadł słabiej od Domenicka, jakoś wydaje mi się bardziej bierny. Nie lubiłem go i szkoda, że wygrał, ale jak na taki sezon, to zwycięzcą złym nie jest.