Czego nie zobaczyliśmy w trzynastym odcinku Survivor 35?

Według Jeffa Probsta zostało nam już tylko kilka dni do jednego z najlepszych finałów w historii całego programu. Niestety, Ashley tego finału nie doczekała, a przynajmniej nie jako gracz. Mogłoby się wydawać, że po 35 sezonach uczestnicy powinni wiedzieć, że osoby potrafiącej znajdować ukryte immunitety nie powinno zostawiać się samej. Tymczasem to właśnie Ashley stała się drugą z rzędu ofiarą ukrytych immunitetów Bena. Co sądzi o zdradzie Devona i motywach Chrissy? Dlaczego pięć osób nie było w stanie upilnować jednego gracza? Jakie miała relacje z finałową piątką? Dowiedzmy się, czego tym razem nie pokazali nam edytorzy.


Źródło: CBS

Ashley Nolan była jednym z trzech reprezentantów plemienia Heroes, którzy dotarli do finałowej szóstki. Ostatecznie została wyeliminowana, gdy jej towarzysz z grupy bohaterów Ben zagrał ukrytym immunitetem na drugiej z rzędu radzie plemienia. Co więcej, decyzja Bena o ochronie własnej osoby została podjęta publicznie jeszcze przed oddaniem głosów, co było pierwszym tego typu zagraniem w historii programu. Pomimo tego, że Ben próbował przekonać graczy do eliminacji Mike’a, reszta plemienia postanowiła odwrócić się właśnie od 26-letniej ratowniczki, która dołączyła do grona jurorów.

Od samego początku odcinka wydawało się oczywiste, że żaden z graczy nie chce współpracować z Benem. Ashley również nie zamierzała grać dalej ze swoim współplemieńcem z drużyny Heroes. „Na tym etapie gry każdy myślał o tym samym. Trzeba było podjąć decyzję, czy chcemy dojść do finałowej trójki, czy też chcemy wygrać. Przy tak małej ilości graczy wiedzieliśmy, że jeśli Ben dotrze do finału, nikt z nas nie wygra. To był moment w grze, w którym trzeba było wykonywać ruchy gwarantujące zwycięstwo. Nikt nie chciał z nim współpracować. Teraz, gdy już wiem, że zajęłam szóste miejsce, żałuję, że tak go zbyłam. Mogłam z nim więcej rozmawiać i współpracować. Jestem jednak kiepskim kłamcą. Czasami nie potrafię być nieuczciwa”. Jaki więc był plan ratowniczki na tę radę plemienia? „Planowaliśmy podzielić głosy pomiędzy Bena, a Mike’a. Jak się okazało, wszyscy mieli inny plan B. I jak to mówią zasady Survivor: jeśli nie znasz planu B, to oznacza, że ty jesteś planem B. Dotarło to do mnie, gdy ktoś powiedział, że trzymamy się planu, a Mike wtedy tej osobie przytaknął. Wiedziałam już, że coś dziwnego się wydarzy”.

Źródło: CBS

Ashley i Chrissy rozpoczęły grę w jednym plemieniu i miały okazję bliżej się poznać. Czy udało więc się cokolwiek odczytać z zachowania starszej koleżanki? „W momencie, gdy Chrissy i Devon zabrali Ryana na nagrodę, wiedziałam, że z tego nie wyniknie dla mnie nic dobrego. Miałam jednak nadzieję, że Devon zadba o interesy zarówno swoje, jak i moje. Tak naprawdę Chrissy i ja nie grałyśmy razem. Nigdy nie rozmawiałyśmy o strategii. Dotarłyśmy razem do finałowej szóstki, ale wiem, że byłam dla niej tylko numerkiem w głosowaniach. Gdy więc udało jej się dobrać do Devona, nastąpił koniec mojej gry. Uwielbiam Devona, ale on jest naiwny, a Chrissy jest dobrym graczem. Na dodatek Ryan jest prawnikiem i jest w stanie przekonać każdego do swojego zdania”.

Kolejny tydzień i kolejna szalona rada plemienia. Czy edytorzy czegoś nam nie pokazali? „Odbyło się wiele rozmów, których nie wyemitowano. Pokazali, jak wysyłałam oczami Devonowi znaki, żeby zagłosował na Mike’a. Tak właściwie potem zaczęłam go o to błagać. Może to i dobrze, że tego nie puścili (śmiech). W momencie, gdy Jeff zapytał, czy jesteśmy gotowi, aby rozpocząć głosowanie, odpowiedziałam: „nie”. Domyśliłam się, że wszyscy napiszą moje imię i próbowałam zrobić wszystko, aby zmienić ich decyzję. Ben i ja rozmawialiśmy trochę dłużej. Powiedział mi, że jeśli chcę wrócić z nim do obozu, musimy wspólnie zagłosować na Mike’a. Była rozmowa, w której zapytałam się wszystkich wprost, czy nie zamierzają zagłosować ze mną na Mike’a. Próbowałam wytłumaczyć im, że nie wykonałam żadnych wielkich ruchów i jak najbardziej umniejszyć swoją grę. Chciałam ich przekonać, że jestem dla nich idealną osobą do zabrania do finału. Chciałam pokazać, że każdy z nich jest większym zagrożeniem ode mnie. Gdy wszyscy głosowali, wiedziałam, że odpadnę. Widziałam spojrzenie Devona. Nie był w stanie spojrzeć mi w oczy”.

Ben zagrał swoim ukrytym immunitetem w nadzwyczajny sposób – jeszcze zanim oddano głosy. Czy była jakaś dyskusja o tym, czy taki ruch jest dozwolony? „Nie. Byłam przekonana, że to jest dozwolone. Wszyscy byliśmy zszokowani, chociaż z drugiej strony mogliśmy się spodziewać, że Ben i tak nim zagra. Dzięki temu rada plemienia była o wiele bardziej interesująca. W Survivor wszystkie ruchy są dozwolone”. Chociaż każdy był świadomy tego, że Ben jest dobry w szukaniu ukrytych immunitetów, nikt go nie pilnował. Co ratowniczka ma do powiedzenia na swoją obronę w tej kwestii? „Te immunitety same wpadały w jego ręce. Co mieliśmy zrobić? Jak każdy człowiek, Ben czasami też musi udać się do ubikacji. Nie chciałabym być jego niańką w takim momencie. Przysięgam wam jednak, że często go pilnowałam. Nie pokazali tego, jak po radzie z eliminacją Lauren poszłam z nim do studni, a pozostali w tym czasie planowali jego eliminację. Próbowałam troszeczkę zmniejszyć jego żal w stosunku do mojej osoby. Właśnie wtedy go pilnowałam! No ale tak, powinniśmy byli nie odstępować go na krok, chociaż z drugiej strony to nie było takie proste. Ben budził się, gdy my wszyscy spaliśmy, a potem wymykał się do dżungli. To nie było łatwe zadanie”.

Źródło: CBS

Po swojej eliminacji Ashley uściskała Bena, ale nie chciała przytulić Devona. „Po Benie spodziewałam się głosu na mnie. Wiedział, że na niego wcześniej polowałam. To była czysta gra. Devon natomiast wielokrotnie patrzył mi prosto w oczy i obiecywał mi, że nigdy na mnie nie zagłosuje i że razem dotrzemy do finału. Mieliśmy wspólne plany, dlatego jego głos był dla mnie dużym ciosem”. Z filmiku przedstawiającym Ponderosę ratowniczki możemy jednak dowiedzieć się, że jej złość nie trwała zbyt długo. „Gdy Devon i Chrissy zabrali na nagrodę Ryana, miałam dwutorowe myślenie. Z jednej strony miałam nadzieję, że on chce zadbać o nas obydwoje. Z drugiej pojawiły się myśli, że chyba go straciłam. Szczerze mówiąc, po eliminacji Lauren powinnam była zrobić to samo co on. Nie mieliśmy już dodatkowego głosu Lauren. Ben zachowywał się jak szaleniec. Nasze plany padły. Byłam tylko ja i Devon. Wracam myślami do nagrody z wizytą bliskich, kiedy to Chrissy chciała mnie przeciągnąć na swoją stronę. Właśnie wtedy powinnam była wykonać ten ruch, ale myślałam sobie, że przecież mam Devona i podwójny głos Lauren. Żyłam fantazją, w której nikt nie był w stanie nas rozdzielić. Chwilę później Lauren została wyeliminowana wraz z podwójnym głosem, a ja i Devon zostaliśmy sami. On zrobił to, co musiał, aby przetrwać. Poza tym Mike okłamywał go, że chcę się od niego odwrócić. Kiedy więc Devon udał się na nagrodę, znalazł sobie nowy sojusz. Gdy odchodziłam z gry, byłam w szoku. Gdy jednak emocje opadły, zrozumiałam, że on wykonał odpowiedni ruch, aby uratować samego siebie. Pozostał w grze, a ja odpadłam. Może zbyt łatwo wybaczam, ale wybaczyłam mu tuż po tym, jak tylko opuściłam radę plemienia”.

Gra Ashley została zakończona, ale jakie były jej plany na finał, gdyby udało jej się przetrwać? „Po tym, jak odpadła Lauren, myślałam o finale z Devonem i Mike’iem. Mike jednak próbował wmówić Devonowi, że chcę się od niego odwrócić. Mi mówił to samo o nim. Próbował nas rozdzielić. Myślę jednak, że to byłaby dla mnie idealna finałowa trójka. Z Devonem i Lauren byłam bardzo blisko. Z czasem zaczęłam rozumieć ich tok rozumowania i doceniać wykonywane przez nich ruchy. Mike natomiast nie miał czegoś takiego jak tok rozumowania. Po prostu tam był, więc czy mógłby dobrze zaprezentować się na finałowej radzie? On po prostu płynął z prądem i był idealnym kandydatem na finał”. Ratowniczka odnosi się też do słów Joe, który nazwał ją idealną gąską do zabrania do finału. „Istnieje milion sposobów na prowadzenie gry. Jego sposób okazał się nieskuteczny. Nie jestem osobą, która chce ubliżać komuś innemu. Oczywiście, że jego głosu w finale bym nie otrzymała, bo się nie lubiliśmy. Czytałam jednak wywiady z innymi graczami, którzy powiedzieli, że mieli ze mną dobre relacje. Szanuję grę Joe, ale „gąska na finał” to określenie, które jest nadużywane przez graczy z dużą osobowością i tendencją do dramatyzowania. Mądrzy gracze potrafią być trochę ciszej. Obrażanie wszystkich dookoła nikomu jeszcze nie zapewniło miliona dolarów”.

Źródło: CBS

Wyeliminowani gracze mówią różne rzeczy na temat Chrissy. Co ma o niej do powiedzenia Ashley? „Słyszałam wiele negatywnych opinii o jej osobie, ale ja naprawdę ją polubiłam. Świetnie się dogadywałyśmy. Gdy Katrina została wyeliminowana z plemienia Heroes, byłyśmy jedynymi kobietami w drużynie. Była dla mnie jak mama. Dobrze się razem bawiłyśmy. Dlaczego więc nie grałyśmy razem? Sama nie wiem. Dzisiaj obie się z tego śmiejemy. Moim zdaniem Chrissy prowadziła świetną grę. Nie sądziłam, że pozostali chcą z nią zajść do finału, bo jest nielubiana. Ja myślałam, że jeśli Chrissy dojdzie do finału, to na pewno wygra, bo w moich oczach była tam najlepszym graczem. Świetnie radziła sobie też w zadaniach. Do nikogo nie żywię żadnej urazy. Taka po prostu jestem”. Ratowniczka zgodnie ze swoimi słowami nie żywi też urazy do Devona. „Devon był moim sojusznikiem numer 1. Chciałam z nim zajść do finału. Dostrzegłam w nim coś, co widziałam w samej sobie. Może to dlatego, że prowadzimy podobne style życia. On jest surferem, ja ratowniczką, więc łączyła nas plaża. Byliśmy w tym samym wieku. Gdy rozmawiałam z kimkolwiek innym, czułam, że to jest gra. Z Devonem tak nie miałam. Od początku nawiązała się między nami silna więź i zaufanie. Mieliśmy te same pomysły na grę. Oczywiście ufałam mu troszeczkę za bardzo, ale wiem, że on zrobił to, co musiał. To naprawdę dobry facet. Miał dobre zamiary przez całą grę i sądzę, że jako sojuszowi naprawdę świetnie nam poszło”.

Ashley opowiada też o swoich relacjach z Ryanem i Mike’iem. „Przez większość gry Ryan był dla mnie podwładnym Chrissy. Mieliśmy kilka dobrych rozmów o naszych prywatnych sprawach, ale jeśli chodzi o grę, nie było między nami tego tematu. Tego właśnie żałuję, bo miałam okazję ku temu, aby nawiązać z nim silniejszą więź. Po prostu nie widziałam w nim gracza. Sądzę, że wiele osób widziało w nim dobry materiał na finalistę, bo był tak mocno ukryty w cieniu Chrissy i nie pomagał w pracach obozowych. Był też zerowym zagrożeniem fizycznym. Mike z kolei był bardzo rozrywkową osobowością. Mieliśmy wiele świetnych rozmów o życiu. Widzieliście przecież jego sojusz kokosów z Joe. Widzieliście ich szaleństwo, gdy grali razem. Mike jednak nie uspokoił się po odejściu Joego. Był w grze po to, żeby walczyć. Wspaniale było spędzać z nim czas, ale jeśli mam oceniać go jako gracza, jestem w szoku, że zaszedł tak daleko”.

Przed rozpoczęciem rozgrywki Ashley była przekonana, że jest w stanie świetnie sobie poradzić w tej grze. Czy to doświadczenie zweryfikowało jej ocenę własnej osoby, czy tylko wzmocniło jej pewność siebie? „I jedno i drugie. Czuję, że udowodniłam sobie kilka rzeczy, których byłam pewna. Wiedziałam, że jestem sprawna fizycznie, więc dobrze poradziłam sobie w zadaniach. Jeśli jednak chodzi o kwestie wewnętrzne, ciężko jest przewidzieć, jakie cechy wydobędzie z ciebie ta gra. Wiele się o sobie nauczyłam. Czasami wracam myślami do tego, co czułam będąc na wyspie, bo w codziennym życiu bardzo łatwo jest zapomnieć o pewnych sprawach. Po 36 dniach gry nie da się wrócić do normalnego życia bez nowego spojrzenia na samego siebie”.

Źródło: CBS

A co wy sądzicie o grze Ashley? Zgadzacie się z jej oceną pozostałych uczestników? Komu najbardziej kibicujecie w finale?

Dodaj komentarz