Bartosz Czapiewski o swoim udziale w Wyspie Przetrwania

W piątym odcinku Wyspy Przetrwania pożegnaliśmy Bartosza Czapiewskiego. Biorąc pod uwagę dotychczasowy bieg rozgrywki wydawało się, iż Bartosz ma świetlaną przyszłość w drodze po zwycięstwo. Wszystko jednak zmieniło się, gdy nastąpiło przemieszanie i dotychczasowy styl gry okazał się nieskuteczny, a do gry wkradła się strategia.

Źródło: Polsat

Łukasz: Jesteś specjalistą z branży IT. Co sprawiło, że zapragnąłeś porzucić na te 30 dni komputer i wyjechać z wielkiego miasta po to, żeby wziąć udział w przygodzie, którą był udział w Wyspie Przetrwania?

Bartosz: Na co dzień wdrażam inteligentne systemy kontrolujące ruch drogowy w Polsce oraz zagranicą. Komputer to tylko pomocne narzędzie w realizacji tego zadania. Co sprawiło, że zapragnąłem wyjechać ? Chyba to, że na co dzień jestem bardzo aktywną osobą. Lubię rywalizację i lubię podróżować. Pracuję w dużym mieście –  Wrocławiu, ale wychowałem się na wsi pod Bydgoszczą. Nie boję się żadnej pracy i wyzwań. Gdy zobaczyłem reklamę castingu w telewizji, pomyślałem, że mogłaby to być niesamowita przygoda i po prostu się zgłosiłem.

Ł: Czy przed rozpoczęciem udziału w programie widziałeś może którąś z zagranicznych edycji Survivor?

B: Nigdy wcześniej nie widziałem żadnych edycji programu Survivor, za wyjątkiem Wyprawy Robinson. Wyjeżdżając na Wyspę Przetrwania jechałem praktycznie w nieznane.

Ł: W pierwotnym Yakavi wiele mówiło się o głosowaniu sumieniem. Nie pokazano nam zbyt wielu rozmów o sojuszach. Czy faktycznie żadne sojusze nie powstawały?

B: Nie pokazano zbyt wielu rozmów o sojuszach, ponieważ takich nie było. Bynajmniej ja ich nie zakładałem.

Ł: Jaką więc miałeś strategię na przetrwanie w grze?

B: Z racji tego, iż jestem osobą rodzinną, a plemię Yakavi traktowałem jak moją rodzinę, jako strategię przyjąłem kierować się sercem i dobrem mojej drużyny!

Źródło: Polsat

Ł: Z perspektywy widza wyglądało to tak, jakby w pierwotnym Yakavi całą rozgrywką zarządzał Klotzek. Co takiego miał on w sobie, że tak bardzo liczyliście się z jego zdaniem?

B: Z mojej perspektywy wiem, że Maciej ma duży bagaż doświadczeń i jest osobą ze stoickim spokojem w gorących sytuacjach. Bardzo szybko dostosował się do panujących warunków, wspierał wielu uczestników – w tym mnie. Potrafił i chciał rozmawiać z każdym na każdy temat. W niedługim czasie postawiliśmy na to, żeby był Wodzem, Ojcem, Bratem, Przyjacielem plemienia Yakavi.

Ł: Czy w rzeczywistości Klotzek miał aż tyle władzy w plemieniu?

B: Miał, tylko nie władzy, a szacunku.

Ł: Punktem kulminacyjnym w Twojej grze było przemieszanie plemion. Wiele osób było zaskoczonych tym, że do swojej drużyny nie wybrałeś Fitelli pomimo tego, że montaż odcinków wskazywał na bliską relację między wami, co mogłoby w praktyce oznaczać dla Ciebie wiernego sojusznika w głosowaniach. Dlaczego podjąłeś taką a nie inną decyzję?

B: Tego dnia kiedy wyruszyliśmy, byliśmy pewni, że idziemy na kolejną konkurencję. Po dotarciu na miejsce przeżyliśmy szok w związku z rozkazem przemieszania drużyn. Wszyscy z plemienia Yakavi byliśmy bardzo zżyci ze sobą, toteż każdy wybór był bolesny. Po wybraniu mnie na nowego wodza Yakavi byłem zobligowany do wykonania tych wyborów. Według instrukcji przekazanych przez Damiana, pierwszą osobą, jaką miałem odrzucić, był mężczyzna. Ze względu na chęć ochrony Macieja, musiałem oddać Piotra. Kolejna instrukcja mówiła o  przekazaniu kobiety. Oddałem Anię ze względu na chęć ochrony Ewy oraz Julki. Po dokonaniu wyborów oddawania współtowarzyszy naszej przygody, przyszedł moment pozyskiwania. Oczywiście pierwszą osobą był Klotzek. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Na samym końcu mogłem dokonać już tylko jednego wyboru: Ewy lub Julki. W programie pokazano, iż wybór ten trwał dosłownie parę sekund. W rzeczywistości trwało to o wiele dłużej. W tym momencie nie mogłem kierować się sercem. Pokierowałem się dobrem drużyny i wybrałem mocniejszą uczestniczkę pozostawiając Ewę samą.

Ł: Biorąc pod uwagę fakt, że zostałeś wyeliminowany jako pierwszy w tym nowym plemieniu, czy z perspektywy czasu zmieniłbyś swoje wybory?

B: Teraz wiem, że podjąłem prawidłowe decyzje.

Źródło: Polsat

Ł: Po przemieszaniu sytuacja wydawała się dosyć jasna – plemię było podzielone 3:3. W waszej rozmowie z Julką i Klotzkiem na plaży, którą pokazano w odcinku, Julka zauważyła, że Justyna, Maczo i Farmer zapewne się zgadają. Wy również obiecaliście sobie, że nie zagłosujecie na siebie, ale ostatecznie nie zgadaliście się na konkretną osobę. Każdy z was zagłosował inaczej. Dlaczego podjęliście taką decyzję i czy żałujesz użycia „strategii serduchowej”?

B: Mogliśmy zagłosować na jedną osobę. Wtedy byłoby 3:3. W tym przypadku zapewne los decydowałby o tym, kto odpadnie. Wyszło inaczej. My, „stare” Yakavi, zagłosowaliśmy na różne osoby, a „stara” Mataka na jedną osobę. Nie żałuję użycia strategii „serduchowej”.

Ł: Jak myślisz, dlaczego to Ty zostałeś obrany na cel, a nie Julka lub Klotzek?

B: W każdej przebytej konkurencji dałem z siebie wszystko. Niezależnie od tego, czy byłem głodny lub obolały. Być może warto było takiego rywala odstrzelić w dobrym momencie?

Ł: Jak oceniałeś swoją grę w momencie swojej eliminacji, a jak oceniasz ją z perspektywy czasu?

B: Nie chcę siebie gloryfikować, ale wiem, że byłem silnym graczem i mocnym wsparciem drużyny. Gdybym mógł, poprawiłbym równoczesne schodzenie pod wodę w konkurencji z dzbanem. Powinniśmy byli ją wygrać, a wtedy losy w grze potoczyłyby się pewnie inaczej.

Źródło: Polsat

Ł: Pod koniec odcinka mogłeś oddać Czarny Głos. Czym kierowałeś się przy jego oddawaniu?

B: Kierowałem się eliminacją najsłabszej osoby z całego plemienia. Nie chciałem oddawać głosu na osoby, które miałyby szansę na wygraną.

Ł: Czy gdybyś otrzymał ponowną propozycję udziału w programie, przyjąłbyś ją?

B: Oczywiście, przyjąłbym ją bez wahania!

Ł: A zmieniłbyś wtedy coś w swojej grze?

B: Poprawiłbym błędy wynikające z niewiedzy o programie i mógłbym być jeszcze mocniejszym zawodnikiem.

One thought on “Bartosz Czapiewski o swoim udziale w Wyspie Przetrwania”

Dodaj komentarz