Ewakuacja medyczna, to najbardziej dramatyczny sposób pożegnania się z programem. W drugim odcinku spotkało to Ewę Chojnowską, pilotkę wycieczek, podróżniczkę, która na blogu Szpilki w Plecaku dzieli się swoimi przeżyciami z najdalszych zakątków świata.
Martyna: Serdecznie w imieniu Survivor Polska chciałam podziękować, że zgodziłaś się odpowiedzieć na kilka naszych pytań. Niestety zobaczyliśmy jak odpadasz w dosyć nieprzyjemnych okolicznościach – zdrowie, to nie są przelewki.
Jak się teraz czujesz? Czy długo zajęło Ci dojście do zdrowia?
Ewa: Ja się teraz czuję doskonale i właściwie po podróży, po powrocie do Polski, pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, to udałam się do szpitala na dwa dni na szczegółową obserwację. Z resztą, to nie były jedynie badania krwi, ale takie bardzo szczegółowe badania związane ze wszystkimi moimi organami i wyszło, że jestem w pełni zdrowa. Te moje negatywne wyniki na miejscu i zażółcone oczy były spowodowane brakiem jedzenia, odwodnieniem ale tak naprawdę wszystkie z tych rzeczy dotyczyły również innych uczestników, no ale okazało się, że w tej sytuacji mój organizm chyba najszybciej zareagował na deficyty.
M: Wiele osób było tym zdziwione, szczególnie myśląc że to była być może jakaś bardziej tropikalna choroba, bo jednak jesteś pilotem wycieczek w dosyć egzotycznych miejscach. Jak Twoje doświadczenia sprawdziły się na miejscu, na Fidżi?
E: Pierwsza rzecz, rzeczywiście jako pilotka mam bardzo dobrze zadbaną tę strefę zdrowia. Praktycznie na wszystko co możliwe jestem zaszczepiona, wszystkie żółtaczki, wszystkie dury brzuszne, żółte febry także pod tym kątem na pewno nic mi się nie wydarzyło, poza tym też były robione badania po powrocie i nic nie zostało wykryte. Powiem szczerze stąd też moje zdziwienie, że rzeczywiście na Wyspie coś mi się przydarzyło. Chociaż też jest taka prawda, że przed niektórymi rzeczami nie można się obronić. Biegunka podróżna nawet najsilniejsze organizmy potrafi złapać, tam co prawda o tej przypadłości mowy nie ma, bo nie wiele też było do jedzenia. Mój organizm mam wrażenie, że jest bardzo silny, aczkolwiek różne sytuacje sprawiają, że zareagował tak jak zareagował, między innym tym bardziej właśnie dlatego jest mi przykro, że jeżdżę w różne miejsca – nie są mi obce pustynie, ani dżungle, niejednokrotnie spałam pod gołym niebem i było mi przyznam szczerze bardzo przykro, że mój organizm odmówił posłuszeństwa właśnie w trakcie kręcenia programu, bo pobyt na Wyspie Przetrwania i pobyt na bezludnej wyspie gdzie musiałam sobie radzić jak rozbitek, to było jedno z moich większych marzeń.
Jeśli chodzi o jakieś umiejętności jakie z podróży wyciągnęłam i udało się w jakiś sposób zaadaptować, to myślę że dobrze podglądałam ludzi z wiosek, które odwiedzam i udało się nam razem, wspólnie tworzyć materace. Troszkę podpowiadałam z tym ogniem, ale nie chciałam wchodzić facetom na ambicję i stwierdziłam, że może niech oni się tym zajmą, ale też im podpowiadałam tym bardziej, że byli otwarci na sugestie.
M: Bardzo się cieszę, że wszystko jest już w porządku, bo zdrowie jest najważniejsze. Przyznam szczerze, że widząc komentarze osób, które były bardzo wrogo nastawione do faktu, że na Wyspie w ogóle jest lekarz i uczestnicy otrzymują pomoc medyczną, to naprawdę przykro się na to patrzy i szczerzę cieszę się, że wszystko jest w porządku.
E: Myślę, że obecność lekarza jest obowiązkowa, bo my naprawdę byliśmy postawieni w trudnej sytuacji, że zostaliśmy rzuceni sami sobie, ale oczywiście nikt nie chciałby jakiegoś nieszczęścia na planie, co jak wiemy się już wcześniej pojawiało i taka duża asekuracja zdrowotna jest tam naprawdę niezbędna, bo jak ktoś biega w maratonach czy bierze udział w runmaggedonach, to doskonale wie, że po dużym wysiłku fizycznym, a takimi były chociażby te nasze konkurencje, człowiek jest strasznie głodny. On może nie jest głodny tak jak my przez cały dzień, ale po konkurencjach ten żołądek naprawdę daje czadu i woła o jedzenie. Z czasem my się też przyzwyczailiśmy i naprawdę nie ma co się dziwić – my przez pierwsze pięć dni nie mieliśmy ognia, nie udało się nam go wzniecić, jedliśmy tylko surowe kokosy, tylko piliśmy wodę kokosową, jedliśmy surowe kraby i trudno zaspokoić apetyt i właściwie pełne zapotrzebowanie kaloryczne po jednej konkurencji, nie mówiąc w trakcie tych pięciu dni, więc my byliśmy na ogromnym deficycie i ja też powiem szczerze wszystkich nas poniekąd podziwiam, bo wiem też czym jest głód po biegu, a tutaj nie tylko był głód po konkurencji, ale po prostu permanentny.
Jeśli chodzi o te moje krzyki, na które też zwracali uwagę komentujący, to jeśli człowiek jest zmęczony, niedożywiony, często odwodniony, bo tam są dosyć specyficzne warunki i do tego zmęczony, to nawet uszczypnięcie potrafi sprawiać ogromny ból. Tam na pewno niektórzy zwrócili uwagę, że jest pokazane wbijanie igły w krzakach na wyspie i później kolejne wbijanie igły już w przychodni, ale to było podejrzewam, bo nie mieliśmy zegarka około godziny, kiedy wbijano mi igłę co najmniej dwa razy, więc ta wrażliwość na ból jest dużo wyższa niż przeciętnie, więc stąd te moje bardzo głośne wyrazy niezadowolenia.
M: Doskonale to rozumiem i nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak to jest przez dłuższą ilość czasu spożywać jedynie mały procent dziennego zapotrzebowania kalorycznego.
Stąd też pozwolę sobie na mały apel: jeżeli ktoś kto zostawia tego typu komentarze czyta czy słucha tej rozmowy, to ten program to nie są „Igrzyska Śmierci” żeby dla poklasku widzów uczestnicy praktycznie się zabijali, tylko przygoda i ciekawy program, który ma być interesujący i bezpieczny. Mam nadzieję, że takie komentarze już się nie pojawią i bardzo dziękuję za wyjaśnienie całej sytuacji.
Gdybyś jednak została w programie, to jak myślisz, jakbyś sobie poradziła? Gdybyście poszli na radę, to czy byłabyś zagrożona, może z kimś byś już wtedy jakieś sojusze tworzyła?
E: Prawdę mówiąc, po tej pierwszej konkurencji, którą wygraliśmy naładowałam się absolutnie pozytywną energią i naprawdę nam to było potrzebne, bo zrozumieliśmy, że wcale tacy słabi nie jesteśmy, tylko potrzeba nam organizacji i myślę, że kolejna konkurencja poszłaby nam lepiej. Może jeszcze bardziej potrafilibyśmy się naładować, kto wie.
Natomiast jeśli chodzi o moje kolejne zadania czy kolejne aktywności, to tam wiele rzeczy tak naprawdę nie zostało pokazanych, bo udało mi się osobiście przygotować jakieś palenisko, robiłam również wędki, które nie wiem czy później były użytkowane czy nie. Razem z Grzegorzem rozwiesiliśmy sieć, także ja byłam taką osobą bardzo zadaniową, ale do rzeczy praktycznych, które ułatwiałyby nam funkcjonowanie na wyspie. Myślę, że byłabym takim małym majsterkowiczem, taką osobą zaradną, na pewno bym była zadaniowcem w trakcie tych wszystkich konkurencji, bo z siedmiu płytek, które udało się zbić dwie należały do mnie i pierwszy właściwie rzut, to był mój celny, co zaskoczyło nie tylko mnie, ale też chyba całą drużynę. Nie byłabym na pewno tym słabym ogniwem.
M: Gdyby w przyszłym sezonie, bo we francuskiej wersji podobno zdarzały się takie sytuacje, że ktoś kto został ewakuowany miał szansę wrócić, zdarzyła się taka szansa, to zgodziłabyś się?
E: Oczywiście, że bym się zgodziła i chętnie wróciła do programu. Tylko ciekawe czy tym razem by mi się udało, ale jak najbardziej bym chciała.
M: Może to już niepotrzebna zabawa w alternatywne scenariusze, ale tak z ciekawości – powiedzmy, że w momencie gdy Twoja gra ze względów medycznych się zakończyła, gdzieś tam pojawia się Damian i mówi – Ewa, jeszcze przed odejściem musisz oddać Czarny Głos. Tak nie było, ale gdyby to się zdarzyło, masz jakiś pomysł na kogo by on był?
E: To jest bardzo trudne pytanie. Byliśmy drużyną i liczę na to, że kolejną konkurencję byśmy wygrali i tak naprawdę nie musiałabym oddawać tego głosu, na to liczę.
M: Bardzo dużo osób było ciekawych czy widziałaś kiedyś Survivora albo tę starą, polską edycję.
E: Polską edycję – „Wyprawę Robinson” obejrzałam od deski do deski i to chyba dwukrotnie przed rozpoczęciem „Wyspy Przetrwania”. Natomiast jeśli chodzi o Survivora czy Koh Lanta, te z innych krajów, to oglądałam przede wszystkim konkurencje. Byłam ciekawa jakie umiejętności przydają się podczas programu, jakie rzeczy powinnam przećwiczyć i rzeczywiście jakby zintensyfikowałam swoje zajęcia na basenie i na siłowni i pod tym kątem sportowym się przygotowywałam.
M: Czy pamiętasz oglądanie zadania, które jakoś szczególnie do Ciebie przemówiło, w którym chciałaś wziąć udział?
E: Podobało mi się zadanie, byłam bardzo ciekawa czy bym sama sprostała, bo było to jedno z zadań, które miało miejsce na tratwie, na wodzie. Był słupek z przyczepioną liną. Zadanie polegało na tym, że stawało się za słupkiem, od strony wody i trzymając się za sznurek co jakiś odcinek czasu trzeba było się opuszczać. Ta osoba, która nie wytrzymała, czy była już w pozycji bardziej horyzontalnej, spadała do wody i przegrywała, to chyba była konkurencja o immunitet.
M: Doskonale rozumiem wybór, pewnie też najchętniej zmierzyłabym się z zadaniem na wytrzymałość.
Wiele osób też pytało o konflikt z Ewą [Fitellą], który został pokazany w pierwszym odcinku. Czy to faktycznie było aż takie poważne, czy jednak wyolbrzymione poprzez program?
E: Powiem tak, ja ze swojej strony nie miałam konfliktu z Ewą, ale Ewa jest bardzo indywidualną osobą, bardzo delikatną, ma taki zew sportowca związany z rywalizacją. Natomiast ja pracując w grupie z turystami jestem nauczona od razu likwidowania konfliktu, do tego stopnia, że nawet jak ostatnio się program skończył, ja ją do siebie na kawę zaprosiłam. Myślę, że Ewa jakby w środku chciała go troszeczkę jątrzyć, ale dla mnie było to zupełnie neutralne.
M: Na dobrą sprawę, przez Twoje nieszczęście Ewa wróciła do gry, więc może troszkę powinna Ci być wdzięczną.
E: Powinna mi być wdzięczna i może dlatego przyszła na kawę, ale tak jak zdążyłam zorientować się po zachowaniu grupy po programie, któryś z uczestników powiedział, że to nie jest dobre, że Ewa blondynka wróciła.
M: Z naszej strony to wszystko. Jeszcze raz bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę miłej podróży.
E: Ja również dziękuję bardzo za rozmowę, pozdrawiam wszystkich czytelników forum i stronę Survivor Polska.
Co to za survival z lekarzem. Zupełnie jakby Darwin nie wynalazł ewolucji.