Czego nie zobaczyliśmy w piątym odcinku Survivor 36?

Wyspa Duchów i tak zwani „survivorowi bogowie” mają okrutne poczucie humoru. Chociaż Stephanie Johnson przybyła na Ghost Island z ogromną potrzebą odmiany swojej gry, wyspa nie miała jej nic do zaoferowania. Jej porażka była jak powoli nadjeżdżający pociąg, sprzed którego nie da się uciec – nie było żadnej nadziei, że przetrwa cała trójka ex-Malolo, którzy tylko mogli czekać na wyrok na jednym z nich. Ostatecznie padło na 34-letnią instruktorkę jogi. Jak ocenia całe to doświadczenie? Co mogła zrobić inaczej? Co sądzi o pozostałych graczach? No i najważniejsze – czego nie pokazał nam edit? Dowiedzmy się, co ma do powiedzenia piąta wyeliminowana uczestniczka.


Źródło: CBS

Stephanie to prawdziwy wulkan energii, ale jej baterie wyczerpały się w ostatnim odcinku, gdy została zgaszona jej pochodnia. 34-latka pokazała mocne umiejętności strategiczne i socjalne już na samym początku gry, gdy zmanipulowała Jacoba tak, że poczuł się bezpieczny i zdradził jej, że nie znalazł ukrytego immunitetu – a następnie oczywiście go wyeliminowała. Niestety Johnson przez cały czas była na straconej pozycji, gdyż jej pierwsze plemię przegrało dwa immunitety, a następnie po przemieszaniu znalazła się w mniejszości liczbowej i znowu jej plemię przegrało dwa kolejne immunitety. Ostatecznie instruktorka jogi była w stanie przetrwać tylko do piątego odcinka, na koniec którego została wyeliminowana przez rozdającą karty w jej drużynie piątkę Naviti.

Stephanie już w pierwszym odcinku pokazała swoje umiejętności, gdy to ona przewodziła zmianie celu z Donathana na Gonzalez. „Libby i Jenna ze mną współpracowały. Wiedziałam, że Laurel też będzie po mojej stronie. Zasugerowałam więc Gonzalez sojusz kobiet, ale ona powiedziała, że absolutnie czegoś takiego nie chce. Przestraszyłam się wtedy, że zdradziłam jej swoją strategię na grę, więc uznałam, że muszę się jej pozbyć, zanim rozpowie o wszystkim pozostałym graczom. Zrobiłam więc wszystko, aby to ona wróciła do domu. Chciałam się jej pozbyć, bo była silna i dobra w strategii, a po tej jednej rozmowie nie mogłam jej zaufać”. Instruktorka jogi miała bardzo dobre relacje z wszystkimi ze swojego pierwotnego plemienia. Jak twierdzi, pomógł w tym jej wiek. „Więzi z innymi nawiązałam dzięki mojemu doświadczeniu życiowemu. W tej chwili w Survivor 30-latkowie są tymi „starymi”, a ludzie w moim wieku są już uważani za geriatrię. W swoim życiu musiałam współpracować ze wszystkimi typami osobowości. Wiele podróżowałam i poznawałam najróżniejszych ludzi. Kiedy rozpoczęłam grę, miałam taki plan, że spojrzę na każdego zawodnika i pomyślę o kimś, kogo mi ta osoba przypomina z mojego prawdziwego życia – i rozmawiałam z danym graczem tak, jakbym rozmawiała właśnie z tą osobą. Gdyby nie przemieszanie, byłabym na naprawdę dobrej pozycji. Niestety piątka Naviti była nie do złamania. Bradley i Kellyn mówili im, co mają robić. To był silny duet, który miał trójkę swoich podwładnych”.

Źródło: CBS

Ostatni odcinek pozostawił wrażenie old-schoolowego Survivora. Nie było żadnych ukrytych immunitetów i przewag, a dominujący sojusz nie dał się złamać. Czy dało się więc zrobić coś inaczej? „Gdy tylko wróciłam z Wyspy Duchów, zauważyłam, że to nie jest już to samo plemię. Te 24 godziny zrobiły ogromną różnicę. Poszłam pogadać z Jenną i Michaelem. Jenna nawet nie chciała spojrzeć mi w oczy. Wtedy zrozumiałam, że ich dwójka dogadała się z piątką Naviti i się ode mnie odwróciła. To był moment, w którym przestałam z nimi dalej kombinować, a w zamian za to próbowałam przekonać do współpracy ze mną Bradleya, Kellyn i Chelsea. Zrobiłam to właśnie w taki old-schoolowy sposób – powiedziałam, że mogą wykorzystać mnie w przyszłości jako dodatkowy głos. Niestety nie udało mi się ich do tego przekonać. Szkoda, że tak się to potoczyło. Jenna była moim numerem jeden. Od samego początku trzymałyśmy się razem. Wspólnie planowałyśmy nawet otruć Bradleya. Miałyśmy to samo poczucie humoru. Ona była dla mnie jak młodsza siostra, której nigdy nie miałam. Niestety Jenna musiała zrobić to, co było konieczne, aby uratować samą siebie. Czuję się tak, jakby moja przyjaciółka wbiła mi nóż w plecy. Nie mam do niej o to żalu, bo to był dla niej dobry ruch. Gdybym nie poszła na Wyspę Duchów, pewnie też próbowałabym wrzucić ją i Michaela pod autobus. Jest mi jednak przykro, że postanowiła odwrócić się ode mnie a nie od Michaela”.

Jeśli chodzi o sam pobyt na Wyspie Duchów, okazał się on być dla Stephanie ogromnym rozczarowaniem. „Nie miałam zielonego pojęcia, że nie będę mogła wziąć udziału w grze na wyspie. Wiedziałam, że Jacob wziął udział w grze, ale nic nie zdobył. Po przemieszaniu nie miałam styczności z Donathanem i Chrisem, ale byłam przekonana, że mieli okazję zdobyć jakąś przewagę. Z naszego plemienia była tam Kellyn, która też mogła zdobyć przewagę, więc byłam pewna, że każdy ma taką możliwość. Byłam w szoku, gdy wtedy na miejscu przeczytałam tę notatkę, że nie wezmę udziału w grze. Doszło też do mnie, że nawet nie mam tam z kim porozmawiać. Zaczęłam więc tworzyć w mojej głowie różne scenariusze na przetrwanie. Nie byłam jednak w stanie nic wymyślić, bo w każdym z tych scenariuszy brakowało mi głosów. Przydałaby mi się jakaś kradzież głosu albo chociaż dodatkowy głos. Przeszło mi przez myśl stworzenie fałszywki, ale problem tkwił w tym, że każdy ukryty immunitet w tym sezonie pochodził z przeszłości. Przecież nie byłam w stanie stworzyć drugiego ukrytego immunitetu Jamesa z Chin. Nie grałam tam z idiotami. Większość z nich była super fanami, więc jeśli miałabym pokazać fałszywkę Bradleyowi lub Kellyn, musiałaby to być idealna kopia ukrytego immunitetu z przeszłości„.

Źródło: CBS

Gdy na radzie plemienia padały kolejne głosy na Stephanie, na jej twarzy widać było rozpacz. Czy miała więc jakąś nadzieję, że przetrwa? „Byłam przekonana, że odpadnę. Zawsze jest ta resztka nadziei, ale nie miałam złudzeń. Pomimo tego do samego końca walczyłam na radzie. Moja gra nie była skończona, dopóki moja pochodnia nie zgasła. Kiedy zobaczyłam swoje imię na pergaminie, to była po prostu naturalna reakcja mojego organizmu. Wtedy do mnie dotarło, że to już naprawdę jest koniec. Cała końcówka rady to wielka czarna dziura w mojej głowie. Nie pamiętałam, jak Jeff odczytywał głosy. Nie pamiętałam, że Kellyn i Jenna płakały. Nie pamiętałam, że odchodząc odwróciłam się i pożegnałam się z wszystkimi. Pomimo tego, że spodziewałam się tego, to i tak ostatecznie był dla mnie ogromny szok”. A dlaczego 34-latka zagłosowała na Desiree? „Des i ja po prostu ani trochę się do siebie nie zbliżyłyśmy. Rzuciłam więc przypadkowy głos. Chciałam pozostać lojalna Michaelowi i Jennie. Obiecałam Bradleyowi, że na niego nie zagłosuję, więc tego się trzymałam. W efekcie po prostu padło na Desiree”.

Jak się okazuje, Stephanie i Kellyn miały bardzo bliską relację, co zostało całkowicie pominięte przez edit. „Nie pokazali tego, ale dużo rozmawiałyśmy. Nasze historie życiowe były do siebie podobne. Stałyśmy się sobie naprawdę bliskie. To była moja bliźniacza dusza. Kellyn była młodszą wersją mnie – była mną sprzed 5 lat. Myślę, że to właśnie dlatego płakała, gdy odpadałam”. Instruktorka jogi nie ma jednak tak samo ciepłych słów o Bradleyu. „To bardzo skomplikowany chłopak. Z jednej strony był jak narzekająca na wszystko suka, a z drugiej mieliśmy kilka głębokich rozmów od serca. Bradley nie jest podły, nie jest złośliwy i nie jest wredny. On po prostu ciągle narzeka. W grze był dla mnie jak diabeł. Nienawidziłam go. Niedobrze mi się robiło na jego widok. Razem z Jenną marzyłyśmy o tym, żeby go otruć. Zbierałyśmy owoce i zastanawiałyśmy się, co możemy do nich dodać, żeby doprowadzić do jego medycznej ewakuacji. Nie byłam w stanie na niego patrzeć. On narzekał na wszystko. To było po prostu niedorzeczne. Ciekawe jednak jest to, że były też momenty, gdy on zwierzał mi się z osobistych rzeczy. Nawiązaliśmy bardzo silną relację, ale gdy tylko rozmowa schodziła na temat gry, on zmieniał się w małego, aroganckiego gnojka, który nawet nie chciał podjąć rozmowy o strategii i rzucał tylko odpowiedzi w stylu „zobaczymy, co da się zrobić”. To mnie doprowadzało do wściekłości i stąd wzięła się moja nienawiść. Lubiłam go jako człowieka, ale jednocześnie nie mogłam go znieść”.

Źródło: CBS

Stephanie była jedyną osobą z pierwotnego Malolo, która wiedziała o tym, że Jacob przekazał Morgan legacy advantage. Czy komukolwiek o tym powiedziała? „Nie pisnęłam słówka. Sądziłam, że będę mogła wykorzystać tę informację na dalszym etapie gry. Nie miałam pojęcia, z kim Morgan była blisko i komu mogła ją przekazać. Myślałam o tym, żeby zdradzić tę informację liderom sojuszu piątki Bradleyowi i Kellyn – coś na zasadzie: mam pewną informację, którą chcecie poznać, ale musicie mnie pozostawić w grze. Kiedy jednak wróciłam z Wyspy Duchów i doszło do mnie, że Michael i Jenna poszli z nimi na układ, stwierdziłam: pieprzyć to! Skoro mam odpaść, nie dam wam przewagi w postaci tej wiedzy. Ta informacja zginie wraz ze mną. To był mój ruch przeciwko nim, który wykonałam na sam koniec”.

Czy jest coś jeszcze, czego nam nie pokazano? „Chciałabym, aby pokazali moje relacje z osobami z Naviti. Dałam z siebie wszystko, aby utworzyć tyle relacji, ile tylko się dało. Nawiązałam mocną więź z Chelsea. Wiedziałam, że ona będzie chciała mnie uratować. Kellyn i ja byłyśmy ze sobą bardzo blisko. Survivor był moim marzeniem od wielu lat, jednak ta przygoda skończyła się zbyt wcześnie. Jestem jednak z siebie bardzo dumna. Zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy. Wiem też, że moje dzieci są ze mnie dumne i to jest dla mnie najważniejsze”.

Źródło: CBS

A co wy sądzicie o grze Stephanie?

Dodaj komentarz