Czego nie zobaczyliśmy w siódmym odcinku Survivor 37?

Elizabeth dotarła do połączenia plemion, jednak dalej już w tej grze nie zajdzie, gdyż w ostatnim odcinku stała się pierwszym członkiem jury tuż po tym, jak została wyeliminowana przez wszystkich Dawidów i Goliatów. 31-latka nie odeszła jednak bez walki i podjęła próbę zniszczenia gry Angelinie. Dlaczego Elizabeth to zrobiła? Czy wierzy w to, że rozmowa z Angeliną faktycznie była tylko ludzkim odruchem? I jak czuje się z tym, że dosłownie wszyscy oddali na nią głos? Dowiedzmy się, co tym razem ukryli przed nami edytorzy.

Elizabeth Olson

Elizabeth Olson świetnie poradziła sobie w swoim pierwszym (i jedynym) zadaniu o indywidualny immunitet. Była bardzo blisko zwycięstwa, jednak na chwilę straciła koncentrację i odniosła porażkę. Im bliżej było rady plemienia, tym więcej czarnych chmur wisiało nad jej głową. Pomimo próby przekonania Goliatów, aby odwrócili się od Angeliny, to właśnie 31-letnia pomoc kuchenna jako pierwsza udała się na Ponderosę.

Podczas pobytu na wyspie Elizabeth narzekała na ból pleców. Z jej wyznań wynika, że na wyspę udała się w nienajlepszym stanie fizycznym. Co dokładnie jej dolegało? „Zacznijmy od tego, że 5 miesięcy przed rozpoczęciem gry urodziłam dziecko za pomocą cesarskiego cięcia. Tak właściwie to producenci skontaktowali się ze mną już w zeszłym roku, abym wzięła udział w Survivor Ghost Island. Wtedy byłam jednak w trzecim miesiącu ciąży i nie mogłam zagrać. Producenci zadzwonili do mnie rok później i powiedzieli mi, że po prostu muszą mieć mnie w obsadzie ze względu na główny motyw sezonu, chociaż nie powiedzieli mi, iż będzie to David vs Goliath. Dobrze czułam się po urodzeniu dziecka. Ćwiczyłam na siłowni. Pewnego dnia, gdy biegałam, zrobiłam sobie coś z plecami. Miałam potem robione zastrzyki, które mi pomogły, więc mogłam wziąć udział w grze. Tak naprawdę plecy dolegały mi tylko podczas snu, co potem doprowadziło do sprzeczki w plemieniu Vuku. Wielokrotnie próbowałam w taktowny sposób przekonać innych do ulepszenia podłogi w szałasie, ale w końcu wybuchłam. To nie była wina tylko fizycznego bólu. Mój mózg po prostu zaczął wariować od braku snu. Ulepszenie podłogi szałasu było moim jedynym sposobem na wygranie tej gry, bo praktycznie każdej nocy nie spałam i czułam, że mózg mi paruje. A jeśli miałam zamiar wygrać Survivor, potrzebowałam do tego mojego mózgu”.

Źródło: CBS

Gdy Elizabeth znalazła się w połączonym plemieniu, od razu zauważyła nieobecność swojej sojuszniczki Lyrsy. „Modliłam się o to, aby Lyrsa wysiadła z drugiej łodzi. Oczywiście to się nie wydarzyło. Poczułam się tak, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Nasza relacja była w 100% prawdziwa. Trzymałybyśmy się razem do samego końca. Chociaż jako Dawidzi byliśmy w mniejszości liczbowej i straciłam swoją najbliższą sojuszniczkę, sądziłam, że mam szanse na przetrwanie, a nawet na wygranie całej tej gry. Zbudowałam z innymi silne relacje. Rozmawiałam z każdym. O dziwo miałam dobrą relację z Angeliną. Jej ludzkie oblicze źle czuło się z tym, że mam odpaść. Moim zdaniem ona wcale tego nie chciała. Ona wolała wyeliminować Christiana, bo pozbycie się tak dużego zagrożenia miało o wiele więcej strategicznego sensu dla jej gry. Dlatego mnie uprzedziła, że głosy pójdą na mnie. Czułam, że ona zarazem mocno gra w Survivor, ale jest też człowiekiem. Myślę, że w tej grze można połączyć jedno i drugie”.

W Vuku Elizabeth dobrze dogadywała się z Aleciem. Jak czuje się z tym, że po połączeniu postanowił się on od niej odwrócić? „Widziałam, jak Alec ciągle odchodzi na rozmowy z Goliatami. Źle odczytałam jego intencje. Myślałam, że on jest całkowicie po mojej stronie, ale on grał na dwa fronty. Zaufanie mu było prawdopodobnie moim największym błędem. Obiecałam mu nawet finałową trójkę i to na poważnie. Chciałam z nim współpracować. Szkoda, że nie zostałam członkiem sojuszu „Strike Force”, bo miałam silne relacje zarówno z Aleciem jak i Christianem. Niestety nie zorientowałam się, że Alec mnie oszukuje”.

Źródło: CBS

W odcinkach widać było niechęć Carla do Elizabeth. Co jej zdaniem było powodem jego negatywnego nastawienia do jej osoby? „Carl nigdy mi nie wybaczył tego, że odwróciłam się od niego, Bi i Daviego i wyeliminowałam Jessicę. On traktował ją jak swoją córkę. Gdy pozbyłam się kogoś tak dla niego ważnego, on potraktował to osobiście. W tej grze trzeba jednak zapomnieć o przeszłości i przeć naprzód. Nie jestem osobą, która ślepo trzyma się urażonych uczuć. Potrafię docenić dobry ruch strategiczny. Carl jednak nie potrafił tego zrobić. Nie szanował mnie. Po prostu byliśmy jak woda i olej. Jestem przekonana, że to on był ostatnim gwoździem do mojej trumny. Eliminacja Jessici się na mnie zemściła, bo od tamtej chwili Carl traktował mnie jak swojego arcywroga”.

Elizabeth i Gabby wymyśliły plan, który zakładał wydanie strategii Angeliny. Czemu nie postanowiły zrobić tego jeszcze w obozie? „Oczywiście, że chciałyśmy zrobić to wcześniej. Problem tkwił w tym, że ta rozmowa miała miejsce tuż przed radą. Potem produkcja zawołała mnie na nagranie wypowiedzi do kamery. Gdy skończyliśmy nagrywać, okazało się, że od razu musimy udać się na radę. Nie miałam czasu na rozmowy w obozie. Gdybym go miała, oczywiście zagadałabym do innych wcześniej. Nie miałam jednak innej opcji. Pozostała mi jedynie próba przekonania innych na radzie. Dałam z siebie wszystko. I nawet przez moment wydawało mi się, że mi się udało. Rada była tak żywa, było tak dużo szeptania. Alison byłam wściekła, że Angelina już pracuje nad jurorami. Kilka innych osób też było wkurzonych. Próbowałam przekonać ich, że Angelina jest ogromnym zagrożeniem, które próbuje wrzucić innych pod autobus, a komuś takiemu nie wolno zaufać”.

Źródło: CBS

Ostatecznie Elizabeth odpadła w głosowaniu 12-1. Czy zaskoczyło ją to, że zgarnęła wszystkie głosy? „Jak najbardziej, ale nie żywię do nikogo urazy. Pozostali grali w grę i zrobili to, co było dla nich najlepsze. Zdawali sobie sprawę, że odpadnę na tej radzie, więc nie mieli powodu, aby zagłosować przeciwko większości. Nie winię ich o to. Myślę, że miałam spore szanse na zmianę biegu głosowania, ale to Carl był gwoździem do mojej trumny. Jak się okazało, do pozostawienia mnie w grze musiałam przekonać nie tylko Goliatów, ale też Dawidów! W trakcie tego całego szeptania na radzie podeszłam do Carla, a on oznajmił, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego! Pozostali widzieli niechęć Carla do mojej osoby. On chciał mojej eliminacji i powiedział to na głos podczas rady. To on mnie pogrążył i uratował Angelinę. Szkoda, że nie miałam pojęcia o sojuszu „Strike Force”. Skupiłabym się wtedy na przekonaniu tej szóstki i nie grałabym z Carlem, którego, jak się okazało, wcale nie potrzebowałam”.

Pomimo trudów życia na wyspie Elizabeth będzie ciepło wspominać swoją przygodę z Survivor. „Nic tak nie obnaża twojej osobowości jak ta gra. Walka z przyrodą, stres, konkurencje, brak sojuszników, kłamstwa. Pozostaje ci tylko wiara w to, kim sam jesteś. Chociaż wiedziałam, że atak na Angelinę jest moją jedyną szansą, z ogromną trudnością przyszło mi wykonanie tego ruchu. Chociaż wszyscy na mnie zagłosowali, to i tak szczerze życzyłam im powodzenia. Właśnie taką osobą jestem. Przegrałam grę, na której wygraniu tak bardzo mi zależało, ale w sercu czułam jedynie miłość do tych ludzi. Poczułam się wtedy wolna. Całe życie obawiałam się, ze jestem kimś zgorzkniałym, a w moim sercu jest przede wszystkim złość. Okazało się, że jest inaczej. To było bardzo oczyszczające doświadczenie. Grając o milion dolarów w najtrudniejszą grę na świecie odkryłam to, kim naprawdę jestem. Do końca życia będę wdzięczna za to, że miałam możliwość to przeżyć”.

Źródło: CBS

A wy co sądzicie o grze Elizabeth?

Dodaj komentarz